15.
REED:
Wzrok Logana padł na nasze splecione dłonie. Chłopak zaśmiał się sucho, a na jego twarzy pojawił się grymas obrzydzenia. Aurelia momentalnie puściła moją rękę i cała się spięła. Bała się jego reakcji, wiedziałem to. Kurwa, tak bardzo liczyłem na to, że Logan jednak odpuści sobie dzisiejszą imprezę. Przez dłuższą chwilę staliśmy przed sobą w ciszy, obrzucając się niechętnymi spojrzeniami. Miałem wrażenie, że nagle wszystkie rozmowy w pomieszczeniu ucichły a uwaga ludzi skupiła się na nas.
Zanim któryś z nas zdążył cokolwiek powiedzieć, podbiegł do nas Dylan, który pewnie chciał w porę zapobiec tragedii.
- Co wy odwalacie? - spytał, patrząc na rozbite szkło, które leżało na podłodze. - Chcecie się pozabijać na moich urodzinach?
- Wszystko jest okej - zapewniłem go, na co chłopak zmarszczył brwi. Czułem, że mi nie wierzy. Chyba każdy byłby w stanie wyczuć napiętą atmosferę między nami. - To moja wina - wskazałem na bałagan dookoła. - Zaraz to posprzątam.
- Reed przyznający się do błędu, niesamowite - usłyszałem sarkastyczny ton Logana.
Chciał mnie wyprowadzić z równowagi, wiedziałem to. Nie zamierzałem jednak do tego dopuścić. Nie zamierzałem dać mu się sprowokować i narazić się tym na złość Aurelii. Byłem ponad to.
Logan musiał pogodzić się z faktem, że Aurelia nigdy nie będzie jego. Bo była moja. A ja nie zamierzałem dopuścić do tego, żeby to się zmieniło.
- A więc to zerwanie kontaktu to była tylko taka bajeczka dla mnie? - tym razem zwrócił się do Aurelii. - Chciałaś się mnie pozbyć, żeby bez przeszkód spotykać się z Reedem?
- To nie tak...- Aurelia zaczęła się tłumaczyć, jednak chłopak nie dał jej skończyć.
- Daruj sobie - warknął wkurzony. -Jesteście siebie warci - dodał, po czym odwrócił się i zdenerwowany skierował się w stronę wyjścia.
Dylan spojrzał na mnie w wyrzutem, na co bezradnie uniosłem ręce.
- Pogadaj z nim - poprosił. - Ta afera między wami mnie wykończy.
Westchnąłem, wiedząc, że ma rację. Czułem, że to co działo się między nami mocno uderzyło zarówno w niego, jak i w Mason'a. Ucierpiała na tym nie tylko nasza przyjaźń, ale też nas zespół, bo od powrotu z wyjazdu odpuściliśmy próby. Nie widziałem jednak opcji na to, żebyśmy mogli się dogadać. Czułem, że Logan nadal będzie chciał mieszać między mną a Aurelią. A jeśli miałem wybierać między nim a nią, to nie musiałem się nawet zastanawiać, bo odpowiedź była dla mnie oczywista.
- Ja to zrobię - usłyszałem głos Aurelii. - Pogadam z nim - dodała.
Spojrzałem na nią zaskoczony. Do tej pory starała się go unikać. Nie sądziłem więc, że będzie chciała z nim porozmawiać.
- Uważasz, że to coś da? - spytałem, nie do końca przekonany do tego pomysłu. Nie chciałem, żeby znowu zaczął mieszać jej w głowie, a wiedziałem, że byłby do tego zdolny.
- Nie wiem. Ale czuję, że jestem mu winna wyjaśnienia - odparła.
Pokiwałem głową. Jeśli tego chciała, to nie zamierzałem jej powstrzymywać. Najważniejsze było dla mnie to, żeby przestała się obwiniać o rozpad naszej przyjaźni.
Aurelia ścisnęła moją dłoń, po czym zostawiła mnie samą z Dylanem i skierowała się w stronę, w którą poszedł Logan. I choć miałem szczerą nadzieję na to, że po ich rozmowie Logan po prostu zaakceptuje to, że Aurelia wybrała mnie i przestanie żywić do nas nienawiść z tego powodu, to czułem, że to nie może być takie proste.
Ale wiedziałem jedno, jeśli Logan znowu zrobi coś, co postawi moją relacje z Aurelią pod znakiem zapytania, to go zamorduję.
******
AURELIA:
Wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła, jednak nigdzie nie dostrzegłam Logana. Wiedziałam jednak, że musi tu gdzieś być, w końcu nie zdążyłby tak szybko odjechać. Poza tym pił alkohol, więc z pewnością nie mógł prowadzić. Gdy już miałam się poddać i wrócić do środka, nagle zauważyłam go, idącego w stronę bramy.
- Zaczekaj - krzyknęłam. Chłopak odwrócił się, a gdy mnie zauważył, zupełnie mnie zignorował i nadal szedł w stronę ulicy.
Zaczęłam biec, żeby go dogonić. Gdy byłam już blisko złapałam go za ramię, jednak on od razu się wyszarpnął.
- Wracaj do środka, twój chłopak będzie zazdrosny - powiedział wściekły.
- Porozmawiajmy, proszę - spojrzałam na niego błagalnie.
- A mamy o czym? - spytał. Jego głos ociekał ironią.
- Dobrze wiesz, że tak - odparłam. - Wiem, że cię zraniłam i...
- Zraniłaś? - parsknął. - Aurelia ty zrobiłaś ze mnie skończonego kretyna! Najpierw wypłakiwałaś mi się w ramię, mówiąc jak bardzo nienawidzisz Reed'a. Wysłuchiwałem cię, pocieszałem. Spędziliśmy razem mnóstwo czasu w Nowym Jorku. Świetnie się razem bawiliśmy i myślałem, że coś między nami jest. Przecież dałaś się nawet zaprosić na kolację po powrocie. Zrobiłaś mi pieprzoną nadzieję! I wszystko po to, żeby ostatecznie wrócić do zakłamanego Reed'a?
- Też mnie okłamałeś - odparłam. - Nie powiedziałeś mi o wypadku..
- Dla twojego dobra do cholery! Naprawdę nie widzisz tego, że od początku chciałem tylko twojego dobra? Wiedziałem, że jeśli ci o tym powiem Reed weźmie cię na litość. Będzie robił z siebie ofiarę a ty mu ulegniesz. Chciałem, żeby w końcu przestał mieszać ci w głowie. Bo robił to od samego początku waszej znajomości i robi to dalej - kontynuował wzburzony. - To wszystko w co teraz wierzysz to jedynie fikcja. Reed może ci pieprzyć o tym, że jesteś taka piękna i wyjątkowa, tak samo jak robił to z poprzednimi dziewczynami. Zanim się obejrzysz znajdzie sobie nową zabawkę a ty znowu będziesz przez niego ryczeć w poduszkę. Ale jeśli tak się stanie to nie szukaj u mnie pocieszenia, bo dla mnie jesteś już skończona. Wcześniej nawet było mi cię szkoda, ale teraz? Teraz już wiem, że jesteś taką samą manipulatorką jak on.
Byłam w szoku. Jego słowa naprawdę mnie dotknęły i zrobiło mi się cholernie przykro. Po moim policzku niekontrolowanie spłynęła łza, którą szybko przetarłam. Może Logan miał rację i naprawdę byłam dla Reed'a jedynie chwilową zabawką?
Jak to możliwe, że od czegoś w rodzaju przyjaźni, nasza relacja zmieniła się w nienawiść? Dlaczego to wszystko aż tak bardzo się zepsuło?
Ciężko było mi odpowiedzieć cokolwiek sensownego, bo w mojej głowie kotłowało się milion myśli. Zanim zdążyłam pozbierać je w całość i coś z siebie wykrztusić, niespodziewanie podjechała taksówka, do której chłopak po chwili bez słowa wsiadł, nie zaszczycając mnie przed tym ani jednym spojrzeniem. Pewnie musiał ją zamówić od razu po wyjściu. Patrzyłam w szoku na odjeżdżające auto myśląc o tym wszystkim, co właśnie mi powiedział.
Nie wiem przez ile czasu jeszcze tam stałam, wgapiając się w pustą ulicę i roztrząsając to co się właśnie wydarzyło, gdy nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu i dotknął mojego ramienia, wyrywając mnie z letargu. Niemal podskoczyłam zaskoczona, jednak już po chwili dostrzegłam zmartwione spojrzenie Reed'a.
- Wszystko w porządku? - spytał.
Pokręciłam głową, a moje oczy znowu się zaszkliły. Reed widząc wyraz mojej twarzy bez słowa podszedł bliżej mnie i mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w niego, wdychając przy tym jego zapach, który działał na mnie niesamowicie uspokajająco.
- Domyślam się, że nie udało wam się dogadać?
- Nie - odparłam zrezygnowana. - On mnie nienawidzi.
- To dlatego, że złamałaś mu serce.
- Próbujesz mnie pocieszyć? Bo jeśli tak, to ci nie wychodzi - odpowiedziałam, na co Reed się zaśmiał.
- Przejdzie mu - zapewnił, całując mnie przy tym w czoło. Było to strasznie słodkie i wywołało uśmiech na mojej twarzy. - Teraz jest wzburzony, bo zobaczył nas razem, ale w końcu się z tym pogodzi. Po prostu daj mu trochę czasu.
I choć nie byłam pewna, czy to właśnie czas będzie rozwiązaniem, to naprawdę chciałam w to wierzyć. Tak bardzo chciałam, żeby wszystko w końcu było dobrze.
Nagle uświadomiłam sobie, że przez całą tę sytuację zapomniałam o Mel i zostawiłam ją zupełnie samą. A raczej nie samą tylko z Alexem, od którego dziewczyna tak usilnie chciała się uwolnić. Przecież obiecałam jej, że wrócę za pięć minut. Boże, ona mnie zamorduje!
- Muszę sprawdzić co z Mel - wyjaśniłam, odsuwając się od Reed'a.
- Nie martw się, gdy ostatnio ją widziałem, to świetnie się bawiła - odparł chłopak, z głupim uśmieszkiem, który zdecydowanie nie zwiastował nic dobrego.
- Co masz na myśli? - spytałam marszcząc brwi.
- Razem z Dylanem, Alexem i kilkoma innymi osobami urządziła sobie konkurs picia szotów na czas. I muszę przyznać, że jak na tak drobną osobę, to ma naprawdę imponujące tempo.
- O nie - jęknęłam, myśląc o tym, że pewnie będę musiała ją zbierać z podłogi. Mel zdecydowanie nie miała mocnej głowy, więc ta "świetna zabawa" musiała się skończyć katastrofą. - Mam nadzieję, że Alex był odpowiedzialny i trochę ją przystopował.
- Alex i odpowiedzialność? - Reed parsknął w odpowiedzi. - Błagam cię. Pewnie już leży pod stołem. A Dylan razem z nim.
Wraz z Reedem skierowałam się do środka, mając nadzieję, że nie będzie tak źle jak mówił. Jednak gdy zauważyłam Mel, która trzymała głowę opartą na ramieniu Alex'a i z uśmiechem słuchała jego opowieści, domyśliłam się, że oboje są już nieźle wstawieni.
- Masz takie ładne niebieskie oczy - usłyszałam rozmarzony głos blondyna, który najwyraźniej nadal nie odpuścił sobie zarywania do mojej przyjaciółki.
Zaśmiałam się, w reakcji na te pijackie brednie. Mel nie miała niebieskich oczu.
- Brązowe - poprawiła go dziewczyna, na co Alex zmarszczył brwi.
- Nie, niemożliwe - pokręcił głową, po czym odwrócił twarz, w jej stronę żeby się upewnić. - Faktycznie brązowe - przyznał po chwili, wyraźnie zaskoczony. - Ale to nieważne, bo teraz podobają mi się jeszcze bardziej.
- Te niesamowite teksty na podryw to u was rodzinne? - zwróciłam się do Reed'a, wywołując w ten sposób delikatny uśmieszek na jego twarzy.
- Nie obrażaj mnie. Moje są zdecydowanie lepsze - stwierdził. - No i ja przynajmniej pamiętam jaki masz kolor oczu. Ale Alex nie jest zbyt spostrzegawczy. Jak ostatnio odwiedzał mnie w szpitalu to próbował poderwać pielęgniarkę, która miała męża. Nie zauważył obrączki na jej palcu. Odpuścił sobie dopiero, gdy oznajmiła mu, że musi już iść bo dzieci czekają na nią w domu - dodał, na co wszyscy zareagowali śmiechem.
- No przecież nie patrzyłem jej na ręce - próbował się usprawiedliwić Alex.
- No jasne, że nie na ręce - parsknął Dylan, który też był w wyjątkowo dobrym humorze. - Byłeś zbyt zajęty gapieniem się na jej duże..
- Oczy - przerwał mu Alex, gromiąc go wzrokiem, po czym zerknął na Mel, która najwidoczniej ledwo już kontaktowała.
- Tak, dokładnie - Dylan zaśmiał się w odpowiedzi. - Też nie mogłem oderwać od nich wzroku.
Skrzywiłam się w odpowiedzi na ich głupie, zboczone teksty, ale byli w takim stanie, że mogłam im to wybaczyć.
- Jesteście kretynami - stwierdził Reed.
- Ooo, a ty nagle taki święty - odezwał się Alex. - A pamiętacie jak... - zaczął, na co Reed trzepnął go w głowę. - Ała, a to niby za co? Nawet nie wiedziałeś, co chciałem powiedzieć.
- Domyślam się, że nic mądrego - odpowiedział mu Reed. - Cały dzień pierdzielisz głupoty a po takiej ilości alkoholu raczej nic się w tej kwestii nie zmieniło.
- A co z Loganem? - zwrócił się do mnie Dylan, na co cała pozytywna atmosfera momentalnie wyparowała. Uśmiech od razu zszedł z mojej twarzy, gdy przypomniałam sobie słowa chłopaka i jego nienawistne spojrzenie.
- Bez zmian - odparłam. - Chociaż nie, w sumie to nawet jest gorzej niż wcześniej.
- Przykro mi - Dylan posłał mi pocieszający uśmiech. - Spróbuję z nim pogadać jak trochę ochłonie.
- Dzięki - uśmiechnęłam się w odpowiedzi. - My chyba będziemy już wracać - oznajmiłam, patrząc na Mel, która już zasypiała na kanapie. Zdecydowanie to był ten moment, w którym powinnam zabrać ją do domu.
Alex spojrzał na mnie zawiedziony. Pewnie liczył na to, że spędzi z nią jeszcze dziś trochę czasu.
- Szkoda - odparł, robiąc smutną minę. - Będę tęsknić - zwrócił się do Mel, która już przysypiała i chyba nawet nie rozumiała co się do niej mówi. - Napiszę do ciebie. Albo zadzwonię.
- Przecież cię zablokowała - stwierdził Reed.
- Już odblokowała - Alex wyszczerzył się w odpowiedzi, wyraźnie dumny z tego osiągnięcia. - Zajebiście się dziś razem bawiliśmy.
- Rano, gdy wytrzeźwieje to znowu będziesz zablokowany - odparł Reed, na co Alex zgromił go wzrokiem. Musiałam przyznać, że była to bardzo prawdopodobna wersja zdarzeń.
Powrót taksówką do domu był dość ciężki, zważając na fakt, że Melody co chwile robiło się niedobrze i bałam się, że zwróci na mnie zawartość swojego żołądka. Na szczęście udało jej się wytrzymać i zwymiotowała dopiero w ogródku przed moim domem. Uznałam, że bezpieczniej będzie, jeśli zabiorę ją dziś na noc do siebie. Nie chciałam, żeby jej mama widziała ją w takim stanie. No i martwiłam się, że dziewczyna nie trafi o własnych siłach do łóżka.
- Co sądzisz o Alexie? - spytałam, gdy Mel zasypiała już na moim łóżku.
- To kretyn - odparła, głośno ziewając. - Ale chociaż przystojny.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Czułam, że mimo wszystko chłopak w jakimś stopniu jej się spodobał, choć nie chciała tego przyznać. W końcu ja też poznałam takiego przystojnego kretyna, z którym nie chciałam mieć nic wspólnego. A teraz? Nie zamieniłabym go na żadnego innego.
*********
Poniedziałkowy poranek zapowiadał się dość spokojnie. Byłam w świetnym humorze. Mieliśmy dziś skrócone lekcje, a w dodatku po szkole miałam się spotkać z Reedem. Zapowiadał się cudowny dzień. A przynajmniej tak myślałam do momentu, gdy nie przekroczyłam progu naszego liceum. Gdy tylko weszłam do budynku, spojrzenia wszystkich zwróciły się w moją stronę. Ludzie wytykali mnie palcami i coś do siebie szeptali. Nie miałam pojęcia o co może im chodzić, jednak poczułam się trochę zestresowana.
Byłam pewna, że coś się stało w momencie, gdy mój telefon zaczął wibrować raz za razem. Miałam całe mnóstwo powiadomień z instagrama. Ludzie oznaczali mnie w komentarzach pod jakimś filmikiem. Kliknęłam w niego, by zobaczyć o co chodzi i momentalnie zrobiło mi się słabo.
"Jak uwieść kujonkę" - taki napis wyświetlił się na początku filmu. Dalej były screeny. Całe mnóstwo screenów z czatu grupowego Reed'a z resztą chłopaków. Pisał tam o swoim planie. O tym, że rozkocha mnie w sobie, a ja odwale za niego robotę w szkole. "Brooks niedługo będzie moja, zobaczycie", "Nie oprze mi się", "Zgrywa niedostępną, ale w końcu mi ulegnie, jak każda". Takie i mnóstwo innych wiadomości napisanych przez Reed'a właśnie wyszło na światło dzienne.
I choć filmik został dodany z anonimowego konta, dobrze wiedziałam kto jest za niego odpowiedzialny.
Logan.
*********
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top