♥️4♥️
Per. Torda
Odzyskałem przytomność i w tedy poczułem czyjeś usta na sobie. Gdy otworzyłem oczy ujrzałem Toma. O boże w końcu go znalazłem! Ale chwila, czemu mnie całował? I jeszcze tak namiętnie ~
Zamknąłem znów oczy, odwzajemniłem pocałunek i objąłem jego szyję. Rumieniłem się i to mocno. Tom pierwszy zakończył pocałunek i spojrzał mi w oczy. Chyba nie wiedział za bardzo co zrobić więc zadał pytanie.
-Jak się czujesz? Wszystko dobrze?-ujrzałem na jego twarzy rumieniec.
-Teraz już tak-uśmiechnąłem się łagodnie i przytuliłem się do czaenookiego, i tak byłem mokry więc co za różnica.
-Co się stało?-położył ręce na moich plecach.
-No...szukałem cię przez cały tydzień, miałem dziś koszmar, że ktoś cię złapał więc wybiegłem z domu cię szukać ale zerwał się sztorm i wychyliłem się przez burte...
-I w tedy wpadłeś do wody i straciłeś przytomność, bałem się, że nie przeżyjesz-przytulił mnie mocniej.
-A ja się bałem, że ty nie żyjesz ale już wszystko dobrze, oboje żyjemy tak?-puściłem go.
-Mhm-przytaknął.
-To teraz powiedz, gdzie ty się szfendałeś?-zdiąłem bluzkę i wykręciłem ją z wody.
-Po prostu sobie pływałem i tyle
-Nie mogłem cię nigdzie znaleźć!
-Bo siedziałem w swoim jakby domu!-pokazał palcem na wodę.
-Dobra niech ci będzie, dziękuję za uratowanie mi życia-uśmiechnąłem się promiennie.
-Nie ma problemu i idź już lepiej spać ok? I się wysusz bo będziesz chory
-Dobrze wrócę ale za chwilkę-przytuliłem się do Toma jeszcze raz, nie chciałem go już nigdy puszczać.
-Heh, wiesz, jeśli będziesz chciał mnie jeszcze zobaczyć lub..będziesz mnie potrzebował, po prostu zagraj na tej muszli-podał mi śliczną, złoto różową muszle.
-Jeszcze raz za wszystko dziękuję, za ten pocałunek też-zarumieniłem się z uśmiechem.
-Cała przyjemność po mojej stronie he he-odwzajemnił uśmiech-pomożesz mi?
-Mhm-wziąłem Tomika na ręce jak pannę młodą i podeszłem z nim do burty a następnie cmoknąłem go w usta i wpuściłem z rąk.
Czarnooki wrócił do siebie a ja do siebie. Przebrałem się i znów położyłem spać. Tym razem śniły mi się słodkie usta Toma.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top