rozdział I

Ominis wzdrygnął się czując na swojej twarzy czyjeś dłonie. Ktoś zaszedł go od tyłu i zasłonił jego oczy. Rozluźnił się jednak prędko wyczuwając do kogo należą.

- Zgadnij kto to - usłyszał tuż koło ucha chichot.

Pomimo rozdrażnienia jakie go ogarnęło na jego twarzy zawitał lekki uśmiech.

- Sebastianie, wciąż nie dotarło do ciebie, że takie idiotyczne zagrania są bezsensowne wobec mojej osoby? Ileż razy można ci mówić żeby w końcu wbił to do swojej głowy?

- Sebastianie? Przepraszam, ale mój głos chyba nie zmienił się aż tak w przeciągu jednych wakacji - tym razem usłyszał zupełnie inny, rozbawiony głos; dziewczęcy i doskonale mu znany.

Henrietta Scamander roześmiała się radośnie, a wraz z nią rodzeństwo Sallow; Anne i Sebastian, który zdjął z jego twarzy dłonie pozwalając tym samym na swobodnie obrócenie się.

- Miło znów cię widzieć Ominisie - Scamander objęła go na powitanie po długiej rozłące jaką były wakacje.

- A ciebie słyszeć Rietto - blondyn ochoczo oddał gest, ciesząc się z zafundowanej przez dziewczynę bliskości. - I ciebie również Anne - dodał, ją również obejmując w ramach powitania.

- Przepraszam bardzo, a ja to co? Goblin jestem żeby się ze mną nie przywitać? - upomniał się pretensjonalnie Sebastian.

- Gdyby było mi miło cię znów słyszeć to wspomniałbym o tobie, nie sądzisz? - na twarzy Gaunta zawitał złośliwy uśmieszek.

- Ożeż ty podły! Mam nadzieję, że tylko się zgrywasz, bo inaczej nie chciałbym być w twojej skórze.

- Oczywiście, że się zgrywam Sebastianie, mój najdroższy przyjacielu - roześmiał się rozkładając ramiona.

Sallow prychnął rozweselony, po czym zamknął przyjaciela w niedźwiedzim uścisku. Henrietta i Anne spojrzały po sobie, jednocześnie z rozbawieniem kręcąc głowami w geście dezaprobaty. Nagle pierwsza z nich została przypadkowo szturchnięta ramieniem przez przechodzącego akurat obok chłopaka, za co została natychmiastowo przeproszona. Nie miała mu tego za złe, gdyż jak co 1 września na peronie 9 i ¾ panował duży tłok wywołany rozpoczęciem nowego roku szkolnego w Hogwarcie.

- Czuję się przytłoczona tym tłumem. Czy możemy już udać się do pociągu i zająć jakiś przedział?

Pozostała trójka natychmiastowo się z nią zgodziła.

- Poprowadź mnie proszę - zwrócił się do niej Ominis, nastawiając swojej ręki.

Scamander złapała go pod nią, podnosząc jednocześnie z ziemi swój kufer. Razem ruszyli za rodzeństwem Sallow przedzierając się przez tłum czarodziejów i docierając do pociągu Hogwart Express. Rietta pomogła Ominisowi bezpiecznie wsiąść do środka lokomocji, zaraz potem samodzielnie czyniąc to samo. Znalezienie wolnego przedziału nie sprawiło grupce przyjaciół żadnego problemu - do odjazdu pociągu pozostawało dobre dwadzieścia minut to też większość z nich była jeszcze wolnych.

- Chyba pora podrosnąć skrzacie - zaśmiał się Sebastian, widząc jak

Henrietta stara się odłożyć swój kufer na przeznaczone dla niego miejsce.

- Wypraszam sobie! W te wakacje podrosłam aż dwa centymetry i mierzę już metr pięćdziesiąt sześć! - fuknęła, krzyżując ramiona. - Poza tym uważam mój wzrost za idealny.

- Tak, idealny żeby podeprzeć na tobie ramie.

- Czyżbyś już zapomniał Sebastianie jakie pretensje miałeś gdy do trzeciego roku Henrietta dominowała wzrostem nad nami wszystkimi? - zagaiła Anne, stając w obronie przyjaciółki. - Mierzyłeś wtedy zaledwie metr czterdzieści z hakiem. Byłeś najniższy i jakoś nikt nie śmiał ci tego wypominać.

Słowa siostry podziałały, gdyż Sebastian fuknął coś niewyraźnie pod nosem, odwracając twarz w stronę okna. Scamander posłała Anne wdzięczny uśmiech.

- Pozwól, że ci pomogę - jej uwagę zgarnął Gaunt stojący zaraz obok.

- Dziękuję - rzekła z uśmiechem, podając mu swój kufer. - W sumie jak teraz tak na was patrzę to przyznać muszę, że zmieniliście się przez te wakacje.

- Tak sądzisz?

Dziewczyna potwierdziła swoje słowa skinieniem głowy.

- Twoje włosy Anne są zdecydowanie dłuższe niż przed latem. A wy chłopcy wyprzystojnieliście.

- Pozostaje mi jedynie wierzyć ci na słowo - Ominis starał się posłać w jej stronę uśmiech, co odrobinę mu nie wyszło.

- Twoje nie mijające się z prawdą słowa niezwykle mi schlebiają Rietto - Sebastian w mig odzyskał swój wcześniejszy wigor. - Nie krępuj się powiedzieć też o tym jak niesamowicie udało mi się wymężnieć.

- Wcale nie udało - Anne przewróciła oczami co Ominis i Henrietta skwitowali śmiechem.

- Żałuję, że w ogóle zaczęłam ten temat - rzekła dalej rozbawiona Scamander. - Proszę, niech ktoś go zmieni puki ego Sebastiana nie zdołało przerosnąć jego samego.

- A więc jak minęły wam wakacje? - spytał Gaunt spełniając tym samym jej prośbę.

-Spokojnie, w tym roku obyło się bez ataków i tym podobnych - zaśmiała się gorzko Sallow na wspomnienie ostatnich wakacji.

Przed rokiem Anne wraz ze swoim bratem przeżyli chwilę grozy gdy Feldcroft, wioska którą zamieszkują, została zaatakowana przez Victora Rookwooda oraz złego goblina Ranroka i jego lojalistów. Na całe szczęście rodzeństwu udało się wyjść z tej sytuacji bez szwanku. Nikt oczywiście nie wspomina tego za miło.

- Moje również przebiegły spokojnie, nie działo się nic szczególnego o czym warto było by opowiadać - wyznał niewidomy, zasiadając naprzeciw bliźniaków, a jednocześnie zaraz obok Scamander. - Założę się jednak, że Rietta miała ciekawe wakacje.

- Bombowe - poprawiła go. - Czworaczki wysadzały dom w powietrze minimum dwa razy na tydzień, a Howard po zdobyciu licencji na teleportowanie zachowywał się jakby zupełnie zapomniał jak normalnie się poruszać. Nie wspominając już o Otto, który w tym wszystkim postanowił ćwiczyć zaklęcia aby móc zabłysnąć umiejętnościami na swoich pierwszych zajęciach w Hogwarcie. Pomimo faktu, że posiada dwie lewe ręce to było całkiem w porządku, a przynajmniej do momentu w którym jeden z wesołej czwórki nie namówił go do rzucenia Inflatus na Edgara.

Tak, życia Henrietty u boku siódemki braci zdecydowanie nie można by zaliczyć do najspokojniejszych.

- Pociąg w końcu rusza - ucieszył się Sebastian zmieniając nagle temat. - Co powiecie na grę w eksplodującego durnia aby zająć czas?

- Ja pasuje, nie mam aktualnie ochoty.

- A ja z chęcią zrobię z ciebie miazgę - roześmiała się Anne, teatralnie zacierając przy tym ręce.

- Możesz co najwyżej pomarzyć.

Bliźniaki rozpoczęły zaciętą grę. Henrietta przyglądała się ich rozgrywce, jednak prędko znudziła jej się ta czynność, dlatego też przeniosła swój wzrok na szybę. Hogwart Express zdążył wyjechać ze stacji King Cross, więc dziewczyna mogła swobodnie podziwiać przemijający krajobraz; zielone lasy, łąki i stepy. Prawie niezmienny od lat cieszył oko nie tylko pierwszorocznym, ale i uczniów starszych klas, którzy nie mogli doczekać się powrotu do Hogwartu i ponownego spotkania z przyjaciółmi. Tym razem jednak widok ten był dla Scamander nużący. Podejrzewała iż to dlatego, że została zmuszona przez braci do bardzo wczesnego wstania, w skutek czego po prostu się nie wyspała.

Tłumiąc dłonią ziewnięcie zwróciła głowę w przeciwną stronę. Ominis siedział spokojnie ze wzrokiem utkwionym przed siebie. Na jego kolanach leżała książka, w której był zaczytany. Jego smukłe palce zgrabne sunęły po kartce z charakterystycznymi wygrubieniami. Z kolejną przeczytaną linijką na jego twarzy zawitał lekki uśmiech.

- Co czytasz? - spytała, zwracając na siebie jego uwagę.

- Zbiór baśni który podarowałaś mi na urodziny.

Przez to wyznanie na twarzy dziewczyny również zawitał uśmiech. Rietta przed laty znalazła w jednej z umieszczonych na ich strychu skrzyń księgę, która była zbiorem mugolskich baśni. Przez następny tydzień całe noce spędzała na zagłębianiu się w ich treść. Oczarowana zawartymi w niej opowieściami okrzyknęła zbiór baśni swoją ulubioną lekturą, która tym samym została jej wierną towarzyszką w podróżach do Hogwartu. Sama Scamander przeczytała ją od a do z niezliczoną ilość razy. W jeden z niedzielnych wieczorów na czwartym roku przeczytała kilka z baśni Ominisowi, któremu spodobały się one równie mocno jak jej. Henrietta wpadła więc na pomysł, aby przełożyć cały zbiór baśni na brajla by Omninis mógł samodzielnie cieszyć się lekturą. Nie było to proste, jednak szczęście jej przyjaciele było dla niej najważniejsze i wynagradzało wszystko.

- Niezmiernie się cieszę, że ci służy.

- Dziękuje ci za niego raz jeszcze, teraz to również i moja ulubiona książka - Gaunt zwrócił ku niej swą twarz, posyłając jej tak uroczy uśmiech, że od razu poczuła jak jej lica oblewają się intensywnymi rumieńcami.

Nieświadomy tego co uczynił na powrót zwrócił wzrok przed siebie i jak gdyby nigdy nic wrócił do czytania. Dziewczyna postanowiła już mu nie przerywać. Spuściła wzrok zawieszając go na dłoniach blondyna, tłumiąc jednocześnie kolejne ziewnięcie. Chwilę walczyła z samą sobą, ostatecznie jednak się poddając i pozwalając ciężkim powieką opaść, a myślą odpłynąć gdzieś w dal.

Ominis niespodziewanie poczuł na swoim ramieniu ciężar. Instynktownie obrócił głowę. Jego policzek połaskotały miękkie włosy Henrietty, której to głowa bezwładnie się o niego oparła. Jej spokojny i wyrównany oddech uświadomił go, że zasnęła. Uśmiechnąwszy się pod nosem oparł swoją głowę o odpowiedniczkę przyjaciółki i kontynuował czytanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top