Prolog
Dawno, dawno temu żyli ludzie i potwory...
Nie będę opowiadać tej historii od początku,gdyż musielibyśmy przesiedzieć tu conajmniej z tydzień. Wiedz tyle, że pewnej dziewczynie udało się wyzwolić z podziemia potwory. Tylko czy po wielu latach najpierw wojny, a potem wygnania, niebędą mściwe?
W dniu kiedy wyszły na powierzchnię ludzie pozamykali się w domach. Sklepy były zamknięte. Wszędzie pustki.
Tylko jedna istota ludzka była szczęśliwa. Osoba, która ich uwolniła, czyli Frisk. Niepozorna dziewczyna w niebieskim sweterku z paskami. Miała Krótkie, brązowe włosy z grzywką, która odsłaniała pełne radości brązowe oczy. Wyglądała na ok. 14 lat, ale tylko z wyglądu. Sercem była dużo, dużo dojrzalsza. Frisk rozglądała się naokoło myśląc czemu nikt się nie wita z jej przyjaciółmi. "Potworami" są tylko z nazwy! Przecież to są milutkie stworzenia!
*Milsze od ludzi*- myślała.
Ujrzała dzieci na balkonie, które machały do niej przyjaźnie. Już chciała im odpowiedzieć, ale przyszła matka dzieci i zagrnęłą je z powrotem do mieszkania. Frisk posmutniała. Nie miała prawdziwej matki. Tylko Toriel. Ale ona ją adoptowała, więc się nie liczyło. Od zawsze mieszkała ze starszymi braćmi. Ich rodzice mieli wyjść do sklepu i zaraz wrócić. Minęło 7 lat i dalej się nie pojawili. Teraz, gdy jest starsza, zrozumiała, że jej rodzice prawdopodobnie zginęli. Albo ich porzucili. Dopadł ją smutek, oraz przygnębienie.
Ale pomyślała, że nie ma co się mazać. Przecież to szczęśliwy dzień!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top