♥️3♥️
@lel mówisz i masz
Per. Toma
Właśnie odpoczywam sobie na dnie wody wspominając cały miniony tydzień. Przez cały czas obserwowałem Torda siedząc w wodzie lub na kamieniach. Był naprawdę umięśniony. Uwielbiam gdy zdejmuje bluzkę gdy jest mu gorąco, mogłem w tedy popatrzeć na jego wyżeźbioną klatkę piersiową. Chłopak, który mnie wypuścił był naprawdę przystojny i muszę przyznać, że bardzo go polubiłem. Siedziałem z nim dzień w dzień ukrywając się aby mnie nie zobaczył i myślał, że to wszystko było tylko snem. Na ogół było naprawdę super. Może..jutro mu się pokaże? On się nie poddawał w szukaniu mnie więc czemu by nie dać mu małej nagrody. Uśmiechnąłem się do siebie. Może nawet dużej w końcu.. zakochałem się w nim więc może być duża nagroda. Kocham jego ciało, błysk w oku i głos, tak głos ma przepisy przepiękny.
Chwilę odpoczynku przerwał mi krzycz, nie słyszałem go dobrze pod wodą bo był on z powierzchni. Podniosłem się i zacząłem wpływać z wody. Byłem już na powierzchni, nikogo nie widziałem tylko jakiś kuter, wszędzie było ciemno. Czekaj...kuter?! Tord ma kutra!
-Tord!-krzyknąłem ogarniająć się panikął.
Zobaczyłem bąbelki wpływające z wody. Zanużyłem się i w tedy usłyszałem krzyk wołając mnie.
-O nie...
Nabrałem powietrza do ust mimo, że go nie potrzebowałem i szybko płynąłem w stronę dna. Proszę żebym się tylko nie spóźnił! Zobaczyłem Torda. Wydawał się stać lecz płynął na dno, wypuścił kolejne bąbelki powierza. Miał zamknięte oczy i co dziwne nie miał butów ani swojej czerwonej bluzy. Podpłynąłem bliżej i przyłożyłem skrzela do jego serca. N-nie czułem bicia.. Objąłem szybko ciało Torda prawą ręką aby mi nie uciekał a lewął położyłem na jego ramieniu. Moje łzy mieszkały się w wodął. Pocałowałem Torda obejmując swoimi ustami jego usta i wypuszczając do nich powietrze a następnie zacząłem wpływać z wody. Na powierzchni znów zabrałem powietrza i wpuściłem je do ust chłopaka. Jego serce wciąż nie biło. Tu nie było żadnej wysepki aby na nią szybko popłynąć. Zobaczyłem, że z kutra jest spuszczona kotwica, po niej mogłem się wdrapał na tą niby łódź.
Wziąłem Torda na plecy i obwiązałem go moim solidnym naszyjnikiem w końcu się przydał. Tord wisiał na moich plecach a ja wspinałem się po kotwicy. To było takie trudne a szczególnie, że miałem mokre ręce i nie miałem nóg!
Udało mi się dotrzeć na górę. Wleciałem na pokład kutra i odwiązałem Torda od siebie układając go na plecach. Sprawdziłem czy żyje i oddycha. Nic nie wczułem. Zacząłem robić mu tak zwany masaż serca. Uciskałem ze wszystkich sił. Dwadzieścia dziewięć, trzydzieści i dwa wdechy. Rogacz poruszył się i przekręcił na bok. Wypluł całą wodę, która dostała się do jego ciała. Następnie opadł na plecy. Przyłożyłem skrzela do jego nosa. Wyczułem delikatny podmuch wiatru. Oddycha!!!
Podniosłem go trochę obejmując go rękami w pasie i pocałowałem go namiętnie. Chciałem w ten sposób wpuścić trochę powietrza do jego płuc. Niawet się nie domyślacie co poczułem w sercu gdy Tord oddał pocałunek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top