11 | Brak

Frisk

Czekałam na jakiś znak. Sms-a, telefon, nawet list. Jednak nic nie przychodziła. Lea jakby zniknęła. Po 3 dniach wróciliśmy do swoich domów. Ciocia Toriel powiedziała, że dopóki nie wróci Lea mogę u niej zamieszkać. Ale wszyscy zachowywali się tak jakby nigdy miała nie wrócić. Nawet Sans wydawał się jakiś osowiały i nie chciał o niej rozmawiać.

Wieczorem, kiedy wróciliśmy do domu. Siedziałam na kanapie i oglądałam telewizję. Kiedy pojawiły się wiadomości. Myślałam, że spadnę z fotela, kiedy ich słuchałam.

- Dzisiaj o świcie znaleziono w wodzie ciało młodej kobiety. Przyczynił się do tego jeden z rybaków, który akurat wypływał w morze. Dryfowała na powierzchni wody. Wezwano karetkę, a kobieta została zabrana do szpitala XXX. Lekarze mówią, że żyje, ale jej stan jest krytyczny.

Wiedziałam kto to. Miałam odpowiedź dlaczego się ze mną nie kontaktowała. Od razu wbiegłam do kuchni, w której ciocia przygotowywała swoje popisowe ciasto cynamonowe. Wujek siedział przy stole i rozmawiał z nią. Kiedy wparowałam do pomieszczenia oboje odwrócili się do mnie.

- Musimy jechać do XXX. Wyłowili Leę z wody. Musimy tam jechać! - Powiedziałam i do tej pory cała moja twarz była zalana łzami.

Popatrzyli po sobie. Później wujek wstał i kazał mi ze sobą iść. Ciocia powiedziała, że zostanie z Azzym i że powiadomi o tym innych.

Byłam jej za to bardzo wdzięczna. Wybiegłam za wujkiem z domu.

...

Wpadłam jak burza do szpitala i zaczęłam się o nią wypytywać. Jednak pani w recepcji nie chciała mi nic powiedzieć, bo „jestem dzieckiem". Kiedy wujek wszedł na początku też nie chciała mu powiedzieć. Jednak na szczęście przechodził lekarz, który się nią zajmował i zaprowadził nas do jej pokoju.

Kiedy tam weszłam nogi się pode mną ugięły i gdyby nie wujek Asgore, przewróciłabym się. Na łóżku leżała moja siostra, poprzypinana masą kabli do jakiejś maszyny, która co jakiś czas bipała. Miała zamknięte oczy i była bardzo blada. Wyglądała jakby spała.

- Jesteś panienko jej rodziną? - Zapytał lekarz, kiedy stanęłam przy łóżku i z łzawiącymi oczami chwyciłam mocno jej dłoń. Nie potrafiłam wykrztusić nawet słowa, więc jedynie pokiwałam głową. - Najprawdopodobniej była to nieudana próba samobójcza. Niedaleko znajdował się dość sporej wysokości klif. Prawdopodobnie rzuciła się z niego.

- Wyjdzie z tego, prawda? - Pytanie to cisnęło mi się na język, ale tym który je zadał był wujek.

- Nie jest w stanie zagrażającym życiu, ale niestety nie mam dla państwa dobrych wieści. Jest w śpiączce i jest bardzo mało prawdopodobnym, żeby kiedykolwiek się z niej obudziła.

- A-ale dlaczego? Miała przecież dla kogo żyć. - Powiedziałam, kiedy napłynęła nowa fala łez.

- Czasami zdarzają się przypadki, że pacjent nie chce się obudzić. Nie można wtedy nic zrobić. - Kiedy skończył uzupełniać jakieś notatki spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. - Możesz spróbować przemówić do siostry. Ludzie w śpiączce słyszą co się do nich mówi. Może do ciebie wróci. Teraz przepraszam.

Wiedziałam, że nie chciał mi robić fałszywej nadziei, ale właśnie to zrobił. Ścisnęłam mocniej jej rękę i łamiącym głosem zaczęłam do niej mówić:

- L-lea. P-proszę, wróć do n-nas. W-wróć do m-mnie. N-nie mogę cię stracić. B-błagam.

Byłam tak zaabsorbowana, że nie zauważyłam, że reszta naszych przyjaciół pojawiła się w pokoju.

- co się stało dzieciaku? - Wyglądało tak jakby Sans mi współczuł. Poczułam jeszcze więcej łez pod powiekami.

- L-lea. O-ona się nie obudzi. Już nigdy.

I zaczęłam płakać. Płakałam tak bardzo, że nikt nie mógł mnie uspokoić.

- Och, moje dziecko. - Ciocia podeszła do mnie i mocno mnie objęła. Wtuliłam się w nią tak mocno jak tylko mogłam.

- Nie mogę jej stracić.

Płakałam tak bardzo, że nie zauważyłam nawet kiedy z wycieńczenia usnęłam. Kiedy się obudziłam byłam już w domu Asriela. Znów zaczęłam płakać.

...

Minęły 2 miesiące. Codziennie po szkole szłam do szpitala i siedziałam tam dopóki nie zrobiło się ciemno. Zawsze ktoś mi towarzyszył. Przychodzili, żeby porozmawiać z Leą, ze mną, albo po prostu żeby sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku. Najczęściej spotykałam Sansa. Po pewnym czasie przestałam zwracać już uwagę na ludzi wchodzących i wychodzących z pomieszczenia.

Lea wciąż leżała przypięta do aparatury. Nie ruszyła się nawet o milimetr odkąd ją pierwszy raz odwiedziłam. Zaczynałam wierzyć słowom lekarzy. Zaczynałam wierzyć, że już nigdy nie odzyskam siostry.

Azalea

Siedziałam owładnięta kompletną ciemnością. Widziałam swoje ręce, nogi, ale wokół siebie nie widziałam nic prócz czarnej masy. Nie wiem ile czasu spędziłam w tym miejscu. Wiedziałam tylko, że przeżyłam upadek z tej wysokości. Człowieka by to zabiło, ale ja miałam się świetnie. No, może oprócz tej śpiączki.

Ale ja nie chciałam się budzić. Wolałam siedzieć samotnie i wpatrywać się do końca życia w tą pustkę niż pozwolić żeby Chara zraniła Frisk i resztę.

Codziennie słyszałam jak moja siostra przychodzi do mojego pokoju i mówi do mnie. Na początku często słyszałam, żebym do niej wróciła. Z czasem ilość próśb malała, aż w końcu kompletnie zniknęła. Frisk opowiadała mi już tylko o swoim życiu oraz jak bardzo mnie jej brakuje. Chyba pogodziła się z faktem, że ja nie wrócę. Niby dobrze, ale tak naprawdę czułam smutek z tego powodu. Moi znajomi też mnie odwiedzali, ale nie tak często jak siostra. Na szczęście żaden z moich ludzkich „przyjaciół" nie pojawił się ani razu.

Frisk

Siedziałam przy biurku w pokoju szpitalnym i odrabiałam lekcje. Obok łóżka siedział Sans, trzymając moją siostrę za rękę. Wiedziałam, że brakowało mu jej prawie tak samo bardzo jak mnie.

- wiesz, papy znalazł sobie kogoś. ta duża blaszana puszka, która zawsze występowała w telewizji zaczęła z nim chodzić. wydaje się bardzo szczęśliwy. szkoda, że tego nie możesz zobaczyć.

W tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wparowali znajomi mojej siostry. Głupia, wredna laska i narcystyczny, zadufany dupek.

- Cześć. - Dziewczyna, kiedy zobaczyła Sansa olała moją siostrę i zaczęła umizgi. Po chwili, chłopak zaczął robić raban widząc że potwór jest w tym samym pokoju co Lea.

Czułam, jak powoli się gotuję. Byłam zmęczona. Od paru tygodni nie mogłam spać. A tutaj nagle wparowują dwa krzykacze i wydzierają się jedno przez drugie, mącąc spokój tego miejsca. Nie wytrzymałam.

- Zamknąć się! Nie widzicie, że Lea tutaj leży!? Jeśli chcecie się wydzierać idźcie na jarmark!

- Ty mała złośnico! - Kobieta odwróciła się do mnie i ruszyła wściekła w moim kierunku. - Rodzice nie nauczyli cię szacunku do starszych!? Może ja powinnam to zrobić!?

Uniosła rękę z zamiarem uderzenia mnie. Patrzyłam jej prosto w oczy. Nie bałam się tej zołzy. Nie była warta mojej ucieczki.

Kiedy spuszczała rękę do uderzenia, nagle odleciała uderzając plecami o ścianę i zsuwając się na ziemię. Była zdziwiona, tak samo jak ja.

Zobaczyłam wokół siebie dużą, fioletową bańkę. Spojrzałam w kierunku Lei. Jej lewa dłoń była mocno zaciśnięta w pięść, aż pobielały jej knykcie.

Poczułam łzy spływające po moich policzkach. Lea wróciła.

Azalea

Słuchałam tego co mówił do mnie Sans. Opowiadał mi o swoim bracie. Papyrus w końcu znalazł sobie kogoś. Zawsze mówił, że jest sam, a tutaj proszę. Taka niespodzianka. Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech.

Nagle ilość głosów się namnożyła. Słyszałam Katię. Po chwili dołączył Chris. Była to istna kakofonia. Myślałam, że głowa mi pęknie. Do tej pory było o wiele ciszej. Maksymalnie trzy osoby przebywały w pokoju, no czasem cztery jak przychodzili Dremmurowie, ale było cicho.

Jednak nie to mnie najbardziej martwiło. Frisk zdenerwowała się i zaczęła krzyczeć na intruzów w mojej obronie. Potem usłyszałam jak Katia krzyczy na nią. Nie miałam wątpliwości, że będzie chciała zrobić krzywdę mojej siostrze.

- Chyba czas się obudzić.

Wzięłam głęboki wdech i skupiłam się na duszach, które mnie otaczały. Potwór, obok cierpliwość, dobroć obok niej determinacja.

Jest!

Nim cokolwiek zdążyła zrobić, zacisnęłam pięść, tworząc wokół Frisk barierę. Poczułam uderzenie w nią, a później usłyszałam jęk mojej „przyjaciółki".

- Będziesz tego żałować.

- Może. Ale nie pozwolę jakiejś jędzy ranić mojej siostry, kiedy jestem przy niej.

Uczucie było jakbym wypływała spod głębokiej wody. Otworzyłam oczy i zerwałam się z łóżka, przez duszący kaszel. Czułam jakbym płuca miała zalane wodą, a zostały one z niej oczyszczone dawno temu.

Rozejrzałam się po pokoju. Przy oknie stała moja siostra z uśmiechem na twarzy i całą twarzą w łzach. Po drugiej stronie pokoju stał Chris i Sans, oboje z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. A Katia właśnie zbierała się z posadzki, jednak jej godność tam pozostała.

Podniosłam się z łóżka i chwiejnym krokiem ruszyłam do Frisk. Jednak te wszystkie kable do których zostałam poprzypinana bardzo przeszkadzały. Chwyciłam je wszystkie i jednym szarpnięciem wyrwałam. Maszyna zaczęła natarczywie pikać, ale ja nie zwracałam na to uwagi.

W mojej ręce zaczął pojawiać się sztylet. Stanęłam przed siostrą, zasłaniając ją swoim ciałem i spojrzałam a kobietę, która w tym momencie patrzyła na mnie z oczami jak pięciozłotówki.

- Lea? A-ale...jak ty? JAK!? - Kobieta miała problem z wysłowieniem się.

Wzruszyłam lekko ramionami. Nie mogłam sobie pozwolić na więcej, ponieważ wszystkie moje mięśnie były zastane.

To ile ja spałam?

- Ktoś próbował skrzywdzić moją siostrę. Wróciłam dać temu komuś nauczkę. - Powiedziałam chrypiastym głosem, co dodało mi jeszcze bardziej mroku.

- Powinnaś ją nauczyć. Nie chcę słyszeć...

- Cisza! - Krzyknęłam, a kobieta się zlękła. - Kto dał ci prawo, żeby dotykać mojej siostry? Chcesz się dowiedzieć co się stanie jeśli jeszcze raz spróbujesz? - Kobieta gorliwie zaprzeczyła.

- Wyglądasz jak potwór. - Powiedział Chris, który w końcu zebrał się na odwagę.

- Mylisz się. - Powiedziałam, uśmiechając się do niego. - Potwór stoi obok ciebie. Ja jestem demonem, który wyszedł ze świata umarłych, żeby bronić własnej rodziny. - W tym momencie wokół mojej głowy pojawiły się kości. - I przypatrzcie się dobrze, bo jeśli jeszcze raz spróbujecie tknąć Frisk, bądź kogokolwiek mi bliskiego, możecie być pewni, że będę ostatnią rzeczą jaką zobaczycie. - Moje oczy zaczęły zmieniać się w fioletowe, a ostrza wylądowały przy ich nogach. Czekaj ostrza? - Wynocha.

Uciekali, aż się za nimi kurzyło. Dopiero wtedy zobaczyłam, że w mojej ręce nie leży kość tylko fioletowy sztylet. Był o wiele dłuższy o cieńszym ostrzu.

Kiedy tylko zniknęli poczułam, że opuszczają mnie siły. Opadłam na ziemię, a sztylety zniknęły. Wszystkie oprócz tego jednego w moich rękach. Frisk do mnie doskoczyła i mocno objęła. Patrzyłam niewidzącym wzrokiem na ostrze i wiedziałam co muszę zrobić.

Mocno objęłam siostrę i odsunęłam ją od siebie.

- Sans zabierz ją. - Spojrzałam pewnie na szkieleta. - Zabierz ją i daj jej się wyspać. Powinna odpocząć. - Powiedziałam, podnosząc się i ciężko opadając na łóżko. - Przyda jej się zmiana otoczenia.

- jesteś pewna, że...

- Tak. Dam sobie radę. Pewnie zostawią mnie na obserwacji i puszczą do domu za parę dni.

- przyjdę później...

Kiwnęłam głową i pozwoliłam mu wziąć Frisk. Kiedy tylko zniknęli z mojego pola widzenia, wstałam i zamknęłam drzwi, przekręcając zamek.

Co ty planujesz?

- Zakończyć to raz na zawsze.

Chyba nie...?

Narrator

Nim cokolwiek więcej powiedziała, ciemnowłosa przebiła swoje serce sztyletem w ręce. Ból był rozrywający, ale i tak pchnęła ostrze jeszcze bardziej. Jej gardło opuścił rozrywający krzyk. Po chwili opadła na kolana.

- Jeśli zatrzymam cię w... – Zakaszlała krwią. - ...martwej powłoce, nikogo więcej nie skrzywdzisz.

Opadła na twarz i więcej się nie ruszyła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chwilowo przerwa bo nie mam więcej. Następny rozdział i tak będzie epilogiem ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top