17.
REED:
- To jedziemy od razu do Aurelii? - spytałem, gdy siedzieliśmy już w aucie. Wyjechałem na główną drogę i kierowałem się trasą, która prowadziła w kierunku domu dziewczyny.
- Nie - Melody pokręciła głową, a ja spojrzałem na nią zaskoczony. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. - Najpierw musimy coś załatwić - oświadczyła, a ja czułem, że jest to związane z tym jej "pomysłem". Wiedziałem, że ta jej cudowna wizja z całą pewnością mi się nie spodoba.
- Co takiego? - spytałem zaciekawiony, po cichu licząc na to, że nie będzie tak źle jak przeczuwałem.
- Musisz naprawić to co spieprzyłeś, jeśli nie chcesz, żeby trzasnęła ci drzwiami przed nosem - oznajmiła, na co zmarszczyłem brwi.
- I niby jak mam to zrobić?
- Boże, faceci są tacy mało kumaci - westchnęła w odpowiedzi. - W sumie może to nie wszyscy faceci, tylko ty - dodała, na co zgromiłem ją wzrokiem.
Wkurzała mnie coraz bardziej, dlatego szczerze wątpiłem w naszą współpracę. Ze względu na to, że była najlepszą przyjaciółką Aurelii, naprawdę zależało mi na tym, żeby mnie polubiła, ale była na mnie tak cięta, że nie wierzyłem w to, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić.
- Zaraz cię wysadzę i pojadę sam - oznajmiłem, czując jak dziewczyna coraz bardziej wyprowadza mnie z równowagi.
- Nie zrobisz tego - odpowiedziała pewnym głosem, tak jakby była o tym święcie przekonana.
Oj, igrała z ogniem. Wcale nie potrzebowałem jej towarzystwa. Byłem już dziś wystarczająco wkurwiony, a ona była cholernie irytująca.
- Ach tak? - spojrzałem na nią unosząc brew, po czym włączyłem awaryjne i zjechałem na pobocze. Wiedziałem, że wygrałem. Do przystanku autobusowego był spory kawałek, więc dziewczyna musiałaby iść na pieszo, co pewnie jej się nie uśmiechało. - I co teraz?
- Dobra - wzruszyła ramionami. - Jak Aurelia kopnie cię w dupę, to jeszcze jej pogratuluję - dodała, po czym otworzyła drzwi.
Cholera, tego się nie spodziewałem.
- Nie no, poczekaj - powiedziałem, chwytając ją za ramię, zanim zdążyła wysiąść. - Może jednak przyda mi się twoja pomoc.
- Teraz to już nie wiem, czy chcę ci pomóc - zmarszczyła brwi w odpowiedzi.
- Chcesz - odpowiedziałem bez namysłu. Wiedziałem, że zależy jej na Aurelii równie mocno jak mnie i nie pozwoli na to, żeby zamartwiała się przez to, co się wydarzyło.
- Skąd ta pewność? - dziewczyna uniosła brew. Nadal próbowała udawać nieugiętą. Nie zamierzałem jej błagać. Jeśli nie będzie chciała mi pomóc, to będę musiał poradzić sobie sam. Byłem jednak cholernie ciekawy, co takiego wymyśliła.
- Bo chcesz, żeby Aurelia była szczęśliwa.
Te słowa chyba ją przekonały, bo po chwili namysłu w końcu zamknęła drzwi auta i ponownie rozsiadła się wygodnie na siedzeniu.
- Obym tego nie pożałowała - mruknęła pod nosem.
- Nie pożałujesz - zapewniłem ją. - To jaki jest plan? Gdzie jedziemy?
- U ciebie w domu ktoś jest? - spytała, na co spojrzałem na nią zaskoczony. No tego to się nie spodziewałem. Po co chciała jechać do mojego domu?
- Nie, rodzice są w pracy - odparłem. Wiedziałem, że wracają dopiero wieczorem.
- Świetnie, w takim razie jedziemy do ciebie - oznajmiła, na co zrobiłem wielkie oczy.
- Powiesz mi w końcu co wymyśliłaś?
- Jak dojedziemy - oznajmiła, a ja już czułem, że z nią nie wygram.
Do domu mieliśmy jeszcze kawałek drogi i choć Mel raczej nie chciała ze mną gadać, to mimo wszystko niezręcznie było jechać w głuchej ciszy. Postanowiłem więc zacząć inny temat.
- A jak tam między tobą a Alexem? - spytałem. Ciekawiło mnie to, bo od weekendowej imprezy nie gadałem z kuzynem. - Miłość kwitnie?
Dziewczyna posłała mi mordercze spojrzenie.
- Miłość to ostatnie, co mogłoby między nami być.
- Randka nie wypaliła? - zainteresowałem się.
- Nie było żadnej randki - pokręciła głową. - Wykręciłam się, mówiąc, że jestem chora, ale on nie odpuszcza.
- I nie odpuści - stwierdziłem. - Kręci go to, że tak uparcie mu odmawiasz. Jak już zgodzisz się z nim wyjść, to pewnie przejdzie mu ta obsesja na twoim punkcie.
- Tak myślisz?
- Raczej tak, po randce pewnie da ci spokój. Chociaż kto wie, może to ty się w nim zakochasz i będziesz chciała kolejnej - mrugnąłem do niej, na co zmarszczyła brwi. - Ostatnio na imprezie wydawało mi się, że się polubiliście.
- Reed, byłam tak pijana, że mogłabym polubić każdego - stwierdziła. - Nawet ciebie - dodała, na przewróciłem oczami.
Na szczęście ja nie byłem aż tak pijany, żeby polubić ją.
Po długich piętnastu minutach wspólnej podróży, podczas których zostałem obrażony co najmniej kilka razy w końcu dotarliśmy pod mój dom. Gdy tylko przekroczyliśmy jego próg Melody spojrzała na mnie zszokowana.
- To nie jest dom - stwierdziła. - To jest pieprzony pałac.
- Ta - przyznałem. Wcale nie lubiłem tego całego przepychu. Fakt, posiadanie pieniędzy było świetne i znacznie ułatwiało życie w wielu aspektach, ale mimo to zdecydowanie wolałbym rodziną atmosferę niż całe to bogactwo. - To co robimy?
- Bierzemy się do pracy.
**********************
AURELIA:
Po obejrzeniu kilku kolejnych odcinków przyjaciół i zjedzeniu całego pudełka lodów czułam się już odrobinę lepiej. Riley przez cały ten czas dotrzymywała mi towarzystwa. Zabrała mi nawet telefon, żeby nie kusiło mnie sprawdzanie nowych komentarzy pod tym cholernym filmikiem. Mój humor faktycznie powoli się polepszał. A przynajmniej do czasu, bo nagle mój telefon znowu zalała wielka fala powiadomień. Słyszałam kolejne dochodzące z niego dźwięki i momentalnie zaczęłam się stresować, bo to nie mogło zwiastować niczego dobrego. Spojrzałam na Riley, która trzymała mój telefon w kieszeni.
- Muszę to sprawdzić - spojrzałam na nią błagalnie, choć czułam, że będzie w tej kwestii nieugięta.
- O nie - pokręciła głową. - Nie ma mowy. Wyciszam go i oglądamy dalej Przyjaciół - oznajmiła głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Ale...
- Żadnego ale - ucięła. - Nie będę patrzeć na to, jak płaczesz przez bandę kretynów.
Powiadomienia przybierały na sile, przychodziło ich coraz więcej.
- To chociaż ty sprawdź - poprosiłam.
- Dobra - siostra westchnęła w odpowiedzi. - Ale później go wyciszam i wracamy do serialu.
Riley odblokowała telefon i zaczęła coś na nim klikać, przez dłuższą chwilę się nie odzywając. Czułam jak ze stresu, zaczyna boleć mnie brzuch. Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale nadal nie powiedziała ani słowa.
- I co? - spytałam ponaglająco, czując, że za chwilę zwariuję, jeśli nie dowiem się o co chodzi. I choć z jednej strony naprawdę chciałam się od tego wszystkiego odciąć i przestać o tym myśleć, to z drugiej ciekawość wygrywała i wydawało się to być wręcz niemożliwe. - Riley...
- Kolejny filmik - oświadczyła w odpowiedzi, a ja poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. O nie, to nie mogło zwiastować niczego dobrego. W głowie miałam same czarne scenariusze. Może Logan postanowił dalej mnie upokarzać kolejnymi screenami i dowodami na to, że Reed chciał mnie wykorzystać? - Znowu zostałaś pod czymś oznaczona.
- Pokaż - powiedziałam, wyrywając jej telefon z ręki, zanim zdążyłaby zareagować.
Byłam przygotowana na najgorsze. Mocno się jednak zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że nagranie, w którym zostałam oznaczona, zostało opublikowane z konta Reed'a. Drżącą dłonią, kliknęłam w filmik, aby go odtworzyć. Na ekranie pojawiła się twarz chłopaka, a ja poczułam jak żołądek związał mi się w supeł.
- Domyślam się, że wszyscy widzieliście film na temat Aurelii - zaczął mówić, na co przełknęłam nerwowo ślinę. - Te wszystkie wiadomości, w których pisałem, że chce ją tylko wykorzystać dla własnych korzyści. Mógłbym się teraz wypierać, mówiąc, że wcale tak nie było, ale to byłoby kłamstwo - kontynuował, a ja poczułam jak do moich oczu znowu napływają łzy. - Od początku taki był mój plan. Chciałem rozkochać w sobie dobrą uczennicę, która mogłaby mi pomóc w szkole. Wiecie, potrzebowałem kogoś, kto pomógłby mi na testach i robiłby za mnie zadania. Moi rodzice postawili mi ultimatum, że jeśli nie poprawię ocen, mogę zapomnieć o wyjeździe na konkurs muzyczny z chłopakami z Ultraviolet, a to byłby dla mnie koniec świata. Dlatego postanowiłem wcielić swój plan w życie. Mój wybór padł na Aurelię. Choć jesteśmy w jednej klasie, to nigdy zbyt dobrze jej nie znałem. Wiedziałem jednak, że jest cholernie mądra, więc wydawała się być idealna do mojego planu.
- Na pewno chcesz to oglądać? - spytała Riley.
Pokiwałam głową w odpowiedzi. Musiałam to obejrzeć.
- Od zawsze żyłem w przekonaniu, że mogę mieć każdą dziewczynę. Byłem zapatrzonym w siebie dupkiem, dlatego nie sądziłem, że w moim planie coś może pójść nie tak. Postanowiłem zaprosić Aurelie na randkę. Wiecie jakie było moje zdziwienie gdy mi odmówiła? Nie spodziewałem się tego. Chciałem, żeby wyszła ze mną na kawę, do kina, do teatru, czy do muzeum, a ona uparcie mnie spławiała. Gdy w końcu dla świętego spokoju się zgodziła, nie ukrywała tego, że strasznie mnie nie lubi. Zdziwiłem się, to było dla mnie coś nowego. Już wtedy czułem, że to wszystko wcale nie będzie takie proste, jak mi się wydawało. Postanowiłem więc trochę zmienić swój plan. Zaproponowałem, żeby udzielała mi korepetycji. Wcale nie zamierzałem się uczyć. Sądziłem, że jeśli spędzi ze mną więcej czasu, to w końcu mi ulegnie. I wiecie co? Nie zgodziła się. Powiedziała mi, że ma prace i nie potrzebuje mojej kasy. Oczywiście nie zamierzałem się poddać, byłem strasznie zdeterminowany. Doprowadziłem nawet do tego, żeby została zwolniona i w końcu zgodziła się udzielać mi korków. Teraz gdy o tym myślę, nie mogę uwierzyć w to, że dopuściłem się czegoś takiego.
Byłam zszokowana tym, że Reed postanowił opowiedzieć szczerze, ze szczegółami całą tę historię. Nie sądziłam, że zdobędzie się na coś takiego.
- Nie myślcie, że wtedy już udało mi się osiągnąć cel, bo prawda była taka, że Aurelia Brooks była cholernie irytująca i działała mi na nerwy jak nikt inny. Aurelia jest moim totalnym przeciwieństwem. Lubi wszystko, czego ja nie znoszę. Początkowo nie mogłem znieść też jej, ale im więcej czasu ze sobą spędzaliśmy tym większy miałem mętlik w głowie. Zacząłem coraz bardziej lubić jej towarzystwo, jej zapach, to w jaki sposób się uśmiechała i to jak się ze mną drażniła - kontynuował, w końcu wywołując uśmiech na mojej twarzy. - Nawet nie wiem kiedy, przestało mi zależeć na całym tym idiotycznym planie i zaczęło mi zależeć na niej. Chciałem się z nią spotykać i spędzać z nią czas, nawet jeśli wiązało się to z tym, że musiałem słuchać Harry'ego Styles'a, od którego więdły mi uszy i jeść śmieciowe jedzenie, którego normalnie nigdy w życiu bym nie tknął. W swoim planie nie przewidziałem tego, że znacznie łatwiej będzie mi się w niej zakochać, niż ją w sobie rozkochać.
Riley pisnęła podekscytowana, łapiąc mnie za rękę. Zszokowana wpatrywałam się w nagranie. Czy Carter Reed właśnie publicznie wyznał, co do mnie czuje? Ciężko było mi w to uwierzyć.
- Nie mam wątpliwości co do tego, że cholernie ją zraniłem, tak jak wiele innych dziewczyn, które potraktowałem jak zabawki. Byłem pieprzonym egoistą, który nie liczył się z uczuciami innych. To się zmieniło dopiero w momencie, gdy sam zacząłem coś czuć. Wiem, że pewnie teraz wielu z was powie, że ona zasługuje na kogoś lepszego. Macie rację. Ale nie zniósłbym myśli o tym, że zobaczę ją z kimś innym. Nie mogę cofnąć czasu, mogę jedynie zapewnić, że nie popełnię tych samych błędów i że jeśli Aurelia da mi jeszcze szansę to stanę się dla niej najlepszą wersją siebie.
W tym momencie nagrania się skończyło a ja nadal wpatrywałam się w ekran telefonu. Nie wiedziałam co powiedzieć, bo nadal nie docierało do mnie to, co właśnie usłyszałam.
- Jezu, ale on cię kocha - usłyszałam głos Riley. - Ja bym chyba zeszła na zawał, gdyby ktoś nagrał o mnie coś takiego. Boże, ale to było romantyczne! - ekscytowała się. - No już, zadzwoń do niego!
- Myślisz, że powinnam? - spytałam, na co moja siostra zmarszczyła brwi.
- Jeśli ty nie zadzwonisz, to ja to zrobię - oświadczyła śmiertelnie poważnie.
- No dobra - zgodziłam się, po czym weszłam w kontakty i już miałam wybrać numer Reed'a, gdy nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. - Sprawdzę kto to - oznajmiłam, kierując się w stronę drzwi i rzucając telefon na kanapę.
Mocno się zdziwiłam, gdy otworzyłam i zobaczyłam w drzwiach Melody. W końcu powinna być w szkole. W dodatku trzymała w dłoni jakiś bukiet. Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Poczta - oznajmiła, podając mi bukiet, a ja dopiero wtedy zobaczyłam, że to nie kwiaty, a bukiet z żelków. - Przesyłka od pewnego kretyna, który pyta czy jest szansa na to, żebyś mu wybaczyła - dodała, na co pokiwałam głową. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, to było cholernie urocze.
Zastanawiałam się jednak nad tym, dlaczego to Melody przyszła do mnie w imieniu Reed'a. Ciekawiło mnie też to, jakim cudem się dogadali i Reed zdołał przekonać Mel, żeby przekazała mi prezent od niego. Zanim jednak zdążyłam o cokolwiek zapytać, odpowiedź pojawiła się sama, bo Reed wyłonił się zza rogu i już po chwili do nas podszedł.
- Wiem, że nie lubisz bukietów, ale pomyślałem, że takim nie pogardzisz - powiedział, na co zaśmiałam się i przyciągnęłam go do siebie, po czym połączyłam nasze usta w pocałunku. Moje serce momentalnie szybciej zabiło, gdy poczułam dotyk jego ust na swoich. Reed przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, kładąc ręce na moich biodrach, na co po mojej skórze przeszedł przyjemny dreszcz. Poczułam znajomy zapach, który działał na mnie niesamowicie kojąco. I po raz pierwszy od wielu godzin czułam się po prostu szczęśliwa i bezpieczna.
Nagle Mel odchrząknęła, co trochę przywróciło mnie do rzeczywistości.
- Jak już skończycie, to możemy wejść do środka? Trochę zmarzłam.
W reakcji na jej słowa odsunęłam się od Reed'a, a on posłał jej mordercze spojrzenie. Nie wiedziałam jakim cudem, ta dwójka zjawiła się tu razem, bo Mel szczerze go nie znosiła, więc liczyłam na to, że zaraz mi to wyjaśnią.
- Piętnaście - odezwał się nagle Reed, na co obie spojrzałyśmy na niego skołowane, nie wiedząc o co mu chodzi. - Liczę ile razy zdążyła mnie już dziś zirytować.
Mel prychnęła w odpowiedzi.
- Też mogłabym liczyć ile razy ty mnie zirytowałeś, ale pewnie bym się pogubiła po pierwszej setce.
Zaśmiałam się w odpowiedzi na ich przekomarzanki.
- Chodźcie do środka - otworzyłam szerzej drzwi i ich wpuściłam.
Weszliśmy do salonu, gdzie czekała na nas Riley.
- Hej, młoda - przywitał się z nią Reed.
- Tak myślałam, że się zjawisz - stwierdziła. - Rano pewnie bym cię stąd wyrzuciła, ale teraz pozwolę ci zostać - dodała, na co obie z Mel parsknęłyśmy śmiechem.
- Och dziękuję, że jesteś dla mnie taka łaskawa - Reed spojrzał na nią rozbawiony.
- Więc jak to się stało, że przyjechaliście tu razem? - spytałam, spoglądając naprzemiennie to na Mel, to na Reed'a.
- A więc tak, Reed pobił Logana - zaczęła Mel, na co zrobiłam wielkie oczy.
- Że co? - spytałam zszokowana.
- Należało mu się - usłyszałam głos siostry.
- Riley! - zganiłam ją. - Przemoc to nigdy nie jest dobre rozwiązanie.
- Aurelia, on wrzucił ten filmik, po czym jeszcze chodził po szkole z uśmiechem i nazwał cię fałszywą suką - podsumowała Melody. Skrzywiłam się na jej słowa. Nie spodziewałam się, że Logan będzie aż tak chamski w stosunku do mnie. - Sama miałam ochotę dać mu w twarz. W każdym razie byliśmy po tym u dyrektorki, powiedziałam jej, że to Logan zaczął, ale Reedowi też się oberwało punktami ujemnymi. No i jak wyszliśmy z gabinetu, to on oznajmił, że jedzie do ciebie, więc stwierdziłam, że nie mogę po tym wszystkim spokojnie siedzieć w szkole i pojechałam z nim.
- A więc ten filmik nagrywaliście razem? - spytałam z niedowierzaniem. Nie mogłam sobie wyobrazić ich współpracy.
- Ta - przyznała Mel. - Byłam operatorem kamery.
- I moim największym krytykiem - dodał Reed, na co Mel przewróciła oczami.
- Powinieneś być mi wdzięczny - stwierdziła.
- Ależ oczywiście, że jestem.
- Nie wierzę, że się nie pozabijaliście - zaśmiałam się.
- Uwierz, że było blisko - stwierdził Reed.
- Oj tak - stwierdziła Mel. - I to jak. Powstrzymywało mnie tylko to, że jego stary jest prawnikiem.
Cieszyłam się, że mimo wszystko, w końcu jakoś się dogadali.
- To co teraz? Co robimy? - spytałam.
- Idziemy na miasto i zapominamy o całym tym syfie - odparła Melody.
- Nie chcecie wrócić do szkoły? - spytałam, choć prawdę mówiąc, sama zupełnie nie miałam na to ochoty. - Mamy jeszcze kilka lekcji.
- I tak mamy już przesrane - stwierdziła Melody, te kilka lekcji niczego nie zmieni. - Poza tym zabiłabym za dobrą pizzę.
- A więc pizza - zgodziłam się, uznając, że przyda nam się chwila relaksu.
I choć ten dzień zaczął się tragicznie i miał potencjał do tego, żeby być jednym z najgorszych w moim życiu, to ostatecznie stał się jednym z najlepszych. Miałam przy sobie najbliższe osoby, wiedziałam co Reed do mnie czuje i wszyscy inni też to wiedzieli. Po wielu burzliwych chwilach w naszej relacji, w końcu mogłam odetchnąć z ulgą.
*********
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top