𝑫𝒊𝒅 𝒚𝒐𝒖 𝒅𝒓𝒊𝒏𝒌?
-To co robimy?- spytał Klaus gdy wyszliśmy na zewnątrz.
-Ty już wystarczająco pomogłeś- poklepałem go po ramieniu.
-Ale jak to? Ja się dopiero rozkręcam!- krzyknął zirytowany.
-No nic, w każdym razie Ella, muszę ci o czymś powiedzieć- zacząłem.
-Tak?- spytała i odwróciła się do mnie.
Teleportowałem się obok niej, bo między nami siedział Klaus.
-Jest pewna osoba, która sprawiła, że nie byłem aż tak samotny w apokalipsie- zacząłem.
-Co? Był tam jeszcze ktoś żywy oprócz nas?- zdziwiła się.
-W zasadzie... jest manekinem. Ma na imię Dolores- rozmarzyłem się.
-I po, co mi to mówisz?- uniosła do góry jedną brew.
-Chciałbym, żebyś pomogła mi ją odzyskać- poprosiłem.
-Five, nie mamy czasu! Apokalipsa się zbliża, a ty myślisz o jakimś kretyńskim manekinie?- prychnęła.
-Po pierwsze, to nie jest jakiś tam manekin, tylko Dolores, a po drugie od kiedy obchodzi cię apokalipsa?- wygarnąłem.
Przygryzła wargę.
-Nie obchodzi, ale jak mamy marnować czas, na szukanie jakiegoś manekina, to to jest bez sensu- westchnęła.- Poza tym, umówiliśmy się, że pomogę ci w powstrzymaniu apokalipsy.
-No, dobra to cześć- rzuciłem i teleportowałem się do przejeżdżającej taksówki.
-Five!- wstała z krawężnika, a ja pomachałem jej z chamskim uśmiechem.
***
*Ella*
Usiadłam na krawężniku obok Klausa wściekła na tego idiotę.
Kurwa, co on sobie myśli, że rzucę wszystko i pomogę mu z tą idiotyczną Dolores? Mamy ratować świat.
-A ja pamiętam jak kiedyś poznałem pewną dziewczynę- powiedział nagle alkoholik z rozmarzonym wyrazem twarzy.- Byłem z nią, tylko po to żeby móc gdzie mieszkać- zaśmiał się na, to wspomnienie.
Interesujące.
-Fajnie, ja nigdy się nie zakochałam- rzuciłam bezbarwnie.
Była, to prawda. Nie miałam nigdy czasu na miłość, po prostu.
-Co?- zszokował się.- Jak można tak żyć?
-Normalnie- westchnęłam.
-Czemu do niego nie idziesz?- zmienił temat.
-Po co? Jak nie wróci jutro rano, to wtedy może będę się martwić- odparłam.
-Okej, idziemy do domu?- zaproponował.
-Czemu nie. Będę mogła trochę whisky?- poprosiłam.- Tego na trzeźwo nie można.
-Dobra, to za mną!- zaśmiał się.
-Raczej za mną- chwyciłam go za rękaw i teleportowałam nas pod akademię.
-A chciałem się przejść- zasmucił się.
-Gdzie, to whisky?- zignorowałam jego wypowiedź.
-Zapraszam za mną- poruszył brwiami, na co ja wywróciłam oczami.
Udaliśmy się do pokoju bruneta po alkohol.
-Trzymaj- wręczył mi butelkę, którą od razu otworzyłam i zaczęłam pić.
-Dobra, idę obliczać, czyja śmierć nas uratuje, to chyba jedyne wyjście- wzruszyłam ramionami i teleportowałam się do mojego pokoju.
-Tylko nie przesadź z alkoholem!- krzyknął brunet.
I kto, to mówi?
Wzięłam kredę i zaczęłam pisać po skośnym suficie, oczywiście co jakiś czas upijając trochę alkoholu.
To dziwne, ale pracując w Komisji zauważyłam, że gdy nie jestem do końca trzeźwa lepiej wychodzi mi logiczne myślenie.
Pisałam, pisałam i pisałam. Już miałam prawie cały sufit w obliczeniach, ale nic.
Westchnęłam ciężko, a gdy chciałam ponownie napić się trunku zauważyłam, że opróżniłam całą butelkę. Jęknęłam przeciągle, a następnie wyjrzałam przez okno. Był zmierzch, a Five'a dalej nie było.
Dobra, pójdę zobaczyć czy wszystko okej, żeby nie było.
Teleportowałam się pod jeden z hipermarketów i lekko zachwiałam się na nogach.
Mogłam jednak tego nie pić.
Rozejrzałam się i zobaczyłam Five'a wpatrującego się w szybę. Chyba wypatrywał kiedy zamkną sklep.
Teleportowałam się obok niego, po to żeby go przestraszyć.
-Witam serdecznie- rzuciłam.
***
*Five Hargreeves*
Stałem zamyślony przed szybą, gdy nagle zauważyłem niebieską smugę obok mnie.
-Witam serdecznie- usłyszałem głos należący do Elli.
-Weź mnie tak nie strasz- wywróciłem oczami.- Co tu robisz?
-Eh, liczyłam czyja śmierć nas uratuje i gówno- westchnęła i wtedy poczułem zapach alkoholu.
-Ty piłaś? Ile?- zdziwiłem się.
-Co cię to?- prychnęła.- W każdym razie musimy sobie jakoś poradzić, bo póki co jesteśmy w dupie.
-Dzięki, że mi o tym przypomniałaś- odparłem sarkastycznie.
Nagle zauważyłem, że przed tylne drzwi wyszedł jakiś pracownik i je zamknął.
-Idziemy?- spytałem.
-Spoko- rzuciła, a następnie teleportowaliśmy się do środka.
Brunetka zaczęła rozglądać się po pokoju.
-Dolores jest tam- wskazałem na koniec alejki.
-Sprawdzam, czy nie ma alarmu- dalej patrzyła się na sufit.- Dobra, nie ma, ale gdyby był byłoby po nas.
-Wiem, a teraz chodź- zarządziłem i wolnym krokiem zacząłem iść alejką w kierunku Dolores.
Na stała na platformie w świetle niebieskich reflektorów. Wyglądała cudownie.
-Tęskniłem, a ty?- spytałem gdy byłem już wystarczająco blisko niej.
Powiedziała, że również tęskniła i cieszy się, że mnie widzi, na co moje kąciki ust powędrowały w górę.
Gdy chciałem ją zabrać nagle usłyszałem strzały.
Ja i Ella szybko uciekliśmy za jakiś pierwszy lepszy regał.
Oni jednak dalej strzelali, w wyniku czego Dolores rozpadła się na kilka części.
-Musimy się rozdzielić- rzuciłem, a brunetka skinęła głową.
Teleportowałem się po coś co mogłoby któremuś z nich zaszkodzić. Oczywiście padły strzały, dlatego dalej chodziłem na czworakach między regałami.
Po chwili trafiłem na jakiś nóż czy coś w tym rodzaju. Nie widziałem za bardzo, bo było ciemno, w każdym razie było ostre, więc nada się idealnie.
Teleportowałem się do jednego z nich i dźgnąłem w szyję. Osoba pod maską zaczęła się wykrwawiać, a od jej wspólnika w moją stronę padły strzały. Teleportowałem się w miejsce gdzie była Dolores i wtedy usłyszałem jakiś trzask, a następnie serię strzałów.
-Tu jestem!- z drugiego końca sklepu dobiegł krzyk Elli.
Cholera, co ona odwala...?
Terrorysta od razu zaczął w nią strzelać, ona jednak teleportowała się cały czas wokół niego po, to aby go zmylić.
Za którymś tam razem teleportowała się blisko mnie po coś ostrego. Wzięła zapewne noż, a następnie teleportowała się na regał.
-Co tak wolno?- krzyknęła gotowa do rzutu.
Terrorysta natychmiast się obrócił i zaczął strzelać, jednak ona przy użyciu teleportacji, zaczęła przenosić się z regału na regał.
W pewnym momencie gdy miała skoczyć i ponownie się przenieść, spadła z półki na ziemię. Natychmiast przeniosłem się obok niej.
-Kurwa, dalej!- szeptała zaciskając ręce w pięści, licząc na to że będzie mogła dalej się teleportować.
-Ja się tym zajmę- chwyciłem nóż znajdujący się na podłodze.
-Ja, to zrobię- wyrwała mi go a następnie zaczęła przemieszczać się między regałami, tak aby znaleźć się blisko mordercy.
-Witam!- usłyszałem jej charakterystyczne powitanie, a następnie wbicie noża w skórę.
Ella podeszła do mnie cała we krwi. Chwyciłem Dolores i już chciałem się z nią teleportować, jednak nie mogłem.
-Co jest, no?- rzuciłem zrezygnowany.
Nagle usłyszeliśmy syreny policyjne.
-Five, nie mamy wyjścia musisz ją zostawić- powiedziała z naciskiem.
-Ale...- próbowałem ją przekonać, jednak ta mi przerwała.
-Nie mamy wyjścia- chwyciła mnie za ramiona i patrzyła się głęboko w moje oczy.- Wrócimy kiedy indziej.
Spojrzałem na Dolores, a następnie na zdeterminowaną Ellę.
-Dobrze, chodź- teleportowałem się nas na ulicę.
***
~1073 słowa <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top