2.

AURELIA:

Siedziałam przy stole w barze, popijając kolejnego drinka. Logan przekupił barmana, który sprzedał nam alkohol bez dowodu. Bar może nie należał do najładniejszych. Kręciło się tu wielu  podejrzanie wyglądających typów, ale przynajmniej udało nam się kupić drinki.

Byłam zła, smutna i rozczarowana. Mieszało się we mnie tyle uczuć, a ja nie miałam pojęcia jak sobie z nimi poradzić. Próbowałam być silna i nie płakać, ale łzy same cisnęły mi się do oczu.

Logan przez cały ten czas był przy mnie i próbował choć trochę mnie pocieszyć, co w tej sytuacji było wręcz niemożliwe. Cieszyła mnie jednak jego obecność. Nie chciałabym teraz zostać sama.

- Może już wracajmy – powiedziałam, ledwo żywa. – Nie zdążysz na ogłoszenie wyników.

- Już je ogłosili – odpowiedział, na co zrobiłam wielkie oczy.

- Co, jak to? – spojrzałam na godzinę. Momentalnie dopadły mnie wyrzuty sumienia. Powinniśmy wrócić już dawno – O boże, zupełnie straciłam poczucie czasu. Jezu, przeze mnie nie zdążyłeś.

- Daj spokój – uśmiechnął się do mnie. – Jakby wyczuli ode mnie alkohol to mogliby nas zdyskwalifikować. Poza tym Dylan napisał mi w smsie, że dostaliśmy nagrodę publiczności za największy aplauz po występie.

- Och to cudownie – ucieszyłam się. – Znaczy przykro mi, że nie udało wam się wygrać głównej nagrody, bo moim zdaniem bardzo na nią zasługiwaliście. Ale i tak bardzo się cieszę, że ludzie was docenili. Byliście świetni.

Logan posłał mi uroczy uśmiech, a ja upiłam kolejnego łyka drinka. Czułam się coraz bardziej wstawiona, ale nie przeszkadzało mi to. I choć nie byłam typem nastolatki, upijającej się na imprezach do nieprzytomności, to teraz czułam, że chciałabym dziś zapomnieć o całym świecie.

Zapomnieć o Reedzie. O jego pięknej twarzy, idealnym uśmiechu..

I paskudnym charakterze.

Uniosłam szklankę i za jednym zamachem wypiłam drinka do końca, krzywiąc się.

- Ej, ej – Logan spojrzał na mnie unosząc brwi. – Przystopuj trochę, bo rano będziesz się czuła okropnie.

- Gorzej niż teraz? – spytałam, przybierając na twarz wymuszony uśmiech. – To chyba niemożliwe.

- Chcesz wrócić do pokoju? I odpocząć? – spytał, na co pokręciłam głową.

- Jak powiem, że chce tylko kolejnego drinka, to zaczniesz mnie umoralniać? – spytałam, na co chłopak się zaśmiał i podniósł z krzesła.

- Zaraz wracam – oznajmił.

Nie mogąc się powstrzymać weszłam na instagrama i wyszukałam profil Reed'a. Sądziłam, że pochwali się wygraną w konkursie, jednak nic nie dodał. Wyszukałam też profil Mason'a, który wrzucił na relacje zdjęcie jego i Dylan'a, trzymających statuetkę. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie było z nimi Reed'a, jednak szybko się otrząsnęłam.

W końcu miałam o nim nie myśleć.

Chłopak zostawił mi milion nieodebranych połączeń i równie dużą ilość smsów na które nie odpisałam. Prosił, żebyśmy się zobaczyli i porozmawiali. Ja jednak miałam nadzieję, że nie zobaczymy się jak najdłużej.

Miałam ochotę jeszcze dziś wykupić lot powrotny do domu, a po powrocie zaszyć się w swoim pokoju na wieki, z nikim nie rozmawiając. Problemem były oczywiście pieniądze, dlatego jedyne co mi pozostało to zapijanie smutków w kolejnych słodkich drinkach.

Po chwili Logan wrócił z kolejną porcją alkoholu.

- Dzięki – powiedziałam, biorąc od niego szklankę. – Wiesz, jeśli chcesz już wracać do chłopaków, to możesz iść. Poradzę sobie – zapewniłam go. Nie chciałam, żeby siedział tu ze mną z litości. Wystarczyło, że sama miałam spieprzony humor. Nie chciałam go pieprzyć też jemu.

- No co ty. Nie zostawiłbym cię tu samej. Poza tym wypiłaś już tyle, że wątpię w to, że będziesz w stanie wrócić do hotelu bez mojej pomocy.

- Ej – oburzyłam się. – Nie jest ze mną tak źle.

- Ach tak? – spojrzał na mnie rozbawiony, unosząc brew. – To jaki jest adres hotelu?

Już miałam mu odpowiedzieć, ale uświadomiłam sobie, że faktycznie nie pamiętam. Cholera. Logan zaśmiał się z mojej reakcji, wyraźnie zadowolony z tego, że miał racje.

- Numer pokoju chociaż znasz?

- Tak! Dwadzieścia pięć.

- Blisko, blisko – powiedział rozbawiony. – Sto dwadzieścia pięć.

Siedzieliśmy tak jeszcze przez dłuższy czas, a ja bawiłam się całkiem nieźle. Przez chwilę nawet udało mi się zapomnieć o tym wszystkim. Naprawdę lubiłam spędzać czas w towarzystwie Logana. Chłopak był taki miły, słodki i bezproblemowy. W przeciwieństwie do swojego kumpla. Teraz gdy o tym myślałam, zupełnie nie rozumiałam, dlaczego z nich dwóch poczułam coś właśnie do Reed'a. Dlaczego ten bezczelny chłopak zdołał tak szybko zawrócić mi w głowie? Nie widziałam żadnego logicznego wyjaśnienia. Liczyłam jednak na to, że moje uczucia do niego znikną równie szybko jak się pojawiły.

- Zapraszamy na karaoke – usłyszałam nagle głos faceta, stojącego przy sprzęcie muzycznym.

- Oooo – spojrzałam błagalnie na Logana. – Musimy zaśpiewać.

- Odpada – pokręcił głową, śmiejąc się. – Jesteśmy pijani. A ja jak śpiewam to brzmię jak kot obdzierany ze skóry.

- No proszę... - powiedziałam, wstając z krzesła i ciągnąc go za ramię.

- Aurelia, nie – stanowczo zaprotestował.

- Proszę, proszę, proszę – nie dawałam a wygraną.

Zawsze chciałam zaśpiewać w barze karaoke, jednak brakowało mi odwagi. A dziś byłam wstawiona, w obcym mieście i było mi już wszystko jedno. To był dobry moment.

- No nie wiem – chłopak zaczął się zastanawiać, a ja czułam, że za chwilę uda mi się go przekonać.

- I tak nikt nas tu nie zna. Nawet jeśli totalnie się skompromitujemy, to ludzie jutro o tym zapomną.

- No dobra – chłopak uniósł ręce w geście kapitulacji. - Wybierz piosenkę.

- Znasz Drag me down od One Direction?

- Niestety – westchnął a ja klasnęłam zadowolona.

- No to mamy piosenkę!

Podeszłam do dj'a i podałam mu nazwę piosenki, na co mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Po chwili weszliśmy na małą scenę, a wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę. Na szczęście w barze nie było wielu osób, a średnia wieku oscylowała około trzydziestu lat.

- I've got fire for a heart, I'm not scared of the dark, You've never seen it look so easy – Logan zaczął śpiewać.

Chłopak okłamał mnie mówiąc, że nie umie śpiewać, bo brzmiał naprawdę dobrze.

No może nie tak dobrze jak...

Cholera jasna, skup się Aurelia!

- If I didn't have you there would be nothing left. The shell of a man who could never be his best. If I didn't have you, I'd never see the sun. You taught me how to be someone, yeah – dołączyłam do niego dopiero przy drugiej zwrotce, gdy posłał mi ponaglające spojrzenie.

Nagle uwaga wszystkich skierowała się na zamieszanie, które powstało przy drzwiach. Ktoś chyba się kłócił, ale przez głośną muzykę, prawie nic nie słyszałam, więc nie byłam pewna.

Zamarłam w momencie, gdy zrozumiałam co się dzieje.

Gdy go zauważyłam.

Reed szedł prosto w naszą stronę. Przestałam śpiewać, jednak nadal stałam w miejscu z mikrofonem, nie będąc w stanie się poruszyć.

Nie chciałam go widzieć. Tak bardzo nie chciałam go teraz spotkać. Dlaczego on tu przyszedł? Dlaczego nie mógł sobie po prostu odpuścić?

Chłopak szedł przed siebie, nie zważając na nic dookoła. Po chwili wskoczył na scenę. Sądziłam, że tak jak poprzednio będzie mnie błagał o rozmowę, jednak on wyminął mnie i podszedł do Logana. Zanim zdążyłam się zorientować, co za chwilę się wydarzy zamachnął się i z całej siły walnął blondyna pięścią prosto w nos. Siła uderzenia była tak mocna, że chłopak zachwiał się i wpadł na stolik stojący za nim, po czym stracił równowagę i upadł na podłogę. Szybko się jednak podniósł i przecierając zakrwawiony nos, ruszył w stronę Reed'a.

Krzyknęłam przerażona.

Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Po chwili na scenę wbiegli również Mason z Dylan'em, którzy zaczęli ich rozdzielać.

A ja po prostu tam stałam, wbita w podłogę, zupełnie nie wiedząc co mam zrobić. Byłam w takim szoku, że nie byłam w stanie w jakikolwiek sposób zareagować. Ocknęłam się dopiero w momencie w którym ktoś z obsługi podszedł do nas i zaczął krzyczeć, że mamy się wynosić i nie chce nas tu więcej widzieć.

Mason zaczął prowadzić Reed'a do wyjścia, a Dylan Logana'a, tak jakby nie chcieli, żeby znowu się poszarpali. A patrząc na ich miny byliby do tego zdolni. Oboje patrzyli na siebie z taką nienawiścią, że było to przerażające.

Nie mogłam uwierzyć w to, że Reed po tym wszystkim miał jeszcze tupet, żeby tu przyjść i zupełnie bez powodu rzucić się na swojego przyjaciela. Boże, co ja w nim widziałam?

Ten chłopak niszczył wszystko dookoła siebie.

Gdy wyszliśmy na dwór, głęboko odetchnęłam, nie wierząc w to, co się właśnie wydarzyło.

- Aurelia, chciałem...- usłyszałam za sobą głos Reed'a.

Miałam ochotę go zamordować. Nie chciałam nawet na niego patrzeć. Pragnęłam, żeby stąd zniknął.

- Pobić swojego przyjaciela bez powodu? – zaśmiałam się gorzko. – To chciałeś?

- Jak widać to nie jest już mój przyjaciel – powiedział wyraźnie wściekły. - Może nawet nigdy nim nie był – dodał, patrząc na Logana z nienawiścią. Oboje mierzyli się tak morderczymi spojrzeniami, że po moim ciele przebiegły ciarki. – Zaprosił tu Alex'a i...

- Och i jesteś zawiedziony, że twoje wszystkie kłamstwa wyszły na jaw? – spytałam patrząc mu prosto w oczy. Do moich oczu znowu napłynęły, łzy, choć bardzo się starałam, żeby nie rozpłakać się teraz przy nich wszystkich.

Musiałam być silna. Nie mogłam teraz pokazać takiej słabości. Nie mogłam się rozkleić.

- Ktoś mi powie co się tu do cholery dzieje? – spytał wyraźnie skołowany Dylan. – Jeszcze wczoraj było wszystko super, a dziś skaczecie sobie do gardeł? – dodał, spoglądając to na Reed'a, to na Logan'a. Najwyraźniej jednak żaden z nich nie zamierzał udzielić mu odpowiedzi.

- Możemy porozmawiać na osobności? – Reed spojrzał na mnie błagalnie.

- Nie widzę takiej potrzeby, przecież każdy z twoich kumpli wie, że od początku chciałeś mnie tylko wykorzystać, prawda?

Nastała grobowa cisza, jakby ktokolwiek bał się odezwać.

- On ci tak powiedział? – spytał, ponownie zaciskając dłonie w pięści.

- A co, może to wcale nie prawda? – spytałam, patrząc mu w oczy. Szybko spuścił wzrok, jakby nie mógł wytrzymać mojego intensywnego spojrzenia.

Milczał.

A to milczenie jedynie potwierdzało to, że wszystko czego dowiedziałam się od Logan'a było bolesną prawdą.

******************

REED:

Czułem się jak śmieć.

Aurelia patrzyła na mnie ze łzami w oczach. Trzęsła się. Nie wiedziałem czy to przez silne emocje, które nią targały, czy przez chłód panujący na dworze. Miałem ochotę ją przytulić. Powiedzieć jej, że tak cholernie żałuję tego, że ją skrzywdziłem.

Ale tego nie zrobiłem.

Po prostu tam stałem, jak ostatni kretyn, ledwo będąc w stanie spojrzeć jej w oczy.

Posłałem Masonowi porozumiewawcze spojrzenie, na co skinął głową i razem z Dylan'em się oddalili. Niemal siłą pociągnęli za sobą Logan'a. Musiałem przyznać, że widząc jego zakrwawiony nos czułem lekką satysfakcje. Miałem ochotę mu przywalić już w momencie, w którym dowiedziałem się, że sprowadził tu Alex'a. Nie miałem pojęcia o tym, że powiedział Aurelii o wszystkim.

Jak on mógł mi to zrobić?

Ufałem mu jak bratu, podobnie jak reszcie chłopaków. A on zrobił mi takie świństwo. Boże, byłem takim idiotą, gdy stwierdziłem, że Logan odpuścił sobie Aurelie. Nie mogłem uwierzyć w to, że po tym jak ostatnio szczerze pogadaliśmy i się pogodziliśmy on zrobił coś takiego.

Był dla mnie skończony.

Aurelia, zauważając, że reszta ekipy się oddaliła, również odwróciła się z zamiarem odejścia. Złapałem ją za rękę, nie chcąc jej na to pozwolić. Dziewczyna natychmiast zabrała swoją dłoń, tak jakby mój dotyk ją parzył.

- Daj mi pięć minut, błagam – poprosiłem. – Możesz mnie zwyzywać, uderzyć, wykrzyczeć mi w twarz, że mnie nienawidzisz. Tylko proszę, posłuchaj przez pięć minut tego, co mam do powiedzenia. Potem dam ci spokój.

Dziewczyna jedynie skinęła głową.

Myślałem, że zacznie się na mnie wydzierać, albo da mi w twarz. Ona jednak tego nie zrobiła. Po prostu stała przede mną, wyglądając na tak cholernie kruchą i zranioną. A ten widok był dla mnie nie do zniesienia.

- To prawda, od początku naszej znajomości chciałem cię wykorzystać – zacząłem, czując z jakim trudem te słowa przechodzą mi przez usta. – Liczył się dla mnie tylko ten konkurs, a rodzice postawili mi ultimatum, że albo poprawie wszystkie oceny, albo mogę o nim zapomnieć. Nie chciało mi się marnować czasu na naukę bo musieliśmy ćwiczyć. Właśnie wtedy wymyśliłem, że łatwiej będzie mi rozkochać w sobie jakąś dobrą uczennicę, która mogłaby za mnie odwalić całą robotę niż całymi dniami zakuwać. Padło na ciebie, sam nie wiem czemu. Prawie w ogóle się nie znaliśmy, ale wiedziałem, że dobrze się uczysz. Byłem zdeterminowany i gotowy zrobić wszystko, żeby mój plan wypalił. Właśnie dlatego się do ciebie zbliżyłem i postarałem się, żebyś straciła pracę. Nie zastanawiałem się, jak się z tym poczujesz. Liczył się dla mnie tylko ten konkurs. Byłem gotowy zrobić wszystko, żeby się tu dziś znaleźć.

Dziewczyna wpatrywała się we mnie pustym wzrokiem. Ani razu się nie odezwała. Wiedziałem, że muszę jej wyznać całą prawdę, bez koloryzowania i usprawiedliwiania się. Choć tyle mogłem zrobić.

- Mój plan od początku miał komplikacje. Sądziłem, że pójdzie mi łatwo. Że bez wysiłku obkręcę cię sobie wokół palca. Nie przewidywałem innej opcji. Ty ciągle mnie odrzucałaś, a mnie to jeszcze bardziej nakręcało. Ja robiłem krok w przód, a ty robiłaś dwa kroki w tył. Byłaś tak cholernie irytująca z tym swoim ciętym językiem i gównianą muzyką – kontynuowałem, na co dziewczyna zmarszczyła brwi w ten swój charakterystyczny sposób, przez co nie mogłem powstrzymać chwilowego uśmiechu. – Później Logan zaczął się obok ciebie kręcić, a mnie to tak niesamowicie wkurwiało. Początkowo myślałem, że to dlatego, że psuje mój plan. Dopiero po czasie zrozumiałem, że byłem o ciebie po prostu cholernie zazdrosny. Szybko przestało mi zależeć na tym gównianym planie. Zaczęło mi zależeć na tobie. Nie chciałem się już do ciebie zbliżyć, po to, żeby wynieść z tego jakieś korzyści. Chciałem to zrobić dlatego, że zacząłem coś do ciebie czuć.

Aurelia nadal w żaden sposób nie zareagowała na moje słowa. W sumie to czego ja się spodziewałem? Że rzuci mi się w ramiona?

- Jak po tym wszystkim mam uwierzyć w jakiekolwiek twoje słowo Reed? – spytała oschle.

Poczułem się jakby ktoś kopnął mnie w brzuch. Miała racje. Jak po tym wszystkim mogła mi wierzyć? Jak miała znowu mi zaufać?

Nie odpowiedziałem. No bo niby co miałem jej powiedzieć?

- Od dawna widziałam jak traktujesz dziewczyny – kontynuowała. – Wiedziałam, że bawisz się ich uczuciami. Mówiłam, że są naiwne, że dają się tak traktować. A okazało się, że ja byłam równe naiwna i żałosna jak one – zaśmiała się sucho. – Upokorzyłeś mnie. Oszukiwałeś mnie przez cały ten czas. Doprowadziłeś do mojego zwolnienia z pracy. Grzebałeś w moim telefonie i odpisywałeś na moje prywatne wiadomości. Okłamywałeś mnie przez tyle czasu, a teraz myślisz, że mnie przeprosisz i to załatwi sprawę?

- Nie. Po prostu musiałem wyznać ci całą prawdę.

- Trochę za późno, nie uważasz? – spytała zdenerwowana.

- Tak, zdecydowanie za późno – przyznałem. – Rozumiem, że pewnie teraz mnie znienawidzisz. Sam siebie nienawidzę, za to wszystko co robiłem. Tak jak obiecałem, dam ci spokój. A jeśli jest choć mała szansa, że kiedyś mi wybaczysz, to będę czekał.

Aurelia skinęła głową i przetarła łzy z policzka, po czym bez słowa odwróciła się i odeszła.

Stałem tam, wpatrując się w nią i myśląc o tym, że może już nigdy więcej się do mnie nie odezwie. A to sprawiło, że coś w moim sercu boleśnie zakłuło.

Modliłem się o to, żeby ta rozmowa nie była naszą ostatnią.

******************

Jak wrażenia po drugim rozdziale? Dajcie znać! Zapraszam też na relacje na insta, będę udostępniać wasze odpowiedzi 💗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top