Six
Tak jak Jack podejrzewał zostaliśmy przyłapani. Szczerze mówiąc niewiele mnie to obchodziło, i tak nic mi nie zrobią. Jednak było mi odrobinę żal chłopaka.
Za tą "wycieczkę" dostaliśmy dwudniowy szlaban. Jak się okazało polega on na tym, że nie bierzemy przez ten czas udziału w jakiejkolwiek "zabawie", oraz musimy zmywać naczynia po wszystkich posiłkach, umyć podłogę tego i następnego dnia na korytarzach i wyczyścić wszystkie sedesy. Dodatkowo chłopak ponownie stracił kilka punktów.
Aktualnie siedziałam przy stole jedząc końcówkę śniadania. Co prawda nie do końca można nazwać to jedzeniem, bo prędzej mi było do dłubania w jajecznicy, ale mimo wszystko.
-Meg, nie uważasz, że te wszystkie organizowane zajęcia na czas wakacji są wyjątkowo dziecinne? - spytałam nagle.
Dziewczyna popatrzyła na mnie, przechylając głowę w bok, a następnie odwróciła wzrok
-Może trochę, ale uwierz lepsza taka rozrywka, niż żadna.
-Cokolwiek - westchnęłam.
-Przez te dwa dni się o tym przekonasz - ponownie na mnie spojrzała. - Co ci odbiło, żeby się z nim włóczyć po nocy?!
-Nudziłam się, poza tym on ma imię. I nie jest aż taki zły.
-To samo mi powiesz, kiedy cię skrzywdzi?
Odłożyłam widelec i odsunęłam od siebie pusty już talerz.
-Dlaczego zakładasz, że to zrobi?
-Jestem tu dłużej. Wiem co Jack wielokrotnie odpierdalał i nie chcę, żebyś się w to mieszała.
-Słuchaj, to już moja sprawa. A to, że jesteś tu dłużej nie ma żadnego znaczenia, zwłaszcza, że nawet nie próbowałaś go poznać - zakończyłam przemowę, wstałam, wzięłam swój talerz i ruszyłam w stronę kuchni. Byłam zirytowana zachowniem dziewczyny. Troska troską, ale to już przesada. Ledwo ją znam, podobnie jak Jacka. Nie zamierzam go oceniać w żaden sposób, bo zwyczajnie go nie znam. Nie mam prawa myśleć o kimś w zły sposób nie znając jego historii.
Gdy doszłam na miejsce zaskoczona stwierdziłam, że Jack już tam był i zmywał jakieś talerze.
-No, no, kogo tu mamy - uśmiechnęłam się, a on nawet na mnie nie spojrzał.
-Obraziłeś się? - spytałam kpiąco.
-A żebyś wiedziała. Mówiłem, że to chujowy pomysł. To twoja wina, to nie ja powinienem mieć karę.
-Masz jakiś dziwny system oceniania kto zasługuje na karę - pokręciłam głową, podpierając się ręką o blat. - To ty namówiłeś mnie do opuszczenia ogniska.
-Ale to przez ciebie nas złapali.
-Jesteś niemożliwy - powiedziałam i podeszłam bliżej.
-Nie zbliżaj się - warknął. - Poczekaj aż umyję swoją połowę talerzy, a potem ty będziesz zmywać. Nie mam zamiaru spędzać przy tobie więcej czasu, niż to konieczne.
-Wow, groźnie - zażartowałam. - No dalej, Jack. To, że zostajemy w szkole nie oznacza, że nie możemy się dobrze bawić.
Szatyn przestał myć talerze i spojrzał mi w oczy.
-Co masz na myśli?
Wzruszyłam ramionami, udając, że się zastanawiam, natomiast chłopak wrócił do wykonywania tej samej czynności
-Jest wiele ciekawych rzeczy do robienia. Przecież nikt nie będzie się za nami szwędał sprawdzając czy wykonujemy swoje prace jak należy.
-Nie chce mieć więcej problemów, czego nie rozumiesz?
-Och, a jeszcze niedawno uparcie twierdziłeś, że jesteś "niegrzecznym chłopcem"
-Ssiesz.
-I połykam - odpowiedziałam szybko, nie myśląc nad tym co mówię.
Jack uniósł jedną brew, a przez krótką chwilę wydawało mi się, że zrobił tak zwaną "lenny face".
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co tak właściwie powiedziałam. Zawstydzona cofnęłam się krok do tyłu i uśmiechnęłam niezręcznie.
-N-nie to miałam na myśli - zaczerwieniłam się.
-To całkiem zabawne, że w jednej chwili jesteś naprawdę pewna siebie, a następnej się jąkasz - zaśmiał się cicho. - I całkiem urocze.
W tym momencie spaliłam się na totalnego buraka. Po jaką cholerę wdawałam się z nim w dyskusję?
-W sumie to masz rację. Możemy zrobić coś "ciekawego".
-Nie zmuszam cię - uniosłam dłonie w obronnym geście. - Rozumiem, że nie masz na to ochoty.
To dziwne, że jeszcze przed chwilą naprawdę miałam ochotę spędzić z nim czas, a w tym momencie najchętniej przywaliłabym sobie plaskuna za takie myślenie.
-Nie robiłbym nic, gdybym nie chciał - powiedział i przerwał na chwilę, by zbliżyć się do mnie. - W końcu jestem "niegrzecznym chłopcem" - wyszeptał mi do ucha, a ja wstrzymałam oddech.
Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Gdy się odsunął odetchnęłam z ulgą.
-Słuchaj, chodzi mi jedynie o to, że ten szlaban wcale nie musi być niczym złym. A może być czymś całkiem fajnym.
-Masz całkowitą rację - powiedział i oblizał usta. - Masz jakiś... pomysł?
-Pracuję nad tym - jako, że jestem wyjątkowo kreatywną osobą byłam w stanie wymyślić coś ciekawego.
Ughhhhhhhh. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Planowałam dodać jakiś dłuższy rozdział, ale totalnie nie wiem jak dalej mogłabym go rozwinąć. Postaram się następny napisać jak najszybciej, buziaki. xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top