Jedna noc

- ... Premier Mateusz Morawiecki zwołał specjalne zebranie na temat pomocy Unii Eu- - blondynka wyłączyła telewizor, cicho wzdychając.

Ot co. Ponownie sama w domu, gdyż matka i ojczym jadą do pracy około ósmej, przy tym oddając jej młodszych o jedenaście lat braci do przedszkola.

Usiadła na butelkowozielonej kanapie, jednocześnie biorąc do rąk tablet, który technicznie rzecz biorąc należał do jej ojczyma. Technicznie, bo teraz był przeznaczony na jej użytek.

"Użytkownik Justyna Nosowska rozpoczął spotkanie w zespole Angielski 1B"

Westchnęła cicho i nacisnęła ikonkę fioletowej kamerki. Następnie wyłączyła na dosłownie chwilę wyciszenie mikrofonu.

- Dzień dobry. - powiedziała to mimo delikatnej chrypki, spowodowanej nie odzywaniem się do nikogo dzisiejszego dnia.

"Jeszcze tylko jedna godzina..."

~•~•~

Płakała. Ponownie już w tym tygodniu.

Nie było to jednak cichy płacz, jak wielu osobom mogłoby się wydawać. Był to szląch, którego w żaden sposób nie umiała zatrzymać.

Leżała na swoim dość małym łóżku w pozycji embrionalnej. Do piersi kurczowo przyciskała maskotkę łaciatego psa, którego miała od dziecka. Jej ciało drżało, a oddech raz zanikał przez jęki psychicznego bólu, natomiast drugi raz nienaturalnie przyspieszał.

- Nie jestem nikomu potrzebna... - mówiła do siebie jak mantrę. - Lepiej im by było beze mnie...

Naprawdę zastanawiała się, czy rodzice jej po prostu nie słyszą, czy chcą ją ignorować.

Chciała tylko, by traktowali ją na równi z młodszym rodzeństwem.

Oni? Bracia bliźniacy mający ledwo pięć lat. Głośni, nieopanowani, dostawali niemal wszystkiego, czego chcieli. Gdy tego nie dostawali, był wrzask, płacz, niekiedy i bicie - A główną tego ofiarą była właśnie ona.

A co z nią? Od dziecka spokojna, nigdy niczego nie chciała, a przede wszystkim nie potrzebowała ludzi. Za doskonałych towarzyszy miała książki, szkicownik i kredki, ewentualnie telefon. No i swój własny, wyobrażony świat.

To ona dostawał większe kary od nich.

To ona nie mogła im oddać za bicie jej.

A przede wszystkim to ona miała być normalna.

Ale dzisiaj czara goryczy się przelała.

"Masz usunąć wszystkie konwersacje z osobami, których nie znasz."

Niby nic niezwykłego, prawda? Normalna osoba pewnie zrobiłaby to bez większego problemu.

Ale nie ta nastoltka. Owe konwersacje to były jej opowiadania - te, których jej rodzice tak bardzo nie popierali. Uważali, że jak już, to powinna pisać sama.

Ale wtedy to jest nudne.

W te opowiadania wkładała swoje serce. Duszę, wenę, emocje.

Wczuwała się w problemy swoich postaci, przeżywała razem z nimi smutki, radość, pierwsze wzloty i upadki. Kreowała je tak, jaka zawsze ona chciała być - odważna, pewna siebie, wiecznie uśmiechnięta i mająca prawdziwych przyjaciół.

Ale co z tego, skoro wszystko to zaraz przepadnie?

Nawet nie może napisać do swoich ulubionych dwóch współautorek. Powiedzieć, jaka jest sytuacja, że nie ignoruje ich, bo chce skończyć współpracę.

Przy nich może być po prostu sobą.

Łzy dalej kapały na jej szarą poduszkę.

A dziewczyna?

Nawet nie zauważyła, kiedy sen wziął ją w swe objęcia.

W końcu to tylko jedna noc...

-----------

Jak to mówią... wszyscy nosimy maski.
Nie hejtujcie tego, co tu napisałam.
Proszę...

Wasza Nightmare-She

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top