5.

REED:

Obudziłem się, czując przeszywający ból całego ciała. Moja głowa boleśnie pulsowała. Z trudem otworzyłem zmęczone powieki, zastanawiając się co się do cholery wydarzyło. Czy upiłem się aż tak bardzo, że urwał mi się film? Dlaczego nie pamiętałem powrotu do pokoju?

Przetarłem oczy i rozejrzałem się dookoła. Spodziewałem się, że zobaczę znajomy hotelowy pokój, jednak pomieszczenie w którym byłem znacznie się od niego różniło. Dostrzegłem biały sufit i ściany w tym samym kolorze. Spojrzałem w dół, na swoje ciało i momentalnie zamarłem. Leżałem na szpitalnym łóżku.

Nagle powoli wspomnienia zaczęły do mnie wracać. Pamiętałem pobyt w klubie. Pamiętałem to jak z niego wyszedłem, żeby pojechać do Aurelii. Później była kłótnia z Loganem i...uderzenie samochodu. Musiałem przez dłuższy czas być nieprzytomny, bo po tym jak potrącił mnie samochód nie pamiętałem już nic.

Spróbowałem poruszyć nogą, czego szybko pożałowałem. Syknąłem z bólu. 

- Jezu, ty żyjesz - usłyszałem nad sobą głos Alex'a, który momentalnie poderwał się z fotela.  Dopiero teraz zauważyłem, że jest ze mną w pokoju. Po chwili zauważyłem też Mason'a, który siedział na krześle w drugim kącie pokoju. Podobnie jak mój kuzyn, on też poderwał się z łóżka i stanął obok mnie. 

- Kurwa stary, nie strasz nas tak więcej. Myśleliśmy, że już się nie obudzisz - Mason spojrzał na mnie z wyraźną ulgą. 

- Co się stało? - wychrypiałem czując jak zaschło mi w ustach. Bolało mnie dosłownie wszystko. Musiałem się nieźle poobijać.

- Jakaś baba w ciebie wjechała - odpowiedział mi Alex. - W sumie to ty wszedłeś jej pod koła. Podobno byłeś pijany i przechodziłeś nie na pasach. Straciłeś przytomność. Trochę się potłukłeś, ale to nic poważnego. 

- Skąd się dowiedzieliście, że jestem w tym szpitalu?

- No...siedzieliśmy sobie w tym klubie. Piliśmy, tańczyliśmy, aż nagle zadzwonił do mnie twój ojciec...- usłyszałem głos Mason'a.

Zmarszczyłem brwi. Nadal wszystko dochodziło do mnie w zwolnionym tempie. Czułem, jakby moja głowa miała zaraz eksplodować. Ból był nie do zniesienia.

- Ojciec? - spytałem, myśląc, że się przesłyszałem. Co on niby miał z tym wspólnego?

- Ta, zadzwonili do niego ze szpitala. Dobrze, że miałeś przy sobie dokumenty, bo inaczej, nikt by nie wiedział, że tu trafiłeś. - wyjaśnił. - Ojciec ma tu po ciebie przylecieć jutro po południu. Jesteś niepełnoletni, więc nie możesz sam opuścić szpitala. A już na pewno nie w takim stanie. 

Jęknąłem. 

Po prostu kurwa, świetnie. Jeszcze tylko tego mi brakowało, żeby mój ojciec musiał się tu fatygować. Już czułem jego niezadowolenie z tego powodu. Ojciec uwielbiał mnie krytykować i obwiniać o wszystko. A to, że będzie tu musiał lecieć przez kilka godzin z pewnością nie było mu na rękę. 

- Nie mieli z mlekiem, więc wziąłem zwykłą czarną - usłyszałem głos Dylana, który nagle wszedł do pomieszczenia. Niósł w dłoniach dwa parujące papierowe kubki. - Czemu nie mówiliście, że już się obudził? 

- Wybudził się dopiero teraz - wyjaśnił Alex. - Jeszcze przed chwilą myśleliśmy, że już po nim. 

Zmarszczyłem brwi. Mój kuzyn zawsze był bezpośredni, ale to, że chciał mnie już uśmiercić niezbyt mi się podobało.

- Alex już zaklepywał sobie twój samochód - parsknął Mason, na co zgromiłem kuzyna wzrokiem.

- Ej no, nie prawda! - oburzył się chłopak. - Mówiłem tylko, że szkoda żeby się zmarnował. Ja bym się nim zaopiekował.

- Nie wątpię - parsknąłem.

- Nie no, tak na serio to strasznie się martwiliśmy - odezwał się Dylan. - Wszyscy. Nawet Logan - dodał, przez co myślałem, że się przesłyszałem. 

Logan? Martwił się o mnie?

- Logan tu był? - spytałem z niedowierzaniem. Nie, to nie mogła być prawda.

- Nadal jest - odpowiedział, na co otworzyłem usta w zdziwieniu. - Wyszedł na chwilę do łazienki i...o chyba właśnie wraca - dodał, gdy usłyszeliśmy kroki na korytarzu.

Momentalnie cały się spiąłem, przez co znowu wszystko mnie rozbolało. Po chwili Logan wszedł do pomieszczenia. Spojrzał na mnie zaskoczony. Tak jakby nie spodziewał się, że tak szybko się wybudzę. Nastała niezręczna cisza. Żaden z nas nie wiedział co powiedzieć. 

Byłem zdziwiony, że zjawił się tu po naszej ostatniej kłótni. Zachowywał się tak jakby mnie znienawidził. W sumie to z wzajemnością. Dlaczego w takim razie tu przyszedł? Jaki miał w tym cel?

- To my was na chwilę zostawimy - oznajmił Mason, podrywając się z krzesła. 

- Tak, pójdziemy pozwiedzać szpital - zgodził się Alex. - Widziałem jedną ładną pielęgniarkę. Uśmiechała się do mnie, jak przyjechaliśmy. 

Mason popatrzył na niego z politowaniem. 

- Nie stary, ona się nie uśmiechała. Ona po prostu się z ciebie śmiała, po tym jak prawie wyjebałeś się na schodach.

- Zakład, że da mi swój numer? - Alex nie dawał za wygraną. - O dwadzieścia dolców.

- Dobra - zgodził się Mason. - Chce zobaczyć jak się kompromitujesz.

Zaśmiałem się, słysząc ich przekomarzanki. Byli największymi debilami jakich znałem, ale i takich uwielbiałem.

Gdy wyszli Logan usiadł na krześle obok mojego łóżka. Chciałem się podnieść, bo czułem się cholernie głupio, gdy tak leżałem jak kłoda, jednak gdy tylko delikatnie poderwałem się do góry znów poczułem silny ból, więc ostatecznie odpuściłem i jedynie odwróciłem głowę w jego kierunku. 

- Dobrze, że nic ci się nie stało - stwierdził. - Wypadłeś taki wściekły po naszej rozmowie w hotelu, a później ten wypadek i myślałem, że...- urwał, a głos mu się załamał. Nerwowo przełknął ślinę - Że już się nie zobaczymy. Nie chciałem, żebyś przeze mnie...

Zdziwiło mnie to, że się o mnie martwił. Czułem jednak, że jego słowa były szczere. Słyszałem to w jego głosie. Wydawał się być naprawdę przejęty całą tą sytuacją. 

- Daj spokój. To nie twoja wina - odparłem. Choć nadal miałem mu za złe to wszystko co się wydarzyło, to nie mogłem pozwolić na to, żeby obwiniał się o mój wypadek. 

- W każdym razie dobrze, że tylko się poobijałeś.

Znowu nastała cisza. Było niezręcznie. Nie zamierzałem udawać, że między nami wszystko dobrze, bo z pewnością tak nie było. Mieliśmy sobie jeszcze wiele do wyjaśnienia i szczerze wątpiłem w to, że się dogadamy i będzie między nami tak jak kiedyś. Mimo wszystko, doceniałem to, że postanowił przyjechać.

- Pójdę już - oznajmił, podnosząc się z krzesła.

Jedna myśl nadal nie dawała mi spokoju. Choć przez chwilę się wahałem, to jednak musiałem spytać, bo ciągle by mnie to dręczyło.

- Czekaj - powiedziałem, gdy Logan łapał już za klamkę. Chłopak odwrócił się, posyłając mi pytające spojrzenie - A Aurelia? Ona też tu jest? Była tu?

- Nie chciała przyjechać - pokręcił głową. - Ale przekażę jej, że wszystko z tobą okej - dodał, po czym wyszedł, zostawiając mnie samego. 

Poczułem bolesne ukłucie w sercu. 

Dlaczego łudziłem się, że mogłoby być inaczej? Że skoro nawet Logan się zjawił, to ona też przyjedzie? Że na chwilę zapomni o wszystkim, co wydarzyło się między nami?

Jak bardzo musiała mnie znienawidzić, skoro nawet w takiej chwili nie chciała na mnie patrzeć? Nie byłem nawet w stanie sobie tego wyobrazić. To wszystko sprawiało, że czułem się potwornie. I choć jeszcze zaledwie kilka godzin temu chciałem o nią walczyć, teraz uświadomiłem sobie, że to wszystko nie ma sensu.

Nienawidziła mnie. 

Aurelia Brooks znienawidziła mnie do tego stopnia, że nie chciała nawet sprawdzić, czy przeżyłem wypadek. Zupełnie jej to nie interesowało. Byłem dla niej nikim. Byłem skreślony.  A to oznaczało, że powinienem raz na zawsze zniknąć z jej życia. Nie było już dla nas najmniejszej szansy.

************

AURELIA:

Obudziłam się bardzo wcześnie. Była dopiero szósta. Byłam pewna, że Logan wrócił w nocy do swojego pokoju, bo gdy przebudziłam się w środku nocy, żeby iść do łazienki, to jego już nie było. Byłam więc mocno zdziwiona, gdy zobaczyłam go siedzącego na fotelu obok łóżka. Chłopak przeglądał coś na telefonie.

- Nie spodziewałam się ciebie tutaj - powiedziałam, na co podniósł głowę i na mnie spojrzał. 

- Zawiedziona? - spytał, unosząc brew. - Jeśli chcesz, to mogę sobie pójść.

- Nie, no co ty - pokręciłam głową. - Po prostu w nocy cię nie było i myślałam że już poszedłeś do chłopaków - wyjaśniłam.

- Wyszedłem na fajkę - wzruszył ramionami. 

- Palisz? - spytałam zdziwiona. Chyba nigdy nie widziałam go z papierosem, więc trochę mnie to zdziwiło.

- Popalam. Okazjonalnie. Na przykład kiedy nie mogę zasnąć.

- A więc ciężka noc? - spytałam, na co skinął głową. - Ja spałam jak zabita.

- Zauważyłem - posłał mi uśmiech. - To chyba przez te wczorajsze drinki.

- Ta, trochę przesadziłam - przyznałam. Faktycznie wypiłam dość dużo. Czułam, że będzie mnie dzisiaj przez to bolała głowa. - A oni nadal nie wrócili? - zainteresowałam się. Było to dość dziwne, że reszty chłopaków nie było aż tak długo. 

Logan pokręcił głową w odpowiedzi. 

- Naprawdę nie do wiary, że zniknęli na całą noc - powiedziałam zirytowana, ich szczeniackim zachowaniem. - I zostawili cię bez karty do pokoju. 

- Jakoś przeżyłem - Logan machnął ręką. - Wziąłem prysznic, gdy spałaś.

- Oni są naprawdę totalnie lekkomyślni. 

- Widocznie nadal imprezują - chłopak wzruszył ramionami. Nie wydawał się być wkurzony na kumpli. Było mu to raczej obojętne. Pewnie przyzwyczaił się już do tego, że zachowują się w taki sposób. Logan zdecydowanie był tym najbardziej odpowiedzialnym z nich wszystkich - Głodna? - spytał, na co skinęłam głową. - Może skoczymy na jakieś śniadanie? 

- Chętnie. 

Nie mogłam uwierzyć w to, że podczas gdy ja płakałam i załamywałam się po mojej ostatniej rozmowie z Reed'em, on jak gdyby nigdy nic po prostu sobie imprezował do rana. To wszystko jedynie utwierdzało mnie w przekonaniu, że to co mówił nie miało żadnego znaczenia. Musiał mieć to wszystko gdzieś, skoro był w stanie tak szybko zapomnieć.

- Naprawdę nie dali żadnego znaku życia? - spytałam, grzebiąc w walizce w poszukiwaniu jakichś ubrań, w które mogłabym się przebrać.

- Nie - zaprzeczył. - Widziałem tylko jakieś relacje na insta u Alexa. Jakieś pijackie filmiki i zdjęcia z jakimiś dziewczynami. 

Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. 

Spokojnie Aurelia, nie denerwuj się.

- Mogę ci pokazać jeśli chcesz - zaproponował.

Zawahałam się. Walczyłam sama ze sobą, jednak ciekawość wygrała. Wiedziałam, że nie powinno mnie interesować, to co robił Reed przez całą noc, jednak nie mogłam udawać, że było mi to obojętne, bo wcale nie było.

Logan podał mi telefon, a ja zaczęłam przeglądać relacje kuzyna Reed'a. Były na niej nagrania z jakiegoś klubu. Głośna dudniąca muzyka i pełno pijanych i naćpanych ludzi. Dylan tańczący w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Pijany Mason, który gadał jakieś bzdury do kamery i Alex, przytulający się do jakiejś blondynki. Przeklikiwałam kolejne zdjęcia i filmiki, które niespecjalnie mnie interesowały, gdy nagle przy jednym z nich zamarłam. 

Był na nim Reed.

Reed, do którego przytulała się piękna rudowłosa dziewczyna w obcisłej sukience. I choć było to zwykłe zdjęcie, a ja tak bardzo nie chciałam się nim przejmować, to poczułam bolesne ukłucie zazdrości.

Zaledwie chwilę po tym jak mówił mi o tym, że mu zależy i chciałby to wszystko naprawić, zabawiał się w towarzystwie innej dziewczyny. Czułam się wkurzona i rozczarowana. Jak mogłam wierzyć w jakiekolwiek jego słowa? Jak mogłam być tak naiwna?

Po raz kolejny po prostu mnie okłamał. Był po prostu bezczelny.

Podczas gdy ja cierpiałam, on świetnie się bawił, pijąc i obściskując się z jakimiś obcymi laskami. A skoro nadal nie wrócił do domu, to być może spędził nawet noc w towarzystwie rudowłosej. 

- Mówiłem ci, tacy jak on się nie zmieniają - Logan posłał mi pełne współczucia spojrzenie, gdy oddałam mu telefon. - Przykro mi.

Odetchnęłam głęboko, próbując się uspokoić. Nie zamierzałam już dłużej płakać i załamywać się przez chłopaka, który bez wątpienia nie był tego wart. Musiałam zachować chociaż resztki godności.

- A mi nie - wzruszyłam ramionami, przybierając na twarz wymuszony uśmiech. - Tylko udowodnił, że to wszystko co mówił było kłamstwem. I wiesz co? Do końca tego wyjazdu nie chce już o nim myśleć, ani słuchać. Już wystarczająco zepsuł nam humor - dodałam, na co Logan pokiwał głową. - Chce już tylko dobrze się bawić. Proponuję zwiedzanie miasta, dobre jedzenie i zakaz poruszania tematu Reed'a. Wchodzisz w to? 

Logan posłał mi uroczy uśmiech. Najwyraźniej ten plan bardzo mu się spodobał. 

- Wchodzę.

*****




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top