Rozdział I
A więc jestem. Przybywam do was z pierwszym rozdziałem nowego opowiadania ^^ Mam nadzieję, że wam się spodoba :3 Ale, że również nie zapomnicie o Walce Żywiołów :D Z góry uprzedzam, że początkowo opowiadanie będzie miało drastyczne i często dość nieprzyjemne sytuacje, ponieważ Hiroki opowiada o swojej przyszłości. Jednak będę się starał was zaciekawić, ponieważ później będzie się działo gdy do akcji wkroczy Lucyfer :D Zapraszam! ^^
- Witam was. Nazywam się Zahara Hiroki. Autor tego powiadania poprosił mnie, bym opowiedział wszystkim historię swojego życia. Zarówno tego w waszym świecie, jak i tego w zaświatach. A właśnie, hej! Majki! Jesteś tam ?!
- Jestem. Przestań się wydzierać. Poza tym, co ty robisz?! Nie taki był scenariusz!
- Dobra, dobra. Czego się rzucasz? Opowiedz im wszystko. Ja nie mam dzisiaj weny twórczej, poza tym... wiesz, Lucyfer jest dzisiaj nie w sosie, więc wolę się nie narażać.
- Mówiłeś, że dasz radę sam to to zrobić! Zapłaciłem!
- JAK MI PRZYKRO. Przecież to po części twoja historia, prawda?
- Zamknij się zdrajco! To miała być tajemnica!
- Ups, hehe. I co teraz zrobisz? Równie dobrze ty ją możesz opowiedzieć. Wiesz mniej więcej tyle co ja, więc w czym problem?
- Matko, jak ja cię nienawidzę...
- Tak, tak. Nie powiem ci, że cię kocham, ponieważ obiektem moich westchnień jest ktoś inny.
- Wiem, wiem... Ale to nie zmienia faktu, że mógłbyś sam ją opowiedzieć... już nawet napisałem ludziom, że to ty będziesz opowiadać.
- Będą musieli to przeboleć. No już! Zabieraj się do roboty!
- Idź zgiń.
- Kochany jesteś. Ja spadam. Widzimy się później!
I pobiegł w stronę mrocznego zamku...
Tak więc, jak widzieliście sam będę musiał wszystko wam przekazać, ponieważ ten idiota cudem się wymigał. Ale dość już. Zacznijmy wreszcie :P
***
Hiroki Zahara urodził się w dość ubogiej rodzinie. Jego ojciec nie pracował, a matka znikała na całe dnie, i wracała późnymi godzinami. Czasami wcale.
Wysoka i szczupła kobieta stanęła w korytarzu oglądając róże wsadzone do wazonu.
- Kto je tutaj przyniósł ? - zapytała gniewnym tonem. Z jednego z pokoi wyłonił się równie wysoki mężczyzna, o oczach koloru nieba.
- Ja – mruknął, trzymając w ręku puszkę piwa.
- Wyrzuciłam je do śmieci, więc dlaczego są tutaj? - kobieta założyła ręce na piersi.
- Ładnie pachną i są śliczne – po schodach zbiegł mały chłopiec o blond włosach. Grzywka opadała mu na czoło, a jego czarny strój idealnie kontrastował z pięknym błękitem jego oczu, które odziedziczył po ojcu.
- Oh, Hiroki kochanie. Nie jesteś w szkole? - spytała zdejmując z ramion futro i odwieszając je na wieszak.
- Miałem rano gorączkę i tata pozwolił mi nie iść – odparł i przytulił się do matki. Ta jednak nie przyciągnęła go do siebie, tylko delikatnie odciągnęła popychając rękami położonymi na ramionach chłopca.
- Przepraszam, jestem dzisiaj zmęczona. Idę się położyć, a ty lepiej zapytaj kolegów o lekcje, ponieważ jutro idziesz do szkoły i masz być przygotowany.
- Zawsze jestem, mamusiu – mruknął smutnie chłopak i pomaszerował z powrotem na górę do swojego małego pokoju. Usiadł na parapecie i zagłębił się w świat fantasy, dzięki któremu mógł oderwać się od rzeczywistości. Mimo jego młodego wieku, był bardzo zdolny i szybko się uczył, dlatego jego średnia z ocen nigdy nie była niższa niż 5.0.
***
W skromnie umeblowanym pokoiku chłopca, panowała totalna orgia kolorów. Kwiaty, każde w innym kolorze widniały na jego szafce, biurku, a nawet na oparciach kanapy. Co noc upajał się pięknymi zapachami i podziwiał każdy listek i płatek roślin z osobna.
- Hiroki! - usłyszał głos matki z dołu, więc czym prędzej zbiegł po schodach do swojej rodzicielki.
- Proszę – wręczyła mu kolejny bukiet i pudełko czekoladek – Tak jak chciałeś, wszystko jest twoje – odparła i ruszyła do swojej sypialni.
- Dziękuję – mruknął cicho i zabrał prezenty, które codziennie rano kobieta mu przynosiła. Zdążył dotrzeć do drzwi pokoju, gdy z sąsiedniego pomieszczenia usłyszał krzyk ojca. Rzucił podarki na ziemie i popędził do mężczyzny. Otworzył drzwi i zobaczył jak jego tata stoi nad stłuczoną szklanką i trzyma się za krwawiącą rękę.
- Kurwa, Hiroki! Czy nie mówiłem ci, że masz sprzątać w moim pokoju?! Zobacz co narobiłeś!! - wrzasnął i doskoczył do chłopca. Uderzył go otwartą dłonią w twarz, przez co chłopak zatoczył się i upadł uderzając plecami o ciężki mebel.
- Przepraszam tato, byłeś w pokoju i nie chciałem przeszkadzać – powiedział niemalże szeptem. Prawie co noc było to samo. Ojciec pił, a potem wołał go do siebie, beształ za błahostki i bił. Nieraz okrutnie.
- Gówno mnie to obchodzi! - podniósł go z ziemi za kołnierzyk od koszulki i cisnął przez pokój jak szmacianą lalkę. Siniaki, te nowe i te z poprzedniego dnia, zaczęły dawać o sobie znak wywołując koszmarny ból.
- Wynoś się stąd! - krzyknął, a Hiroki ostatkami sił wstał i chwiejnie pobiegł do swojego pokoju zamykając go na klucz. Upadł na dywan i leżał tak długo, dopóki nie udało mi się podnieść i dotoczyć do łóżka. Czuł jak puchnie mu policzek, ale bał się iść na dół po lód myśląc, że może spotka tam ojca. Rano poszedł do łazienki by zmyć z siebie zaschniętą krew i o mało nie wrzasnął gdy zobaczył w lustrze swoje odbicie. Nadal spuchnięty policzek i śliwa pod okiem... Jak on się tak pokaże w klasie ? Umył się delikatnie, ponieważ całe ciało go bolało, później uczesał włosy tak by grzywka zasłaniała poranione oko i założył czarne spodnie oraz koszulkę. W duchu dziękował sobie, że nie wpadł na pomysł przycięcia włosów. Zabrał z pokoju plecak i wybiegł z domu bez śniadania.
***
- Hiroki! Co się stało?! - jego jedyny przyjaciel podbiegł do niego, gdy ten pojawił się na pierwszym piętrze.
- To znowu ojciec? - spytał zabierając od niego plecak, by choć trochę odciążyć plecy. Batoshi jako jedyny wiedział co dzieje się u niego w domu. Często tam bywał i tylko wtedy Hiro czuł się bezpieczny. Blondyn wiedział, że mógł mu zaufać i opowiadał o wszystkim co robił mu ojciec. Brunet nie raz chciał iść na policję, ale Hiro prosił by tego nie robił, ponieważ później będzie tylko gorzej. To był ich taki mały sekret, o którym nikt inny nie wiedział.
- Tak – bąknął cicho.
- Chodź ze mną do łazienki – złapał go za rękę i poprowadził korytarzem wprost do białych drzwi. Tam postawił go przed parapetem i ruchem ręki odgarnął grzywkę. Syknął gdy zobaczył fioletowe zabarwienie pod okiem.
- Bardzo boli ? - spytał marszcząc brwi. Zawsze tak robił gdy był zły.
- Trochę – odparł blondyn uciekając wzrokiem.
- Poczekaj – powiedział wyższy chłopak i zerwał kawałek papieru toaletowego, który zamoczył w zimnej wodzie.
- Odchyl głowę – poprosił, a gdy Hiro spełnił żądanie, delikatnie przyłożył papier do siniaka. Blondyn drgnął, ale stał spokojnie gdy Batoshi zajmował się jego raną. Później ją wytarł i nałożył mu fluid, który kupił specjalnie na takie okazje. Blondyn przejrzał się w lustrze i zobaczył, że siniaka prawie nie widać. Teraz wyglądał jakby po prostu nie spal za dobrze i miał cienie pod powiekami.
- Dziękuję ci Bat – odwrócił się w jego stronę i otulił go ciepłym uśmiechem. Ten tylko potargał go po włosach.
- Chodź na lekcje. Później przychodzę do ciebie – odparł i wymaszerował z łazienki, dalej trzymając jego plecach.
***
- Nie wiem czy to dobry pomysł... - Hiroki stał przed zamkniętymi drzwiami do swojego domu, a za nim brunet niecierpliwie tupał nogą.
- Och, proszę. Z milion razy tutaj byłem! Albo wchodzisz pierwszy, alb ja to zrobię – powiedział znudzony i przepchnął się do przodu, popychając drzwi. W domu było cicho, może tata poszedł spać o co dosłownie modlił się blondyn. Weszli kierując się do kuchni, gdzie ku ich zdziwieniu siedział mężczyzna.
- O, przyprowadziłeś kolegę – podniósł się z krzesła i ruszył w jego stronę. W ręku trzymał skórzany pasek od spodni. Nim blondyn zdążył się zorientować, metalowa część paska uderzyła go w głowę. Upadł, a obok niego od razu znalazł się brunet.
- Co ty robisz psychopato?! - wydarł się osłaniając Hiro. Ojciec to zignorował i jednym ruchem ręki, jakby był powietrzem, odepchnął go od leżącego syna. Podniósł blondyna i spojrzał mu prosto w oczy. Chłopak przeraził się widząc wściekłość.
- Widziałem twój list synu – ostatnie słowo niemalże wypluł.
– Uważasz, że masz ciężko? Zaraz ci pokażę co znaczy mieć ciężko w domu – warknął i uderzył go pięścią w żebra. Chłopak krzyknął słysząc chrupnięcie. Ojciec puścił go, gdy na plecach zawisł mu brunet.
- Hiro uciekaj! - krzyknął, ale jego głos ledwie doleciał do uszu blondyna. Czuł jak palą go płuca i jak ciężko jest mu nabrać oddech. Zamknął oczy i pogrążył się w ciemności.
***
- Obudziłeś się?? - usłyszał dobrze znany mu głos przyjaciela. Otworzył leniwie oczy i zobaczył nad sobą biały sufit, a obok dziwne urządzenie, które wydawało rytmiczny dźwięk.
- Bat – powiedział cicho – Wszystko z tobą w porządku? On nic ci nie zrobił? - zapytał z bólem w głosie.
- Głupku, jak zwykle martwisz się o kogoś, tylko nie o siebie. Mi nic nie jest, ale ty masz złamane cztery żebra. Twoja matka przywiozła nas do szpitala, gdy wpadła do domu i zobaczyła co się tam wyrabia. Powiedziała lekarzowi, że bawiliśmy się na rusztowaniu i ty spadłeś.
Wtedy po raz pierwszy zapragnąłem zniknąć z tego świata.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top