𝒀𝒐𝒖 𝒘𝒂𝒏𝒕 𝒕𝒐 𝒔𝒂𝒗𝒆 𝒕𝒉𝒆 𝒘𝒐𝒓𝒍𝒅, 𝒏𝒐𝒕 𝒎𝒆
*Five Hargreeves*
Wstałem rano i pierwsze, co zrobiłem, to poszedłem do pokoju Elli, żeby ją obudzić. Bez pukania wszedłem do środka i zobaczyłem całą rodzinę siedzącą w kółku radośnie o czymś plotkując.
-Witam, przeszkadzam?
-O Five! Siadaj- powiedziała Allison, gdy mnie ujrzała.
-O czym gadaliście?- spytałem.
-Chcieliśmy poznać lepiej Ellę. Jest moją psiapsi!- krzyknął uradowany Klaus.- Prawda?- zwrócił się do brunetki.
-No a jak- przybiła z nim piątkę.
-A czemu mnie nie zaprosiliście?- rozłożyłem ręce.
-Spałeś, nie chcieliśmy przeszkadzać, bo wiemy jak umiesz marudzić- zaśmiała się blondynka.
-Spoko, tylko nie mamy czasu. Ella, ubieraj się, idziemy ogarnąć kto może być właścicielem tego oka- zarządziłem.
-A czemu ja?- spytała pretensjonalnie.
-Bo ty je znalazłaś- rozłożyłem ręce.
Wszyscy niechętnie wstali i opuścili pokój po, to aby brunetka mogła się ubrać.
-Będę czekał na ciebie na dole- oznajmiłem i wyszedłem.
Usiadłem na kanapie i chwilę później zeszła do mnie Ella.
Miała na sobie mundurek z akademii oraz czerwone Conversy za kostkę, które najprawdopodobniej pożyczyła od Allison.
-Nie patrz się tak na mnie, tylko idziemy, bo w końcu nie mamy czasu- sparodiowała mnie.
Wywróciłem oczami, a następnie wyszliśmy z domu.
Wyjąłem z kieszeni oko i odwróciłem je. Z tyłu gdzie widniał numer seryjny.
-Chodźmy do tego laboratorium. Może dadzą nam jakieś papiery czy coś- odparłem i teleportowałem się tam.
Chwilę później obok mnie pojawiła się Ella.
Bez zamienienia słowa, udaliśmy się do środka, na piętro w którym rzekomo jest zarządzana produkcja.
Czekaliśmy na korytarzu na kogoś kogo moglibyśmy zaczepić i chwilę później z jakiegoś pomieszczenia wyszedł mężczyzna w białym fartuchu.
-Ja z nim porozmawiam- zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, wyrwała mi szklane oko z ręki i podeszła do niego.
-Dzień dobry, chciałabym wiedzieć do kogo należy to oko- pokazała mu je.
-Skąd je masz?- spytał.
-A czy, to ważne?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Jeżeli chcesz żebym ci pomógł, musisz mi powiedzieć- odparł.
-Znalazłam je bawiąc się z bratem w piaskownicy. Ze względu na, to że wiem że ktoś może go potrzebować, stwierdziłam, że je zwrócę- uśmiechnęła się promiennie.
-Grzeczna dziewczynka- powiedziała z uśmiechem kobieta za ladą.
-Dziękuję. Chciałabym oddać je osobiście, stąd chciałabym wiedzieć do kogo należy- wyjaśniła.
-Niestety, ale nie możemy udzielać takich informacji- powiedział zrezygnowany mężczyzna, a jej momentalnie uśmiech zniknął z twarzy.
-Ale jak to?- spytała.- Chciałbym pomóc czy, to tak dużo?- nagle w jej oczach pojawiły się łzy.
Kurde, jest naprawdę niezła.
Mężczyzna westchnął i uklęknął przy niej.
-Rozumiem, że chcesz pomóc, ale naprawdę nie mogę udzielić ci takich informacji. Zamiast tego możemy ustalić, że mi je dasz, a ja oddam je prawowitemu właścicielowi- uśmiechnął się.
-Ale ja tak pięknie pana proszę...- spuściła głowę.
-Mówiłem już, że nie możemy udzielać takich informacji. A teraz możesz już sobie iść? Zawracasz mi tylko głowę, a muszę wracać do pracy- próbował ją spławić, jednak brunetka chwyciła go za kołnierz koszuli i przyciągnęła do siebie.
-Przeszłam przez takie gówno o, którym ci się nawet nie śniło. Mam doświadczenie, o którym ty możesz tylko pomarzyć, dlatego jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie dzieckiem, to wezmę tą twoją pustą łeb i wetknę w ścianę, jasne?- wycedziła przez zęby.
-Ochrona- szepnął do spanikowanej kobiety za ladą.
Ella dalej go trzymała i patrzyła się na niego z chęcią mordu w oczach, jednak po chwili go puściła i wyszła trzaskając drzwiami. Ja udałem się za nią.
-No, to jaki masz teraz plan?- spytałem gdy byliśmy na dworze.
-Ty chcesz ratować świat, nie ja- wzruszyła ramionami.
-Słuchaj, musisz mi pomóc, sam tego nie ogarnę. Reszta tych zadufanych w sobie debili myśli, tylko o sobie, więc praktycznie jestem sam.
-Five- podeszła do mnie i chwyciła mnie za ramiona- rozumiem, że zależy ci na rodzinie, jednak to nie ma sensu.
-Za szybko się poddajesz- wywróciłem oczami.
-Może i tak, w każdym razie jaki masz pomysł na, to?- spytała.
-Muszę napić się kawy- rzuciłem i teleportowałem się do domu, a brunetka za mną.
-Też sobie zrobię- westchnęła i również zaczęła przygotowywać sobie napój.
Gdy kawa była już gotowa, usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy kombinować.
-A gdyby tak ktoś udawał naszego ojca?- zaproponowała.
-A masz kogoś na, to?- upiłem łyk gorzkiego napoju.
Nagle ze szafy stojącej w rogu pokoju wyszedł Klaus.
-Jezus Maria!- krzyknęła dziewczyna.- Co ty tu robisz, aż tak się najebałeś?
-Tak, ale słyszałem, że mówicie o tym, że szukacie kogoś kto mógłby udawać ojca- poruszył brwiami.
-Ty tak na serio?- zdziwiłem się.
-A masz lepszy pomysł?- wzruszyła ramionami, a ja skinąłem głową.- Dobra, możesz być naszym ojcem.
-Ale super!- krzyknął uradowany brązowooki i zaczął biegać i skakać po pokoju, na co ja z Ellą westchnęliśmy.- Musimy wymyślić jakąś poruszają historyjkę. Że matka urodziła was gdy miała szesnaście lat, ja miałem tyle samo, ale ona was porzuciła i...
-Klaus...- już chciałem coś powiedzieć, jednak brunet mi przerwał.
-Nie przerywaj mi chwili zadumy!- krzyknął wściekły.- Dobra w każdym razie porzuciła was, a ja i twoja matka poznaliśmy się na szkolnej dyskotece- radośnie klasnął w dłonie.- Może być?
Ella i ja popatrzyliśmy po sobie zmieszani.
-Jeszcze jak- odstawiła już opróżniony kubek na stół.- Idziemy- chwyciła Klausa za dłoń, a ja zrobiłem to samo i natychmiast znaleźliśmy przed laboratorium.
-Materdyjo, ale to wielkie!- krzyknął alkoholik.
-Ogarnij się chodź raz! Jesteś naszym ojcem- powiedziałem z naciskiem.
-Nie pyskuj, bo dostaniesz karę!- krzyknął.
Szczerze? Wyszło mu, to jak u naszego przyszywanego ojca.
-Idealnie, idziemy- odparła zażenowana dziewczyna i udaliśmy się do środka.
Przed rozmową szybko zapoznaliśmy Klausa z całą sytuacją, żeby nie było jeszcze gorzej niż jest teraz.
Po około pięciu minutach zauważyliśmy tego samego mężczyznę, co za pierwszym razem.
-Dzień dobry- przywitała się.- Możemy porozmawiać? Tym razem przyszłam z ojcem- uśmiechnęła się wskazując na Klausa.
-Zapraszam- facet westchnął i otworzył drzwi zapewne do swojego biura.- Proszę usiąść- wskazał na miejsce przed sobą, a Klaus na nim usiadł.
-Witam, chciałbym porozmawiać o tym dlaczego moje dzieci, a już zwłaszcza córka, zostały tak chamsko potraktowane- teatralnie chwycił się za serce, a ja w myślach strzeliłem sobie ręką w czoło.
-My naprawdę nie możemy udzielać takich informacji. Poza tym, to ja nic nie zrobiłem, tylko ona była agresywna!- pokazał na Ellę, która zrobiła zdziwioną minę.
-Ach tak? To ja wezwę ochronę i powiem, że pan bije mi dzieci!- krzyknął i już chciał chwycić słuchawkę, jednak mężczyzna go powstrzymał.
-Ja ich nie biję! Proszę natychmiast stąd wyjść!- zarządził.
-Jak, to pan nie bije? To proszę mi powiedzieć skąd ona ma spuchniętą wargę?- spytał Klaus, a ja z Ellą uśmiechnęliśmy do siebie sarkastycznie.
-Ona nie ma jej spuchniętej?- zdziwił się.
Wtedy Klaus wstał i uderzył ją w twarz.
-Jesteś nienormalny!- krzyknął przerażony mężczyzna.
Wtedy brunet podniósł szklaną kulę z miniaturową Ziemią.
-„Pokój na świecie", to takie słodkie- powiedział, a następnie rozbił sobie tą kulę na głowie.
Wtedy dziewczyna odwróciła się do mnie i podniosła rękę do góry.
-Marzyłam, żeby to zrobić- uśmiechnęła się wrednie, a następnie uderzyła mnie z pięści w twarz, tak mocno, że poleciało trochę krwi.
-To jak? Wzywamy ochronę i traci pan pracę czy mówisz nam wszystko o oku?- zagroził Klaus kładąc ręce na biurku i przybliżając się do niego.
-Chodźcie za mną- wyszeptał, a my uśmiechnęliśmy się triumfalnie.
Udaliśmy za nim do jakiegoś innego pomieszczenia. Mężczyzna wyjął jakieś dokumenty i zaczął coś w nich szukać.
-Macie, to oko przy sobie?- spytał i Ella położyła je na stole.
Po około minucie, może dwie facet westchnął zrezygnowany.
-Dziwne... tego oka jeszcze nie wyprodukowano- spojrzał pytająco na Ellę.- Skąd je masz?
Kurwa, to się porobiło.
Brunetka wbiła spojrzenie w blat i zaczęła grać na zwłokę.
-A nie pomylił się pan?- spytała.
-Nie, nie ma tutaj produktu o takim numerze seryjnym.
Dziewczyna spojrzała na mnie w nadziei, że coś wymyślę, jednak ja nie wiedziałem, co robić.
-Dobrze, w takim razie panu podziękujemy- uśmiechnęła się sarkastycznie, a następnie opuściliśmy pomieszczenie.
***
~1280 słów <3
To już ostatni rozdział z maratonu :( Kolejny pojawi się w poniedziałek <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top