Rozdział 21

Perspektywa Sansa

Smacznie spałem kiedy poczułem szturchanie. Otworzyłem lekko oczy i zobaczyłem mojego brata.

- PRZEPRASZAM ŻE BUDZĘ ALE JEST 13 I POMYŚLAŁEM ŻE CZAS NAJWYŻSZY WSTAĆ.

Odwróciłem się. Soni nie było. Spojrzałem na brata.

- gdzie Sonia?
- POSZŁA DO TORIEL.
- aha. - przetarłem twarz dłońmi- już wstaje.

Paps wyszedł, a ja poszłem się ogarnąć. Zeszłem na dół i usiadłem na kanapie.

- a właściwie, Sonia dawno temu poszła?
- JAKIEŚ 2 GODZINY TEMU. POWIEDZIAŁA ŻE OK 13.30 WRÓCI I PRZYPROWADZI GOŚCIA, WIĘC IDE GOTOWAĆ SPAGHETTI!
- ok.

Spojrzałem na zegar. 13.28. Zaraz przyjdzie Sonia i zakładam że przyprowadzi Karine. Siedziałem i rozmyślałam, gdy do domu weszła Sonia. Oczywiście zgadłam, przyprowadziła swoją przyjaciółkę.

- sup Sonia. sup nadal nie wiem na co Karo. - powiedziałem puszczając oczko.
- Wiesz na co?! Na twoje żarty.-powiedziałam dziewczyna.
- Ostrzegam cię. Nie zaczynaj z nim wojny. Ja się przyzwyczaiłam do jego odzywek... - powiedziała Sonia.
- CZŁOWIEK!! - krzyknął Paps podbiegając do Kariny i przytulając.
- H-hey. B-bo mnie udusisz...
- OH, PRZEPRASZAM CZŁOWIEKU. - puścił ją - WITAJ! PRZED TOBĄ STOI PAPYRUS WIELKI! A TY, KIM JESTEŚ?
- Karina. - wyciągnęła rękę.
- MIŁO POZNAĆ.- chwycił rękę i zaczął mocno potrzasać.
- dobra, może zjemy obiad? Papyrus przygotował spaghetti.
- Miło z twojej strony - odezwała się Karina w stronę Papsa.
- zapraszam do stołu.

***TIME SKIP ***

Perspektywa Soni

Po obiedzie porozmawialiśmy o różnych rzeczach. Odpowiedziałam Karinie co przeżyłam w podziemiach. Potem poszliśmy na spacer. Chciałam pokazać mojej przyjaciółce wodospady. Tak jak myślałam. Bardzo spodobało jej się to miejsce. Najbardziej spodobała się jej czarna trawa z niebieskimi końcówkami. Spodobały jej się, jak to ujęła "gadające kwiatki". Po powrocie do domu usiedlismy i zaczęliśmy myśleć co robić.

- Może podpowiadamy żarty? - zaproponowała Karina.
- nie...

Papyrus i ja spojrzeniem na Sansa z wielkim zdziwieniem. Czy on się rozchorował? Podeszlem do niego i chwyciłam za czoło.

- Jesteś chory? Jak nie to nie jesteś moim Sansem.
- heh, po prostu i tak bym was zasypał żartami. - wziął moją rękę i zdjął z czoła. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- A jednak to jest mój Sans.

Patrzelismy sobie tak w oczy do puki nie przerwał nam głos Kariny.

- Dobra gołombeczki. Może pogramy w standardową butelkę?
- Ja wiem jak kończy się butelka...
- JAK?
- Moimi zdjęciami na Underbooku Sansa...
- według mnie pora założyć swojego.
- Dobra gramy w butelkę. Ja między czasie założę siebie UB. (Underbook).

Wyciągnęłam telefon i zaczęłam tworzyć konto.

Perspektywa Sansa

Poszedłem do kuchni i przyniosłem butelkę.

- dobra, kto zaczyna?
- Gramy w papier kamień nożyce. - powiedziała Karina.

Po partyjce gry wypadło że zaczyna mój Bro. Zakręcił butelką i wypadło na Karine. Wybrała wyzwanie.

- HM... MAM SUUUPEEERR POMYSŁ. WKLEJ NA SIEBIE WIADERKO WODY.
- wiadro jest w łazience.
- Dzięki... - powiedziała dziewczyna.

Wiem jestem miły. Wszyscy poszli do łazienki. Karina stanęła w wannie. Wzięła w ręce wiadro z wodą i podniosła je nad głowę.

- Będzie zimno... - powiedziała i wylała wodę na siebie.- Aaaa!!

Wszyscy wybuchli śmiechem na widok przemoczonej dziewczyny. Z szafy wyjąłem ręcznik i podałem Karinie. Dziewczyna zaczęła się szybko wycierać.

- PÓJDĘ WŁĄCZYĆ OGRZEWANIE.

***TIME SKIP ***

Gdy Karina się wysuszyła wznowilismy grę. Zakręciła butelką. Wypadło na Sonie. Ta też wybrała wyzwanie.

- Wstaw na profilowe zdjęcie z Sansem.
- Realy?... - Sonia wyjęła telefon.- No chodź Sans.

Wstałem i przypozowałem koło Soni. Zrobiła zdjęcie i wstawiła na profilowe.

- Dobra kręce. - Sonia Zakręciła butelką. Wypadło na Papsa.
- Pytanie czy wyzwanie?
- PYTANIE.
- Gotowałeś wszystkie rodzaje spaghetti?
- HM.. TAK NAPRAWDĘ UMIEM GOTOWAĆ TYLKO TEN, CO GOTUJE.... ALE SIĘ NAUCZĘ!!
- o nie... teraz już nie będę miał nic innego niż spaghetti na obiady... przez następne... kilka lat...?
- Nie będzie tak źle... Chyba... - powiedziała Sonia.

Paps Zakręcił butelka. Wypadło na mnie...

- pytanie...
- O! PYTANIE W SAM RAZ DLA CIEBIE. ILE DOBY PRZESYPIASZ.
- średnio... 15/24doby...

Lubie wkurzać mojego brata. Na prawdę przesypiam 14/24doby;-)

Graliśmy tak jeszcze z pół godziny. Nadszedł czas żeby Karina wróciła do Toriel. Następna okazja, żeby przetestować umiejętności Soni.

- podaj mi rękę. chwyć też Karine, i spróbuj przenieść nas do Tori.
- No dobra.

Sonia chwyciła mnie i Karine za ręce, i po chwili byliśmy przed drzwiami do domu Tori.

- Wow... Ty umiesz się teleportowac???? Czemu mi nigdy nie powiedziałaś. Jak się nauczyłas?!?
- Tak naprawdę to ja... Eh.. Pozwól że zatrzymam to w tajemnicy... Sorka ze ci nie powiem...
- Spoko... Jeszcze to z ciebie wyciągnę. Teraz idę spać. Dobranoc.
- narka.
- Pa...

Resztę wieczoru Sonia było taka nieobecna. Gdy już byliśmy sami w pokoju, postanowiłem z nią pogadać.
Siedziała teraz w kącie z słuchawkami na głowie i słuchała jakieś piosenki. Usiadłem obok niej. Nawet mnie nie zauważyła. Czasami się tak wyłącza... Delikatnie zająłem jej słuchawki i objołem ją.

- co ci jest?
- Eh... Nic.. - odpowiedziała wtulajac się we mnie.
- czemu jak odprowadzaliśmy Karine byłaś taka smutna.
- Po prostu to pierwsza tajemnica która mam przed nią... Nawet ty nie wiesz o mnie tak wiele jak ona. A po za tym zastanawiam się czy to dobrze że ona tu przyszła...
- raczej... spadła.

Oboje się zaśmialiśmy.

- Ja też tu spadłam z góry i co?
- A ja myślałem że spadłaś z nieba.

Sonia sie zarumieniła, a ja właśnie zrozumiałem co powiedziałem...

- Dobra, pora iść spać.

Podałem jej rękę. Ona wstała i podarowała mi pocałunek na dobranoc. Oboje bez słowa poszliśmy spać.

Nareszcie się zmotywowałam i napisałam dłuższy rozdział. Mam nadzieję że się spodoba... Doo następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top