Chapter one

Ponad dwa lata później:

Richard pov:

    Od rana ćwiczyliśmy z chłopakami choreografie na coroczną gale Latino Amas.
Byliśmy już totalnie wykończeni.
Chcieliśmy po prostu już to skończyć I iść na piwo, no ale nie, bo naszego kochanego trenera cieszy widok potu I bladych twarz.

W końcu jednak wypuścił nas do szatni, w której od razu padłem na ławkę, a Erick to nawet na podłogę. Leżał tam, dopóki Joel nie polał go po głowie wodą.

- Ledwo..... żyje.- wysapał Christopher.

- Ty zawsze tak mówisz, nawet jak cały dzień nic nie robisz.- zaśmiał się Zabdi, siadając obok mnie.

- Spierdalaj.- warknął Veléz I zaczął się przebierać.- Porządny obiad I piwo?

- Jestem za.- ściągnąłem koszulkę I rzuciłem nią w Ericka.

- Fuj, Rich!! Śmierdzi!!- zapiszczał jak mała dziewczynka.

Po przebraniu się wyszliśmy z szatni I udaliśmy się w kierunku drzwi wyjściowych budynku.

W pewnym momencie Joel wydał z siebie głośny krzyk I rzucił się nam w ramiona.

- Díos mío!! Jstem taki podekscytowany!! Menager zgodził się na nagranie piosenki, którą napisaliśmy z Zabdim.- zaczął opowiadać Joel.

- Jakiej piosenki??- spytałem zdziwiony, bo wczesniej nic o niej nie słyszałem.

- Rich..... Honey Boo. To co napisaliśmy w styczniu. Pokazywaliśmy ci, ale twierdziłeś, że ten tekst jest słaby.- wyjaśnił Zabdi.

Faktycznie. Przypominam ją sobie. Czegoś w niej brakowało. Sam tekst może nie był taki tam znowu słaby, ale coś bym w niej jednak zmienił.

- Nadal tak uważam. Nie jest pełna.- wyznałem.

- Co to znaczy, że nie jest pełna??- spytał Joel, a ja głośno westchnąłem.

- Brakuje w niej jakiegoś elementu.

- Jakiego?- zadał kolejne pytanie.

Na nie już nie odpowiedziałem odpowiedziałem, bo w sumie sam nie wiedziałem.

Gdy dojechaliśmy do naszej ulubionej restauracji I każdy zamówił to co lubi, znów wróciliśmy do tematu piosenki, ale dość szybko zakończył go Chris:

- Ty..... Rich, te dziecko wygląda identycznie jak ty.- zaśmiał się I wskazał głową w kierunku stolika, przy którym siedziała w średnim wieku kobieta, a na jej kolanach malutka dziewczynka z ciemno-brązowymi loczkami I ciemnymi oczami, rozglądała się spokojnie I co chwile uśmiechała.

W sumie gdyby się bardziej przyjrzeć..... malutka faktycznie wyglądała jak mały ja. Nawet miała takie same dołeczki, jak się uśmiechała.

- Dużo jest na świecie podobnych do siebie ludzi.- zaśmiałem się, ale mój wzrok znów powędrował w stronę tego dziecka.

- Myślicie, że ta kobieta to jej matka?- szepnął Zabdiel.

- No coś ty. Wygląda na około pięćdziesiąt lat.- puknął się w czoło Joel.

Pomyślałem, że to dość niekulturalne patrzeć się na czyjeś dziecko, więc odwróciłem szybko wzrok. Po chwili reszta zespołu zmieniła temat I zaczęła gadać na temat nowej piosenki J.Balvina, a ja wsadziłem słuchawki do uszu I zacząłem jeść, to co przyniósł mi kelner.

W radiu leciała właśnie piosenka Jencarlosa Canery ,, Mi corazon insiste", gdy poczułem, że ktoś ciągnie mnie za rękaw mojej bluzy.

Spauzowałem muzykę I spojrzałem w dół. Obok mnie stała ta mała lokowata dziewczynka I ciągnęła mnie uporczywie za rękaw. Wpatrywała się we mnie wyczekująco tymi swoimi oczętami I niecierpliwie poprawiała włoski.

- Co jest malutka?- spytałem.

- Pseplasam, ceść- wysepleniła.

- Cześć.- pochyliłem się do niej.- Czemu jesteś tutaj sama?

- Jetem Alija.- nie odpowiedziała mi na pytanie.

- Aaliyah, bardzo piękne imię. Miło mi, ja jestem Richard.- podałem jej rękę, a ona przybiła mi piątkę.

- Liczald? A to co?- wskazała na moje tatuaże.

Zauważyłem, że chłopaki nam się uważnie przyglądają.

- To takie obrazki, które dorośli ludzie sobie czasem robią, jeśli chcą I im się to podoba.

- Jeszteś dolosły?- zmarszczyła uroczo nosek.

- Może trochę.- wzruszyłem ramionami.- Gdzie twoja mama?

- Na plóbie a tuoja?

- Twoja mama jest tancerką?

- Ne. Śpiewa.- wzruszyła ramionami.

- Aaliyah!!- usłyszeliśmy krzyk  a po chwili obok naszego stolika pojawiła się kobieta, która wcześniej trzymała dziewczynkę na kolanach.

Podbiegła do niej I chwyciła ją na ręce.

- Przepraszam pana. Niedawno nauczyła się mówić I teraz do każdego zagaduje.- westchnęła kobieta.

- Nic się nie stało.- uśmiechnąłem się.

Kobieta pokręciła jeszcze tylko głową I odeszła z machającą mi dziewczynką.

- Kurde..... Richie, nie chcę ci nic mówić.....- zaczął Erick.

- Ale I tak powiesz. Tak wiem, że ona naprawdę przypomina wam mnie.- przewróciłem oczami.

-  A tobie nie?

- Sam nie wiem..... może trochę. Słuchajcie musze jechać załatwić jeszcze pare spraw. Do jutra.- zostawiłem zszokowanych chłopaków samych  I pobiegłem do samochodu. W restauracji zrobiło mi się po prostu momentalnie bardzo duszno.
Mam nadzieje, że jutro nie będą źli, ale naprawdę musiałem teraz odetchnąć.
Niecodziennie spotyka się swojego mini sobowtóra.
Ta Aaliyah nawet sposób mówienia miała podobny do mnie, była wszystkiego ciekawa I dużo gadała.

Włożyłem kluczyki do stacyjki I odpaliłem samochód.

Dojechałem do domu dość szybko I od razu wbiegłem do środka, rzucając się na łóżko. Nagle rozzdzwonił się mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz.....

Joel pov:

    Zachowanie Richarda nas bardzo zdziwiło,  zawsze był opanowany I wyluzowany.
Przecież z tym dzieckiem to tak tylko żartowaliśmy.
Faktycznie było do niego podobne, ale logiczne, że gdyby miał dziecko, wiedział by o nim, tak więc nie zrozumiałem go totalnie.
Musiałem jednak przerwać mu jego dzisiejszy spokój, bo dostałem wiadomość od managera, że nasza piosenka zostanie poprawiona I będzie nagrana jako duet z jakąś wschodzącą latino gwiazdą.
Niestety nie podano nam jeszcze jej imienia ani nazwiska. Podobno poznamy ją za dwa dni. Mam nadzieje, że będzie to jakaś miła osóbka, z którą będzie się pracowało tak samo dobrze jak z Lali, gdy nagrywaliśmy Como así, a może nawet lepiej.....

Natti pov:

    Witaj Miami, dawno się nie widzieliśmy. Minęło sporo czasu,  ale wciąż jesteś tak samo piękne, jak cię zapamiętałam. A jednak zostałam zmuszona do opuszczenia cię na długi czas, mimo, że jesteś moim ulubionym miejscem na ziemii. W dodatku to tutaj zostałam obdarowana największym szczęściem, moją małą miłością. To odpowiedni czas, już nie będę dłużej ukrywać mojego skarba. Ma prawo poznawać świat I być na swojej ziemii. Dość już zabawy w chowanego. I tak nikt nas nie szukał. Zostaniemy tutaj tak długo, jak tylko będzie nam się chciało I nic ani nikt nie stanie na drodze do naszego spokoju.

Skończyłam pisać w dzienniku, po czym go zamknęłam I wrzuciłam do torby.

******************************
2:50 I skończyłam pisać pierwszy rozdział hahah. Dodam pewnie rano, jak przeczytacie to dajcie znać jak wam się podoba I czy kontynuować♥♥.
   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top