Jedenaście lat

POV Milu

Gdy tylko moje dodatkowe zajęcia dobiegły końca, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było pójście do akademika. Jeżeli mam  być szczera nie uśmiecha mi się łażenie w krótkiej spódnicy i ogólnie rzecz biorąc szkolnym mundurku dłużej niż to konieczne, gdyż niezbyt lubiłam nosić tego typu ubrania.

Cóż, jednak polskie ulice potrafią zdziałać cuda na psychice człowieka i jego przyzwyczajeniach. Wiecie. Większość nastolatków już ma pewnego rodzaju "blokadę gustu", czyli nie może się ubierać jak chce, jeżeli woli uniknąć krzywych spojrzeń innych ludzi i krytyki na ich temat.

Dobra, wjechaliśmy na temat-rzekę, pora się wycofać nim zabrniemy w to głębiej.

Ubierałam akurat spodnie, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.

- Chwila! - odkrzyknęłam, w końcu dopinając guzik od spodni.

- Huh?

No tak. Idiotko, oni po polsku nie rozumieją, przestaw się w końcu na angielski. Albo...

- Chotto matte kudasai! - mam nadzieję, że to co powiedziałam jest poprawne. Jeżeli nie, Werciu, zabiję cię jak tylko się spotkamy.

O ile w ogóle to jeszcze kiedyś nastąpi...

- Oh, okey! Czekaj-

Nim Mina (a przynajmniej mam nadzieję, że to jej głos usłyszałam przez drzwi) zdążyła dopowiedzieć resztę, ja stałam przed nią z szerokim uśmiechem.

- Jestem gotowa! Idziemy? - przechyliłam delikatnie głowę, spoglądając na różowowłosą.

Przez ostatnią godzinę przemyślałam sobie kilka rzeczy. Już pomijając, że poduczyłam się podstawowych zwrotów grzecznościowych (do pisania jak na razie wolałam się nie zabierać, jeszcze znając życie zjedliby mnie za pisanie litery w złej kolejności) postanowiłam zmienić swoje nastawienie. W końcu to świat jednej z moich ulubionych serii! Przecież właśnie tutaj próbowałam się przenieść podczas shiftowania! Co prawda zdecydowanie nie wyobrażałam sobie dostania się tu drogą pod tytułem "Spadnę z nieba i może przy okazji kogoś zabiję", ale nie zmienia to faktu, że i tak chciałam się tu przenieść podczas niesamowitego i zarazem tajemniczego zjawiska, jakim jest shifting. Do tej pory jednak mi się to nie udało, chociaż próbowałam używać kilku metod.

Mimo mojej radosnej mimiki gdzieś z tyłu głowy miałam myśli jednak nie do końca takie radosne.

Jestem w śpiączce

Tutaj wszystko może mnie zabić

Czy kiedyś wrócę do domu?

Nie pasuję tutaj

Boję się tak bardzo

We wszystkich opowiadaniach które czytałam, w których występował motyw przenoszenia się do uniwersum książki lub serialu główna bohaterka zawsze była pełna życia i bardzo radosna. Zawierała przyjaźnie z nowymi postaciami, umawiała się na randki, była w centrum uwagi!

Tymczasem ja?

Na odwrót. Wiem, że ten świat i każdy inny ma swoje niebezpieczeństwa. W książkach Rick'a Riordana są to podstępne, doświadczone przez tysiące lat potwory i gniew bogów, którego nijak śmiertelne dzieci półkrwi nie mogą powstrzymać. Chyba, że wybiorą się na niebezpieczną misję zleconą im przez olimpijczyków, a w większości przypadków nie kończyło się to niczym innym jak po prostu śmiercią dopiero wkraczających w życie dzieciaków. W "Diabolik Lovers" wampiry nie są tak słodkie, jak przedstawia je fandom. Jeden niewłaściwy ruch, słowo czy gest i boleśnie kończysz życie. W końcu to skrajni sadyści, ludzi traktują jedynie jak zwierzęta lub nową, ciekawą formę rozrywki, powoli wyniszczając ich od środka i doprowadzając do śmierci, chociaż nawet to nie oznacza czasami końca ich męczarni.

Świat Horikoshi'ego tak naprawdę niczym się nie różni. Jasne, główni bohaterowie są pełni życia i bardzo radośni, ale jest też ciemna strona tego uniwersum, przez wielu zmieniana lub ten fakt jest zupełnie pomijany. Korupcja, wszechobecny rasizm na tle darów, niebezpieczeństwa związane z ciemną stroną społeczeństwa. W normalnym świecie również to istnieje, ale tutaj, w tym uniwersum jest to kilkukrotnie niebezpieczniejsze.

- ...lu! Milu!

Ah, znowu się rozgadałam i zaczęłam się nad sobą użalać, bardzo was przepraszam!

- Wybacz, zamyśliłam się. - potarłam swoją dłonią kark, spoglądając ponownie na różowowłosą kosmitkę. - Możesz powtórzyć?

Nastolatka uśmiechnęła się delikatnie.

- Myślisz o kimś, że nie masz kontaktu ze światem zewnętrznym~? - zapytała chytrze, nieco się do mnie przybliżając.

W tym momencie na moje policzki wkradł się czerwony, palący rumieniec. Nie zrozumcie mnie źle, ale w tamtym momencie dużo bym dała, by nieco zmienić bieg historii od momentu, w którym pojawiłam się w tej klasie. Wolałabym już, by oni nie wiedzieli, że znam to uniwersum niemalże jak własną kieszeń. Tym bardziej, że sama powiedziałam, że kogoś lubię!

Dla niepoznaki jednak prychnęłam cicho i machnęłam dłonią.

- No co ty! - uśmiechnęłam się do niej, niemal naturalnie dotykając dłonią policzka. Przez wahania temperatury zwykle miałam je zimne, ale i tak jak na moje standardy były dzisiaj zaskakująco ciepłe. Kurcze, dlaczego akurat teraz, kiedy najbardziej potrzebuję swoich zimnych, "trupich łapek"?!

- Wiesz, tak naprawdę o nikim stąd nie myślę. Myślę jedynie o tym, jak mam wrócić do domu. - przyznałam, patrząc na nią. - Nie zrozum mnie źle, Ashido-san... po prostu to nie jest mój świat, jestem tu obca i strasznie źle się z tym czuję. Oczywiście bardzo jestem wdzięczna za to, jak wasza klasa mnie przyjęła, ale doskonale wiem, że nie powinno mnie tu być.

Wow, jestem pod wrażeniem. Jak na mój dopiero co zaczęty poziom "B2+" z angielskiego nawet zgrabnie stwarzam zdania, chociaż wiem, że osoba na tym poziomie powinna umieć już znacznie więcej. Ja jednak aż takk często angielskim się nie posługuję, a jak tylko mogę to korzystam z tłumaczeń.

I na bank robię jakieś błędy stylistyczne i gramatyczne, ale chyba nie są one aż tak wielkie, skoro nikt mi jeszcze nie zwrócił uwagi.

Przerywając moje kolejne już tego dnia zamyślenie poczułam, że Mina obejmuje mnie ramieniem.

- W pełni rozumiem, ale nie masz się czym martwić. Z tego co zauważyłam większość w naszej klasie nic do ciebie nie ma, no i raczej są przyjaźnie nastawieni wobec ciebie. Cóż, może poza Bakugou, Todoroki'm czy Toru, ale pewnie i ich przekonasz!

- Akurat co do Todoroki'ego czy Bakugou nie mam jakiś szalonych, wielkich planów. - przyznałam, idąc z nią spokojnie przez korytarz. - Nie bardzo przepadam za ich postaciami, mimo, że fandom waszego uniwersum w większości darzy ich sympatią. Jakoś... Bakugou jest dla mnie postacią zbyt porywczą i agresywną, a także nieco narcystyczną, natomiast Todoroki jest w drugą stronę, zbyt chłodny i bezemocjonalny. Toru nie wiem, co zrobiłam, ale pewnie niedługo się dowiem. No i trzeba przyznać, że społeczność fanów również maczała dosyć sporo palce w mojej opinii na temat tej dwójki.

- Niezbyt pozytywnie jak mniemam?

- Otóż to. - splotłam dłonie za plecami. - Fandom tej serii jest uznawany za jeden z najbardziej toksycznych i jest to uzasadnione. Niestety, nie mogę powiedzieć ci dlaczego, bo boję się konsekwencji.

Przez chwilę szłyśmy w zupełnej ciszy.

- Ale... ty wydajesz się normalna, nie "toksyczna", jak to ujęłaś. - stwierdziła Mina w pewnym momencie

Spojrzałam na nią z uśmiechem.

- Miałam jedenaście lat, gdy zaczęłam swoją przygodę z fandomami. Sporo przeszłam, w wielu rzeczach popełniłam będy i teraz już wiem, jak nie wciągnąć się w toksyczną część społeczności.





---------------------------------

Tak, oto jest! Po tylu miesiącach Nightmare w końcu zebrała "dupę w troki" i napisała rozdział! Nieco dłuższy niż zazwyczaj, aczkolwiek mam nadzieję, że ciepło go przyjmiecie!

Bo ja nie wiem, czy mój komp jeszcze długo pociągnie, a pisanie rozdziałów na telefonie to tragedia-

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top