𝑾𝒉𝒚 𝒅𝒊𝒅 𝒚𝒐𝒖 𝒉𝒊𝒅𝒆 𝒊𝒕 𝒃𝒆𝒇𝒐𝒓𝒆 𝒎𝒆?
Kiedy byłam mała, mama powtarzała: „Urodziłaś się po, to żeby zabijać, a nie po to żeby być zabijaną." Nie wiedziałam wtedy, o co jej chodzi, jednak chyba zaczynam to rozumieć.
Całe życie budowała we mnie nienawiść do ludzi, a już zwłaszcza do mężczyzn, mówiąc że są okropni i prędzej czy później mnie wystawią. Nie słuchałam jej wtedy, bo chciałam mieć normalne życie, jednak ona nie chciała o tym słuchać i katowała mnie jakimiś dziwnymi dietami, żeby mieć ładną figurę, zmuszała do kilkugodzinnych treningów i kazała ubierać strasznie niewygodne sukienki.
Nie chciałam takiego życia i nawet myślałam o ucieczce stąd, ale co miałabym wtedy ze sobą zrobić? Gdzie bym uciekła? Jak wyglądałoby moje życie? Było za dużo pytań i za mało odpowiedzi, dlatego ostatecznie się poddałam.
Pewnego dnia przyszła do mnie i dała mi misję, która polega na zabiciu kogoś, czyli muszę wykonać zadanie poza Komisją.
Ucieszyłam się strasznie, bo będę mogła dać stąd nogę.
Wręczyła mi pistolet, jednak zapomniała o teczce, a ja tak się cieszyłam, że nie zwróciłam na to uwagi.
Wybiegłam przed budynek i zaczęłam przenosić się w czasie. Robiłam, to tak długo, że przez przypadek znalazłam się w apokalipsie i właśnie tak poznałam jego...
Five'a Hargreeves.
***
Brunetka cały czas stała z pistoletem w ręce i patrzyła się na mnie z nierozszyfrowanym wyrazem twarzy.
Wszyscy stali nieruchomo, czekając na rozwój wydarzeń.
Po chwili jednak zauważyłem na jej twarzy lekki uśmiech, a następnie puściła do mnie oczko. Dziewczyna szybkim ruchem teleportowała się za mnie i zaczęła zabijać wszystkich terrorystów.
Wszyscy byliśmy w szoku, a już zwłaszcza ja. Naprawdę myślałem, że chce mnie zabić.
Gdy skończyła, zauważyliśmy, że moc Vanyi się nasiliła, dlatego szybko potrzebowaliśmy dobrego planu.
-Dobra, napieramy na nią ze wszystkich stron. Ja, Klaus i Diego na przeciwko, a Ella i Five po bokach. Allison idziesz do tyłu- zarządził Luther, a my szybko zajęliśmy swoje miejsca.
Na sygnał wydany przez Numer Jeden, szybko wybiegliśmy ze swoich miejsc prosto na nią. Myśleliśmy, że się uda, jednak dziewczyna zaczęła nas unosić.
Po chwili czułem, jakby ktoś wysysał ze mnie energię, czyli najprawdopodobniej odbierała nam moce.
Nie wiedziałem, że jest aż tak potężna.
Nagle usłyszeliśmy huk i brunetka opuściła nas na ziemię. Wszyscy wstaliśmy z podłogi i podbiegliśmy do niej.
Całe szczęście żyła i... nie spowodowała apokalipsy.
Czyli właśnie uratowaliśmy świat.
-Five- za plecami usłyszałem głos należący do Elli. Odwróciłem się do niej i w jej oczach zauważyłem łzy.- Przepraszam za, to wszystko. Nie wiedziałam jak ci, to wszystko powiedzieć.
-Czemu, to przede mną ukrywałaś?- spytałem.
-Bo... na początku chciałam cię zabić, bo ty zabiłeś mi ojca jak był na randce w 1993 ze swoją nową narzeczoną. Handler chciała go mieć z powrotem, ale nie chcący go zabiłeś, dlatego kazała mi zabić ciebie. Później... zaczęłam coś do ciebie czuć i już w Komisji zbuntowałam się jej, jednak miała to gdzieś. A gdy... wyznałeś mi miłość, nie wiedziałam jak ci, to powiedzieć więc liczyłam, że się nie dowiesz, że kiedykolwiek grałam przeciwko tobie- wyjaśniła.- Dzisiaj nie chciałam cię zabić, po prostu ci terroryści pracują dla Komisji i chciałam zrobić tak, żeby Handler nie dowiedziała się od razu- otarła łzę spływającą po policzku.- Przepraszam i zrozumiem, jeśli będziesz gotów mnie nienawidzić. Kocham cię, a zrobiłam ci takie świństwo.
-Też cię kocham Ella- podszedłem do niej, objąłem ją w talii i złożyłem namiętny pocałunek na jej ustach.
***
Kilka miesięcy później
-Czy ty, Five'ye Hargreeves, bierzesz Ellę Rose, za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność, życzliwość, lojalność i wsparcie w trudnych chwilach, dopóki śmierć was nie rozłączy?- spytał ksiądz, gdy staliśmy przed ołtarzem.
-Tak- uśmiechnąłem się od ucha do ucha, patrząc prosto w jej ciemnobrązowe oczy.
-A czy ty, Ello Rose, bierzesz Five'a Hargreves za męża i ślubujesz mu miłość, wierność, życzliwość, lojalność i wsparcie w trudnych chwilach, dopóki śmierć was nie rozłączy?- zwrócił się do Elli.
-Tak- w jej oczach pojawiły się krystaliczne łzy.
Nie wytrzymałem i ją pocałowałem. Nie mogłem uwierzyć w, to wszystko co się teraz działo. Od dawna coś do niej czułem i wreszcie będziemy mogli wieść spokojne i szczęśliwe życie, bez apokalipsy i Komisji siedzącej na karku.
***
Dobra, będę szczera.
To już koniec tej książki i na jakiś czas tego konta.
Tak, udało mi się wstawić rozdział w rocznicę (książkę opublikowałam 26.04.21) i się żegnam.
W każdym razie wszystkie fanfiki jakie tu pisałam, to istny cringe i o ile ten fanfik nie wyszedł mi taki zły, to pozostałe to istna masakra. Jeśli chodzi o Ellę, to dalej pamiętam jak równo rok temu się nią jarałam i szczerze? Teraz uważam, że była naprawdę dziwna i cringowa, tak samo jak Five, który dodatkowo był jeszcze debilem, co sprawiło, że ich ship był trochę za szybko i niewiadomo skąd. Miała być druga część o drugim sezonie i nawet mam pierwszy rozdział, ale stwierdziłam, że to już nie ma sensu.
Zawieszam to konto i nie wiem czy jeszcze wrócę, ale postaram się. Jak mam coś dalej pisać, to na pewno nie będzie to już TUA.
Mimo wszystko, bardzo dziękuję wszystkim czytającym. Mam nadzieję, że ta książka wam się podobała i przepraszam za tak długie trzymanie w niepewności <3 Wasze gwiazdki i komentarze bardzo mnie motywowały, dziękuję <33
Miłego dnia i mam nadzieję, że zobaczymy się niebawem.
marta
~865 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top