♥️1♥️
Per. Narratora
W pewnej nie wielkiej wsi, oddalonej od morza o półkilometra mieszkała pewna rodzina. Rodzina była dosyć zwykła a jednak nie. Mieszkał tam Paul Larsson, Tord Larsson i Patryk Larsson. Tord to 19 letni syn Paula. Gdy Tord przyszedł na świat, tego samego dnia matka dziecka oświadczyła, że odchodzi od swojego męża, Paula i zostawia mu dziecko, tak więc byli sami. Najleprzy kumpel Paula imieniem Patryk, pomagł mu przy maluchu. Ich relacje się rozwinęły i przerodziły w miłość. (dowiecie się w innej książce o życiu Torda) Tak więc Paul wziął ślub a Patryk został oficjalnie mężem brwistego a do tego drugim tatą Torda. Tak więc mieszkali sobie wjednym domku. Tord pracował jako rybak aby utrzymać rodzinę ponieważ Patryk nie dawno wyszedł z wojska i musiał odpoczywać a Paul się nim zajmował na dodatek w między czasie pracował jako elektryk w dużej elektrowni więc często nie było go w domu. A przecierz ktoś musiał zarabiać więcej pieniędzy prawda? No i wypadło na Torda.
Pewnej środy Tord jak zwykle wypłyną na poszukiwanie ryb. Był parę mil od brzegu. Zarzucił sieć i czekał chwilkę a potem silnymi rękami wyją sieć rybacką z wody i wyżucił jej zawartość na podłogę swojego kutra. Sieć była dziwnie ciężka. Tord dokładnie oglądał to co wypada z sieci i prawie dostał zawału gdy zobaczył jak na podłodze leży coś co jest połączeniem człowieka i ryby. Syrena. A może syren? To chyba był chłopak, ta więc chłopak-syrena leżał na brzuchu. Nie poruszał się. Po postu leżał i oddychał. Tord aż krzyknął i podskoczył ze strachu. Syrena nie poruszyła się, wyglądała jakby właśnie spała. Tord drząc całym ciałem podszedł bliżej i spojrzał na twarz chłopaka-ryby.
-O-odezwij się-wydał polecenie łamiącym się od strachu głosem.
-... - nie otrzymał odpowiedzi.
Dotnął końcem palców ramienia syreny jednak nic się nie stało. Pomyślał, że może stworzenie potrzebować wdy do oddychania więc wzią butelkę źrudlanej wody i polał usta chłopca-ryby. Stworzone poruszyło ustami a następnie czymś co miało przypominać uszy. Tord odszedł na bok i przyglądał się z małym scyzorykiem w ręku na wypadek gdyby stworzonko był agresywne.
-Mh...-syrena wydała z siebie cichy jęk.
Podniosła się za pomocą rąk do pozycji siedzącej i zmarła widząc Torda ze scyzorykiem w ręku.
-Nie bój się, nic ci nie zrobię-Tord schował narzędzie samoobrony.
Stworzonko oparło się o burtę kutra i spojrzał w oczy Torda.
-Proszę wypuśc mnie,nie mów nikomu, że mnie widziałeś-powiedział chłopiec-ryba.
-Już cię wpuszcze, nikomu nie powiem obiecuję-Tord podszedł bliżej i wzią na ręce chłopca-rybę w stylu panny młodej-jesteś syreną prawda?
-Syrenem, dziewczyny to syreny a chłopcy to syreni-wytłumaczył.
-Rozumiem, czyli musimy się już pożegnać? - Zapytał Tord zasmucony.
-Tak muszę wracać do domu ale jeszcze raz proszę nie mów nikomu chłopcze
-Nikomu nie powiem, obiecuję Ci i mów mi Tord
-Thomas, Tom-wyskoczył z rąk Torda i zniknął w głebinach oceanu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top