𝑰'𝒎 𝒔𝒐𝒓𝒓𝒚...

Po dziesięciu minutach byłem w salonie i czekałem na brunetkę.

Po chwili zjawiła się z teczką w ręce.

-Dobra, teczka jest wypchana jakimiś naczyniami, żeby wydawała się cięższa- wyjaśniła.- Wysłałeś wiadomość?

-Tak, a ty powiesz mi swój plan?- chyba domyślałem się o, co chodzi jednak wolałem się upewnić.

-Damy im fałszywą teczkę. Proste? Proste. I przy okazji załatwimy sprawę z Handler, żeby nas nie ścigała- wzruszyła ramionami.- A teraz chodź- wybiegła z Akademii i wsiadła do pierwszego lepszego samochodu, a ja udałem się za nią.

Usiadłem na miejscu kierowcy i przed odjazdem dziewczyna dodała:

-Jedź tam gdzie im powiedziałeś.

-Wiem przecież- rzuciłem i pojechałem na obrzeża miasta. Wybrałem, to miejsce, żeby uniknąć zdziwionych spojrzeń ludzi, o które nie byłoby ciężko.

Jadąc ulicą cały czas myślałem czy wiadomość do nich dotarła oraz, czy się na to nabiorą. Zawsze istnieje ryzyko, że jej plan nie wypali.

***

Gdy dojechaliśmy na miejsce czekaliśmy na nich w aucie. Patrzyłem się na Ellę. Miała oparty łokieć o drzwi i w zamyśleniu patrzyła się na ulicę. Widząc ją taką dotarło do mnie, co tak naprawdę zrobiłem.

Gdybym nie zabrał ją ze sobą do portalu, nie byłaby w tym gównie razem ze mną. Dalej pracowałaby w Komisji, czyli robiła coś co lubi. Zrobiłem, to wbrew jej woli, po prostu wykorzystałem, to że zemdlała w wyniku uderzenia gaśnicą. Teraz nasz szukają. Nie mnie, nas.

-Ella?- odezwałem się.

-Co jest?- spojrzała na mnie.

-Przepraszam, za to co zrobiłem- spojrzałem w jej duże, brązowe oczy.- Samotność, podróże w czasie. To wszystko dało mi w kość, a teraz siedzimy w tym razem.

-Słuchaj, nic się stało. Przyzwyczaiłam się do ciągłej ucieczki- patrzyła się na mnie ze... zrozumieniem? Nie wiem do końca jak, to nazwać.- Czasu nie cofniesz, nie ma co się użalać.

-Wiem, ale i tak przepraszam- uśmiechnąłem się lekko, a brunetka to odwzajemniła.

Nie wiem, co mnie tak na to naszło. Poza tym jakoś jest mi lżej, jak jej to powiedziałem. Najwyraźniej chciałem, to z siebie już dawno wyrzucić.

-Już jadą- z transu wyrwał mnie jej głos.

Spojrzałem na ulicę i w oddali jechał czarny samochód.

-Chodź- wziąłem teczkę do ręki i opuściłem pojazd.

Oparłem się o maskę samochodu i patrzyłem jak parkują jakieś dziesięć metrów od nas.

Podeszliśmy bliżej Hazela i Cha-Chy, którzy również szli w naszą stronę. Mieli na sobie maski, na co ja i dziewczyna wywróciliśmy oczami.

-Te maski ją konieczne?- spytała Ella, gdy stanęliśmy na przeciwko siebie.

Na te słowa obaj zdjęli je z niechęcią i zaczęli patrzeć na nas z mordem w oczach.

-Przejdźmy do rzeczy- powiedziała dobitnie kobieta. -Jesteście sami?

-Tak, ale zanim dostaniecie teczkę, zadzwońcie do niej. Chcemy z nią porozmawiać.

Mordercy niechętnie podeszli do budki telefonicznej i zaczęli dzwonić.

-Myślisz, że da radę?- spytałem z nadzieją.

-Pewnie, są za głupi- odgarnęła włosy ręką.

Byliśmy już gotowi oddać im, to co chcieli i zwiać, jednak nagle usłyszeliśmy jakąś muzykę. Wszyscy odwróciliśmy się w stronę źrodła dźwięku i zauważyliśmy lodziarkę. Wystraszyłem się, że ktoś nas śledził, jednak gdy samochód podjeżdżał coraz bliżej dostrzegłem Diego i Klausa.

Gdy pojazd przejeżdżał obok nas narkoman pomachał nam na powitanie, a ja z Ellą spojrzeliśmy na niego jakbyśmy chcieli go zabić.

-Wrobili nas!- krzyknęła Cha-Cha i wyrzuciła granat, a Hazel zaczął w nas strzelać.

Byliśmy już gotowi na śmierć, gdy nagle wszystko ustało. Na dworze zrobiło się jakoś jaśniej, a przed nami zauważyłem Handler.

Poprawiła kapelusz na głowie, a następnie zrobiła kilka kroków w naszą stronę.

-Numerze Piąty, Ello- patrzyła się na nas z perlistym uśmiechem- nie ukrywam, że za wami tęskniłam- zaczęła.

-My za tobą też- brunetka uśmiechnęła się sarkastycznie.

-To po, co chcieliście mnie widzieć?- zaczęła.

-Chcieliśmy wyjaśnić całą tę sprawę, żebyś dała nam spokój- odparłem.

-Ach tak? To żeby była jasność. Za zerwanie umowy z Komisją w taki sposób, nie ma takiej opcji- powiedziała drwiąco, a ja spojrzałem na nią złowrogo.- Zamiast tego możecie ponownie tam wrócić.

-Chyba cię pojebało- Ella podeszła do niej zdecydowanym krokiem.- Jeśli myślisz, że wrócimy do czegoś, co tylko zabrało nam cenny czas, to się grubo mylisz.

-Tak? A nie chcielibyście powstrzymać apokalipsy?- spytała.

-Właśnie to robimy i tak się składa, że dobrze nam idzie- dziewczyna uśmiechnęła się szyderczo.

-No nie wiem. Z tego, co zaobserwowałam straciliście punkt zaczepienia- spojrzała na nas z udawanym smutkiem.- Tak mi przykro- teatralnie złapała się za serce.

-Lepiej się zamknij i daj nam spokój- zagroziła Ella.

-Bo, co? Zrozum, że beze mnie, jesteście bezsilni. Komisja dała wam wszystko, a wy tak po prostu się z tego wywiązaliście. Z tego nie da się tak po prostu wyjść i zapomnieć- podniosła głos patrząc na mnie złowrogo.- Cieszcie się, że jestem dla was taka dobra i pozwalam wam znowu tam wrócić, a tobie w szczególności Numerze Piąty. Poza tym jak wrócicie, mogę przywrócić was do dawnych ciał, a na tym wam zależy, czyż nie?- spytała jakby to było oczywiste.

Ella zrobiła kilka kroków do tyłu, tak że znalazła się obok mnie.

-Musimy, to przedyskutować- powiedziała i odciągnęła mnie na bok.

-Macie dwie minuty!- krzyknęła zirytowana białowłosa.

-Dobra, za cholerę nie wiem co zrobić- westchnęła.

-Ja chyba wiem- wbiłem wzrok w asfalt.- Przeniesiemy się tam i zniszczymy Komisję.

-Czekaj, co?- zdziwiła się.- Five, i tak nas dorwą.

-Słuchaj- chwyciłem ją za ramiona- za trzy dni świat stanie w płomieniach, musimy szybko coś wymyślić, a teraz mamy szansę, to wszystko naprawić.

-Idziecie? Zostało dziesięć sekund i zmieniam zdanie- niecierpliwiła się Handler.

Dziewczyna w dalszym ciągu patrzyła się na mnie zrezygnowana.

-Dobra, i tak nie widzę innego rozwiązania.

Odwróciliśmy się z powrotem do kobiety.

-To jak? Umowa stoi?- wyciągnęła do nas dłoń.

-Jedna rzecz- odszedłem od nich i podszedłem do Hazela.

Wyrwałem mu z ręki pistolet, a następnie wyjąłem z niego naboje, które wyrzuciłem na trawnik po lewej stronie. Z pistoletem zrobiłem, to samo tylko wyrzuciłem go na przeciwną stronę. Podobnie zrobiłem z granatem.

Teleportowałem się do nich i uścisnąłem dłoń Handler.

***

~976 słów <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top