𝑰𝒕'𝒔 𝒏𝒐𝒕 𝒚𝒐𝒖𝒓 𝒃𝒖𝒔𝒊𝒏𝒆𝒔𝒔
Następnego dnia o godzinie szóstej rano, wparowałem do pokoju Elli.
-Wstawaj, idziemy śledzić tego gościa od oka- odsłoniłem firany.
Dokładnie taki miałem plan, bo jak się dowiemy o nim czegoś, jak nie poprzez śledzenie go?
Patrzyłem się na dalej śpiącą brunetkę. Ma naprawdę mocny sen.
-Ej żyjesz- zacząłem nią potrząsać.
-Co?- ledwo odwróciła się do mnie.
-Idziemy go śledzić, więc się zbieraj- wyjaśniłem.
-Typie jest- spojrzała na budzik- szósta rano- jęknęła.
-Mamy umowę- przypomniałem.
Dziewczyna burknęła coś niezrozumiale, a następnie wypchała mnie za drzwi.
-Pięć minut- uśmiechnęła się sarkastycznie.
Usiadłem pod drzwiami i na nią czekałem. Faktycznie po pięciu minutach wyszła, ubrana w to samo, co wczoraj.
-Idziemy oknem- zarządziłem.
-Po chuj?- jej głos ociekał głęboką niechęcią do zrobienia czegokolwiek.
-Unikamy niepotrzebnych pytań- chwyciłem ją za ramię i zacząłem zmierzać w kierunku mojego pokoju, jednak ona się wyrwała i podeszła do okna, które następnie otworzyła. Stanęła na parapecie i zaczęła schodzić po drabinie, a ja udałem się za nią.
Będąc już prawie na dole zauważyliśmy Klausa szukającego czegoś w śmietniku.
-Klaus? Co ty tu robisz?- spytała Ella.
-Muszę znaleźć ten walony dziennik ojca, który wyrzuciłem- jęknął.
-To powodzenia- rzuciłem.
-A dokąd idziecie?- wychylił się zza kontenera i upił trochę wódki.
-Nie twoja sprawa- powiedziałem.
-Ale mogę pomóc...- spojrzał na nas błagalnie.
-Lepiej zajmij się dziennikiem- wtrąciła się Ella.- Apokalipsa, to sprawy dorosłych.
-Ale ja jestem dorosły!- krzyknął rozżalony brunet.
-Pa!- pożegnała się, a następnie wsiedliśmy do pierwszego lepszego samochodu.
-Umiesz prowadzić?- zdziwiła się, gdy usiadłem na miejscu kierowcy.
-Ja wszystko potrafię- odparłem bez cienia skromności, a dziewczyna westchnęła.
***
Chwilę później znaleźliśmy się przed laboratorium. Zaparkowałem na parkingu, tak aby nie rzucać się za bardzo w oczy.
-To, co dalej?- spytała brunetka.
-Nic. Czekamy aż się pojawi- powiedziałem.
Siedzieliśmy w ciszy wpatrzeni w ulicę, w oczekiwaniu na mężczyznę.
Po jakiś dziesięciu minutach zauważyliśmy jak wychodzi z taksówki i udaje się do biura.
-Bingo- szepnąłem.
-Dobra, to ja idę spać- powiedziała brunetka i zaczęła wygodnie układać się na siedzeniu.
-Pojebało cię? Musimy teraz dokładnie obserwować budynek- powiedziałem dobitnie.
Dziewczyna momentalnie obróciła głowę w moją stronę.
-Przecież jedno z nas może patrzeć się na budynek, a padło na ciebie więc I'm so sorry, bro- odwróciła się z powrotem okna, a ja westchnąłem.
Dalej uparcie patrzyłem się na drzwi. Nie mogłem poddać się tak łatwo jak ona.
***
Minęły trzy godziny, a ja dalej patrzyłem się na wejście do laboratorium. Przez ten czas wchodziło i wychodziło kilka osób, więc w zasadzie nie działo się nic godnego mojej uwagi.
-Nie, zostaw mnie... Mamo, nie zrobię tego... Zostaw mnie do jasnej...!
Odwróciłem się do Elli i zauważyłem, że zaczęła się wiercić oraz, że to ona mówi te dziwne słowa.
Zacząłem nią potrząsać, żeby się obudziła.
-Ella, Ella!- mówiłem głośno, jednak ona nic.- Wstawaj!
Wtedy dziewczyna otworzyła oczy.
-Pali się czy co?- spytała.
-Nie, ale mówiłaś coś dziwnego i wierciłaś się- odparłem, a ona spojrzała przed siebie z przerażeniem.- Coś nie tak?
Spojrzała na mnie, jakby wyrwana z transu.
-Nie, jest okej tylko... muszę się przejść- otworzyła drzwi od auta i wyszła na chodnik.
Chciałem ją powstrzymać, bo w końcu powinna siedzieć tu ze mną, jednak chwila przerwy jej nie zaszkodzi.
***
*Ella*
Szłam ulicami Dallas. Słońce świeciło, a w mieście roiło się od przechodniów czy rowerzystów.
Potrzebowałam się przejść, żeby odetchnąć. Nie mogłam mu powiedzieć o, co chodzi, nie ufam mu.
Żeby zająć czymś myśli postanowiłam poszukać czegoś do jedzenia. Zawsze kiedy się stresuję, to jem albo piję alkohol. Zależy od mojego poziomu stresu.
Po chwili po drugiej stronie ulicy zauważyłam sklep. Udałam się do niego i zaczęłam szukać czegoś dobrego do jedzenia.
Wzięłam dwa batoniki, dwie paczki żelków, paczkę chipsów i butelkę wódki. Następnie teleportowałam się ze sklepu do samochodu.
-O wróciłaś- powiedział Five, a gdy zauważył ile jedzenia przyniosłam, od razu wyrwał mi batonika i paczkę żelków, na co westchnęłam. Nie miałam siły się już kłócić, bo skoro mamy jeszcze przetrwać kilka godzin ze sobą, to spokojnie niejeden raz zdążymy się posprzeczać.
***
*Five Hargreeves*
Gdy zjedliśmy wszystko, co przyniosła brunetka, na dworze było już ciemno.
Po chwili zauważyliśmy, że mężczyzna wychodzi z laboratorium, a przed nim zatrzymało się auto, do którego włożył jakąś teczkę. Samochód odjechał, a mężczyzna zaczął iść ulicą, za pewne do domu.
Natychmiast teleportowałem się na zewnątrz w jakieś krzaki, żeby mnie nie zauważył. Chwilę później Ella znalazła się obok mnie.
-Możesz mi mówić, co zamierzasz zrobić?- oburzyła się.
Chwyciłem ją za kołnierz koszulki i przyciągnąłem do siebie.
-Możesz się do jasnej kurwy zamknąć? Właśnie zaczynamy go śledzić, więc byłoby super gdybyś nie mówiła tak głośno.
Dziewczyna wywróciła oczami, a następnie mnie od siebie odepchnęła, tak że prawie co wypadłem na ulicę.
-Szmata- rzuciłem.
-Sukinsyn- mruknęła pod nosem i teleportowała się za inny budynek, w celu dalszego śledzenia.
***
Po jakiś dziesięciu minutach mężczyzna wszedł do kamienicy, czyli najprawdopodobniej tam mieszka.
Usiedliśmy pod blokiem na przeciwko, tak aby mieć widok na budynek.
-I co mamy tu spać? Tak centralnie na widoku?- spytała.- Sam mówiłeś, że nie mamy się rzucać w oczy.
-A masz lepszy pomysł?- spojrzałem na nią chamsko się uśmiechając.
Dziewczyna westchnęłam i oparła głowę o ścianę, po czym ponownie zasnęła.
***
~849 słów <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top