𝑫𝒊𝒅 𝒉𝒆 𝒌𝒏𝒐𝒘 𝒂𝒃𝒐𝒖𝒕 𝒂𝒑𝒐𝒄𝒂𝒍𝒚𝒑𝒔𝒆?

Obudziłem się rano obok brunetki. Przez chwilę zastanawiałem się, co się stało, jednak przypomniałem sobie wczorajszą noc i od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech.

Czuję się... szczęśliwy. Szczęśliwy, że ją mam.

Wstałem z łóżka, a następnie poszedłem do swojego pokoju się przebrać. Idąc korytarzem, wpadłem na Klausa.

-Co robiłeś w pokoju Elli?- poruszył dwuznacznie brwiami.

-Nie twoja sprawa- odparłem twardo i już chciałem iść dalej, jednak mężczyzna mnie zatrzymał.

-Za piętnaście minut widzimy się w kuchni, mam coś ważnego do powiedzenia- oznajmił z nad wyraźną powagą w głosie.

Doszukiwałem się jakiegoś uśmiechu albo czegoś, żeby sprawdzić czy mnie nie oszukuje, jednak mówił serio.

-Klaus i powaga? To się nie kalkuluje- pomyślałem i odszedłem.

Wziąłem nowe ubrania, a następnie poszedłem do łazienki się umyć. Po jakiś pięciu minutach byłem gotowy, więc poszedłem budzić Ellę.

Wszedłem do jej pokoju i zastałem dziewczynę ubraną w akademicki mundurek, ścielącą łóżko.

-Jak się czujesz?- spytałem lekko się uśmiechając.

-Bardzo dobrze- również się uśmiechnęła.- Czuję się... szczęśliwa, a ty?- podeszła do mnie zgrabnym krokiem.

-Tak samo- objąłem ją ramieniem.- Chodź na dół, Klaus ma nam coś ważnego do powiedzenia- powiedziałem i zaczęliśmy iść korytarzem.

-Powiemy im o nas?- spytała po chwili.

-Wolałbym nie. Na razie skupmy się na ratowaniu świata- rzuciłem trochę oschle, jednak ona się tym nie przejęła.

-No wreszcie przyszliście!- krzyknął uradowany narkoman.- Mmm...- zaczął patrzeć na nas dwuznacznie i wtedy zdałem sobie sprawę, że dalej ją obejmuję. Szybko się od niej oderwałem i usiadłem przy stole, a dziewczyna obok mnie.

-To co się stało?- spytała Ella.

-Wczoraj w nocy ja i Luther byliśmy na imprezie- wskazał na skołowanego blondyna- i... przywołałem naszego ojca!- krzyknął radośnie.

-Czekaj, co?- zmarszczyłem brwi.- Myślałem, że od lat nie możesz nikogo przywołać.

-Też tak sądziłem, jednak to zrobiłem!- mówił rozentuzjazmowany.

-Klaus, przestań- odezwał się Luther.

-Ja z nim zagram- powiedziałem uśmiechając się sarkastycznie.- Co ci powiedział?

-Powiedział, że nikt go nie zabił, tylko... że on popełnił samobójstwo- wzruszył ramionami.

Na te słowa Luther wstał.

-Niby czemu miałby, to zrobić?- oburzył się.

-Chciał nas zjednoczyć, żebyśmy pokonali apokalipsę- wyjaśnił.

-To jakiś absurd!- krzyknął blondyn.

-Właściwie, to Klaus ma rację- nagle nie wiadomo skąd pojawił się Pogo. Wszyscy patrzyliśmy się na niego, żeby kontynuował.- Ja i Grace również byliśmy w, to zamieszani. W dniu kiedy wasz ojciec popełnił samobójstwo zmodyfikowałem program Grace, tak aby nie mogła udzielić pierwszej pomocy.

-Czy wiedział o apokalipsie?- spytała Ella.

-Wiedział- skinął głową.

Na te słowa schowałem twarz w dłoniach i ciężko westchnąłem.

-Muszę, to przemyśleć- powiedziałem, a następnie teleportowałem się na górę do swojego pokoju i usiadłem na łóżku.

Chwilę później pojawiła się obok mnie dziewczyna.

-To okropne- tylko albo aż tyle powiedziała.

-Wiem, ale zastanawiam się skąd ojciec wiedział o apokalipsie. To dziwne- wbiłem wzrok w podłogę.

-Nie wiem, nie znałam go. W każdym razie, musimy odnaleźć tego chłopaka Vanyi i go zabić. To jego śmierć nas uratuje, prawda?- spytała zapewne retorycznie.

-Tak, tylko gdzie do cholery są Diego i Allison?- spytałem.- Musimy uratować świat razem, jako "Umbrella Academy", a nie oddzielnie- wstałem z łóżka.

-Nie mam pojęcia gdzie mogą być, ale Jankins jest priorytetem. A teraz chodź, zbieramy się- zarządziła, a następnie przeszła do pokoju Klausa.- Idziemy ratować świat.

-Tylko tyle?- westchnął brunet, a następnie wstał z łóżka.

-Tylko albo aż. Idziemy szukać Harolda- powiedziała i całą trójką wyszliśmy z jego pokoju.

Idąc korytarzem zauważyliśmy Diego biegnącego do swojego pokoju.

-Gdzie byłeś?- spytałem.

-W pudle- powiedział.- Co teraz robimy?

-Idziemy szukać Vanyi- wyjaśniłem.

-Jest z Leonardem, chodźcie- pobiegł na schody, a my za nim.

-Gdzie Luther?- spytałem.

-Właśnie- podrapał się za szyją Diego.

-Może opija się w barze- wzruszył ramionami Klaus.

Nie było, to w zasadzie takie głupie, więc wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do pobliskiego baru.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, weszliśmy do środka i zastaliśmy blondyna sączącego piwo.

-Ja z nim porozmawiam, zaczekajcie tu- zarządził Diego, a my usiedliśmy przy stole na końcu lokalu i patrzyliśmy na rozwijający się przebieg zdarzeń.

Z tej rozmowy nie było za wiele słychać, jednak Diego najprawdopodobniej powiedział coś o Allison, bo Luther natychmiast wybiegł z baru przy okazji wyrywając drzwi z zawiasów.

-Ja pierdole Diego, dlaczego mi o tym nie powiedziałeś od razu?!- krzyknął na niego blondyn.

-Zamknij się. Chcesz uratować swoją ukochaną czy wolisz się kłócić?- spytał retorycznie.

Luther, tylko zacisnął zęby i usiadł z tyłu samochodu. Ja usiadłem do przodu na miejscu pasażera, bo Ella zajęła miejsce kierowcy.

Muszę przyznać, że nie wiedziałem, że ona potrafi prowadzić.

-Dobra, to gdzie to jest?- spytała wyjeżdżając z miasta.

-Gdzieś nad jeziorem, zaraz powiem ci dokładnie- powiedział Diego wyjmując mapę z kieszeni.

-A może zagramy w skojarzenia?- spytał z uśmiechem Klaus.

-My już dobrze wiemy jakie masz skojarzenia- pocisnąłem go, a brunet wybuchł śmiechem.

Przez większość drogi słuchałem skojarzeń Klausa, zamartwień Luthera i ambicji Diego o tym jak
on, to chce się zemścić na Hazelu i Cha-Chy.

W pewnym momencie Luther przerwał niezręczne rozmowy chamskim pytaniem w stronę Elli:

-Nie da się szybciej?- burknął.

-Zapytaj mnie jeszcze raz, a przypalę cię zapalniczką- odpowiedziała wrednie.

***

Dojechaliśmy do niewielkiego domu nad jeziorem. Opuściliśmy pojazd i udaliśmy się na schody prowadzące do środka.

Już chcieliśmy kombinować jak otworzyć drzwi, jednak okazało się że były otwarte co nas bardzo zdziwiło.

Weszliśmy do środka i zamarliśmy...

Na podłodze leżała Allison z poderżniętym gardłem.

Ja, Ella, Diego i Klaus staliśmy osłupieni. Nie byliśmy w stanie nic z siebie wydusić. Jedynie spanikowany Luther podbiegł do niej i zaczął ją przytulać.

Mężczyzna natychmiast wziął ją na ręce i wybiegł z domu.

***

~912 słów <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top