Rozdział IX
Ja wiem...Ja wiem...Nie będę się usprawiedliwiał dlaczego przerwałem i nie pisałem tutaj nic aż tyle czasu...bo nawet nie wiem co miałbym napisać. Straciłem zapał do pisania tego opowiadania, ale postanowiłem ogarnąć dupę i to dokończyć. Bądźmy mężczyznami. No.
Hiro stał, a raczej unosił się w próżni i patrzył na postać przed nim jakby zobaczył ducha. Którego poniekąd zobaczył.
- L..Lucyferem? Ahaaa...to fajnie masz... - odpowiedział i zaczął się histerycznie śmiać. Złapał się za głowę i ciągając lekko za swoje kosmyki, popatrzył przerażony na mężczyznę zastygając w bezruchu - Ja zwariowałem! - wydarł się wyglądając teraz zupełnie jak psychopata - Miałem umrzeć, a w zamian za to zwariowałem! Hahahaha!...Ty! - wycelował palec w nieco zdziwionego jego zachowaniem Lucyfera. -Przestań odstawiać cyrki i sprowadź mnie na ziemie - powiedział.
Demon uniósł jedną brew i podszedł bliżej. Złapał chłopaka za rękę i jednym ruchem odsunął jego rękaw. -Myślisz, że te rany też ci zadałem? Jesteś samobójcą, a samobójcy trafiają do mnie -wyszczerzył się, choć dla Hiro było to niewidoczne przez czarną maskę, którą miał na połowie twarzy.
-Samobójcą?- zapytał i naraz cały zapał i kłębiące się emocje gdzieś uciekły. Przypomniał sobie wszystko. Ojca. Siebie. On miał rację. Popatrzył na czarnowłosego i przez myśl przeleciało mu, że nawet w tej masce demon wydaje się być przystojny. Niezwykłe.
-Ściągnij maskę - powiedział stając przed nim. W ogóle się go nie bał...tylko dlaczego? Na te słowa Lucyfer zaśmiał się gardłowo, a Hiro przeszły dreszcze.
- Obawiam się, że moja twarz może ci się nie spodobać - odpowiedział przysuwając się do niego bliżej, na co młodszy chłopak zrobił krok w tył mimo, że ciągle się unosili.
- Skoro mam z tobą iść i trafiłem do ciebie bo jestem samobójcą to chce chociaż zobaczyć twoją twarz - odpowiedział przełykając głośno ślinę. Dlaczego się stresował?
Demon przekrzywił głowę i zaczesał włosy uważając na dwa ostre rogi na głowie.
- Sam tego chciałeś - mruknął zanim złapał za maskę i ściągnął ją, ukazując swoją twarz. Gdyby Hiro mógł to prawdopodobnie już leżałby z zawałem na podłodze, ale w tym świecie nie mógł liczyć na śmierć.
-S..Shin...-wyszeptał i nagle ogarnął go niesamowity gniew i wściekłość. Zacisnął pięści i rzucił się na demona nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego co właśnie robi. Próbował uderzyć księcia piekieł. Idiota prawda?
- Uspokój się! - warknął mężczyzna i dzięki pstryknięciu palcami, znaleźli się obaj w jakimś pokoju. Był nowocześnie urządzony z tego co zdążył wychwycić Hiro zanim silne ciało przygniotło go do łóżka.
- Uspokoić? Ja mam się uspokoić?! Jesteś pojebany! - szarpał się, próbując wyrwać ręce ze stalowego ucisku czarnowłosego. -Nienawidzę cię!-krzyknął, próbując go kopnąć.
Demon nie był tym zachwycony, chociaż takie stawianie się tylko go bardziej nakręcało. Nie czekając chwili dłużej, ugryzł Hiro w szyję przez co ten wygiął się lekko i uspokoił.
- Od razu lepiej. Powiem to tylko raz, dlatego lepiej słuchaj - odpowiedział, ciągle trzymając chłopaka za ręce -Tak, jestem tym samym Shinem, a sprowadziłem Cię tu bo musiałem wracać. Powinieneś dziękować mi, że to właśnie ja cię zabrałem, a nie któryś mój podwładny. Wtedy nie skończyłoby się to dla ciebie tak kolorowo jak teraz -
Hiro leżał z szeroko otwartymi oczami i próbował przeanalizować sytuację, w której się znalazł. Zaraz. Jak to on go tu ściągnął? I jak to, do kurwy, miał tutaj wrócić? O co w tym wszystkim chodzi?
-Widzę, że nadal nie pojmujesz -mruknął zadowolony z siebie mężczyzna.
-Tam...To nie był Shin? Od samego początku byłeś demonem gdy cie spotkałem? - zapytał leżąc już spokojnie. Potrzebował wyjaśnień. Na razie tylko wyjaśnień.
- Czyli jednak rozumiesz. Tak, dokładnie tak. Byłem na ziemi bo miałem taki kaprys i zobaczyłem ciebie. Postanowiłem, że chce mieć cię tylko dla siebie, dlatego pozwoliłem żebyś się we mnie zakochał, a potem sam z siebie popełnił samobójstwo bo jak wiesz, ja tylko zbieram zmarłe duszę. Nie mogę sam zabić człowieka, ale pchnąć ich do takiego czynu jak targnięcie się na swoje życie to już inna bajka -Lucyfer uśmiechnął się lecz cały ten uśmiech był przesycony sarkazmem.
W oczach Hiro zagościły łzy. - Nie...nie kochałem cię - wysyczał przez zaciśnięte zęby i zamknięte oczy. Był jednocześnie zły do granic i smutny. Został zmanipulowany i wykorzystany, a przecież...przecież on mu zaufał...
-Jeżeli jeszcze mnie nie pokochałeś, to sprawię żeby to się stało -czarnowłosy odpowiedział z pełną powagą i nachylił się, zaciskając dłoń na szyi Hiro. - Sprawię, że się we mnie zakochasz, że będziesz błagał o mój dotyk, o mojego kutasa. Sprawię, że zapragniesz być moją dziwką, moim kochankiem, moim oczkiem w głowie. Sprawię, że będziesz chciał krzyczeć moje imię gdy będziesz dochodził. Sprawię, że będziesz tylko mój - powiedział to wszystko i zwyczajnie rozpłynął się w powietrzu zostawiając przerażonego chłopaka zupełnie samego. Ten, mając w tym momencie tak bardzo gdzieś co się z nim stanie, skulił się na łóżku przyciskając poduszkę do torsu i pierwszy raz od dłuższego czasu głośno zapłakał.
***
Po dłuższym czasie gdy Hiro się uspokoił, na spokojnie jeszcze raz przeanalizował sytuację. Shin, czyli Lucyfer od samego początku miał wobec niego plan. Zbliżył się do niego, pozwolił mu zaufać, udawał, że mu na nim zależy, a ostatecznie doprowadził do jego śmierci tylko dlatego, że musiał wracać do siebie i jego kaprysem było zabranie chłopaka ze sobą. Samotna łza spłynęła po jego policzku i powoli wstał, rozglądając się gdzie tak właściwie wylądował.
Pokój był dużych rozmiarów. Oddzielne drzwi do łazienki, oddzielne drzwi do garderoby, w której o dziwo, były wszystkie potrzebne mu rzeczy, a nawet więcej. Drzwi na balkon. Tak, na balkon. Dacie wiarę, że tu wszystko wyglądało jak na ziemi? Nie było czerwonego nieba i czerwonego księżyca, a zamiast ziemi z roślinami jakiś czerwony piach. O nie. Tutaj był tak samo. Jakby wcale nie umarł...Tylko gdzie są drzwi dzięki którym mógłby wyjść z pokoju? Nie ma. Westchnął siadając przy ładnie zdobionym stole, na tak samo ładnie zdobionym krześle. Dominowały tutaj kolory czerwieni, czarnego i złotego co na dobrą sprawę mu pasowało. Miał duże łóżko, kanapę, dwa fotele, stolik do kawy, zaopatrzoną we wszystko łazienkę. Prawie wszystko.k Nie było tam kibelka. Tak jak nigdzie nie mógł znaleźć kuchni. Chcieli go tutaj zagłodzić?
Potargał włosy i oparł się na ręku, dopiero teraz dostrzegając kartkę na stole. Wziął ją do ręki i zaczął czytać to, co było na niej napisane.
"Hiro. Cały pokój jest twój. Urządziłem go tak, byś miał wszystko czego zapragniesz. Pewnie zauważyłeś braki w łazience i brak kuchni. Wytłumaczenie jest proste - w tym świecie nie odczuwasz głodu, nie musisz jeść. Wyjątkiem jest nawadnianie organizmu, ale nie musisz robić siku więc szczanie z balkonu wyrzuć sobie z głowy :) Rozgość się, a gdy ja będę miał chwilę wolnego, wpadnę do ciebie. Nie zapominaj moich słów. Niedługo oprowadzę cię po mojej skromnej posiadłości ~ Lucyfer lub jak wolisz - Shin"
Rzucił kartkę na podłogę i schował twarz w dłoniach. - Za co? Co ja takiego zrobiłem? - zapytał sam siebie na głos.
- Zauroczyłeś mnie - odpowiedział mu jakiś głoś przez co zerwał się z siedzenia, nerwowo szukając intruza, którego dobrze znał. W końcu wyłonił się z kąta, który pozostawał w cieniu i spokojnym krokiem szedł w stronę Hiro, któremu serce przyspieszyło na jego widok. Tylko dlaczego tak się działo? Nie chciał tego.
- Jesteś potworem - wysyczał w stronę przystojnego mężczyzny, ubranego w długi czarny płaszcz. Miał pod spodem czarną koszulę i opinające jego umięśnione nogi czarne spodnie. Na nogach buty za kostkę i bez wątpienia zaliczał się do tych typów, które samym spojrzeniem sprawiają, że dziewczynom miękną kolana.
- Nie powinieneś tak o mnie mówić - mruknął znajdując się nagle kilka centymetrów przez Hiro. Uniósł jego podbródek by móc spojrzeć w jego oczy i złożył na jego ustach delikatny pocałunek, a Hiro mimo tego wszystkiego, nie potrafił oderwać się od jego warg. Tęsknił za nimi, mimo, że nienawidził w tym momencie Shina najbardziej na świecie. Demon pogłębił pocałunek widząc, że chłopak się nie odsuwa i złapał go za uda, przenosząc na stolik. Oparł ręce obok jego bioder i mruczał cicho podczas tego powolnego, tęsknego pocałunku.
- Jesteś dla mnie zagadką - wyszeptał Lucyfer gdy na moment się od siebie oderwali, głośno oddychając. -Nienawidzisz mnie, a twoje ciało pokazuje mi zupełnie coś innego -dodał po chwili ponawiając przerwaną czynność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top