35.

CARTER:

Czułem jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy myślałem o tym, jak Aurelia zareaguje na spotkanie z Alexem. To nie mogło się dobrze skończyć.

- Ty - Brooks wycelowała palcem w mojego kuzyna. - To przez ciebie mnie zwolnili.

Alex posłał mi przerażone spojrzenie, klnąc pod nosem. Wyglądał tak, jakby zupełnie nie spodziewał się jej tu zobaczyć. Boże, był takim kretynem. Czasami zastanawiałem się jak to możliwe, że jesteśmy spokrewnieni.

Alex przez dłuższą chwilę się nie odzywał spoglądając na zmiane, to na Aurelie, to na mnie. Brooks z kolei wyglądała tak jakby chciała kogoś zamordować. A ja modliłem się, żebym tym kimś nie był ja.

Wiedziałem, że zjebałem, wymyślając całą tę intrygę ze zwolnieniem jej z pracy. Nie wiem, co mi wtedy strzeliło do głowy. To było szczeniackie i cholernie samolubne zagranie z mojej strony. Gdybym mógł to najchętniej cofnąłbym czas. Wtedy liczyło się dla mnie poprawienie ocen jak najmniejszym wysiłkiem. A Aurelia wydawała się być łatwym celem. Myślałem, że zawrócę jej w głowie a ona odwali za mnie całą robotę.

Nie spodziewałem się jednak, że znacznie łatwiej będzie mi się w niej zakochać, niż ją w sobie rozkochać.

- Skąd się znacie? - Aurelia zwróciła się do mnie, przerywając moje rozmyślania.

- Co? - zamrugałem patrząc na nią nieprzytomnie.

- Pytam skąd się znacie - powtórzyła pytanie. Była coraz bardziej poirytowana, a to nie zwiastowało niczego dobrego.

I choć przeszło mi przez myśl, że może powinienem wymyślić jakieś dobre kłamstwo, żeby nie psuć tego co było między nami, to czułem, że muszę w końcu być z nią szczery. Wiedziałem, że prawda prędzej czy później i tak się wyda, a jeśli będę ją dalej oszukiwał, to szansa na to, że kiedykolwiek mi wybaczy będzie znikoma.

Alex dalej milczał, a ja zastanawiałem się, w jaki sposób powinienem jej to wszystko wyjaśnić. Każde wytłumaczenie wydawało się być głupie i bezsensowne. Prawda była taka, że nie było żadnego usprawiedliwienia dla tego, co zrobiłem.

- Reed...- Aurelia ponagliła mnie, wyraźnie zniecierpliwiona.

Głośno westchnąłem wiedząc, że nie da się już tego odkręcić. Nie było odwrotu.

- Alex to mój kuzyn.

Aurelia zamrugała, patrząc na mnie zdziwiona. Najwyraźniej nadal nie rozumiała co tu się dzieje.

- Och, w takim razie, musisz wiedzieć, że twój kuzyn to straszny dupek - uniosła głos wyraźnie zdenerwowana, patrząc groźnie na Alex'a, który wyglądał jakby chciał się zapaść pod ziemie. - Wyrzucili mnie przez niego z pracy! - krzyknęła, na co chłopak jeszcze mocniej się skulił.

- Przepraszam za tamto - usłyszałem skruszony głos kuzyna.

Aurelia jednak nie kupiła jego przeprosin, bo nadal zabijała go wzrokiem.

- Gadał do mnie obleśne teksty, a ja nie wytrzymałam i dałam mu w twarz - kontynuowała rozemocjonowana. - A mój szef mnie po tym zwolnił, nie dając mi nawet dojść do słowa! Ta praca była mi potrzebna. Potrzebowałam pieniędzy na leczenie Riley. Byłam załamana...przepłakałam cały dzień - dodała wzburzona.

Spuściłem wzrok, gapiąc się na swoje buty. Nie byłem w stanie spojrzeć jej w oczy. Boże, zachowałem się jak totalny kretyn.

- Reed - powiedziała, gdy nadal się nie odezwałem. Dopiero wtedy podniosłem wzrok i na nią spojrzałem. - Nie wydajesz się być zaskoczony - stwierdziła, a ja nadal milczałem. - Wiedziałeś o tym? - spytała marszcząc brwi.

Nie musiałem nawet odpowiadać, bo czułem, że mój wzrok mówi wszystko. Kurwa, dlaczego właśnie teraz to musiało się wydać? Dlaczego dziś? Było tak cudownie. To miał być najlepszy dzień mojego życia.

- Ja...przepraszam - wykrztusiłem z siebie. - Nie chciałem...- zacząłem, zupełnie nie wiedząc jak to wytłumaczyć. Chciałem powiedzieć jej wszystko. Wyjaśnić jej, że żałuje, jednak nie mogłem znaleźć odpowiednich słów.

Każde wytłumaczenie wydawało się być idiotyczne.

- Nie chciałeś? - Aurelia przerwała mi w pół zdania, robiąc wielkie oczy. - Zaczekaj, chcesz mi powiedzieć, że miałeś z tym coś wspólnego? - spytała. Była coraz bardziej wkurwiona, chodź nie sądziłem, że to w ogóle jeszcze możliwe. Wręcz kipiała ze złości.

Alex stał obok, obserwując cały przebieg wydarzeń. W ogóle się nie odzywał, a ja miałem ochotę go zamordować, choć tak naprawdę to sam byłem sobie winien.

- To może ja już pójdę...- zaproponował chłopak, robiąc krok do przodu, na co Aurelia zgromiła go spojrzeniem przez co momentalnie się zatrzymał.

- Nie - powiedziała stanowczo, na co Alex posłusznie skinął głową i stanął w miejscu. Wyglądał tak, jakby bał się jej sprzeciwić i wcale mu się nie dziwiłem, bo na jego miejscu też bym się bał. - Nikt stąd nie odejdzie dopóki nie wyjaśnicie mi co tu jest grane. O co chodziło z tą akcją w mojej pracy, co? Zaplanowaliście to sobie, żeby się ze mnie ponabijać, tak? Takie to było dla was śmieszne?

- Nie - pokręciłem głową, patrząc na nią skruszonym wzrokiem i błagając w duchu, żeby nie była na mnie aż tak wkurwiona, choć wiedziałem, że szanse na to są małe. - Po prostu nie chciałaś się zgodzić na te korepetycje a ja ich bardzo potrzebowałem i...

- A więc postanowiłeś doprowadzić do mojego zwolnienia z pracy, tylko po to, żebym się zgodziła? - spytała z niedowierzaniem. - Nie wierzę - parsknęła. - Po prostu upokorzyłeś mnie dla własnych korzyści - dodała, a jej oczy się zaszkliły. I choć tak bardzo próbowała się opanować i nie rozpłakać przy mnie i Alex'ie to widziałem jak ją to bolało.

Boże, jak ja mogłem tak ją potraktować? Jak mogłem doprowadzić do tego, żeby przeze mnie płakała?

- Wiem i jest mi z tego powodu cholernie głupio - przysunąłem się do niej, żeby złapać ją za rękę, jednak dziewczyna natychmiast mi się wyrwała.

- Niewiarygodne - parsknęła, patrząc na mnie nienawistnym wzrokiem.

- Idziecie? - usłyszałem nagle za sobą zniecierpliwiony głos Dylana. - Czekamy już na was w nieskończoność. Oo, Alex, siema stary - podszedł zadowolony do mojego kuzyna i zbił z nim piątkę. - Chodźcie, zajęliśmy miejsca.

- Ja wracam do pokoju - oświadczyła Aurelia. - Źle się czuję - dodała, po czym odwróciła się i ruszyła do wyjścia nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem.

- A tej co? - spytał Dylan, patrząc na mnie i na Alexa, jednak żaden z nas mu nie odpowiedział.

Chciałem ruszyć za nią, ale Alex złapał mnie za ramię.

- Kurwa, stary, przepraszam - zaczął się tłumaczyć, wyglądając na bardzo skruszonego. - Nie chciałem...

- Nie mam teraz na to czasu - machnąłem ręką.

Byłem na niego wkurzony, ale nie to było w tym momencie najważniejsze.

- Jezu, umarł tu ktoś czy co? - Dylan spojrzał na nas, nic nie rozumiejąc. Nie miałem jednak czasu na to, żeby mu cokolwiek wyjaśniać.

Puściłem więc jego słowa mimo uszu i ruszyłem w kierunku w którym poszła Aurelia. Rozejrzałem się, próbując dostrzec ją w tłumie, jednak nigdzie jej nie widziałem. Musiała się już znacznie oddalić w kierunku pokoi.

Stanąłem pod jej drzwiami i zapukałem do nich, wstrzymując oddech. Odpowiedziała mi jednak tylko głucha cisza.

- Aurelia, błagam cię - powiedziałem przysuwając się bliżej drzwi, z nadzieją, że dziewczyna mnie usłyszy. - Porozmawiajmy.

Jacyś ludzie przeszli obok mnie, patrząc na mnie z zaciekawieniem. Musiałem wyglądać dla nich jak idiota, ale to nie miało teraz dla mnie żadnego znaczenia.

Zapukałem jeszcze kilka razy, prosząc, żeby mi otworzyła, jednak nic to nie dało. Tak czy siak, nie zamierzałem się tak łatwo poddawać. Nawet jeśli miałem siedzieć pod tymi pieprzonymi drzwiami do rana. Aurelia była dla mnie ważna i musiałem jej to udowodnić.

Wiedziałem, że wszystko zepsułem.

I wiedziałem też, że muszę zrobić wszystko, żeby to naprawić.

**************

AURELIA:

Nie wiem kiedy ostatnio byłam na kogoś tak wkurzona. Nie mogłam uwierzyć w to, że Reed celowo doprowadził do mojego zwolnienia z pracy. I to tylko dlatego, żebym zgodziła się udzielać mu korepetycji. Po prostu nie mieściło mi się to w głowie.

Jak mógł być takim pieprzonym egoistą?

Kazał swojemu kuzynowi upokorzyć mnie przed tymi wszystkimi ludźmi, tylko dlatego, żeby mógł postawić na swoim. Wiedziałam, że ten chłopak potrafił być bezczelny, ale nie sądziłam, że aż tak. Przerósł moje najśmielsze oczekiwania.

Początkowo chciałam zamknąć się w swoim pokoju i przesiedzieć tam dłuższy czas, żeby trochę się uspokoić, jednak coś mi mówiło, że Reed nie da mi świętego spokoju. Postanowiłam więc wyjść na miasto. Czułam, że samotny spacer z muzyką na słuchawkach pomoże mi się wyciszyć i uporządkować myśli. Gdy chodziłam bez celu, próbując się uspokoić mój telefon dzwonił raz za razem. Oczywiście to Reed, który przepraszał w smsach i prosił, żebyśmy porozmawiali. Nie odpisałam na żadną z jego wiadomości. Nie miałam ochoty słuchać jego głupich tłumaczeń. Zachował się po prostu podle i nic tego nie usprawiedliwiało.

Wkurzona, już miałam wcisnąć telefon do tylnej kieszeni spodni, gdy nagle niespodziewanie napisał do mnie Logan. Nie licząc naszej rozmowy przed wylotem, od dawna nie mieliśmy ze sobą kontaktu, więc trochę mnie to zdziwiło. Postanowiłam otworzyć wiadomość.

Wszystko w porządku? Tak nagle zniknęłaś.

Najwidoczniej Reed nie powiedział chłopakom, o tym co się przed chwilą wydarzyło. I choć na początku chciałam olać tę wiadomość, to jednak czułam wewnętrzną potrzebę, by się komuś wygadać.

Nic nie jest w porządku. Chciałabym wrócić do domu.

W tym momencie naprawdę tylko o tym marzyłam. Aby znaleźć się jak najdalej od Reed'a, który zachował się w tak bezczelny sposób.

Co się stało? Gdzie jesteś? Mogę przyjść i porozmawiamy, jeśli chcesz.

Zagryzłam wargę, zastanawiając się nad jego propozycją. Nie wiedziałam, czy zwierzanie się mu będzie dobrym pomysłem, ale czułam, że naprawdę przydałoby mi się towarzystwo, a nie licząc Reed'a, Logan był tu dla mnie najbliższą osobą, bo z Mason'em i Dylan'em miałam raczej znikomy kontakt. Mogłam z nimi porozmawiać na luźne tematy i pożartować, ale czułabym się niekomfortowo zwierzając im się z czegokolwiek.

Po chwili zastanowienia wysłałam chłopakowi adres miejsca w którym byłam. Ku mojemu zdziwieniu zjawił się naprawdę błyskawicznie. Cieszyłam się, że mimo tego, że nasze stosunki były ostatnio dość napięte to i tak czułam, że mogę na niego liczyć.

- Przepraszam, że wyciągam cię z konkursu - powiedziałam. - Powinieneś czekać z chłopakami na ogłoszenie wyników.

- Daj spokój - machnął ręką. - Niedawno ogłosili, że będzie dłuższa przerwa między występami a ogłoszeniem wyników. Mamy więc jeszcze ponad dwie godziny. To całkiem dużo czasu na to, żebyś opowiedziała mi o tym co tak zjebało ci humor.

- Nie co, tylko kto - burknęłam pod nosem.

- A więc Reed - wywnioskował. - Kto by się spodziewał - parsknął. - Co odwalił?

Głośno westchnęłam. Było mi głupio nawet o tym opowiadać, choć to przecież nie była moja wina.

- Doprowadził do mojego zwolnienia z pracy, tylko po to, żebym zgodziła się udzielać mu korepetycji - powiedziałam. Chłopak nie wydawał się być w ogóle zaskoczony moimi słowami, co uświadomiło mnie w przekonaniu, że każdy z kumpli Reed'a wiedział o jego idiotycznym planie. - Wiedziałeś, prawda? - spytałam, chcąc się upewnić.

Było mi przykro. Czułam się zła, smutna i upokorzona.

- Tak - przyznał. - I jest mi z tego powodu cholernie głupio. Reed chciał, żeby któryś z nas pomógł mu w tym całym planie, ale mówiliśmy mu, że to przesada. Sądziłem, że sobie odpuści, ale wtedy on zatrudnił Alex'a. Chciałem ci już wcześniej powiedzieć o tym, że zaplanował sobie całą tą intrygę z rozkochaniem cię w sobie, żeby mógł poprawić oceny bez wysiłku.

Spojrzałam na niego zszokowana, nie wierząc w to co słyszę. A więc akcja z wyrzuceniem mnie z pracy to nie był koniec kłamstw Reed'a. To był dopiero początek.

- C-co? - spytałam nieprzytomnie, nadal będąc zszokowana jego słowami. - Chciał mnie uwieść, żebym pomogła mu poprawić oceny? Ale w takim razie po co były mu korepetycje?

- Wiesz, myślał, że pouczy się tylko na początku. Chciał się do ciebie zbliżyć. Pobyć z tobą sam na sam. Był przekonany, że później gdy już uda mu się ciebie zdobyć, to zaczniesz za niego pisać prace i pomagać mu na testach. Stwierdził, że to świetne rozwiązanie, żeby nie musiał tracić czasu na naukę i mógł się skupić na próbach. Ten koncert był dla niego całym życiem. Był w stanie zrobić wszystko, żeby starzy pozwolili mu tu przyjechać. A oni postawili mu ultimatum, że musi najpierw poprawić oceny.

Poczułam jakby ktoś kopnął mnie w brzuch, gdy uświadomiłam sobie ile razy w ciągu ostatnich dwóch tygodni przed konkursem zrobiłam za niego zadania. Co prawda nie prosił mnie o to, ja sama mu to zaproponowałam. Bo chciałam mu się odwdzięczyć za ten wyjazd. Bo zaczęło mi na nim zależeć i chciałam mu pomóc. Bo myślałam, że jemu również zależy na mnie. Bo byłam na tyle naiwna, że udało mu się zawrócić mi w głowie.

Jak mogłam być tak głupia, żeby uwierzyć w te jego słodkie słówka? Jak mogłam uwierzyć w to, że Carter Reed, który od zawsze bawił się dziewczynami, to właśnie dla mnie postanowił się zmienić? Jak mogłam myśleć, że szczerze coś do mnie poczuł?

On od samego początku chciał mnie tylko wykorzystać.

- Nie wierzę - pokręciłam głową, czując jak do oczu cisną mi się łzy. Czułam się jak skończona idiotka - Sądziłam, że on naprawdę...coś do mnie czuje - mówiłam przecierając łzy cieknące mi po policzkach. Było mi tak niesamowicie głupio.

Od zawsze uważałam, że dziewczyny, które dawały się wykorzystywać chłopakom takim jak Reed były po prostu żałosne. Z jednej strony było mi ich szkoda, ale z drugiej przecież wiedziały na co się piszą, umawiając się z takimi dupkami. Tymczasem okazało się, że ja byłam tą najbardziej żałosną z nich wszystkich.

Przez tyle czasu dawałam mu się oszukiwać.

Logan spojrzał na mnie ze współczuciem, po czym podszedł bliżej i mnie przytulił. Zanosiłam się łzami, a chłopak obejmował mnie, gładząc mnie przy tym po plecach. Gdy się od niego odsunęłam, zauważyłam, że zostawiłam mu plamę po tuszu do rzęs na koszulce.

- Przepraszam - mruknęłam - wskazując na jego koszulkę.

- To nic - machnął ręką. - I tak miałem ją wyrzucić - dodał, posyłając mi uśmiech, przez co trochę się rozchmurzyłam, choć w obecnej sytuacji było to trudne, bo czułam się, jakby ktoś mnie przejechał.

- Nie wiem, jak mogłam być tak głupia. Jak mogłam wierzyć w jego słowa...

- Przykro mi, ale od samego początku każde wasze spotkanie było zaplanowane - chłopak spojrzał na mnie ze współczuciem. - Dla Reed'a od byłaś tylko jakąś chorą gierką. Chciałem ci to powiedzieć, już w momencie, gdy wymyślił sobie cały ten plan. Nie pochwalałem tego pomysłu, ale nie chciałem robić kwasu między mną a chłopakami tuż przed konkursem. Widziałem, że nie cierpisz Reed'a i czułem, że nie dasz się nabrać na te jego manipulacje. A później gdy coś między nami zaiskrzyło, to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że między tobą a nim nic nie ma i nie będzie...- kontynuował a ja byłam coraz bardziej załamana. - A później chwilę po tym jak całowaliśmy się w aucie, Reed pochwalił się tym, że wyjeżdżacie razem na twoje urodziny. Wkurwiłem się i dlatego się nie odzywałem. Później dotarło do mnie, że pewnie zmyślił tę historię z wyjazdem, żeby mnie wkurwić, więc do ciebie zadzwoniłem, żeby się spotkać. A ty powiedziałaś mi, że nie ma cię w domu i nie dasz rady. Wtedy stwierdziłem, że naprawdę z nim wyjechałaś, choć nie mieściło mi się to w głowie.

Dopiero teraz dotarło do mnie dlaczego Logan zachowywał się tak dziwnie, po naszym pocałunku. Zrobiło mi się strasznie głupio.

- Tak, ale ten wyjazd to była niespodzianka - wyjaśniłam. - Nie miałam pojęcia, że mnie tam zabierze.

- No widzisz, mi przedstawił inną wersję zdarzeń. Pewnie dlatego, że widział, że mi się podobasz i chciał, żebym sobie odpuścił. Ale ja nie chciałem odpuszczać - wyznał. - Naprawdę, liczyłem na to, że mimo tego, że z nim wtedy wyjechałaś to jest dla nas jeszcze szansa, ale po tym smsie już wiedziałem, że...

Spojrzałam na niego zaskoczona, zupełnie nie rozumiejąc o czym mówi.

- Co? - spytałam. - Jakim smsie?

- Tym, który wysłałaś do mnie na wyjeździe z Reed'em. Po tym już czułem, że nie powinienem robić sobie nadziei. Byłem na ciebie wtedy tak wkurwiony - przyznał. - że było mi już wszystko jedno czy będziesz przez niego płakać czy nie. W sumie to nawet chciałam, żebyś się na nim przejechała. Żebyś zobaczyła jaki jest naprawdę. Nie mogłem uwierzyć w to, że wybrałaś właśnie jego.

Zmrużyłam oczy, próbując przypomnieć sobie, co takiego mogłam wtedy napisać Loganowi. Byłam dość mocno pijana, ale i tak zupełnie nie pamiętałam, żebyśmy wymieniali jakieś smsy tej nocy. Chwyciłam za telefon i weszłam w wiadomości.

- O którym smsie mówisz? - spytałam, podając chłopakowi swój telefon. - Nic wtedy nie pisaliśmy.

Logan spojrzał na mnie marszcząc brwi, wyraźnie zdezorientowany, po czym wyjął swój telefon i mi go podał.

- O tym - wskazał na wiadomości i podał mi telefon, abym je przeczytała.

Logan:

Reed powiedział mi, że z nim wyjechałaś. Naprawdę zależy mi na tobie, ale nie chcę sobie robić niepotrzebnie nadziei. Odpowiedz szczerze - czujesz coś do niego?

Aurelia:

Nie planowałam tego, ale chyba tak. Przepraszam, nie chciałam cię zranić.

Czułam jak szczęka opadła mi do podłogi. Nie wierzyłam w to, że posunął się nawet do czegoś takiego. Reed grzebał mi w telefonie i odpisał na moje wiadomości!

- Nie napisałam tego - wykrztusiłam z siebie nadal zszokowana, nowymi informacjami, których ciągle się dowiadywałam. Miałam wrażenie, że każda kolejna jest gorsza od poprzedniej. - Pierwszy raz widzę te smsy na oczy.

- Co? - Logan spojrzał na mnie wyraźnie rozkojarzony. - Ale...- zaczął, nie rozumiejąc, jednak po chwili chyba wszystko do niego dotarło. - Carter, to napisał, prawda?

- Tak i najwyraźniej usunął wiadomości - przyznałam. - Musiałam wtedy spać. Nie wierzę, że posunął się do czegoś takiego. Naprawdę to wszystko nadal do mnie nie dociera.

- A mnie już chyba nic nie zdziwi w jego zachowaniu - parsknął Logan. - Jestem na siebie tak wkurwiony, że wcześniej sobie tego wszystkiego z tobą nie wyjaśniłem, ale sądziłem że, ty serio...- urwał najwyraźniej, nie wiedząc jak ubrać w słowa to co miał do powiedzenia. - Boże, przepraszam cię, byłem takim kretynem. Po prostu gdy dowiedziałem się, że z nim wyjeżdżasz, a później jeszcze dostałem tego sms'a, to stwierdziłem, że lepiej będzie jeśli dam sobie z tobą spokój. Nie wziąłem pod uwagę tego, że Reed jest patologicznym kłamcą. I to cholernie dobrym.

- Masz rację - przyznałam. - I też cię przepraszam. Za wszystko.

Nagle mój telefon po raz kolejny zaczął wibrować raz za razem.

- Reed - mruknęłam, patrząc na wyświetlacz, na którym miałam już milion nieodebranych połączeń od chłopaka. Choć dawałam mu wyraźnie do zrozumienia, że nie mam ochoty z nim gadać, on nadal się nie poddawał.

Telefon Logana również zaczął dzwonić.

- Mason - powiedział, jednak tak jak ja nie odebrał. - Napisał sms'a, pyta kiedy wracam - wyjaśnił.

- Wiesz, jeśli chcesz to możesz do nich iść. Nie musisz ze mną zostawać - powiedziałam, czując wyrzuty sumienia, że zamiast z przyjaciółmi spędza teraz czas ze mną.

To były moje problemy. Sama byłam sobie winna. Nie chciałam, żeby przez to wszystko on też miał zepsuty wyjazd.

- A chcesz, żebym został? - spytał.

Skinęłam niepewnie głową. Byłam załamana i czułam, że znacznie łatwiej będzie mi znieść nadmiar emocji w jego towarzystwie.

- W takim razie zostanę - stwierdził, wsuwając telefon do kieszeni jeansów. Posłałam mu uśmiech, na co on również odpowiedział uśmiechem. - Idziemy się gdzieś zabawić? Myślę, że drink dobrze nam zrobi.

- Przecież nikt nie sprzeda alkoholu nieletnim - pokręciłam głową.

- Może się uda, jeśli zostawimy hojny napiwek barmanowi - stwierdził. - Czuję, że dobre mohito rozwiązałoby przynajmniej połowę naszych problemów - dodał, na co spojrzałam na niego rozbawiona.

- Wątpię, że twój plan wypali, ale możemy spróbować.

Nie wiedziałam jak przeżyję te noc. Nie miałam pojęcia jak wytrwam na tym wyjeździe do końca i w jaki sposób poradzę sobie z tymi wszystkimi okropnymi informacjami, których właśnie się dowiedziałam.

Co do wielu rzeczy miałam wątpliwości, ale jednego byłam bardziej niż pewna.

Carter Reed był w moich oczach skreślony.

**************************

KONIEC 1 CZĘŚCI

**************************

Info odnośnie drugiej części:

Nie będę jej wrzucać od razu. Pod koniec września mam obronę pracy magisterskiej i muszę się teraz na tym skupić. Myślę, że zacznę ją pisać dopiero za miesiąc, więc jeszcze nie wiem kiedy wpadną kolejne rozdziały.

Jeśli chcecie być na bieżąco to zapraszam na ig: aniaszubert_autorka

Podzielcie się swoimi wrażeniami po rozdziale na relacji!

Do następnego <3



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top