10.

AURELIA:

Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w głuchej ciszy. Spoglądałam na zmianę, to na Logana, to na Reed'a, czekając na jakąś reakcję z ich strony. Oboje jednak wydawali się być na tyle zszokowani moimi słowami, że nie byli w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Po dobrych kilku minutach, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność w końcu usłyszałam zdenerwowany głos Logana. 

- Skoro sobie tego życzysz - powiedział szorstko. Nie był zachwycony moją decyzją, co było słychać po tonie jego głosu i widać w jego zachowaniu. - Nie będę ci stał na przeszkodzie - dodał, po czym podniósł się z krzesła i bez słowa wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą z Reed'em.

Po chwili usłyszeliśmy tylko dość głośne trzaśnięcie drzwi wyjściowych. Musiał się nieźle wkurzyć.

Było mi przykro, że nasza znajomość zakończyła się w taki sposób. W końcu jeszcze niedawno w Nowym Yorku świetnie się razem bawiliśmy. Jednak nie widziałam innego rozwiązania tej sytuacji. Zerwanie kontaktu, zarówno z Loganem jak i z Reed'em wydawało się być rozsądnym wyborem. Jedynym słusznym i sprawiedliwym wobec nich. Wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, to oni dalej będą toczyli między sobą wojnę. A przecież jeszcze do niedawna byli najlepszymi przyjaciółmi.

Spojrzałam na Carter'a, który nadal siedział obok mnie przy stole, wpatrując się nieprzytomnie w ścianę. Czekałam, aż wstanie i wyjdzie, zostawiając mnie samą, jednak najwidoczniej w ogóle mu się nie spieszyło. 

- Reed, na ciebie też już pora - powiedziałam. 

Dopiero wtedy wyrwał się z zamyślenia. Bez słowa, nawet na mnie nie patrząc, wstał, po czym  wyszedł z salonu. Tak po prostu. I choć sama tego chciałam, to jednak czułam się z tym dziwnie. Liczyłem na to, że powie cokolwiek. Że nie będzie aż tak obojętny. Było mi cholernie przykro.  

W zamyśleniu podeszłam do drzwi wejściowych, po czym zamknęłam je na klucz. Trochę bałam się przebywać sama w domu, a już szczególnie wieczorami. To pewnie przez te wszystkie horrory, których się naoglądałam. Najmniejszy usłyszany hałas powodował u mnie stan przedzawałowy.

Wróciłam do salonu i włączyłam telewizor. Nie miałam ochoty na to, żeby cokolwiek oglądać, ale musiałam czymś zająć myśli. Sama nie byłam pewna co czułam w związku z tym wszystkim. Ulgę? Smutek? Żal? Pustkę? Właściwie, to chyba wszystkiego po trochu. Próbowałam skupić się na jakimś tandetnym programie randkowym, który znalazłam na jednym z kanałów. Nie minęło jednak nawet dziesięć minut, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerknęłam na zegarek. Dochodziła dwudziesta, a więc rodzice z Riley wrócili już od lekarza. Pewnie mama znowu nie mogła znaleźć kluczy w torbie. Podniosłam się i podeszłam do drzwi, po chwili je otwierając. 

Jednak nie zastałam tam ani rodziców, ani Riley. 

Spojrzałam zszokowana na chłopaka, który najwidoczniej postanowił wrócić. 

- Co ty tu...- zaczęłam, jednak chłopak nie dał mi dokończyć. 

Zrobił krok w moją stronę, tak że dzieliło nas teraz zaledwie kilka centymetrów. Poczułam jego mocne perfumy i zapach papierosów, który był cholernie intensywny. Tak jakby przed chwilą wypalił całą paczkę fajek. 

- Powiedz, że naprawdę tego chcesz - powiedział. - Że chcesz zerwać ze mną kontakt. Powiedz, że mam już nigdy więcej się do ciebie nie odezwać. Że nie chcesz mnie już nigdy więcej widzieć. Jeśli tak właśnie czujesz, to przysięgam, że usunę się z twojego życia. Mogę nawet zmienić szkołę, żeby ci to wszystko ułatwić. Tak, żebyśmy się już więcej nie zobaczyli. Tylko spójrz mi w oczy i powiedz, że to jest to czego naprawdę pragniesz. 

Chciał zmienić szkołę? Usunąć się na zawsze z mojego życia? Czy tego właśnie pragnęłam? Czy naprawdę nie chciałam go już nigdy więcej zobaczyć?

Nie spojrzałam mu w oczy. Nie byłam w stanie. Nie chciałam, żeby widział, że się waham. Powinnam przystać na jego propozycję i to wszystko zakończyć. Tylko dlaczego nie potrafiłam?

Reed wyciągnął dłoń, po czym dotknął nią mojego podbródka i podniósł moją twarz do góry, tak bym na niego spojrzała. Jego dotyk palił niczym ogień. Przełknęłam nerwowo ślinę, patrząc prosto w jego ciemnozielone oczy. Zdążyłam już zapomnieć, jak piękny był ich odcień. 

- Powiedz, że tego właśnie pragniesz, Aurelia - powiedział cicho, ledwie słyszalnie, przez co zastanawiałam się, czy te słowa naprawdę padły z jego ust.

Nadal staliśmy w progu, przy otwartych drzwiach. Poczułam jak owiał mnie chłodny podmuch wiatru, przez co moją skórę przebiegły dreszcze. Było już dosyć chłodno, a ja miałam na sobie jedynie cienką koszulkę. Reed patrzył na mnie wyczekująco, a ja miałam wrażenie, że ta chwila trwała w nieskończoność. 

- Ja...- zaczęłam, choć sama nie byłam pewna, co chcę powiedzieć. Wiedziałam, że powinnam przystać na jego propozycję. Że powinnam zerwać z nim kontakt raz na zawsze. Tak byłoby najlepiej. To było jedyne słuszne rozwiązanie. 

W końcu wyrządził tyle złego. Tak bardzo mnie zranił. 

Tylko dlaczego na myśl o tym, że już nigdy więcej go nie zobaczę czułam bolesny ucisk w sercu?

Reed ani na chwilę nie spuścił wzroku z moich oczy, a dłonią wciąż przytrzymywał mój podbródek, tak bym ja też na niego patrzyła. Nagle jego kciuk musnął delikatnie moją dolną wargę. Wstrzymałam oddech. Powinnam kazać mu się odsunąć. Odejść. Zostawić mnie w spokoju. A jednak tego nie zrobiłam. 

Później wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Reed zbliżył swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować złączył nasze usta w pocałunku. Jego ciepłe dłonie powędrowały w dół moich pleców i spoczęły na mojej talii. I choć czułam, że to było złe i wiedziałam, że przeczyłam sama sobie, to jednak chciałam, żeby ta chwila trwała jak najdłużej. 

Boże, dlaczego on musiał tak nieziemsko całować? Czułam się tak, jakby świat poza nami nie istniał. Byłam tylko ja, on i ten pocałunek. Jego miękkie usta na moich, zapach jego mocnych perfum, który mieszał się z wonią fajek i jego duże dłonie trzymające mnie mocno w pasie. 

Rzeczywistość, jednak szybko przywróciła mi zdolność logicznego myślenia, gdy niespodziewanie auto moich rodziców zatrzymało się wprost przed nami. Zaklęłam w myślach.

Momentalnie odepchnęłam od siebie Reed'a, który zachwiał się i prawie spadł ze schodków.

O Boże! Gorzej być nie mogło! Jak ja się teraz wytłumaczę przed Riley? Czemu zawsze musiałam mieć takiego pecha?

Reed spojrzał na mnie zaskoczony, ale po chwili też zauważył auto moich rodziców, i zrozumiał, co się dzieje.

- Mam spadać? - spytał, na co kiwnęłam głową, posyłając mu błagalne spojrzenie. Chłopak szybkim krokiem skierował się w stronę swojego samochodu, po drodze rzucając krótkie dzień dobry, moim zdezorientowanym rodzicom, którzy właśnie wysiadali z auta. 

Na szczęście zdążył się ulotnić, zanim dorwała go Riley. Czułam, że dałaby mu popalić. 

Nadal dochodziłam do siebie po tym pocałunku i...

O mój Boże, co to było?

I choć z jednej strony plułam sobie w brodę, za to, że mu na to pozwoliłam to z drugiej....Skłamałabym, mówiąc, że mi się to nie podobało. I że za tym nie tęskniłam. Bo cholernie mi się podobało. I cholernie tęskniłam.

Widząc minę Riley, wiedziałam, że będę się musiała porządnie tłumaczyć. Spojrzałam na mamę, która chyba chciała o coś spytać, jednak zanim zdążyła to zrobić, Riley brutalnie wciągnęła mnie do domu, ciągnąc za rękę, wprost do mojego pokoju. 

Gdy weszłyśmy do środka, usiadłam na łóżku, a siostra zamknęła za nami drzwi. 

- Ja już nic z tego nie rozumiem - Riley ujrzała po drugiej stronie łóżka, krzyżując ręce na piersiach. - Jednak go kochasz?

- Co? - niemal zakrztusiłam się własną śliną, słysząc to pytanie. - Nie!

- Więc? O co tu chodzi, hmm? - spojrzała na mnie wyczekująco.

Gdybym ja sama znała odpowiedź na to pytanie...

Postanowiłam streścić jej przebieg zdarzeń. W sumie to wolałam pogadać o tym z Riley niż z Mel, bo czułam, że okaże mi więcej zrozumienia. Moja siostra mimo wszystko, w jakimś małym stopniu chyba nadal lubiła Reed'a. A Melody? No cóż, to cud, że jeszcze go nie zamordowała.

- Zaprosiłam tu Reed'a i Logan'a - zaczęłam, na co moja siostra zrobiła wielkie oczy. - Jednocześnie. Chciałam, żeby się dogadali. 

- O cholera, przecież to musiało się skończyć katastrofą!

- Taa...- przyznałam jej rację. - Zaczęli znowu skakać sobie do gardeł. Uznałam więc, że najlepiej będzie jeśli zerwę kontakt z każdym z nich. Powiedziałam im to. Później Logan wyszedł wściekły, Reed też wyszedł, ale po kilku minutach wrócił i...

- Nie wyglądało to tak, jakbyście zrywali kontakt - siostra posłała mi głupawy uśmieszek. - Wręcz przeciwnie, gdybyśmy wam nie przeszkodzili to pewnie...

- Riley! 

- No co? - wzruszyła ramionami. - Mówię tylko co widziałam. Byliście tak zajęci sobą, że nie zauważyliście nawet gdy podjechaliśmy. Tata chciał nawet zatrąbić, ale mama go powstrzymała. 

- O Boże - zażenowana schowałam twarz w dłonie. 

Całe szczęście, że rodzice nie wiedzieli o tym wszystkim, co się między nami wydarzyło, bo wtedy najadłabym się jeszcze większego wstydu. 

- A więc? Jaki masz plan? - spytała, unosząc brew. 

- Plan? - spytałam, nie bardzo rozumiejąc.

- No, zamierzasz dać mu szansę? 

- Nie wiem - westchnęłam. - A myślisz, że powinnam?

- Myślę, że tego chcesz, tylko się boisz - stwierdziła. - Nie powiem ci, co masz robić. Ale jeśli nadal coś do niego czujesz, to chyba warto spróbować, prawda?

Czy było warto? Nie wiedziałam.

Czy się bałam? Cholernie. 

Czy nadal coś do niego czułam? Choć bardzo się przed tym wzbraniałam, to jednak odpowiedź na to pytanie była tylko jedna.

**********

REED:

Wracałem do domu, szczerząc się jak totalny kretyn. Nawet Harry Styles, który leciał akurat w radiu o dziwo zupełnie mi nie przeszkadzał. 

- You're so golden. I'm out of my head, and I know that you're scared.... - zacząłem śpiewać pod nosem, jednak szybko się opamiętałem. 

Co ja robię? Jakby któryś z chłopaków mnie teraz widział, to mieliby niezły ubaw. 

I choć nadal nie byłem pewny na czym stoję, to jednak czułem, że nie jestem jej obojętny. Cholera, ten pocałunek...był niesamowity. Co prawda było to dość ryzykowne zagranie z mojej strony, szczególnie po tym jak Aurelia oznajmiła, że chce zerwać z nami kontakt, ale jednak nie mogłem się powtrzymać. Wiedziałem, że to może zakończyć się katastrofą. Spodziewałem się, że Aurelia mnie odepchnie. Ale jednak...nie zrobiła tego. 

Jezu, od tak dawna pragnąłem tego, żeby ją znowu pocałować.

Zaparkowałem pod domem Mason'a i wysiadłem z auta. Po powrocie z Nowego Yorku nie spotykaliśmy się już w czwórkę. Ja większość czasu spędzałem z Masonem, a Dylan z Loganem. I choć wiedziałem, że męczy ich ta cała sytuacja, to jednak nie mogłem nic na to poradzić. Nie widziałem takiej opcji, żeby wszystko znowu było tak jak kiedyś.

Wszedłem do piwnicy Mason'a, w której zazwyczaj spędzaliśmy czas. Jak zwykle to miejsce nie grzeszyło czystością, jednak zupełnie mi to nie przeszkadzało. Zdążyłem się do tego przyzwyczaić.

Kumpel przerwał grę na gitarze i rzucił mi zaciekawione spojrzenie. Uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy, co oczywiście nie uszło jego uwadze. Po tym jak ostatnio wiecznie byłem w chujowym humorze, pewnie był zdziwiony, widząc mnie w takim stanie.

- A ty co się tak szczerzysz jak głupi do sera? - spytał, gdy opadłem na miejsce na kanapie obok niego.

- Całowałem się z Brooks - oznajmiłem bez ogródek.  

Kumpel zagwizdał w odpowiedzi, patrząc na mnie z zaskoczeniem. Chyba się tego nie spodziewał. No cóż, ja też się nie spodziewałem. Ale nie narzekałem.

- Jednak ci wybaczyła? 

- Mam taką nadzieję. 

- No stary, w takim razie świętujemy - oznajmił, podchodząc do szafki i wyciągając z niej dwa piwa. Podał mi jedną z puszek. - Wznieśmy toast. Za ciebie. I za tę biedną dziewczynę, która zakochała się w takim dupku jak ty - dodał, na co walnąłem go w ramię. - Obyś nie złamał jej serca. 

- Nie zamierzam. 

*******

Hejka, wyjeżdżam na święta i wracam dopiero po nowym roku, dlatego nowy rozdział wpadnie pewnie dopiero w pierwszym tygodniu stycznia.

Życzę wam wesołych świąt. Odpocznijcie sobie i spędźcie je w miłej, rodzinnej atmosferze. I szczęśliwego nowego roku! Oby kolejny był lepszy niż ten <3

ig: aniaszubert_autorka

tiktok: xitsmysandwichx

♥️








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top