2
-Elena-
Od rozmowy w bibliotece minął tydzień, nadeszła połowa października. Michael i ja cały tydzień spędziliśmy razem, śmialiśmy się nawet, czy ja przypadkiem nie powinnam u niego zamieszkać.
— Może kiedyś — zaśmiał się, a ja poczułam znajome motylki w brzuchu. Siedzieliśmy razem w kawiarni, czekając na dziennikarkę, która poprosiła nas o wywiad. Michael nie odmówił, choć ja chciałam to zrobić. Niestety, a może „stety", Mike ma co najmniej lekką obsesję na punkcie tego, że nie może zawieść fanów. Kawiarnia już została udekorowana na nadchodzące Halloween, choć już sama w sobie była bardzo klimatyczna, jeśli chodzi o jesień. Utrzymana w ciemnej czerwieni i brązach, idealnie kojarzyła mi się z jesienią.
Michael spojrzał na zegarek.
— Dziennikarka się spóźnia. Miała tu być pół godziny temu.
Jak na zawołanie, do kawiarni weszła kobieta koło trzydziestki. Rozejrzała się po pomieszczeniu i odnalazła nas. Byliśmy jak na razie jedynymi klientami, więc od razu wiedziała, o kogo chodzi, choć spodziewam się, że Michaela każdy rozpozna na kilometr.
— Dzień dobry — przywitała się, podchodząc. — Proszę mi wybaczyć spóźnienie. Mam nadzieję, że to nie problem.
— W porządku, nic się nie stało — odpowiedział Michael i wskazał na krzesło naprzeciwko nas. — Zapraszam.
— Mogę mówić do was po imieniu? — zapytała. — Tak mi się dużo wygodniej przeprowadza wywiady.
— Oczywiście. Prawda, Elena?
— Dobrze. A my jak mamy się do pani zwracać?
— Też po imieniu. — wyciągnęła do nas rękę, którą po kolei uścisnęliśmy. — Alexandra, miło mi.
— Michael, nawzajem. Ale ja chyba nie muszę się przedstawiać.
— Nie zaszkodzi — zachichotałam. — Jestem Elena. Miło mi cię poznać, Alexandra.
— Mogę zadać pierwsze pytanie?
— Pewnie — potwierdził Michael, ale niestety nie uprzedził, żeby dziennikarka nie zadawała osobistych pytań, także po chwili zwykłych pytań o karierę, o plany na życie, padło takie:
— Michael, mówisz, że Elena jest twoją najlepszą przyjaciółką. Nie myślałeś kiedyś o tym, czy nie łączy was nic więcej?
Mike zastanowił się chwilę.
— Fakt, jesteśmy blisko — przyznał. Moje serce zabiło mocniej. — Ale nic więcej nas nie łączy, to tylko przyjaźń.
Spuściłam wzrok. Och, jaka byłam głupia! Dlaczego? Dlaczego myślałam, że Michael też to czuje? Przez ten tydzień zdałam sobie sprawę, że go strasznie kocham. I to nie tylko jako przyjaciela. A on... On widzi we mnie wyłącznie kumpelę. I nic więcej. MASAKRA!
Stłumiłam łzy i jak gdyby nigdy nic, kontynuowałam wywiad. Odczułam niesamowitą ulgę, gdy Alexandra skończyła zadawać pytania i powiedziała, że musi kończyć. Ledwo wyszła, wstałam i wybiegłam z kawiarni. Słyszałam za sobą wołanie Michaela, który przecież nie wiedział, co mnie zraniło.
Biegłam. Wpadłam na alejkę w parku, nie zwracając uwagi na otoczenie. Łzy spływały mi po twarzy. W końcu, gdy byłam pewna, że nikt za mną nie idzie, usiadłam na najbliższej ławce i rozpłakałam się.
Zupełnie jakbym przeniosła się do innego świata. Świata, w którym nie widziałam nic, oprócz moich emocji. Bólu, złości, smutku. Płakałam. Łzy zaciemniły mi obraz świata, a ludzie przechodzili obok obojętnie. Pewnie myśleli, że chłopak mnie zdradził albo coś takiego. Ale prawie tak się czułam. Jakbym została zdradzona. Aż tu nagle...
— Elena! — usłyszałam łamiący się głos. — Elena!
To Michael. Nie chciałam go w tej chwili słyszeć. Chciałam przerwy. Nie mogłam zupełnie się od niego odciąć, bo część mnie wciąż chciała się z nim przyjaźnić. W końcu spojrzałam w stronę, z której dochodził głos. Michael biegł w moją stronę, ale ja nie chciałam z nim rozmawiać. Chciałam wstać i uciec, ale nie potrafiłam się ruszyć.
W końcu Michael dogonił mnie. Ukląkł na chodniku i chwycił mnie za ręce. Chciałam mu się wyrwać, ale coś kazało mi zostać.
— Elena... — wyszeptał. — Muszę ci coś powiedzieć.
Spojrzałam na niego. Łzy już wysychały, więc zdołałam dojrzeć, że on także płacze.
— Nie. — Odwróciłam wzrok. — Usłyszałam już, co o mnie myślisz.
— To nie tak! — krzyknął. — Ja... Byłem głupi. Nie wiedziałem, że się tak poczujesz.
— Co, wolałbyś pozwolić mi żyć w kłamstwie?
— Proszę, wysłuchaj mnie... — zauważyłam, że jest bliski podobnego stanu, co mój.
— Dawaj. Mów.
— Okłamałem Alexandrę.
— To powiedz mi prawdę! — wrzasnęłam na całą alejkę. — O ile teraz mówisz prawdę. Skąd mam wiedzieć, czy teraz nie kłamiesz?
— Bo mi na tobie zależy! — Po naszych twarzach zaczęły spływać kolejne strugi łez, ale bardziej płakał Michael. Ja byłam bardziej wkurzona. — Elena, nie jesteś tylko moją przyjaciółką. Jesteś... Kimś więcej.
Co? Michael przyznał, że coś do mnie czuje? Nie. Na pewno nie miał tego na myśli.
— Dzięki tobie czuję się lepiej. Pamiętasz, jak zawsze mnie wspierałaś? Pamiętasz swatającą nas Janet?
— Tak. Przez chwilę miałam nadzieję, że ona i Ai, i Alice, i Marie mają rację... Ale teraz wiem, że...
— Nie wiesz.
— O co ci chodzi? Powiedz wreszcie.
— Kocham cię, Elena! — krzyknął, praktycznie szlochając. — Chciałbym spędzić z tobą resztę życia. Myślę o tym od lat, ale... Bałem się. Myślałem, że widzisz we mnie tylko przyjaciela. To było okropne... Jeśli mnie teraz odtrącisz, okej. Przeżyję. Choć bardzo chciałbym, żebyś...
Już nie wytrzymałam. Osunęłam się na chodnik tak, że teraz nasze spojrzenia się spotkały. Oplotłam ramiona wokół jego szyi i przyciągnęłam go do siebie. Michael również mnie objął.
— Ja... Ja też cię kocham — wyszeptałam. — Od jakiegoś czasu myślę o tobie jako o miłości mojego życia, ale bałam się, że mnie odtrącisz.
Michael przytulił mnie jeszcze mocniej. Po minucie w uścisku, moje ramię już zupełnie przemokło od jego łez. W końcu Michael wypuścił mnie z objęć, wstaliśmy prawie równocześnie. Otarł ostatnie łzy i zapytał mnie o coś, na co zawsze chciałam odpowiedzieć:
— Czy... Możemy być parą?
— Oczywiście! — wykrzyknęłam.
— A teraz chodź, zanim się zlecą paparazzi.
Michael nie miał nic przeciwko prawdziwym fanom, ale paparazzi naprawdę go irytowali. Ci pierwsi nigdy go nie śledzili, co najwyżej stawali w jego obronie. Natomiast ci drudzy — nie było dnia, kiedy by go nie próbowali dopaść.
Ruszyliśmy w stronę domu. Po drodze zaczęło padać, więc na miejsce dotarliśmy przemoknięci. Michael i ja poszliśmy się przebrać — na szczęście miał u mnie zapasowe ubrania, na wypadek, gdyby coś się stało. Spędzaliśmy razem całe dnie, więc zawsze mieliśmy w domu tego drugiego coś na zmianę.
— Idę zaparzyć herbatę — powiedziałam , kiedy byliśmy już gotowi. — Jeden dzbanek wystarczy?
— A nie wiem. Zaparz dwa, tak na wszelki wypadek.
Poszłam do kuchni, żeby przygotować herbatę, a tymczasem Michael usiadł w salonie. Kiedy do niego przyszłam, spał. Popatrzyłam na niego z czułością. We śnie wyglądał pięknie. Ostrożnie położyłam oba dzbanki z herbatą na stoliku, a obok ulubiony kubek Michaela i drugi, który z kolei ja uwielbiałam. Usiadłam na końcu kanapy, żeby Mike się nie obudził, ale nie udało się. Ledwo zajęłam miejsce, mój chłopak otworzył oczy, ziewnął i przeciągnął się.
— Wreszcie jesteś — mruknął i podniósł się do siadu. — Chodź, muszę cię przytulić. Wciąż nie mogę w to uwierzyć!
Przysunęłam się i wtuliłam w niego. Siedzieliśmy tak, a moje serce rozpalała niesamowita miłość do Michaela. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Objęłam go jeszcze mocniej, żeby pokazać mu, że chcę zawsze być przy nim.
Nawet nie pamiętałam, kiedy oboje zasnęliśmy. Obudził mnie czyjś śmiech. Otworzyłam oczy i przetarłam je dłonią. To Ai, Marie i Alice. Wszystkie trzy chichotały nad nami — jak się okazało, zasnęliśmy wtuleni w siebie.
— Cześć, Elena! — przywitała się Marie.
— Cześć, Marie. Cześć, Alice i Ai — mruknęłam, wciąż zaspana.
— Ale z was słodziaki! — zawołała uśmiechnięta Ai.
— Cicho, jeszcze obudzicie Michaela...
— Ej, a wy jesteście parą, że się obściskujecie na kanapie?
— Tak, wyobraź sobie, że jesteśmy — odpowiedziałam zaciekawionej Alice.
— Od kiedy? — zapytały wszystkie trzy na raz.
Westchnęłam i zasłoniłam oczy. „Ratunku..." — pomyślałam.
— Od dzisiaj. Nie pytajcie o szczegóły.
— Będziemy!
Przez te hałasy, dziewczyny obudziły Michaela.
— C-co się dzieje? — zapytał, nieco zaniepokojony.
— Nic, naprawdę... — zaczęłam, ale Alice mnie wyprzedziła.
— Michael! Powiedz, czy to prawda, że ty i Elena jesteście parą?
Michael już miał coś powiedzieć, ale zaraz dopadła go Marie.
— Opowiedz nam wszystko!
Jej „ofiara" odwróciła wzrok, nucąc melodię swojej nowej piosenki.
— Ej, naprawdę? Nic nie powiesz przyjaciółkom?
— Nic.
— A siostrze? — Z przedpokoju wychyliła się Janet.
— JANET?! — zawołaliśmy oboje, Michael i ja.
— Tak. A kto inny? Może Kopciuszek? — Przy ostatnim zdaniu zachichotała.
Janet Jackson także należała do moich najbliższych przyjaciół. Miała szesnaście lat, czyli dokładnie tyle, ile Ai, Marie i Alice. Była siostrą Michaela, jedną z licznej grupy rodzeństwa i przy okazji członków zespołu The Jacksons, który tworzyła niegdyś z rodziną.
— O... No tak — mruknął Michael, co moim zdaniem w ogóle nie miało sensu.
— Ciebie też miło widzieć, braciszku — powiedziała Janet. Objęła go niespodziewanie, a potem wypuściła z objęć i cofnęła się o kilka kroków. — Słyszałam, że moje marzenie z dzieciństwa się spełniło. Kiedy?
— Dzisiaj — odparłam.
— Jak?
— Emocjonalnie. Bardzo emocjonalnie.
— Gdzie?
— W parku.
— Opowiedz mi wszystko.
Opowiedziałam więc, co i jak. Janet, Ai, Marie i Alice co jakiś czas chichotały, wstrzymywały oddech, albo wydawały z siebie zbiorowe „oooooch!". „Ach, te nastolatki" — pomyślałam. „Tylko romanse im w głowie".
***
Kiedy wieczorem Michael miał już wychodzić, zaproponowałam mu, żeby został. Początkowo martwił się, że jego rodzina — matka i siostra będą miały do niego pretensje, jeśli nie wróci na noc, ale w końcu uznaliśmy, że lepiej zadzwonić i zapytać. To właśnie zrobiliśmy. Katherine nie miała nic przeciwko, a Janet zaczęła piszczeć w tle.
— Janet, nie przeszkadzaj! — upomniała ją matka. — A wam czemu tak nagle przyszło do głowy, żeby Mike spał u ciebie, Elena?
Michael wyrwał mi słuchawkę.
— Dowiesz się w swoim czasie, a na razie dobranoc! — I rozłączył się.
Zachichotałam. Michael poza sceną nigdy nie był taki pewny siebie. Zazwyczaj był raczej cichy i nieśmiały. A teraz — zachował się jak nie on.
— Spokojnie, wiem co myślisz — odezwał się nagle. — Chciałem mieć więcej czasu z tobą. Kocham je, ale rozumiesz — ciebie też kocham.
Uśmiechnęłam się. Od zawsze chciałam, żeby mi to powiedział.
— Też cię kocham — odpowiedziałam, przytulając go.
Michael przytulił mnie mocniej. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, kiedy Michael powiedział, że musi się przebrać. Wyszedł z salonu, a ja usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. Nic się nie działo, więc zamiast tępo patrzeć w ekran, wyłączyłam go i zaczęłam rozmyślać. Wciąż ciężko mi było uwierzyć, że Michael i ja zostaliśmy parą. To było... Tak niesamowite, tak oderwane od świata, w którym dotychczas żyłam. Do niedawna Michael miał co dwa miesiące inną dziewczynę — żadna nie potrafiła wytrzymać dłużej, a on naprawdę potrzebował miłości — doskonale o tym wiedziałam. Byłam gotowa dać mu tę miłość i być przy nim do końca życia.
Nagle przypomniałam sobie, że Michael przecież zawsze zapomina, gdzie są zapasowe ręczniki. Wstałam i poszłam do łazienki, w której się przebierał, żeby mu powiedzieć. Zapukałam, a gdy nie usłyszałam żadnego „Nie wchodzić" — zazwyczaj mówił tak, kiedy nie chciał, żeby ktoś mu przeszkadzał, uchyliłam lekko drzwi.
— Jak coś, to ręczniki są... — zaczęłam, ale urwałam, kiedy zauważyłam Michaela. Stał tyłem do mnie i do lustra, zdejmując koszulę. Utkwiłam wzrok w jego plecach, ale tylko na chwilę, bo uznałam, że to nieodpowiedni moment. — Przepraszam, nie chciałam...
Michael odwrócił głowę. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się lekko.
— Zostań, proszę.
Nieśmiało weszłam do łazienki. Michael zrzucił z siebie koszulę, którą dotychczas miał w połowie zdjętą. Kiedy patrzyłam na niego, dotarło do mnie, że ma blizny na plecach. Blizny. Blizny po doświadczeniu przemocy ze strony ojca. Coś ścisnęło mi serce, kiedy na niego patrzyłam.
— Te blizny... — wyszeptałam, podchodząc bliżej. — Czy one wciąż bolą?
Michael wyglądał, jakby wiedział, że nie chodzi o ból fizyczny.
— Fizycznie nie, ale... — Westchnął, odwracając się w moją stronę. — Ale... Najbardziej boli serce.
Nie czekałam na dalszą wypowiedź. Wyciągnęłam ręce i przyciągnęłam go do siebie. Michael wtulił się we mnie i trzymał się mnie mocno, jakby nie chciał, żebym go zostawiła. Moje dłonie przesuwały się po jego ciele, omijając blizny, jakby każde dotknięcie ich mogło zaboleć.
Michael spojrzał mi w oczy. Patrzyliśmy tak na siebie przez chwilę, aż przyciągnął moją twarz do swojej. Nasze usta wreszcie się spotkały w subtelnym, delikatnym pocałunku. Staliśmy tak, a moje serce rozpaliła miłość. Prawdziwa miłość.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie, a ja czułam, że to trochę mało. Chciałam pocałować go jeszcze raz, ale nie zrobiłam tego, bo Michael wyprzedził mnie:
— Mów, że jestem głupi, że oszalałem, ale... — zaczął, unikając kontaktu wzrokowego. — Ale... Poszłabyś ze mną? — machnął ręką w stronę prysznica.
Poczułam, jak robię się czerwona. Michael też się zarumienił.
— Nie wiem... Może... Znaczy... Mogłabym, ale... Nie wstydzisz się? — zapytałam, jąkając się.
— Trochę się wstydzę, ale... Nie chcę być teraz sam, to po pierwsze, a po drugie... W głębi duszy tego chcę.
Uśmiechnęłam się lekko.
— Oj, Mike... Ty słodziaku. — Musnęłam jego usta swoimi. — Pójdę z tobą, choć trochę się boję. Ale też trochę chcę.
Michael uśmiechnął się nieśmiało, po czym odwrócił wzrok, kiedy zdejmowałam z siebie za dużą koszulkę.
— Nie wstydź się — zachichotałam. — Sam to zaproponowałeś!
— Ja się wcale nie wstydzę! — zaprotestował, pozbywając się spodni. Spojrzałam na niego, rozbawiona jego reakcją. — No dobra, trochę się wstydzę. Ale tylko trochę.
Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, starając się nie patrzeć na siebie zbyt długo. Na razie zostaliśmy w samej bieliźnie, a po chwili niezręcznej ciszy Michael podszedł, żeby sprawdzić temperaturę wody i gestem pokazał, żebym oceniła, czy jest okej. Włożyłam więc rękę pod strumień ciepłej wody i skinęłam głową. Michael jako pierwszy wszedł do kabiny prysznicowej, po czym chwycił mnie za rękę i wciągnął do środka. Szybkim ruchem zamknęłam nas w kabinie i oplotłam rękami jego szyję.
— Jesteś niesamowita — wyszeptał. — Jakim cudem się nie wstydzisz?
— Sama nie wiem — odparłam, całując go w policzek. — Ale to tylko przy tobie jestem taka swobodna.
Sięgnęłam do zapięcia stanika i spróbowałam go rozpiąć. Przemoczona bielizna przyklejająca się do ciała to nic przyjemnego... Gdy tylko do Michaela dotarło, co robię, zamknął oczy.
— Coś nie tak? — zapytałam, próbując chwycić palcami zapięcie.
Michael lekko się zarumienił.
— Wiesz, trochę się boję... Że... To doprowadzi do czegoś więcej... — wyjąkał.
— A chcesz, żeby doprowadziło?
— Jeszcze nie.
— No właśnie. A ja nie zamierzam cię zmuszać.
Zamiast odpowiadać, przytulił mnie. Kiedy tak staliśmy, czułam się szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Dłoń Michaela widocznie mimo woli powędrowała do zapięcia, z którym przed chwilą walczyłam.
— Mogę? — zapytał, a kiedy skinęłam głową, nieśmiałym ruchem rozpiął zapięcie i pomógł mi zdjąć z siebie przemoczony materiał. Nie miałam z tym żadnego problemu, gdyż wiedziałam, że tu nie chodzi o fizyczną bliskość, choć mogło się tak wydawać. Chodziło o to, żeby być razem, bez sztucznych barier i umieć czuć się swobodnie.
Już nie myślałam o niczym. Jedyne, na czym się skupiłam to szczęście, które rozpalało mnie od środka. Byliśmy razem. Razem na zawsze.
Nagle moja dłoń zsunęła się w dół, co sprawiło, że serce mi stanęło. Nie. Nie, nie, nie! Co jeśli Michael się wystraszy? Byłam przerażona zaistniałą sytuacją, ale Michael wydawał się tym nie przejmować. Zamiast mieć do mnie pretensje, po prostu delikatnie odsunął moją rękę, po czym podtrzymał moją twarz i pocałował mnie. Bliskość naszych ciał i umysłów wydawała mi się niesamowita, taka nierealna.
Pozbycie się przemoczonego materiału, nieprzyjemnie lepiącego się do ciała, pomogło nam obojgu. Mimo że Michael początkowo chciał odwrócić wzrok, ja zresztą też nie czułam się jakoś bardzo pewnie, przełamaliśmy się.
Pod prysznicem spędziliśmy prawdopodobnie pół godziny. Po długim czasie obściskiwania się pod strumieniem ciepłej wody, wreszcie zdecydowaliśmy się wyjść. Zupełnie zignorowałam leżące na półce ręczniki, od razu założyłam szlafrok. Michael zrobił to samo.
— Idziemy spać? — zapytał Michael.
Zastanowiłam się chwilę.
— A masz w co się przebrać?
Michael spojrzał w górę, mówiąc, że nie ma. Zachichotałam. Przez chwilę myślałam o tym, że możemy się tym nie przejmować i spać bez niczego, ale uznałam, że jeśli to powiem, Michael mnie zabije. Nie chciałam, żeby się wystraszył.
— Ech, nieważne. — Machnął ręką i ruszył w stronę sypialni, a ja za nim.
***
— Mam spać na materacu, jak zawsze? — zapytałam.
Zapadła cisza. Żadne z nas się nie odzywało przez dłuższą chwilę. Zastanawiałam się, dlaczego milczymy. Czy to aż takie ważne?
— A może... — Michael postanowił przerwać ciszę. Natychmiast spojrzałam w jego stronę. — Może moglibyśmy spać razem? W sensie w jednym łóżku? Proszę...
Nie musiał mnie namawiać. Podobał mi się ten pomysł. Usiadłam na łóżku, ciągnąc Michaela za sobą. Przytuliłam go do siebie, znów chciałam poczuć, że jesteśmy blisko. Demonstracyjnie ziewnęłam, przeciągnęłam się i położyłam. Michael również opadł na łóżko obok mnie. Leżeliśmy tak w ciszy jeszcze przez chwilę, aż zapytał mnie:
— Mogę zdjąć szlafrok? Jakoś dziwnie się w nim czuję.
— A bez niczego będziesz czuł się lepiej? — zdziwiłam się.
— Jeśli nie chcesz, okej. Mnie jest w sumie obojętne... — Jego wyraz twarzy nie wyglądał przekonująco, to wyglądało bardziej, jakby wolał spać bez niczego. W końcu podniosłam się do siadu i zaczęłam rozwiązywać szlafrok.
— Elena... Co ty...? — Michael zrobił się cały czerwony.
— Sam chciałeś.
— Rzeczywiście... Ale skoro już i tak widzieliśmy tak siebie nawzajem pod prysznicem, to trudno. — Uśmiechnął się nieśmiało i też zdjął szlafrok.
— Wezmę koc — zaproponowałam. Nie zdążyłam, bo Michael pociągnął mnie do siebie i przytulił, okrywając kołdrą.
Leżeliśmy tak razem, przytuleni. Nie potrzebowaliśmy nic więcej — wystarczyło, że byliśmy obok siebie i wiedzieliśmy, że nasza miłość nie zna granic.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top