Rozdział 2: Nocowanie
Adrien patrzył ze zdziwieniem, gdy Marinette całkowicie straciła pewność siebie. Jej ramiona opadły, a jej oczy (czy zawsze były takie niebieskie?) wypełniały się łzami.
- D-dwa dni? - Wyjąkała słabo unikając jego wzroku – Ale... Jak-jak mamy to zrobić?
On trzymał swoje nerwy na wodzy, wyciągając telefon z kieszeni.
- Poczekaj, zapytam się Nathalie, czy może coś zrobić - powiedział pisząc krótki tekst wyjaśniający ich niezręczną sytuację, spojrzał na swoją przyjaciółkę, wzdychając przygnębiony. - Posłuchaj Mari, wiem, że sytuacja nie jest idealna, a ty prawdopodobnie nie będziesz chciała spędzać ze mną całych dwóch dni, ale jeśli to wszystko prowadzi do tego, jestem pewien, że możemy coś wymyślić, więc będę dla ciebie jak najmniej uciążliwy.
- Woah, woah! - przerażona Marinette nagle zaczęła machać ręką, sprawiając, że nieprzyjemnie pociągała także i jego ręką. - Skąd ten pomysł? Dlaczego...Dlaczego uważasz, że byłbyś dla mnie uciążliwy? Lubię spędzać z tobą czas! - pisnęła tak szybko, że Adrien miał kłopoty z ustaleniem, co powiedziała.
- Tak? - spojrzał na nią zaskoczony jej stwierdzeniem. - Bo cała ta sprawa z kajdankami bardzo cię zdenerwowała, a bardzo spodobało mi się popołudnie z tobą, więc nie jest tak źle.
Marinette wreszcie odważyła się spojrzeć mu w oczy i uśmiechnęła się ciepło.
- Nah, masz rację. Przepraszam. Mam tendencję do analizowania wszystkiego i trochę się tym zmartwiłam.
Telefon Adriena zadzwonił dokładnie w tej samej chwili, a jego oczy rozszerzyły się znacząco po zobaczeniu kto dzwonił.
- Ach...To mój ojciec, muszę odebrać.
Gdy tylko wcisnął zielony przycisk na ekranie, Marinette usłyszała surowy głos Gabriela Agreste'a, który przeszedł przez głośniki: "Powinieneś już być w domu, gdzie jesteś, Adrien? A co to za bzdury związane z kajdankami z jakąś dziewczyną?"
Młodzieniec spojrzał ostrożnie na przyjaciółkę, ale wciąż się do niego uśmiechała, nie obrażając surowych słów ojca. Wymówił do niej "Przepraszam", a potem odchrząknął:
- To tak, jak napisałem do Nathalie, Ojcze. Zdarzył się mały wypadek z jakimś artefaktem i jesteśmy razem skuci, aż we wtorek rano uwolni nas nakiś wyspecjalizowany ślusarz.
Usłyszeli, jak starszy Agreste chrząka po drugiej stronie słuchawki, zanim odpowiedział sucho: "Oczywiście musisz pominąć szermierkę, ale nie możemy zmienić terminu jutrzejszej sesji zdjęciowej. Będziemy musieli obejść ten ... mały problem. Poproszę Nathalie, żeby znalazła kogoś, kto wykonałby tę pracę wcześniej. Co zamierzasz zrobić w międzyczasie?"
- Domyślam się, że będziemy musieli spać u siebie nawzajem – Marinette westchnęła, kiedy Adrien spojrzał się wyczekująco na nią. - Czy możesz dziś wieczorem przyjść do mnie? Muszę wyjaśnić rodzicom ten bałagan i jutro moglibyśmy pójść do ciebie.
- "Brzmi rozsądnie panienko-?"
-Marinette - dodał Adrien - wygrała kilka twoich konkursów.
- "Ach, tak. No cóż, Nathalie będzie cię na bieżąco informowała, jeśli zdoła wydostać cię z tej ... sytuacji wcześniej niż te niekompetentne muzealia. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że nie jestem wcale zadowolony, Adrien."
- Tak, spodziewałem się tego, Ojcze. Przepraszam za utrudnienia – nastolatek skulił się.
Połączenie zostało przerwane, a Marinette wpatrywała się w przyjaciela.
- Wow. To było...coś.
- Nie zwracaj na niego uwagi - Adrien wzruszył ramionami, uśmiechając się lekceważąco. - Czasami może być oziębły.
Dziewczyna kiwnęła głową, próbując stłumić uczucie nieładu w żołądku. Czy to było coś, przez co Adrien musiał codziennie przechodzić? Czy ktokolwiek w ogóle dał mu jakieś ciepło w swoim życiu?
Jej nieprzyjemne myśli zostały przerwane przez Nadję wracającą, by odebrać córkę i przepraszając za uwięzioną parę w imieniu Manon. Po zapewnieniu jej wiele razy, że nie wyrządzono żadnej krzywdy, i żadne z nich nie żywi urazy, Adrien i Marinette zdecydowali się rozpocząć niezręczną wędrówkę do piekarni Dupain-Cheng.
Niestety dla nerwów Marinette, które były już ogromne, wkrótce zorientowali się, że mniej niezręcznym sposobem chodzenia obok siebie jest trzymanie się za ręce. Gdy szli, próbowała zmusić swój mózg do skupienia się na słowach, a nie na przyjemnym uczuciu ciepłej dłoni mocno trzymającej jej.
Ile razy marzyła o tej dokładnej chwili?
Oczywiście, w snach trzymał ją za rękę z własnej woli i nie dlatego, że ułatwiło to ich kłopotliwe położenie, ale było wystarczająco blisko.
Adrien gawędził wesoło o wszystkim i o niczym, a ona słuchała grzecznie, kiwając głową i nucąc odpowiedzi, aż dotarła do konkretnego zdania.
- To mój pierwszy raz, gdy spędzam noc u przyjaciółki. Czy jest coś, co powinienem wiedzieć wcześniej? - Blondyn chętnie uśmiechnął się do niej.
- Co to znaczy? - Marinette stanęła jak wryta, pociągając za połączone ręce. - Nigdy wcześniej nie nocowałeś u kogoś?
- Ja ... Nigdy nie miałem wielu przyjaciół, więc wszystko, co wiem o nockach, to to, co pokazują w filmach - pokręcił nieśmiało głową. - I nie jestem przeciwny splataniu twoich włosów i malowaniu twoich paznokci, ale może wyglądać trochę niechlujnie.
To samo nieprzyjemne uczucie, jakie odczuła po usłyszeniu zimnego, bezosobowego tonu, którego użył jego ojciec, by zwrócić się do swojego własnego syna, który zebrał się w jej brzuchu, i spojrzała na niego.
- To...To nie do przyjęcia. Musimy to naprawić!
- No cóż, naucz mnie, jak powinno wyglądać nocowanie, mistrzu. - Adrien roześmiał się ze okropnych wybryków, a ona poprowadziła go w stronę swojego domu.
W tym momencie nietypowa para dotarła do drzwi piekarni i Marinette zatrzymała się na progu, biorąc głęboki oddech.
- Chodzi o to, że dziewczyny i chłopcy zwykle nie śpią razem, jest to... niewłaściwe. Mój tata może nie byłby zachwycony tym pomysłem, ale nie martw się zbytnio, on jest po prostu takim wielkim misiem.
Pokiwał głową, patrząc na nią nieco ostrożnie. Marinette wyraźnie się zaparła i pchnęła drzwi, ciągnąc go za sobą. Gdy tylko znaleźli się w drzwiach, jej matka pisnęła radośnie:
- Marinette! Adrien! Co za miła niespodzianka! Zostajesz na kolację, kochanie? Nastolatek taki jak ty musi dużo jeść, żeby poradzić sobie z gwałtownymi wzrostami, chciałabym, żebyś wypróbował to, co dziś mamy. Przyszedłeś zagrać w gry wi - Czy to kajdanki?
Marinette zamarła, unosząc obie ręce z nieśmiałym uśmiechem
- Um ... Manon bawiła się cennymi artefaktami w muzeum. I nie mogą nas uwolnić z tych kajdanek.
Ku zaskoczeniu obu nastolatków Sabine wybuchnęła śmiechem.
- O rany, Marinette, takie rzeczy zdarzają się tylko tobie! - Powiedziała między śmiechem - Tom, chodź i zobacz, w jaki bałagan wpakowała się nasza urocza córka w tym czasie.
Imponujący mężczyzna wyszedł z kuchni z szerokim uśmiechem na twarzy, zauważając ich mały problem.
- Wiesz, synu, jeśli tak bardzo lubisz naszą kochaną córkę, wszystko, co musiałeś zrobić, to zapytać. Nie musiałaś wkładać jej pod klucz.
- TATO! - pisnęła Marinette, czerwona jak burak.
Adrien czuł, że jego skóra płonie, więc nie było zbyt daleko idącym, by przypuszczać, że jego cera musi pasować do jej. Sięgnął po jej dłoń i uścisnął jej palce, gest, który nie umknął uwadze rodziców. Na szczęście dla nich, skończyli z dokuczaniem, a Sabine wysłała ich na górę, żeby mogła sprawdzić obiad, który się gotował.
Kiedy już bezpiecznie ukryli się za drzwiami pokoju, Marinette oparła czoło o ścianę, a ramiona drżały niekontrolowanie. Zaniepokojony Adrien zapytał niepewnie:
- Hej, wszystko w porządku?
To było więcej niż mogła znieść młoda kobieta. Marinette pękała ze śmiechu, śmiała się tak bardzo, że musiała spróbować chwycić się za brzuch.
- To... to... jest... absurdalne... - udało jej się wydusić między śmiechem.
Adrien przyglądał się niebieskookiej przez chwilę, zanim przyłączył się do niej. Miała rację: cała sytuacja była po prostu śmieszna, z dala od dramatu, który najwyraźniej uważał jego ojciec, z dala od nerwowego bałaganu, który obaj uważali za niewiarygodny. Niespokojna reakcja rodziców była powiewem świeżego powietrza i rzuciła nowe światło na ich kłopotliwe położenie.
W końcu pomyślał, że jeśli udaje mu się pokonać akumy w tygodniu, poradzi sobie spędzając dwa dni z uroczą przyjaciółką - skąd do diabła to się wzięło?
Marinette odwróciła jego uwagę od błądzących myśli, pokazując mu, jak stwierdzić, czy ryż jest odpowiednio ugotowany i wyjaśniając, jak działa kuchenka i urządzenie do gotowania ryżu.
- Moja mama je uwielbia, -powiedziała - ponieważ pozwala jej bezpiecznie gotować obiad i nadal pomagać tacie na dole w piekarni.
Tom i Sabine dołączyli do nich niedługo potem, a wszyscy usiedli przy stole z radosnym przekomarzaniem się. Kolację spędziliśmy w wygodnej rozmowie, Adrien i Tom szczęśliwie wymieniali się żartami, podczas gdy zirytowana Marinette ciągle bawiła się jedzeniem. Po chwili blondyn zauważył, że dziewczyna ledwie co zjadła.
- Wszystko w porządku, Mari? - zapytał zaniepokojony.
- Och! Um, tak, dlaczego? - Nastolatka była zaskoczona, a jej oczy rozszerzyły się.
- Prawie nie tknęłaś nic ze swojego talerza - zauważył Adrien, unosząc zaciekawioną brew.
- Ja, um, nie mogę użyć pałeczek. - wyjąkała głęboko się rumieniąc.
- Co masz na myśli, kochanie? - powiedział Tom śmiejąc się. - Jadłaś pałeczkami od kiedy byłas w pieluchach. Co jest nie tak?
Rumieniec Marinette nasilił się i przez chwilę Adrienowi było szkoda swojej przyjaciółki. Podniosła prawą rękę, podnosząc również jego.
- Tak, z moją dobrą ręką. Jestem jak najdalej od bycia oburęczną, a te głupie pałeczki odmawiają współpracy.
Jej dąsy były urocze, szczerze, a Adrien uśmiechnął się do niej.
- Czy chcesz, żebym ci pomógł? Miałem szczęście, wciąż mam wolną rękę.
Marinette był teraz odcieniem czerwieni, o którym szczerze mówiąc nie wiedziała. Zapiszczała, ukrywając twarz w jej wolnym ramieniu. W tym momencie jej ojciec wybrał litość nad swoim potomstwem i wręczył jej widelec, wciąż najwyraźniej usiłujący (i zawodząc) stłumić śmiech.
Pozostała część posiłku nie zawierała żadnych dalszych żenujących incydentów, nawet biorąc pod uwagę beznadziejnie trzęsące się ramiona Toma, co świadczy o tym, że wciąż znajduje on sobie humor w niefortunnej sytuacji nastolatków.
Kiedy wreszcie Marinette udało się dobrze zjeść, a Adrien był w pełni zadowolony, dziewczyna spojrzała na niego chytrze.
- Piżamowy nowicjusz i model na niedorzecznej diecie. Chyba nigdy nie robiłeś popcornu?
- Oprócz rzeczy, które możesz kupić w kinie, nie, nie robiłem popcornu – niechętnie przyznał, tym razem to on się zarumienił.
Nie zdając sobie z tego sprawy, Marinette była teraz bardzo zajęta, podnosząc się na duchu. Gdyby miała spędzić następne dwa dni w bliskim kontakcie z jej długotrwałym crushem, zamierzała wykorzystać ją w pełni, inaczej nie była Biedronką! "Dalej, Marinette." skarciła się wewnętrznie "Jesteś superbohaterką. Możesz to zrobić. Wyobraź sobie, że rozmawiasz z Czarnym Kotem! Możesz z nim porozmawiać, będzie dobrze! "
Wyciągając ziarna kukurydzy ze spiżarni wraz ze świeżym olejem, Marinette jakoś udało się opanować niepokój i oznajmić głosem o wiele pewniejszym niż poczuła:
- W porządku, więc pierwszym krokiem jest podgrzanie oleju.
- Naprawdę robimy to od zera? - Zbliżył się, patrząc na nią oszołomionymi oczyma.
- No tak? Czego się spodziewałeś? - Marinette zachichotała, delikatnie popychając go.
- Nie, jest w porządku. Podoba mi się to - odpowiedział, ostrożnie kładąc patelnię na palniku. - Co teraz?
- Teraz czekamy, aż będą gotowe - upuściła kilka ziaren na patelnię, uśmiechając się.
Zapadli w wygodnej ciszy, oboje uważnie obserwowali patelnię, Adrien z roztargnieniem szukał między nimi związanej ręki. Nieświadomie ją złapał, a żadne z nich nie chciał o tym wspominać, mimo niespodziewanej dziwności tego wszystkiego, było w tym coś kojącego.
Kilka sekund później kilka pestek, które upuściła na patelnię, wystrzeliło, co skłoniło młodego człowieka, by pisnął nieelegancko.
- Strzelają! Mari! Strzelają! Co teraz? - Marinette tylko się uśmiechnęła się, dodając garść ziaren do garnka i wyciągając go z ognia.
- Teraz czekamy około trzydziestu sekund, aby ciepło było równomiernie rozłożone. Potem dajemy to z powrotem na palnik i cieszymy się fajerwerkami.
Czekanie na te trzydzieści sekund mogło być najtrudniejszą rzeczą do zrobienia w życiu Adriena. W ciągu tych trzydziestu długich sekund nie miał nic lepszego do roboty niż gapienie się na swoją przyjaciółkę.
Szczerze mówiąc, czy ona zawsze miała takie wspaniałe niebieskie oczy? Czy jej usta zawsze miały ten różowy, pulchny wyraz? Czy zawsze wyglądała tak ładnie, nieskazitelnie? Tak całuśnie?
Szereg głośnych "pops!", a następnie najsłodszy pisk z jej strony wyrwał go z tych bezbożnych myśli. Marinette wsypała popcorn do szerokiej miski, uśmiechając się do niego nieśmiało.
- No to idziemy! Twój pierwszy domowy popcorn!
Uśmiechnął się do niej z roztargnieniem, tym samym uśmiechem, który zarezerwował dla fotografów, taki, który był odruchem, a nie prawdziwym. Wciąż próbował przetworzyć jej uśmiech, sposób, w jaki nieoczekiwanie zamienił on swoje wnętrze w galaretkę, gdy wlała dużo więcej masła i soli do ich przekąski, niż jego dietetyk uznałby za rozsądny.
Wyprawa do jej sypialni była zaskakująco łatwa, biorąc pod uwagę ich kłopotliwe położenie. Udało im się wejść po schodach i przez klapę, nie łamiąc niczego ani nie tracąc cennego popcornu.
Siedzieli obok siebie na szezlongu i Adrien ostrożnie postawił na podłodze cudowną miskę prażonej kukurydzy.
- Dobra, co teraz? Czy to jest ta część, w której zaplątam twoje włosy? -zapytał Adrien, chichocząc.
Marinette westchnęła, patrząc na niego z przygnębieniem.
- Zwykle teraz przebieramy się w naszą piżamę i tak, kiedy robię to z Alyą, często bawi się trochę moimi włosami, podczas gdy oglądamy film, ale...
- Świetnie! Zróbmy to!
Jego entuzjazm był uroczy, Marinette musiała przyznać, ale wciąż mieli mały problem.
- W porządku. Jak? - powiedziała z kamienną twarzą, wskazując na ich związane dłonie.
- O. Um. Racja.
- Nie, zaraz, musi być jakieś rozwiązanie. - Marinette potarła swoją skroń wolną ręką, wzdychając z zadumą. - Mogę po prostu spruć szwy pod twoją zablokowaną ręką i przyszyć coś jutro rano. Mam kilka prac w toku, które pasowałyby do ciebie, a ponowienie szwu na twojej koszulce to kwestia kilku minut. Tak, to może zadziałać.
Adrien obserwował, zdumiony, jak oczy jego przyjaciółki były utkwione w sprzęcie w pozornie dziwnie znajomy sposób i słuchał rozbawiony, gdy dalej mówiła do siebie.
- Właściwie, nawet lepiej, mogłabym uszyć guziki po bokach, więc byłbyś w stanie zdjąć i włożyć ją bez problemów jutro, i...
- A co z tobą? - zapytał naprawdę ciekawy. Ona zaś zarumieniła się i jej uwaga skupiła się na nim.
- Mam kilka topów bez ramiączek, ale cofnięcie szwu na mojej koszuli moją lewą ręką potrwa dłużej. Po prostu zrobię to, oglądając film, to nic wielkiego.
- Ja to zrobię, po prostu pokaż mi jak.
Zdławiona umowa i psychiczne podnoszenie się na duchu, Marinette znalazła się na kolanach obok Adrien, powtarzając w jej głowie jak mantrę: "W porządku. Wyobraź sobie, że to jest Czarny Kot. Nie masz problemu z dotknięciem Czarnego Kota, prawda? Nie ma różnicy.
Dzięki cierpliwej współpracy Adriena szwy jego znanej białej koszulki w ciągu kilku minut rozpłynęły się pod jej fachowymi palcami, a jego czarny t-shirt szybko podążył tą samą ścieżką. Jedyne, co utrzymywało Marinette od samozapłonu na widok blond modela stojącego w jej sypialni, odzianej tylko w dżinsy i skarpetki, skupiała się na jego technice, ponieważ z kolei usunął szwy jej kurtki, całkiem sprawnie po raz pierwszy, choć wolniej niż ona.
Kiedy przeniósł się na jej t-shirt z przepraszającym uśmiechem, skrzyżowała ramiona przed nim, trzymając tkaninę przykrywającą jej klatkę piersiową. Obaj byli czerwoni w tej chwili, a niezręczność całej sytuacji ogromna. W końcu ostatni ścieg poddał się stałemu atakowi Adriena i cofnął się tak bardzo, jak pozwalały mu kajdanki.
- W porządku, czy masz coś na oczy? Podczas przebrania się? Ja ... Nie podglądałbym, ale chciałbym przeżyć, gdyby którykolwiek z twoich rodziców wszedł na górę właśnie teraz.
- ...Dobrze. - Wyobraź sobie, że to Kot. To tylko twój głupi kotek, nic tam nie widzi! - Hm, na moim biurku jest szalik, czy możesz go złapać, bo... - urwała, nie wiedząc, co jest śmieszniejsze: być zdenerwowana na widok jakiejś skóry, którą wcześniej często widywała w czasopismach, albo ściskanie jej koszulki, jakby była czymś w rodzaju tarczy między nią a jej niesamowitym, przystojnym przyja-
W porządku, wyzwanie nocy: trzymaj te myśli pod kontrolą.
Adrien błogo odwrócił jej uwagę od tej niebezpiecznej drogi, którą zmierzały, kaszląc niewygodnie.
- W porządku, oczy zamknięte i zakryte, możesz się bezpiecznie przebrać, Mari.
Jej twarz płonęła ze wstydu, Marinette zrobiła to, co tylko mogła, tak szybko jak tylko mogła, biorąc pod uwagę wyobcowaną rękę podążającą za każdym swoim ruchem. Mimo, że była bardzo ostrożna w utrzymaniu jej z dala od nieodpowiednich części ciała, to jednak udało jej się przebrać w spodnie do jogi i różowy halter top... co stanowiło kolejny problem.
Trzymając tkaninę przy piersiach, dziewczyna westchnęła z przygnębieniem na trzecią nieudaną próbę poprawnego związania ubioru z tyłu jej szyi. Wyczuwając nagłą zmianę nastroju przyjaciółki, Adrien zapytał niepewnie:
- Wszystko w porządku?
Jęknęła, pozwalając, by zapięcia jej góry opadły luźno na skórę pleców:
- Tak, po prostu nie mogę zawiązać tego głupiego węzła z dłonią zwisającą z mojej jak martwy ciężar i nie widzę, co robię.
Adrien zachichotał, nie mogąc się powstrzymać. Oto ona, zadziorna i zacięta Marinette, którą widział wiele razy z daleka, ale nigdy się z nią nie spotkał. Od niedawna młoda kobieta wydawała się otwierać wokół niego, jej niegdysiejsza nieśmiałość stawała się coraz bardziej przytłaczająca, kiedy dużo czasu spędzali z Alyą i Nino. Im bardziej otaczała go swoboda, tym bardziej odkrywał Marinette, którą wszyscy znali i kochali ... a im bardziej dziwnie i niewiarygodnie podobieństwo, zaczęło go uderzać.
- Czy mogę bezpiecznie spojrzeć? Może ten ciężar i ja moglibyśmy ci pomóc? - Zaproponował, odsuwając swoje myśli na bok.
- Proszę bardzo - mruknęła i tym razem Adrien się roześmiał.
Ten niezobowiązujący śmiech, który zaskoczył ją w deszczu dwa lata wcześniej, a jednocześnie śmiech, który przypomniał jej o czymś, czego nie potrafiła porównać do innego. Zignorowała przyjemne mrowienie na karku, gdy skutecznie związał odzież, rumieniąc się na całej twarzy.
Wtedy przyszła jej kolej na zawiązanie oczu, na dobrą sprawę, po tym, jak dostarczyła swojemu przyjacielowi jasnoróżowe spodnie do joggingu, które były dla niej zbyt duże, a jemu sięgały zaledwie do połowy łydki. Dało jej to kilka minut na poukładanie swoich myśli. Dobrze ci idzie. Wyobraź sobie, że to tylko Czarny Kot. Nie Adrien, twoja beznadziejna miłość od dwóch lat, tylko twój głupi mistrz słabych żartów i sucharów.
- Okej, co chcesz obejrzeć? - Uśmiechnęła się Marinette, gdy oboje byli odpowiednio ubrani, podając mu trzy pudełka DVD. - Mamy Śpiącą Królewnę, Mulan lub Zaplątani.
Ku swojemu zdziwieniu Adrien natychmiast sięgnął po to ostatnie, uśmiechając się.
- Hej! Ja kocham to! Piosenki są świetne i historia jest naprawdę dobra!
- Bardzo dobrze, śpiewająca blondynka dla pana Blondyna - odpowiedziała zanim zastygła w bezruchu i głęboko się zarumieniła. Przez chwilę zapomniała, który z zielonookich blondynów w jej życiu stoi teraz obok niej, najwyraźniej był zaskoczony jej odpowiedzią.
Nie przejmując się wewnętrznym umartwieniem, Adrien wybuchnął śmiechem i patrzył, jak zaczyna film z łzami w oczach
- Niezłe, Mari, nigdy nie przeczuwałem, że to nadejdzie. Początkowe fragmenty filmu pojawiły się na ekranie, a oni wrócili na szezlong. Marinette sięgnęła po swoją porzuconą miskę z popcornem i wsunęła ją między ich, wpatrując się uważnie w ekran, a mały uśmiech tańczył jej na ustach.
Wtedy nastolatek zauważył coś dziwnego w swojej przyjaciółce.
Adrien nie wiedział nic o byciu dziewczyną. Przez całe swoje siedemnaście lat istnienia był chłopcem w każdym znaczeniu tego słowa. Ale jego wychowanie oznaczało, że wiedział coś na temat mody, stąd dlaczego nieśmiało zapytał:
- Um. Mari? Czy zwykle śpisz ze swoimi warkoczykami? Czy nie jest to niewygodne? - Spojrzała na niego bardzo zaskoczona.
- Ja ... ja zwykle nie robię ich, ale z moją dobrą ręką, upośledzoną i wszystkim, to znaczy, chciałbym też, żebyś przeżył ten wieczór jak najlepiej.
- Mogę? - zachichotał wyciągając rękę.
- Czekaj co? - Patrzyła na niego przetwarzając jego słowa.
- Powiedziałaś wcześniej, że mam bawić się twoimi włosami, - powiedział cicho – i nie chciałem, abyś czuła się nieswojo przez całą noc przeze mnie.
Niechętnie Marinette wyciągnęła rękę, by chwycić swoją szczotkę do włosów, niewygodne szarpnięcie kajdanek przypomniało o ich obecności i wręczyła mu szczotkę, zanim oddalił się na tyle ile się dało.
Choć Roszpunka śpiewa o swoim ciężkim życiu w tle, Adrien starannie usuwał wstążki z włosów, zawsze pamiętając o tym, że jej ręką jest przywiązana do jej, i delikatnie czesał ciemne kosmyki jej włosów, które swobodnie opadały na plecy. Oboje patrzyli z roztargnieniem, jak akcja rozgrywa się na ekranie, rozpraszając się tym, co działo się między nimi.
Po chwili Adrien odłożył szczotkę do włosów na bok, pytając cicho:
- Dlaczego nigdy nie rozpuszczasz włosów? Są piękne.
Zarumieniła się wściekle,To tylko Kot, Mari, wyobraź sobie, że to tylko Kot. NIE ADRIEN, po raz kolejny Marinette odwróciła swój wzrok od niego.
- Ponieważ zawsze jest inne wyjście. Spinanie ich jest bardziej praktyczne - mruknęła.
Kiedy się odezwała, sięgnęła do przodu, by pomóc sobie w popcornu (i, miejmy nadzieję, złagodzić napięte napięcie w jej pokoju).
Jednak Adrien miał dokładnie taki sam pomysł w tej samej sekundzie.
Ich głowy zderzyły się, mocno, a odrzut zsunął ich z szezlonga w bałagan splątanych kończyn. Marinette znalazła się leżącą na plecach na drewnianej podłodze, Adrien jakoś klękał okrakiem pomiędzy jej biodrami, prawą ręką tuląc głowę, biorąc na siebie ciężar upadku. Ich związane ręce leżały blisko jej głowy, gdy większość swojego ciężaru spoczywał na jego lewym ramieniu.
Patrząc z perspektywy czasu, powinien był zmusić się do przeproszenia za swoją pozycję, próbując natychmiast wydostać się z tej kompromitującej sytuacji. Jednak Adrien wpatrywał się w jej niebieskie oczy, dziwiąc się spokojnemu pięknu swojej nieśmiałej koleżanki z klasy.
Z roztargnieniem Adrien oblizał wargi, wciąż beznadziejnie zagubione w spojrzeniu Marinette, mentalnie tworząc listę wspaniałych cech swojej przyjaciółki. Była tak miła, zaciekła, kreatywna, zabawna, bezinteresowna, ładna ...
Pochylił się z zamkniętymi powiekami.
Dokładnie w tym momencie Roszpunka i jej bandyci postanowili zacząć głośno piosenkę "Marzenie mam" przez głośniki telewizyjne, zaskakując obu z niespodziewanego czaru, który ich otoczył.
Adrien niezdarnie zerwał się na równe nogi, uważając, by nie spocząć na niej, kiedy to robił i pomógł jej wstać. Desperacko starając się rozładować dyskomfort nieprzyjemnie obciążający dziwną parę, wykorzystał optymistyczną piosenkę, by wziąć jej obie ręce w swoje i zaczął śmiesznie poruszać biodrami w rytm muzyki.
- Chodź, Mari, tańcz ze mną!
Marinette wyrwała się z oszołomienia, patrząc na swój zabawny, ale nieśmiały i niepewny uśmiech. Zachichotała i bez wysiłku podążyła za jego wybrykami.
Pod koniec piosenki obaj przyjaciele opadli na szezlong, bez tchu i śmiejąc się. Popcorn dawno zapomniany leżał na podłodze, szybko zgodzili się, że najbardziej wygodna pozycja do obejrzenia filmu niestety wymagała przytulania.
(Nie, to nie dlatego, że Marinette chciała leżeć w jego ramionach, nie dlatego, że Adrien bardzo lubił ciepłe, rozkoszne uczucie przyjemnie fruwające w jego klatce piersiowej).
Kiedy śpiewali "Po raz pierwszy widzę blask" , Adrien spojrzał na swoją przyjaciółkę i uśmiechnął się, gdy zauważył jej przymknięte oczy i zwolnił, głęboko oddychając. Jej powolne bicie serca, ale pewnie kołysało ją do snu, i szybko zorientował się, że jest taka urocza.
Pod koniec filmu Marinette spała mocno przytulona do jego piersi, a jej wolna ręka owinęła się wokół jego pleców. Prawa ręka Adriena spoczywała leniwie w zakrzywionej talii, opierając głowę o jej i związane ręce trzymali na kolanach.
Bez wiedzy, dwoje kwami spały na półce Marinette, również przytulone.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top