13.

Aurelia:

- A ta? - Mel wyszła z przymierzalni prezentując mi kolejną sukienkę. Tym razem była to chabrowa, rozkloszowana sukienka, która sięgała jej aż do kostek. Wyglądała w niej naprawdę ślicznie.

- Ładna - przyznałam zgodnie z prawdą.

- Mówiłaś tak o każdej poprzedniej - westchnęła, patrząc na mnie ze zrezygnowaniem. 

- Bo każda była ładna - odpowiedziałam, na co przyjaciółka pokręciła głową. 

Chodziłyśmy po galerii już od dwóch godzin, a ja czułam się coraz bardziej zmęczona tymi zakupami. Obiecałam Mel, że pomogę jej wybrać sukienkę na ślub jej kuzynki, ale powoli czułam, że jest to zadanie nie do wykonania, bo pomimo tego, że moja przyjaciółka w większości z przymierzanych przez nią sukienek prezentowała się fenomenalnie, to i tak wiecznie jej coś nie pasowało. 

- Halo, ziemia do Aurelii - Mel pomachała mi dłonią przed twarzą, gdy wchodziłyśmy do kolejnego sklepu. - Nie słuchasz mnie - dodała z wyrzutem.

- No przecież słucham - zaprotestowałam. 

- To o czym mówiłam? 

- O sukienkach - odparłam bez zastanowienia, choć tak naprawdę nie byłam tego pewna. 

- Nie prawda! - wyrzuciła dłonie w powietrze, wyraźnie zirytowana. - Powiesz mi o czym tak ciągle myślisz? - spytała, patrząc na mnie uważnie. 

Czułam wyrzuty sumienia, bo choć zawsze mówiłyśmy sobie wszystko, to ja nadal nie wspomniałam jej ani słowem o tym co wczorajszego wieczoru wydarzyło się między mną a Reed'em. Wiedziałam jaka byłaby jej reakcja i chyba wolałam tego uniknąć. Ale przecież nie mogłam ukrywać tego w nieskończoność. 

- O nie, nie mów, że znowu myślisz o tym półgłówku - Melody spojrzała na mnie z niedowierzaniem, jakby czytając mi w myślach. - Myślałam, że wybiłam ci go już z głowy. 

- Muszę ci coś powiedzieć - oznajmiłam, uznając że to najwyższa pora, żeby się dowiedziała. 

Mel zmarszczyła brwi, wyglądając na zaniepokojoną.

- Zaczynam się bać. 

- Ale może najpierw stąd wyjdźmy - zaproponowałam. Nie chciałam jej opowiadać o tym wszystkim na środku sklepu, w którym było mnóstwo ludzi. - Przerwa na kawę? 

- W sumie to chętnie - zgodziła się. 

Poszłyśmy do Starbucks'a, w którym na szczęście nie było aż takich tłumów jak w sklepach. Zamówiłyśmy sobie kawy i ciasto, a gdy usiadłyśmy przy stoliku, czułam się coraz bardziej zestresowana. Wiedziałam, że Mel ostro mnie skrytykuje. Nie mogłam jej za to winić. Przecież chciała dla mnie jak najlepiej. 

- No więc? - przyjaciółka spojrzała na mnie wyczekująco. - Co chciałaś mi powiedzieć?

- Spotkałam się wczoraj z Reed'em - wyznałam, na co zrobiła wielkie oczy. - Napisał do mnie sms'a z pytaniem, czy jestem głodna. No to ja spytałam, czy zaprasza mnie na kolację. A on na to, żebym wyszła przed dom. A tam czekała na mnie taksówka, którą on już opłacił. No i ta taksówka mnie zawiozła do niego do domu. Weszłam tam, a on przygotował dla nas kolację - zaczęłam chaotycznie streszczać jej przebieg zdarzeń. Z każdym kolejnym słowem wychodzącym z moich ust, dziewczyna wyglądała na coraz bardziej skołowaną. - Zrobił krewetki, ale mi nie smakowały. A później zamówił dla nas moje ulubione burgery. I oglądaliśmy pamiętniki wampirów. I było tak słodko i po prostu...

- Nie mów, że znowu się z nim całowałaś - przerwała mi, rzucając mi przy tym oceniające spojrzenie. 

Zaśmiałam nerwowo. 

- Nie tylko - przyznałam, na co Mel opluła mnie kawą. - Jezu! - podniosłam głos, po czym sięgnęłam do torby, żeby wyjąć z niej chusteczki. 

- Że co? - spojrzała na mnie zszokowana. - Przespałaś się z nim? - spytała na tyle głośno, że dwie starsze Panie, siedzące niedaleko nas, odwróciły się i na nas spojrzały. 

- Mel, ciszej, do cholery - upomniałam ją. 

- Nie wierzę - przyjaciółka pokręciła głową. - Wystarczyło, że zrobił dla ciebie kolację a ty już zgodziłaś się na wszystko co chciał?

- To nie tak - zaprotestowałam. - Na nic mnie nie namawiał. Powiedział, że chce tylko spędzić ze mną miło wieczór, i że nie musimy się z niczym spieszyć...

- To faktycznie się nie spieszyliście - sarknęła w odpowiedzi. 

- Mel, sama tego chciałam. To ja go pierwsza pocałowałam. A później już samo poszło. Naprawdę widzę, że żałuje tego co się wydarzyło i serio się stara. Zależy mu na mnie. A ja nie chcę, się dłużej oszukiwać i wmawiać sobie, że mi na nim nie zależy. Chcę mu dać szansę.

Mel westchnęła wyraźnie zrezygnowana. 

- Wiesz co o nim myślę, po tym co ci zrobił - zaczęła.

- Wiem - pokiwałam głową. 

- I że nie chcę, żeby znowu cię zranił. 

- To też wiem. 

- Ale skoro podjęłaś taką decyzję, to będę cię w tym wspierać - oznajmiła, na co odetchnęłam z ulgą. - Ale i tak go nie lubię - dodała. 

- Może kiedyś się to zmieni.

- Prędzej przebiegnę maraton - stwierdziła. - A obie wiemy, że biegam tylko na autobus. 

- A i tak zazwyczaj się spóźniasz - zaśmiałam się. 

- No właśnie. 

Czułam się znacznie lepiej z tym, że moja przyjaciółka znała już całą prawdę o mnie i o Reedzie. I choć wiedziałam, że dziewczyna nie pała do niego sympatią, to liczyłam na to, że prędzej czy później się dogadają. 

***

REED:

- Zajebista, no nie? - spytał Alex, pokazując mi koszulkę z idiotycznym nadrukiem. 

- Ja bym się w niej nie pokazał publicznie. I Dylan pewnie też nie - dodałem. 

Szukaliśmy prezentu na urodziny Dylana, które były w ten weekend. Ja kupiłem mu płytę winylową jednego z jego ulubionych zespołów, o którym ciągle gadał, a Alex jak zwykle musiał wybrać coś głupiego i totalnie nieprzydatnego. I choć jego prezenty zawsze były skrajnie głupie, to za każdym razem był z nich niesamowicie dumny.

- Nie znasz się. Biorę - oznajmił, wyraźnie zadowolony z siebie. 

- Jak chcesz - wzruszyłem ramionami. - W sumie to i tak jest lepsze niż twój zeszłoroczny prezent - stwierdziłem, przypominając sobie, że rok temu Dylan dostał od niego lampkę na biurko w kształcie kury znoszącej jajko. 

- Moje prezenty przynajmniej są oryginalne - obruszył się, podchodząc do kasy z głupią koszulką. - Jestem pewny, że mu się spodoba. 

A ja byłem pewny, że będzie zupełnie na odwrót, ale nie miałem już siły na to, żeby się z nim wykłócać. W sumie to Dylan raczej i tak nie spodziewał się po nim normalnego prezentu.

Cieszyłem się, że zakupy mamy już z głowy. Nie cierpiałem chodzenia po sklepach. Już czułem jak zaczyna mnie od tego boleć głowa, a Alex który wiecznie pieprzył głupoty jeszcze bardziej pogarszał sytuację. Wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się w stronę wyjścia na parking. Gdy byliśmy już przy drzwiach wyjściowych z galerii, nagle zauważyłem Aurelię, która szła rozmawiając z Melody. Dziewczyna również mnie dostrzegła i posłała mi słodki uśmiech, w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki, która momentalnie się skrzywiła. 

- Czy to twoja słodka blondyneczka? - spytał Alex. - Przedstawisz mnie jej ładnej koleżance? - dodał, wpatrując się w Melody. 

Czułem, że wpadła mu w oko. W końcu była w jego typie. Ale musiał sobie odpuścić, bo nie było szans na to, żebym ich ze sobą zapoznał.

- Zapomnij - pokręciłem głową. - Jej koleżanka aktualnie mnie nie znosi - stwierdziłem. W końcu ciągle starała się odciągać ode mnie Aurelie. 

- Rozumiem - odpowiedział, kiwając głową. Myślałem, że odpuści temat i zrozumie, że nic z tego. Trochę się jednak pomyliłem. - W takim razie sam się przedstawię - oznajmił, idąc w stronę dziewczyn szybkim krokiem i zostawiając mnie z tyłu. 

- Alex, wracaj, to nie jest dobry... - zacząłem, jednak w tym momencie on podszedł już do Aurelii.

- Witam piękne Panie - wyszczerzył się idiotycznie po czym podał rękę Melody. - Jestem Alex, kuzyn Reed'a. 

- Melody - dziewczyna podała mu rękę, jednak nie była tak pozytywnie nastawiona jak on. 

- My się już znamy - zwrócił się tym razem do Aurelii. 

- Niestety - odpowiedziała mu. Wiedziałem, że za nim nie przepadała, po scenie, którą odegrał w jej byłej pracy.

- Mówiłem, żeby dał wam spokój - powiedziałem, rzucając Aurelii przepraszające spojrzenie. - Chodź już - powiedziałem do Alex'a, ciągnąc go za ramię, jednak on ani drgnął.

- Co ty taki niecierpliwy? - spojrzał na mnie, marszcząc brwi. - Zaczekaj, rozmawiam.

Ta, no chyba sam ze sobą.

- To jakie macie teraz plany? - zwrócił się znowu do Aurelii i Melody, jakby zupełnie nie przeszkadzało mu to, że żadna z nich nie miała ochoty na jego towarzystwo. 

- Wracamy do domu - odpowiedziała mu Aurelia. 

- O idziecie na parking? To świetnie się składa, bo my też - odparł wyraźnie ucieszony. 

- Idziemy na autobus - odezwała się Mel. 

- O nie, nie. Nie ma mowy - Alex momentalnie zaprotestował. - Po co macie się tłuc zatłoczonym autobusem. Odwieziemy was, prawda Reed?

- Jasne - zgodziłem się. - Jeśli chcecie. 

Po krótkiej naradzie obie zdecydowały się przyjąć naszą propozycję. Ledwo wsiedliśmy do auta, a Alex znów zaczął gadać jak nakręcony. Boże, po co ja go zabrałem? Był jak wrzut na dupie.

- A może wyjdziemy gdzieś razem? Na przykład na kręgle? - zaproponował. - O tak, kręgle to by był świetny pomysł - dodał, gdy nikt mu nie odpowiedział, na jego propozycję. 

- Ale kiedy? - odezwała się Aurelia.

- No teraz - odparł, jakby to było oczywiste. - Chodźcie będzie fajnie.

- Nie, raczej nie - dziewczyna pokręciła głową w odpowiedzi. 

Alex odwrócił głowę i posłał jej błagalne spojrzenie. Wiedziałem, że będzie jej truł dupę, dopóki dziewczyna się nie zgodzi. Melody ewidentnie wpadła mu w oko i nie zamierzał tak łatwo odpuścić.

- Wiem, że słabo zaczęliśmy znajomość. I z perspektywy czasu jest mi cholernie głupio. Na swoją obronę mam tylko to, że to wszystko była wina Reed'a - dodał, na co zmarszczyłem brwi, a Aurelia parsknęła śmiechem. - Możemy zacząć od nowa? Na przykład na kręglach?

- Możemy - odpowiedziała mu po chwili namysłu, co trochę mnie zaskoczyło. Cieszyłem się jednak z tego, że chciała mu dać drugą szansę. - A co do kręgli, to zostawiam decyzję Mel. Nie chcę jej zmuszać - wyjaśniła.

- Super! - ucieszył się Alex, tym razem przenosząc wzrok na brunetkę. - To jak będzie? Zaszczycisz nas swoim towarzystwem?

- Zgoda - pokiwała głową, jednak jej mina wskazywała na to, że nadal jest niechętna do tego pomysłu - Ale robię to tylko dla ciebie - dodała, zwracając się do Aurelii. 

Czułem, że minie dużo czasu, zanim dziewczyna się do mnie przekona. Nie mogłem jej winić, w końcu zraniłem jej najlepszą przyjaciółkę. Liczyłem jednak na to, że w końcu dziewczyna mi to wybaczy. Traktowałem moją relację z Aurelią coraz poważniej, więc nie mogłem pozwolić na to, żeby jej najlepsza przyjaciółka widziała we mnie wroga.

Na kręglach było dość zabawnie. Ja skupiłem się na rozmowie z Aurelią, podczas gdy Alex próbował podbijać do Mel, która z kolei nie kryła swojej niechęci do niego. W dodatku oboje zacięcie rywalizowali o pierwsze miejsce w rozgrywce. Byli przy tym tak zdeterminowani, że czułem, że prędzej czy później ostro się pokłócą.

- Patrzcie teraz  - Alex wziął kulę do ręki i przymierzał się do ostatniego rzutu. Brakowało mu kilku punktów, żeby pobić Melody. Chłopak zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Jego dramaturgia była komiczna.

- Rzucisz w końcu, czy będziesz się modlił do tej kuli? - spytałem, na co spiorunował mnie wzrokiem, jednak po chwili wykonał rzut. Kula potoczyła się bokiem, przez co nie zbił ani jednego kręgla, dzięki czemu wygrała Melody.

- Ha! Mówiłam, że jestem w to niepokonana - Melody podskoczyła z siedzenia i klasnęła zadowolona.

- To nie fair! Rozproszył mnie - Alex spojrzał na mnie obrażony. Wyglądał jak dziecko, które nie dostało wymarzonej zabawki. - Chcę rewanżu. 

- Aż tak nie umiesz się pogodzić z przegraną? - Melody spojrzała na niego rozbawiona. 

- Boisz się, że za drugim razem cię pokonam? - chłopak odbił piłeczkę, rzucając jej wyzywające spojrzenie.

- Nie masz szans - brunetka skrzyżowała ręce na piersiach zadzierając głowę do góry. - Jestem pewna swoich umiejętności. 

- Skoro tak, to mam propozycję. Zrobimy dogrywkę, a jeśli wygram to... umówisz się ze mną na kawę - zaproponował, na co Mel spojrzała na niego zszokowana. Wymieniliśmy z Aurelią rozbawione spojrzenia. Słuchanie ich przekomarzanek było niezłą rozrywką.

- Nie ma mowy - momentalnie zaprotestowała. 

- Już nie jesteś taka pewna swoich umiejętności? - Alex uniósł wyzywająco brew.

Melody zagryzła wargę, przez chwilę się zastanawiając. Nagle na jej twarzy zagościł złowieszczy uśmieszek. To nie mogło się skończyć dobrze. 

- Zgoda, ale jeśli to ja wygram, to umówisz się z kimś innym. I to ja ci wybiorę z kim. 

Alex wzruszył ramionami, tak jakby to wyzwanie nie stanowiło dla niego żadnego problemu. 

- Randka niespodzianka? - spytał wyraźnie zadowolony. - Wchodzę w to.

Ja i Aurelia z rozbawieniem obserwowaliśmy ich zaciętą rywalizację przez całą kolejną rundę. I choć początkowo to Alexowi szło o wiele lepiej, to pod koniec sytuacja się odwróciła i po raz kolejny ku jego niezadowoleniu, Melody przejęła prowadzenie i ostatecznie to ona zwyciężyła. 

- Tym razem przegrałeś sprawiedliwie? - dziewczyna wyszczerzyła się do niego, na co burknął coś niezrozumiałego pod nosem. - Gotowy na randkę niespodziankę?

- No dobra - chłopak wzruszył ramionami w odpowiedzi. - To którą szczęściarę mam zaprosić na randkę?

- Raczej szczęściarza - poprawiła go brunetka, wskazując palcem na barmana.  Alex zrobił wielkie oczy, a uśmiech momentalnie zszedł z jego twarzy. Oboje z Aurelią parsknęliśmy śmiechem.

- No tego to na pewno się nie spodziewałeś - podsumowałem, na co kuzyn spiorunował mnie wzrokiem. 

- Nie ma mowy - pokręcił głową. - To jest cios poniżej pasa - dodał, wyraźnie wkurzony.

- Sam się zgodziłeś. Bez zawahania - stwierdziła Melody. - I przegrałeś.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale. Taka była umowa - odparła stanowczo, nie dając za wygraną. 

Alex przeniósł na mnie błagalne spojrzenie, tak jakby liczył na to, że uratuje go z tej sytuacji. Ja jednak nie mogłem się doczekać, aż zobaczę jak robi z siebie debila.

- Ma rację - poparłem Melody. - Taka była umowa. 

Chłopak westchnął zrezygnowany, po czym ruszył niechętnie w stronę baru. Cała nasza trójka była cholernie rozbawiona obserwując go w akcji. Musiałem przyznać, że Melody nieźle to rozegrała. 

Alex gadał z barmanem dobre kilka minut, a gdy wrócił był cały czerwony ze złości. 

- I co? - spytałem zaciekawiony. - Wyśmiał cię?

- Gorzej, powiedział, że mam po niego podjechać jutro o dwudziestej - odpowiedział, na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem. - Nie chciałem mu mówić, że to tylko żart, żeby nie zrobić mu przykrości, więc gdy spytał o numer telefonu, to mu podałem - dodał, na co śmiałem się coraz głośniej. - Ale nie swój, tylko twój - wyjaśnił, na co uśmiech momentalnie zszedł z mojej twarzy. 

- Kiedyś cię zamorduje - spiorunowałem go wzrokiem. 

- Też cię kocham - Alex cmoknął w powietrzu. - Jesteś moim ulubionym kuzynem.

- Ale ty nie masz innych kuzynów - zmarszczyłem brwi. 

- Nawet gdybym miał, to i tak byłbyś ulubionym.

Po kręglach odwiozłem Aurelie i Melody do domu. Gdy zostałem w aucie sam z Alexem, podgłośniłem radio, żeby dać mu do zrozumienia, że chce chwilę odpocząć od jego ciągłej paplaniny, jednak on nic sobie z tego nie robił, bo już po chwili wyłączył dźwięk. Westchnąłem, myśląc o tym, że ten człowiek mnie kiedyś wykończy. 

- Stary, muszę ci coś powiedzieć - oznajmił śmiertelnie poważnie. - Chyba się zakochałem. 

- W tym barmanie? Chyba masz u niego duże szanse - stwierdziłem, na co walnął mnie w ramię. 

- W Melody - odparł, na co zaśmiałem się, kręcąc głową. 

Alex zakochiwał się średnio raz w tygodniu, więc wiedziałem, że jego fascynacja Melody, przeminie równie szybko jak się zaczęła. Nie brałem jego słów na poważnie.

- W takim razie nie masz żadnych szans.

- Wiem, że ona cię nie lubi - stwierdził. - Ale to nie znaczy, że nie polubi też mnie. Jestem o wiele fajniejszy. I przystojniejszy. 

- Odpuść - pokręciłem głową. - Nie ma szans, żeby się z tobą umówiła.

- Zobaczymy - Alex uśmiechnął się tajemniczo. - Lubię wyzwania. Poza tym ty nie odpuściłeś, prawda?

- Prawda. 

Miał rację, nie odpuściłem. Nie mógłbym odpuścić. I nawet jeśli miałbym  czekać cały rok na to, żeby Aurelia mi wybaczyła, to zrobiłbym to. Bo wiedziałem, że każda chwila spędzona z nią będzie tego warta.

***

Hejkaa :)

Witam w nowym rozdziale. Podzielcie się wrażeniami na ig: aniaszubert_autorka

Widzimy się w kolejną sobotę :D

Przychodzą wam powiadomienia o nowych rozdziałach?



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top