Sześć razy
POV Aizawa
- A więc...
Minęło kilka dni odkąd to dziwne dziecko zamieszkało w dormitorium.
-... co z nią zrobimy?
Zarówno kadra nauczycielska U.A., jak i bohater Numer Dwa i Trzy nie wiedzieli co odpowiedzieć.
- Nie jest kłopotliwa. - zabrałem głos. - Właściwie trzy dni temu zapomniałem nawet, że mieszka w akademiku.
- To, że nie jest kłopotliwa teraz, nie znaczy, że w najbliższej przyszłości też nie będzie. - mruknął Vlad King.
- Moim zdaniem skoro Hitoshi Shinsou już ma obiecane, że trafi na profil bohaterski to powinien tam trafić, a to najbardziej problematyczne dziecko razem z nim. Jednak nie jako uczeń, ponieważ umówmy się, jeśli Liga się dowie o jej wiedzy może chcieć ją porwać żeby wyciągnąć z niej informacje. - powiedziałem.
Kilka osób mi przytaknęło.
POV Milu
- 'Cause you're hot then you're cold~
- Co ty tu robisz?! Myślałem, że cię zamknąłem w twoim pokoju!
- You're yes then you're no~
- Powiesz chociaż, co ty w ogóle śpiewasz?!
- YOU'RE IN WHEN YOU'RE OUT, YOU'RE UP THEN YOU'RE DOWN~! - zaczęłam się chichrać jak jakaś nienormalna.
Shinsou najwyraźniej nie udzielił się mój - dosyć specyficzny - dobry humor.
- Odpowiesz mi na moje pytanie?
- To jest rodzinna piosenka Todorokiego. Change my mind. - wyszczerzyłam się jak głupi do sera. Chłopak patrzył na mnie z politowaniem.
- Cholera... Rzeczywiście.
W tej chwili zrobił minę jak Deku z mema "Kiedy klasa spiera się, czy wyszło 6 czy 7, a tobie wyszło 164". Czy coś podobnego.
Poważnie. Widok wiecznie opanowanej postaci z mindfuckiem na twarzy bezcenny.
- Wiesz ty co... Chyba jednak nie powinienem był ci dawać zapasowego klucza do mojego pokoju. - chłopak westchnął.
Uniosłam jedną brew.
- To ty mi dawałeś klucz do swojego pokoju?
- Jakoś tu weszłaś.
- Weszłam przez otwarte drzwi. Były otwarte, nie zamknięte na klucz. Po za tym po jaką cholerę miałbyś zamykać drzwi na klucz? - nagle mnie olśniło, a na moją twarz wstąpił uśmiech jak u rasowego pedofila. - Czyżbyś miał jakieś grzeszne czyny na sumieniu~?
- Co ty masz na myśli, idiotko?
- Hmm... - postanowiłam sprawdzić wyobrażenie większości fandomu. - No wiesz...
Podeszłam do szafy.
- Co ty robisz?
- Sprawdzam, czy nie trzymasz małych kotków w piwnicy, choć raczej tutaj pasuje bardziej, że trzymasz je w szafie. - otworzyłam wyżej wspomniany mebel i...
Nic.
- Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru, kolego. Nie masz kotów, jak to większość społeczności waszego anime myśli. - mruknęłam pod nosem, zamykając szafę.
Lecz nagle usłyszałam jakby ciche... miauknięcie.
Spojrzałam w stronę, z której wydobywał się dźwięk. Pod kołdrą Shinsou coś się ruszało. Wyraźnie chciało wyjść, ale chłopak stanowczo powstrzymał to, kładąc w okolicy nogę.
Nie gadajcie, że on serio ma kota.
Z lekkim trudem podeszłam do łóżka (złamana noga, nie polecam, mocne 2/10) i nie zważając na nogę chłopaka oraz jego głośnie protesty ("Co ty kurwa robisz?!") zdjęłam kołdrę.
A pod nią leżało jedno z najsłodszych stworzeń na tej planecie.
Malutki, szary koteczek z oklapniętymi uszkami.
- Aww! - z moich ust wydarł się niekontrolowany pisk. - Jaki on uroczy!
Kotek spojrzał na mnie swoimi żółtymi oczami i cicho miauknął.
- Wygląda dokładnie jak ten, którego mam w domu!
- Czekaj... - fioletowowłosy spojrzał na mnie, wyraźnie ignorując kota, który w tej chwili domagał się ciepła od niego, w zastępstwie za kołderkę. - Ty masz kota?
- A mam! Dwuletniego sierściucha. Kocham go i jednocześnie nienawidzę. - do mojej głowy napłynęły wspomnienia z moim kotem. Typu cholerne drapanie w podłogę bez powodu o dwudziestej trzeciej.
- Po pierwsze, czemu go nienawidzisz, po drugie co to ten cały... saescuch?
- Sae- co?
- No ty tak mówisz.
Chwilę pomyślałam i mnie olśniło.
- A, chodzi ci o sierściuch! To takie... yhh... sarkastyczne określenie na kota.
-Serscjuch?
- Sierściuch.
- Sierscjuch?
- Tak! Prawie dobrze, ale "polska język trudna język", więc nie myśl sobie, że do perfekcji go opanujesz. - uśmiechnęłam się z pobłażaniem.
Naszą jakże piękną wymianę zdań przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę z lekkim strachem. Ja, bo nie było mnie w moim pokoju i nikt prócz "paru szczęśliwców" o mnie nie wiedział. On pewnie z tego samego powodu, plus dochodził do tego jeszcze kot.
Jak się okazało jednak, był to Aizawa.
- Shinsou, jest u ciebie- Moment. To kot?!
Aha, spoko. A ja niewidzialna? Może moje marzenie o posiadaniu Peleryny Niewidki w końcu się spełniło?
- Proszę, niech sensei nie mówi dyrektorowi... - Shinsou był najwyraźniej zestresowany faktem, że jego brudny sekrecik wyszedł na jaw.
- Dołączam się do prośby! - uniosłam rękę, nawet sama nie wiem po co i uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
Lepszy kot u sąsiada niż gulasz z kota w Chinach.
- Niby po co miałbym mu o tym mówić? Sam od dłuższego czasu jestem za zniesieniem zakazu trzymania zwierząt w akademiku. - mężczyzna oparł się o futrynę drzwi.
- Jednak nie jestem tu w ramach pogaduszek. Shinsou, jak zapewne wiesz, jesteś przeniesiony na wydział bohaterski, dokładniej do klasy A. Natomiast jeśli chodzi o ciebie - tu spojrzał na mnie, a ja poczułam, jak po moich plecach spływa zimny pot. - też będziesz tam chodzić. Jednak nie jako uczennica, a bardziej w ramach ochrony ciebie. I by nie było ci za dobrze, po lekcjach, każdego dnia prócz weekendu, będziesz mieć lekcje japońskiego z Present Mic'iem.
Oh, jak cudownie. Lekcje języka japońskiego prowadzone po angielsku, w dodatku z prawdopodobnie najgłośniejszą osobą w całym tym uniwersum.
Żyć, nie umierać.
Wtedy też, w ramach pokazania, jak bardzo cieszy mnie to, podeszłam do jednej ze ścian i...
Jebnęłam w nią głową.
Sześć razy, nim Aizawa mnie odsunął z komentarzem "Może jednak lepiej było zgodzić się z Vlad King'iem...".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top