32.
CARTER:
Nie mogłem się powstrzymać przed tym, żeby ją pocałować. Myślałem o tym ciągle od czasu naszego ostatniego pocałunku. Pragnąłem tego. Pragnąłem jej. Ona też tego chciała. Czułem to. Choć się nie odezwała, to jej wzrok mówił wszystko.
Przez moment było cudownie. Powróciły do mnie wspomnienia z plaży. Trwało to jednak zaledwie krótką chwilę, bo dziewczyna niespodziewanie się ode mnie odsunęła.
Spojrzałem na nią zaskoczony. Dlaczego się opierała? Dlaczego nie chciała przyznać, że też jej się podobam? Dlaczego nadal udawała, że nic między nami nie ma?
- Nie mogę.
Patrzyłem na nią zdezorientowany nie bardzo wiedząc o co jej chodzi.
- Dlaczego?
- Nie chcę być kolejną dziewczyną, którą tylko się zabawisz.
Nie mogłem winić jej za to, że miała o mnie takie zdanie. W końcu sam sobie na nie zapracowałem. Znała moją złą reputacje w szkole. Wiedziała, że nie raz bawiłem się uczuciami dziewczyn. W końcu ją też od chciałem tylko wykorzystać dla własnych korzyści.
Ale to było zanim zacząłem coś do niej czuć.
- Nie jesteś - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Chciałem, żeby mi uwierzyła. Żeby wiedziała, że to co ostatnio wydarzyło się między nami było prawdziwe. - Naprawdę mi zależy.
- I dlatego przez cały wieczór obściskujesz się ze swoją byłą po czym mnie całujesz? - spytała wyraźnie zdenerwowana. - Daj spokój Reed. Nie jestem jedną z tych naiwnych dziewczyn, którym możesz wciskać taki kit.
Kurwa. Nie mogłem uwierzyć w to, że powodem naszej kłótni była Laura. Gdybym wiedział, że sytuacja tak się potoczy od początku kazałbym jej spadać. I w tamtym momencie bardzo żałowałem, że tego nie zrobiłem.
Chciałem powiedzieć Aurelii, że Laura nic dla mnie nie znaczy. Że to już zamknięty temat. Wytłumaczyć jej to wszystko, żeby nie było między nami bezsensownych niedopowiedzeń.
Jednak zanim zdążyłem cokolwiek z siebie wydusić naszą rozmowę przerwał zdyszany Mason.
- Stary musisz mi po...- urwał w pół zdania, gdy zauważył, że to nie jest odpowiedni moment. - Jezu sorry, wrócę później - dodał, powoli się wycofując.
- Nie trzeba - odpowiedziała mu Aurelia. - Już skończyliśmy - dodała, po czym wyminęła chłopaka i wróciła do środka.
Posłałem kumplowi mordercze spojrzenie. Lepszego momentu nie mógł sobie wybrać. Miałem nadzieję, że miał naprawdę dobry powód. Choć znając jego domyślałem się, że będzie to jakaś totalna głupota.
- Musisz mi pomóc - spojrzał na mnie błagalnie. - Jakiś pijany koleś przewrócił się na komodę w salonie i stłukł ten duży porcelanowy wazon! Ten który moja mama przywiozła sobie z wakacji w Grecji. Ona mnie zabije!
Ja za to miałem ochotę zabić jego.
Głośno westchnąłem patrząc na zestresowanego przyjaciela.
- I jak ja mam ci niby z tym pomóc? - spytałem zrezygnowany.
- Musimy kupić identyczny, zanim się zorientuje - oświadczył zupełnie poważnie.
- Kurwa, stary, skąd ja ci wezmę grecki wazon o godzinie dwudziestej trzeciej w niedzielę? - spojrzałem na niego jakby postradał zmysły.
- No nie wiem, zamówimy przez internet? - spytał z nadzieją. - Albo kupimy jakiś podobny i go przemalujesz? W końcu masz zdolności plastyczne - stwierdził z głupim uśmieszkiem.
- Bardzo śmieszne. Możemy zamówić, ale zanim to dojdzie to ona i tak się zorientuje.
- Musimy spróbować. Ona kocha ten wazon bardziej niż mnie - stwierdził. - A tak w ogóle to o co poszło z Brooks? Bo wyglądała, jakby chciała cię zamordować.
- O Laure - wyjaśniłem zirytowany. - Klei się do mnie cały wieczór. Nie wiem po co w ogóle ją zaprosiłeś skoro...
- Ale ja jej nie zapraszałem - Mason spojrzał na mnie zdziwiony. Przez chwilę myślałem, że chciał się tylko wykręcić, jednak jego zdziwiona mina podpowiadała mi, że mówił zupełnie szczerze - Sądziłem, że ty to zrobiłeś.
Zmarszczyłem brwi.
- Po co miałbym to zrobić?
- No nie wiem, pomyślałem, że może brakowało ci mocnych wrażeń - wzruszył ramionami. - A dobrze wiemy, że ona mogłaby ci je zapewnić - dodał z głupim uśmieszkiem, na co walnąłem go w ramię.
Skoro Mason nie zaprosił Laury na imprezę to oznaczało, że musiała wprosić się sama. Nie mogłem uwierzyć w to, że miała taki tupet. Nie zamierzałem jednak zaprzątać sobie nią głowy. Miałem na głowie ważniejsze sprawy. Musiałem dokończyć rozmowę z Aurelią. Musiałem wyjaśnić jej wszystko zanim będzie za późno.
*******************
AURELIA:
Gdy tylko wróciłam do środka podbiegła do mnie rozemocjonowana Mel. Po jej minie widziałam, że nie może się doczekać, aż zdam jej dokładne relacje z tego co wydarzyło się między mną a Reed'em. Ja za to zupełnie nie miałam ochoty o tym gadać.
- Wszystko okej? - spytała. - Chciałam za tobą wyjść ale Reed mnie uprzedził. Ale może to i dobrze, bo widzę, że się dogadaliście - spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem, dokładnie mi się przyglądając.
Nie wiedziałam co ją tak bawi, ale mnie zdecydowanie nie było do śmiechu. Byłam wkurzona i chciałam już po prostu wrócić do domu.
- Wręcz przeciwnie - zaprzeczyłam na co dziewczyna zmarszczyła brwi, przyglądając mi się ze zdezorientowaniem - Pokłóciliśmy się - wyjaśniłam.
- Ale przed tym czy po tym jak się całowaliście? - spytała, na co otworzyłam szeroko usta.
Zamrugałam patrząc na nią zaskoczona.
- Skąd wiesz, że się całowaliśmy?
- Masz rozmazaną szminkę na ustach - wyjaśniła.
Zaklęłam pod nosem, przecierając usta dłonią, co średnio pomogło bo teraz miałam ją rozmazaną zarówno na ustach jak i na rękach.
- Cholera, idę do łazienki się ogarnąć. Zaraz ci wszystko opowiem.
Skierowałam się w stronę toalety. Gdy do niej dotarłam ku mojemu niezadowoleniu zauważyłam, że kilka osób czekało już w kolejce. I oczywiście na moje nieszczęście jedną z nich musiała być Laura. Chciałam się wycofać, bo wolałam za wszelką cenę uniknąć kolejnego kontaktu z tą wredną dziewczyną. Zanim jednak zdążyłam to zrobić brunetka mnie zauważyła i posłała mi wredny uśmieszek.
Czy ten wieczór mógł być jeszcze gorszy?
Wiedziałam, że wyglądam teraz jak siedem nieszczęść i czułam, że niesamowicie ją to bawi, bo w przeciwieństwie do mnie ona prezentowała się fantastycznie. Szkoda tylko, że jej wygląd nie szedł w parze z charakterem.
- Myślisz, że jesteś dla niego wyjątkowa, prawda? - spytała. Chciałam coś jej odpowiedzieć, jednak ona nie dała mi na to szansy i kontynuowała swoją wypowiedź - Muszę cię rozczarować, skarbie. Jesteś tylko jedną z wielu.
- A mówisz to bo? - spytałam zirytowana.
- Bo się o ciebie martwię. Nie chcę, żebyś później płakała przez niego w poduszkę. Może i teraz on za tobą biega i gada ci czułe słówka, ale już za chwilę się tobą znudzi, kotku. Tak jak każdą poprzednią.
Nie zamierzałam dać jej sobą pomiatać. Dziewczyna myślała, że jest nie wiadomo kim, a prawda była taka, że zachowywała się żałośnie.
- Tak jak znudził się tobą? - spytałam, czym wyraźnie zbiłam ją z tropu. Dziewczyna poczerwieniała ze złości.
Najwyraźniej nie zamierzała jednak odpuszczać, bo już po chwili odparła:
- Gdyby tak było to chyba nie spędziłby ze mną dziś całego wieczoru, prawda?
Choć wiedziałam, że miała racje, to nie zamierzałam jej tego przyznawać. Nie chciałam już ciągnąć tej bezsensownej rozmowy. Pragnęłam tylko świętego spokoju. Wyciągnęłam telefon z torebki i zaczęłam po prostu ją ignorować, z nadzieją, że w końcu sobie odpuści, gdy zauważy, że nie mam ochoty dłużej z nią gadać. Jednak ku mojemu niezadowoleniu dziewczyna nic sobie z tego nie robiła, po już po chwili ponownie się odezwała:
- A wiesz z kim twój kochaś spędzi dzisiejszą noc? - spytała patrząc na mnie z wyższością. - Również ze mną.
- Chcesz za to jakiś medal? Czy wystarczy, że ci pogratuluje? - spytałam, nie mogąc się powstrzymać.
- Jesteś po prostu zazdrosna - prychnęła.
- Nie mam o co - wzruszyłam ramionami. - Możesz go sobie wziąć.
Nie mogłam uwierzyć w to, że dla tej dziewczyny to był powód do dumy. Już na pierwszy rzut oka nie wydawała mi się być zbyt inteligentna ale to, że szczyciła się tym, że zamierza przespać się dziś z Reed'em było po prostu żałosne. W każdym razie nie zamierzałam wchodzić między nich. Reed najwidoczniej nadal na nią leciał, a ona miała jakąś chorą obsesje na jego punkcie.
Zirytowana całą tą idiotyczną rozmową wróciłam do Melody, odpuszczając sobie wizytę w toalecie. Czułam, że jeśli spędziłabym jeszcze choćby chwilę w towarzystwie tej wyjątkowo irytującej laski, to chyba bym oszalała.
- Wracamy do domu - powiedziałam, ciągnąc dziewczynę za ramię. - Mam już serdecznie dość tej imprezy.
Przyjaciółka była wyraźnie zdezorientowana, ale na szczęście nie zamierzała się ze mną spierać. Po dobrych piętnastu minutach siedziałyśmy już w taksówce, a ja opowiadałam Mel o wszystkim co się wydarzyło. Nie miałam już ochoty na myślenie i gadanie o Reedzie jednak wiedziałam, że przyjaciółka nie da mi spokoju dopóki wszystkiego się nie dowie.
- A więc, podsumowując - zaczęła się zastanawiać. - Całowałaś się z Loganem, po czym prawie przespałaś się z Reed'em, po czym Logan nie chciał cię znać, po czym znowu całowałaś się z Reed'em i teraz nie chcesz go znać? - spytała.
Taksówkarz zerknął na nas robiąc wielkie oczy. Domyślałam się, że facet ma mnie za wariatkę. No cóż, nie mogłam go za to winić bo definitywnie nie byłam do końca normalna.
- Ah ta dzisiejsza młodzież - mruknął pod nosem wyraźnie zdegustowany naszymi opowieściami.
- A Pan niech się lepiej skupi na drodze. Nie płacimy Panu za pouczanie nas - zganiła go Mel, na co facet mruknął coś pod nosem. - Podsumowując jeszcze raz: faceci to same problemy.
- Dokładnie - przytaknęłam. - A ja mam już dość problemów. Więc chyba najlepiej będzie jak będę się trzymać od nich obu z daleka.
Mel pokiwała głową przyznając mi rację.
Szłam dziś spać z nowym motto życiowym: Koniec z facetami w moim życiu.
W tym świetnym postanowieniu, wytrzymałam niesamowicie długo, czyli aż do siódmej trzydzieści rano, gdy wyszłam z domu z zamiarem pójścia na przystanek, z którego odjeżdżał mój autobus do szkoły. Właśnie wtedy zauważyłam Reed'a, siedzącego w aucie przed moim domem.
Widziałam, że w nocy dzwonił do mnie mnóstwo razy, ale na szczęście miałam wyciszony telefon.
Jednak byłam dość naiwna, skoro myślałam, że chłopak tak łatwo sobie odpuści.
Oj nie, Carter Reed nigdy sobie nie odpuszczał.
Nie zamierzałam jednak tańczyć jak mi zagra, a zważając na to, że po wczorajszym zdecydowanie nie miałam ochoty na rozmowę z nim, skierowałam się w przeciwną stronę, czyli tak jak zawsze - na przystanek autobusowy. Już po chwili auto ruszyło i zaczęło zwalniać obok mnie. Reed uchylił szybę, jadąc powolutku, tak aby zrównać się z moimi krokami.
- Możemy porozmawiać? - spytał, patrząc na mnie z nadzieją. Gdy mu nie odpowiedziałam dodał - Wiem, że Laura nagadała ci jakichś bzdur. Daj mi to wszystko wyjaśnić.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie sądziłam, że dowie się o mojej rozmowie z Laurą. Byłam jednak trochę ciekawa co ma na swoje usprawiedliwienie, więc po chwili namysłu wsiadłam do auta. Gdy zasiadłam na fotelu pasażera od razu do moich nozdrzy uderzył mocny zapach kawy. Spojrzałam na dwa kubki kawy w uchwytach samochodowych. Już po chwili Reed podał mi jeden z nich.
Spojrzałam na niego unosząc brew.
- Pomyślałem, że po porannej kawie będziesz dla mnie bardziej łaskawa - wyjaśnił, na co uśmiechnęłam się pod nosem.
Szybko jednak wróciłam do poważnej miny, bo nadal byłam na niego wkurzona, więc nie mogłam dopuścić do tego, żeby pomyślał sobie, że jest zabawny.
- Chciałem ci to wszystko wyjaśnić, ale Mason nam przeszkodził - zaczął. - Naprawdę zupełnie nic nie czuję do Laury. Spotykałem się z nią przez jakiś czas, ale to nie było nic poważnego. Raczej luźna relacja z korzyściami. Ona później chciała czegoś poważniejszego, a ja nie, więc się rozstaliśmy. Nie mogła się z tym pogodzić i liczyła na to, że jeszcze wszystko się między nami ułoży. Ale nie ma na to szans, bo tak jak mówiłem nic do niej nie czuję. Wczoraj przyszła na tę imprezę i spytała, czy może się do mnie dosiąść. Zgodziłem się a ona zaczęła być nachalna i oferować mi seks. Powinienem kazać jej spieprzać i żałuję, że tego nie zrobiłem i przez to coś sobie pomyślałaś - tłumaczył a ja patrzyłam na niego coraz bardziej zaskoczona. - W ogóle nie chciałem jej na tamtej imprezie. Wkurwiłem się, gdy dowiedziałem się, że Logan ją zaprosił a ona naopowiadała ci jakichś bdzur...
- Zaczekaj, co? - spytałam zaskoczona, przerywając mu. - Dlaczego Logan ją zaprosił?
- Bo jest o ciebie zazdrosny i chciał namieszać między nami. A wiedział, że Laura będzie się zachowywać jak zazdrosna wariatka.
- A więc nie spędziłeś z nią nocy? - postanowiłam spytać, skoro już rozmawialiśmy szczerze. A przynajmniej taką miałam nadzieję, że słowa chłopaka faktycznie są szczere.
- A jeśli by tak było to czy dzwoniłbym do ciebie milion razy a o siódmej czekał pod twoim domem z kawą?
- No dobrze, powiedzmy, że ci wierzę - powiedziałam po chwili, na co na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.
Musiałam przyznać, że brzmiało to dość sensownie. Jeśli faktycznie by się z nią spotkał, to z pewnością byłby zbyt zajęty, żeby do mnie wydzwaniać.
I choć bardzo wzbraniałam się przed tym, żeby przyznać, że coś między nami jest to nie mogłam udawać, że nie ulżyło mi, gdy dowiedziałam się, że nic go nie łączy z tamtą dziewczyną.
Można to było wyjaśnić tylko w jeden sposób.
Chyba naprawdę czułam coś do Cartera Reed'a.
*****************
Dziękuję za 400 tys. wyświetleń! Naprawdę nie spodziewałam się, że tyle osób będzie czytać tę historie. Gdy 4 lata temu zaczęłam pisać swoją pierwszą książkę na wattpadzie to czytało ją zaledwie kilka osób. Porzuciłam wtedy pisanie, ale teraz bardzo się cieszę, że do tego wróciłam! Jestem wam niesamowicie wdzięczna!
Podzielcie się swoimi wrażeniami z rozdziału na relacji na ig: aniaszubert_autorka
Zapraszam też na tiktoka: xitsmysandwichx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top