20
AURELIA:
Było już naprawdę późno. Ja byłam padnięta i marzyłam o tym, żeby iść spać, podczas gdy Reed rozwalił się wygodnie na moim łóżku. Od dłuższego czasu tylko na mnie patrzył i w ogóle mi nie pomagał.
Boże jak on mnie irytował.
– Mógłbyś choć udawać, że obchodzi cię ta praca – powiedziałam z wyrzutem, mocno powstrzymując się przed tym, żeby go nie udusić.
– Przecież kazałaś mi nie przeszkadzać – oburzył się. – Odrzuciłaś każdy z moich fantastycznych pomysłów.
Spojrzałam na niego z politowaniem. A więc jednak nie żartował z tymi pomysłami.
– Wątpię, że nauczycielka uznałaby odwołanie się w pracy do Star Warsów za fantastyczny pomysł – pokręciłam głową.
– To jest ponadczasowe dzieło, a jeśli sądzisz inaczej, to myślę, że masz poważne braki w wiedzy ogólnej – prychnął.
– Po prostu znam babkę od angielskiego i wiem, że to nie przejdzie – stwierdziłam.
Chłopak nie wydawał się być do końca przekonany.
– Ale jeśli by mnie o to spytała na lekcji, to chociaż wiedziałbym, jak to uargumentować – nie dawał za wygraną. – A jeśli odwołasz się do Szekspira, Mozarta czy kogoś w tym stylu to...
Nie wiedziałam, czy to przez późną godzinę jego mózg nie funkcjonował poprawnie, czy po prostu był debilem. Raczej to drugie.
– Mozart był kompozytorem, a nie pisarzem – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – I to niby ja mam poważne braki w wiedzy ogólnej?
Reed zmrużył oczy.
– Dobra, pisz co chcesz – burknął wyraźnie niezadowolony.
Gdy godzinę później skończyliśmy odetchnęłam z ulgą, bo miałam już serdecznie dość – zarówno pisania tej pracy, jak i towarzystwa Reeda.
Zerknęłam na zegarek i głośno westchnęłam, widząc, że dochodzi już pierwsza w nocy.
Dlaczego ja się na to zgodziłam?
– Jutro na lekcjach będę trupem – powiedziałam zrezygnowana, myśląc o tym, że nie ma już szans na to, że się wyśpię.
– Dziękuję, serio – odpowiedział, biorąc pracę i kierując się w stronę drzwi. – Jakoś ci to wynagrodzę.
Szczerze w to wątpiłam.
– Tylko schodź po cichu, bo wszyscy pewnie już śpią – mruknęłam.
Widok chłopaka wychodzącego z mojego pokoju o pierwszej w nocy raczej nie byłby dla moich rodziców czymś zachwycającym. I pewnie nie uwierzyliby w to, że tylko się uczyliśmy. Tym bardziej po tym, jak Reed zjawił się u nas ostatnio z kwiatami.
Choć powtarzałam mamie wielokrotnie, że nic nas nie łączy, to ona zupełnie mi w to nie wierzyła. W dodatku Riley też zaczęła sobie coś wymyślać.
– Jasne, słodkich snów Aurelia – szepnął, co w jego ustach zabrzmiało dość dziwnie.
– Na razie Reed.
Poszłam na szybko się wykąpać, po czym walnęłam się na łóżko. Przez to, że Reed przez dłuższy czas leżał na mojej poduszce teraz czułam na niej zapach jego cholernie mocnych, niesamowicie drażniących mnie perfum. Miałam nadzieję, że nie będę miała z tego powodu koszmarów.
_______________________________________
Obudziło mnie potrząsanie ramionami. Nie bardzo wiedziałam, co się dzieje i nie rozumiałam, kto i dlaczego w tak brutalny sposób zakłóca mój sen, w którym właśnie byłam na randce z Robertem Pattinsonem.
– Aurelia – otworzyłam oczy i zobaczyłem mamę, która stała nade mną. – Nie zaspałaś czasami?
Ledwo żywa sięgnęłam po telefon, żeby zobaczyć, że jest już... za dwadzieścia pięć ósma!
Cholera jasna! Wszystko przez pieprzonego Reeda. Mój autobus odjechał pięć minut temu.
Zanotowałam sobie w głowie, że muszę go zamordować (znowu).
Szybko podniosłam się z łóżka i zaczęłam szukać ciuchów. Pędem pobiegłam do łazienki, trzymając w rękach jeansy i pierwszą lepszą koszulkę. W ekspresowym tempie umyłam zęby, uczesałam się, zarzuciłam na siebie kurtkę i już po chwili zbiegałam na dół.
– Dałabyś radę mnie podwieźć? – spytałam błagalnie mamę, która siedziała przy stole w kuchni i popijała kawę. Wiedziałam, że i tak ma dziś do pracy na późniejszą godzinę, więc nie powinno jej to sprawić większego problemu. – Nie chcę być aż tak spóźniona.
Cieszyłam się, że moja mama jest normalna i wyrozumiała i nie zrobiła mi wielkiej awantury, o to, że zaspałam.
– Myślę, że nie będzie to konieczne – powiedziała rozbawiona. – Twój chłopak czeka na ciebie pod domem.
Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam, jednak mina kobiety wskazywała na to, że mówiła zupełnie poważnie.
– Że co? Jaki chłopak? – otworzyłam szerzej oczy, bo nie docierało do mnie to, co do mnie mówiła.
– Ten, z którym siedziałaś wczoraj do późna – wyjaśniła. A więc słyszała, o której wychodził. – Trochę mi się to nie podobało, ale wierzyłam w to, że jesteś odpowiedzialna i nie pozwolisz mu zostać na noc i...
Boże, niech mnie ktoś zabije. Błagam.
– Jezu, mamo, tylko się uczyliśmy – powiedziałam, po czym otworzyłam drzwi, chcąc jak najszybciej się ewakuować, aby uniknąć dalszego ciągu tej niezręcznej rozmowy.
Spojrzałam zszokowana na samochód Reeda, który faktycznie stał na podjeździe. Co on tu do cholery robił?
– Dobra, to ja lecę – powiedziałam do mamy, która wydała się być tym wszystkim równie zaskoczona jak ja. Wiedziałam, że później pewnie będzie mnie jeszcze o to wszystko wypytywać, jednak na razie nie zamierzałam się tym martwić, bo miałam ważniejsze problemy na głowie.
Podeszłam do auta i energicznym ruchem otworzyłam drzwi od strony pasażera.
– Co ty robisz? – spytałam nadal zszokowana, patrząc na Reeda.
– Dzień dobry, też cieszę się, że cię widzę – mruknął, na co przewróciłam oczami. – Pomyślałem, że w ramach podziękowania podwiozę cię dziś do szkoły, żebyś nie musiała tłuc się autobusem – wyjaśnił. – Nie przewidziałem tylko tego, że wychodzisz z domu dziesięć minut przed lekcjami.
– Jezu, zaspałam – powiedziałam, zapinając pasy.
Chłopak po chwili ruszył i zaczął jechać dość szybko, za co normalnie bym go opieprzyła, jednak teraz zależało mi na tym, żebyśmy nie byli aż tak bardzo spóźnieni, więc postanowiłam przemilczeć tę kwestię.
Liczyłam na to, że będzie na tyle odpowiedzialny, żeby nas nie zabić.
– Kupiłem ci kawę – oznajmił, podając mi kubek. – Wiesz, żebyś nie była dziś przeze mnie aż tak martwa. Nie wiedziałem, czy wolisz czarną, czy z mlekiem, więc wziąłem czarną.
Spojrzałam na niego zszokowana.
– To serio ty Reed? Czy ktoś cię podmienił?
– Zabawne – mruknął. – Człowiek raz w życiu chce zrobić coś miłego i tak mu dziękują – dodał, udając urażonego.
– Wybacz, powinnam sobie to gdzieś zapisać. Albo lepiej nagrać, bo pewnie nikt by mi w to nie uwierzył – powiedziałam, po czym włączyłam aparat i skierowałam na nas kamerę. – Piąty maja, Reed postanowił być miły. Naukowcy nadal nie wiedzą jak to możliwe.
– Okrutna jesteś – stwierdził, uśmiechając się krzywo pod nosem.
– A tak serio to dziękuję za kawę. Nie spodziewałam się po tobie takiego aktu miłosierdzia. Ale, jak widać, jak chcesz to potrafisz.
Do szkoły dojechaliśmy dość mocno spóźnieni. Oczywiście była to moja wina i zamierzałam wziąć to na siebie. Musiałam tylko wymyślić jakąś dobrą wymówkę. Nie lubiłam kłamać. Od razu się stresowałam i było to po mnie widać. Zaczęłam myśleć nad jakimś dobrym wytłumaczeniem, gdy wchodziliśmy do sali.
Pani Brown obrzuciła nas zdenerwowanym spojrzeniem.
– Aurelia, Carter – powiedziała karcąco. – Lekcja zaczęła się piętnaście minut temu. Robimy już trzecie zadanie. Wasze spóźnienie jest trochę problematyczne.
Momentalnie się zestresowałam, nie wiedząc co odpowiedzieć. Ostatecznie postanowiłam przyznać się, że zaspałam i przeprosić, bo to było jedyne wyjście z tej sytuacji. Liczyłam na to, że nauczycielka doceni moją szczerość. Zanim zdążyłam jednak wydusić z siebie jakiekolwiek słowo odezwał się Reed.
– Gdy szliśmy na lekcje Aurelii zrobiło się słabo – powiedział przejęty Reed. – Wyglądało to bardzo poważnie. Zaprowadziłem ją do higienistki, bo bałem się, że zemdleje, czy coś.
Nie wiedziałam, kto był bardziej zaskoczony – nauczycielka czy ja.
– Och – wyraz twarzy kobiety momentalnie złagodniał. – Ale już wszystko w porządku? – spytała, patrząc na mnie ze współczuciem.
– T-tak, już dobrze, znaczy nie dobrze, tylko... – zaczęłam się jąkać i gubić, zestresowana tym, że muszę kłamać i że wszyscy się na nas gapią.
– Może lepiej już usiądziemy. Sama Pani widzi, że nie jest z nią najlepiej – powiedział Reed, udając zmartwionego, po czym wziął mnie za ramię i zaprowadził do ławki, jakbym była umierająca.
Pieprzony aktor.
– Co to miało być? – szepnęłam do niego, gdy nauczycielka zajęła się wyjaśnianiem zadania.
– Musiałem coś wymyślić, żeby dała nam spokój – wzruszył ramionami. – Musisz przyznać, że byłem przekonujący.
– Niesamowicie.
Niechętnie musiałam przyznać, że wyszło mu to całkiem nieźle. Nauczycielka chyba na serio uwierzyła w jego wymówkę wymyśloną na poczekaniu, bo dała nam spokój i już więcej nie wracała do tematu.
– Przez ciebie wszyscy się na mnie dziwnie gapią - powiedziałam, czując na sobie wzrok innych.
- Raczej przez twój wygląd - uśmiechnął się pod nosem.
– Co z nim nie tak? – spytałam, marszcząc brwi, zdenerwowana, że znowu zamierza być dla mnie chamski.
Widocznie wyczerpał już repertuar miłych zachowań na dziś. Lub raczej na ten tydzień.
– Założyłaś koszulkę na lewą stronę – wyjaśnił, na co spojrzałam przerażona na moją bluzkę, którą faktycznie założyłam odwrotnie.
– Jezu, nie mogłeś wcześniej mi tego powiedzieć? – jęknęłam, zirytowana, że znowu robił mi na złość.
Był po prostu wredny.
Oczywiście pewnie zrobiłabym mu to samo, ale nie musiał o tym wiedzieć.
– Nie, bo wyglądasz całkiem zabawnie – zaśmiał się, na co zgromiłam go wzrokiem.
Gdy wyszliśmy z sali od razu podeszła do nas Melody. Chyba nawet ona uwierzyła w bajeczkę Reeda, bo spojrzała na mnie zmartwiona.
– Wszystko okej? Dobrze się czujesz? – spytała, na co Reed parsknął śmiechem.
– Tak, wyluzuj, nic mi nie jest – odpowiedziałam, na co widocznie odetchnęła z ulgą.
– To czemu się spóźniliście? – spytała, marszcząc brwi i zerkając podejrzliwie na chłopaka.
– Spytaj śpiącej królewny – powiedział z rozbawieniem, po czym nas wyminął i poszedł do swoich kolegów.
– No? – Melody patrzyła na mnie zniecierpliwiona. – Wyjaśnisz mi, czemu wbiegacie razem zdyszani na lekcje, a w dodatku masz bluzkę założoną odwrotnie?
Otworzyłam szerzej oczy, gdy dotarło do mnie co ma na myśli.
– Sama rozumiesz, że wygląda to dość dwuznacznie – dodała, gdy nadal się nie odzywałam.
To już dziś druga osoba, która myślała, że przespałam się z Reedem. A ja prędzej wskoczyłabym pod pociąg niż jemu do łóżka.
– Mel! – podniosłam głos, nie wierząc, że pomyślała o czymś tak niedorzecznym. – Po prostu zaspałam. A Reed postanowił podwieźć mnie do szkoły.
Dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Od kiedy rano jeździcie razem? – zainteresowała się.
– Nie jeździmy. Też byłam zdziwiona. Wyszłam rano przed dom, a on już tam na mnie czekał. Stwierdził, że chce się odwdzięczyć za to, że wczoraj pisałam z nim pracę z angielskiego do późna.
– Wow, to w sumie całkiem słodkie. Nie spodziewałam się po nim czegoś takiego.
– Uwierz, że ja też.
- No to teraz plotki na wasz temat będą jeszcze ciekawsze - stwierdziła Melody, na co spojrzałam na nią przerażona.
Nie miałam pojęcia o co jej chodzi.
- Że co? Jakie plotki?
- No wiesz, już ostatnio słyszałam jak dwie dziewczyny gadały coś o was na korytarzu - wyjaśniła. - Ludzie chyba myślą, że się ze sobą spotykacie, a że jesteście jak ogień i woda to jest to ciekawy temat. A po waszym dzisiejszym przedstawieniu na lekcji pewnie będą o was gadać jeszcze bardziej.
No po prostu cudownie. Jeszcze tylko tego mi brakowało, żeby cała szkoła myślała, że spotykam się z Reedem. Musiałam to jakoś odkręcić. Tak, żeby wszyscy mieli pewność, że zupełnie nic nas nie łączy.
__________________________________
Hejka, witam w kolejnym rozdziale :) Kolejny w poniedziałek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top