♥️2♥️
Per. Torda
-Tom.. -powtórzył sobie aby zapamiętać.
***
Tord przez kolejy tydzień codziennie spędzał czas na wodzie łowić ryby. Nie chodziło głownie o ryby, chciał spotka jeszcze Toma. Siedział dniami i nocami na wodzie i wciąż nie mógł odnaleźć chłopaka-ryby. W końcu poddał się i siódmego dna wrucił do domu. Co prawda złowil tyle ryb ile nie łowił w ciągu miesiąca ale uśmiech i tak nie gościł na jego twarzy.
-O jeju Tord w końcu wróciłeś do domu!-do Torda podbiegł stęskniony Patryck przytulając rybaka.
-Mam 4 worki ryb-powiedział z udawaną radością.
-O mój boże naprawdę?! Z tego będzie mnóstwo pieniędzy-uśmiechnął się-chodź Tordi, Paul zrobił na obiad kurczaka-zaproponował.
-Wezmę tylko szybki prysznic, pewnie okropnie śmierdzi-westchnął i pokierował się do pokoju aby wziąść jakieś ubrania.
-Dobrze, to za ten czas nałóże ci obiad!-Patryck pobiegł do kuchni.
Ach ten Pat. Zawsze taki zadowolony z życia. Zawsze uśmiechnięty i zawsze uszczęśliwia innych samym tym, że jest. Wziąłem jakieś ubrania i czysty ręcznik po czym udałem się do łazienki.Zakluczyłem drzwi i odkręciłem kurek z ciepłą wodą. Rozebrałem się i popatrzyłem na moją zmęczoną twarz w lustrze. Widok nędzy i rozpaczy. Wszedłem pod prysznic i zamknąłem drzwi od kabiny aby woda nie kapała na kafelki. Nabrałem trochę przeźroczystej wody na ręce. Gdzie jest Tom..? Może już został złapany przez kogoś innego? Westchnąłem. Nabrałem szamponu na gąbkę i zacząłem się myć. Nie wiem czemu ale po prostu musiałem się z nim znów spotkać. Tylko..jak do tego doprowadzić? Nie da się...
Time skip
Był już wieczór. Noc. 00:08. Zostałem obudzony przez okropny koszmar,śniło mi się ,że jednak ktoś złapał Toma i zabił go. Nie wytrzymałem. Założyłem ciemny dres i zwykły T-shirt a następnie wybiegłem z domu. Było mi cholernie zimno a moje gołe stopy były już brudne i porozcinane przez kamienie ale wciąż biegłem w świetle księżyca. Wbiegłem na kuter i włączyłem go. Szybko wybrałem kurs w miejsce gdzie pierwszy raz spotkałem Toma. Moje głupie szczęście było takie,że zerwał się silny wiatr a deszcz padał jak z cebra. wyłączyłem kuter gdy byłem w odpowiednim miejscu. I wychyliłem się przez burtę.
-Tom! Tom to ja, Tord!-krzyczałem na cały głos.
-TOM!!!-krzyczałem na wszystkie strony świata.
Nagle zerwał się sztorm. Kuter okropnie się chwiał. Ja byłem nachylony przy jednej burcie co skończyło się dla mnie źle ponieważ zachwiałem się pod wpływem praw fizyki i wpadłem do wody. Była taka lodowata! Odruchowo otuliłem się w wodzie rękami lecz za chwile ogarnąłem się ,że jestem pod wodą i nie zdążyłem nabrać powietrza. Woda była mętna i ciemna,nic nie widziałem. Znów krzyknąłem po raz ostatni imię chłopaka-syrena wypuszczając z buzi mój zapas powietrza,który w formie bąbelków uniósł się ku nocnemu niebu. Straciłem przytomność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top