rozdział III
Kolacja zakończyła się późnym wieczorem. Zaraz po niej zmęczeni uczniowie udawali się bezpośrednio do swoich dormitoriów, aby wypocząć przed pierwszym dniem zajęć. Sebastian i Ominis leżeli w swoich łóżkach już od kilku minut gotowi do snu; ten jednak nic nie chciał nadejść. Zwłaszcza u Sallowa, który nieustannie przewracał się z boku na bok próbując znaleźć wygodną pozycję.
- Nie możesz zasnąć Sebastianie? - zagadał szeptem niewidomy, nie chcąc wybudzić ze snu reszty lokatorów ich dormitorium.
- Nie, zdążyłem już się odzwyczaić od tego łóżka i teraz nie mogę znaleźć żadnej wygodnej pozycji do snu - szatyn zakończył swoją wypowiedź głośnym westchnięciem. - A ty czemu jeszcze nie śpisz?
- A bo tak sobie myślę.
- O czym niby myślisz o tak późnej godzinie?
- Czy Henrietta bardzo zmieniła się przez te wakacje? - blondyn zadał nurtujące go pytanie, nieśmiało bawiąc się swoimi palcami.
Sebastian momentalnie zastygł w bezruchu. Na jego twarzy, zwróconej ku Ominisowi, pojawił się szeroki, szelmowski uśmiech. Fakt, że jego przyjaciel spytał akurat o Scamander sprawił, że w jego jego głowie zawitała nie tak absurdalna myśl. W końcu nie spytał o niego czy Anne, a jedynie o Riette. To, że dziewczyna zaprzątała umysł Ominisa przed samym snem musiało coś znaczyć, prawda? Sebastian z trudem powstrzymał się przed rzuceniem jakieś kąśliwej uwagi. Zamiast tego postawił na szczerość i powiedział:
- Wcześniej jakoś szczególnie o tym nie myślałem, jednak teraz tak szczerze powiedziawszy - zawiesił się na moment aby zebrać myśli. - Nie da mi żyć jeśli się o tym dowie, więc proszę nie wspominaj jej, że przyznałem iż całkiem wyładniała przez te wakacje, okej? Sądzę, że z naszej czwórki to zdecydowanie ona zmieniła się najbardziej. Nie trzeba się jej przypatrywać aby dostrzec kilka zmian które zaszły w jej wyglądzie.
- Opowiedz mi o nich, proszę.
Sallow przywołał w głowie obraz dziewczyny sprzed kilku godzin. Dokładnie z momentu, w którym znaleźli się w przedziale Hogwart Expressu. Wtedy zbytnio nie zwrócił uwagi na to, jak Rietta i Ominis zmienili się przez czas ich wakacyjnej rozłąki. Z pewnością było to spowodowane jego nadmierną radością z faktu, że znów są w komplecie. Dopiero po pytaniu Gaunta zaczęło to do niego docierać.
- Jej twarz zdecydowanie przybrała poważniejszego wyglądu. Nie ma już tych swoich pyzatych jak chomik policzków. Przybyło jej za to sporo piegów! Jeśli chodzi o włosy to odrobinę podrosły i pojaśniały; są teraz nawet jaśniejsze niż twoje. Obstawiam, że dużo czasu spędzała na słońcu, gdyż jej karnacja jest o wiele ciemniejsza niż na ogół. Przyznać również muszę, że przez te wakacje faktycznie podrosła. Być może nawet i więcej niż te dwa centymetry o których wspominała - Sebastian zawahał się, milknąc na krótki moment. - I nie żebym jakoś szczególnie zwrócił na to uwagę, ale przybrała też bardziej kobiece kształty nad czym nie będę rozprawiać, gdyż jest to dla mnie nie tylko niekomfortowe ale i zawstydzające. Tak czy siak! Zmieniło się w niej wiele, ale tej swojej śmiesznej przerwy między jedynkami dalej się nie pozbyła - roześmiał się krótko. - Czy mój opis pomógł ci ją sobie wyobrazić?
- Tak, widzę ją oczami swojej wyobraźni - na ostach Ominisa pojawił się delikatny uśmiech.
- I podoba ci się? - spytał Sebastian, sugestywnie poruszając brwiami co w przypadku rozmowy z Gauntem było po prostu bezsensowne.
- Tak jest pię— - blondyn urwał nagle swoją wypowiedź marszcząc brwi. - Chwila! Co to w ogóle za pytanie?
- Nie rozumiem twojego wzburzenia, przecież jest całkowicie normalne.
- Dobrze wiem, że próbujesz zwieść mój zaspany umysł. Nie myśl sobie, że ci na to pozwolę - fuknął blondyn, obracając się do przyjaciela plecami. - Teraz życzę ci miłych snów i tym samym zakańczam tę balansującą na granicy absurdu rozmowę. Dobranoc.
Sebastian zachichotał, nie biorąc jego słów do siebie. Był zbyt zadowolony z faktu, że udało mu się go zawstydzić. Zaczęło go niepokoić, gdy ten nie odezwał się do niego od dłuższej chwili.
- Chyba się nie obraziłeś, co? - zagaił rozbawiony.
Odpowiedzi jednak nie uzyskał. Nie musiał wytężać słuchu, aby w ogarniętym głuchą ciszą dormitorium usłyszeć nieregularne oddechy swoich współlokatorów - w tym także Ominisa.
- Śpisz? Nie wierzę, ty naprawdę śpisz. Jak mogłeś tak po prostu sobie zasnąć wiedząc, że ja nie mogę? Myślałem, że będziemy cierpieć razem przyjacielu - szatyn załkał sztucznie. - Ej, Ominis. Ominis!
Sebastian mógł jednak gadać jak do ściany, gdyż Ominis był już pogrążony w głębokim śnie. Zasnął spokojnie, mając na ustach delikatny uśmiech, a w umyśle obraz swojego wyobrażenia Henrietty Scamander.
⭒☆━━━━━━━━━━━━━━━☆⭒
Rankiem następnego dnia Henrietta zbudziła się jako pierwsza. Ponieważ do śniadania oraz pierwszych zajęć było jeszcze sporo czasu postanowiła nie budzić swoich współlokatorek i dać im się porządnie wyspać. W mig ogarnęła swoją osobę oraz przebrała się w szkolny mundurek, po czym na paluszkach opuściła dormitorium.
Pomimo dość wczesnej godziny w pokoju wspólnym Slytherinu krzątało się już kilkoro uczniów. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko widząc wśród grona znajomą twarz. Ominis stał oparty o ścianę zaraz obok jednego z okien, w które wpatrzone było dwoje pierwszorocznych.
- Naprawdę można tu dostrzec syreny? - spytał jeden z nich zaintrygowany.
- Ależ oczywiście! Ominis widział jedną na własne oczy! - odpowiedziała Scamander podchodząc bliżej. - Prawda, Ominisie?
- Najprawdziwsza - niewidomy poparł jej słowa, starając się przy tym nie roześmiać. - Nie mogłem uwierzyć własnym oczom!
- Chyba coś słyszałem! - powiedział podekscytowany drugi z pierwszorocznych dosłownie przyciskając twarz do okna.
Rietta i Ominis parsknęli stłumionym śmiechem, oddalając się niezauważalnie od młodszego koleżeństwa. Dziewczyna poprowadziła ich do jednej z kanap, na której zajęli miejsca.
- Że też ci się nie nudzi to wkręcanie pierwszorocznych.
- Przyznaj, że sama uważasz to za zabawne - Gaunt, gdyby tylko znał dokładne położenie dziewczyny, szturchnął by ją ramieniem. - Tak poza tym jestem pod wrażeniem, że udało ci się wstać wcześniej niż Anne.
- Ja również. Choć to prawdopodobnie dlatego, że przespałam całą drogę do Hogwartu - blondynka przeciągnęła się. - Sądząc po twoim wyglądzie Seb również śpi jeszcze w najlepsze.
- Nie mógł zasnąć, więc teraz zapewne odsypia - wyjaśnił Gaunt, przypominając sobie sytuację z poprzedniego wieczoru. - Chwila, niby co jest nie tak z moim wyglądem?
- Och, nie przejmuj się! Jak zwykle jesteś zniewalająco przystojny, tylko trochę jakby to ująć... Nieogarnięty? - Scamander zachichotała cicho na ciężki do bliższego określenia wyraz twarzy Gaunta. - Wystarczy, że odrobinę poprawisz krawat oraz fryzurę i znów będziesz picuś glancuś.
Ominis westchnął zażenowany, zdając sobie sprawę, że to zapewne z niego podśmiewali się wcześniej inni gdy wszedł do pokoju wspólnego. Rozwiązał supeł ciążący mu na szyi i zwrócił się do dziewczyny z pytaniem:
- Czy mogłabyś?
- O co tylko mnie poprosisz.
Henrietta zaczęła od krawata. Czynność dla wielu tak skomplikowana była dla niej pestką. Zawiązała go szybko i sprawnie, dokładnie tak jak uczył ją oraz resztę jej rodzeństwa ojciec. Zaraz potem dłonią zaczesała do tyłu blond włosy chłopaka, które były w dotyku tak miękkie i przyjemne na jakie wyglądały. Rietta dłuższą chwilę nie zabierała swojej ręki, chcąc nacieszyć się tym miłym uczuciem. Ominis nie wyglądał jakby był z tego powodu zły. Wręcz przeciwnie! Błogi uśmiech goszczący na jego ustach można by uznać za przeświadczenie, że bardzo mu się to podoba. Z tego powodu serce Scamander zakołatało w jej piersi. Było to dla niej coś zupełnie nowego. I całkiem jej się to podobało. Tak jak podobała jej się twarz przyjaciela, której w tej sytuacji mogła się dokładnie przyjrzeć - jak zawsze nieskazitelna cera, żuchwa i kości policzkowe, które przez wakacje zdążyły się uwydatnić, charakterystyczne, urocze pieprzyki oraz urokliwe oczy zwrócone wprost w jej brązowe odpowiedniki. W jej mniemaniu Ominisa Gaunta można zaliczyć do ideałów.
- No proszę! A co to za romansowanie z rana? - tę miłą dla nich chwilę przerwał nagle dobrze znany im głos.
Scamander westchnęła i zabrała rękę. Na twarzy niewidomego pojawił się grymas rozczarowania, którego nie dostrzegła gdyż zwróciła swoją głowę w stronę z której dobiegł głos. Sebastian stał uśmiechając się głupkowato, zaś Anne patrząc na niego z politowaniem.
- Nie bądź zazdrosny, tylko wyręczam cię w pomocy Ominisowi przy porannej rutynie - odgryzła się Rietta posyłając mu kpiący uśmieszek.
- Może od dziś chcesz przejąć pałeczkę? Bo z tego co widzę to Ominis bardziej ceni sobie twoją pomoc od mojej. Zanim się odezwałem i wam przerwałem wyglądał na niebywale zadowolonego.
- To po jaką cholerę się odzywałeś? - mruknął Gaunt czerwieniąc się na twarzy.
- Przydałoby się iść powoli na śniadanie - wtrąciła Anne, nie chcąc aby pomiędzy chłopakami doszło do sprzeczki.
Henrietta zgodziła się z nią skinieniem głowy. Wstała, po czym pociągła Ominisa lekko za ramię, tym samym stawiając go na równe nogi.
- Chodźmy zanim ktoś zajmie nasze ulubione miejsca.
Tak oto czwórka przyjaciół ruszyła ramię w ramię do Wielkiej Sali na pierwsze w nowym roku szkolnym śniadanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top