Sigma🐾
Leżałam właśnie przykryty kocem, kołdrą i jeszcze jednym kocem. Tego wieczoru było mi niesamowicie zimno aż cały drżałem. Miałem niemałe wrażenie, że wszystko się posypało i odkształciło nieodwracalną metodą. Jedna wielka wpadka - to właśnie moje życie, jednak nie to jest teraz ważne. Muszę przestać się zadręczać i wziąść się w garść, bo teraz najważniejsze jest moje dziecko i jego przyszłość. Chcę zagwarantować mu jak najlepsze życie nawet jeśli będę musiał zapracować sobie na to sam mając jedynie szesnaście wiosen za sobą.
Położyłem dłonie na brzuchu lekko go głaskając.
- Kocham Cię - szepnąłem do brzuszka i mógłbym przysiąc, że poczułem słabe kopnięcie, jednak wiedziałem, że to niemożliwe. Dziecko jest zbyt małe, aby wyczuć takie ruchy. I z tą pozytywną myślą przytuliłem się do poduszki zasypiając.
~🎀~
Obudziłem się wcześnie rano i zacząłem szukać mieszkania. Jasną było dla mnie rzeczą, że nie mogę zostać w akademiku. Jeden prosty wniosek - tu jest niebezpiecznie i dla mnie i dla dziecka. Teraz moje życie się zmieni, nastały nowe czasy. Chwyciłem więc telefon i wybrałem numer, który wyświetlał się na ekranie laptopa. Oferta mówiła, o małym skromnym oraz tanim mieszkaniu w dość cichej okolicy.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc? - usłyszałem po drugim sygnale.
- Witam ja w sprawie mieszkania. Oferta nadal aktualna? - zapytałem z przejęciem.
- Oczywiście. Może umówimy się tak, że spotkamy się o 12 w kawiarni, która znajduję się na następnej ulicy od bloku? Obgadamy szczegóły, a później obejrzy pan mieszkanie
- Świetny pomysł. Dziękuje i do zobaczenia - odparłem i wybrałem numer do różowowłosego. Po dłuższej chwili jaką wyczekiwałem jednak nie odebrał. Mówi się trudno... Nie tracąc czasu ściągnąłem z szafy kartony i zacząłem do nich pakować swoje rzeczy. Przez myśl przeszło mi nawet abym wracał do rodziny, jednak czekałaby na mnie wstyd i hańba gdyż nienaznaczone omegi w ciąży raczej nie są zjawiskiem tolerancyjnym w moim mieście i przy mojej rodzinie. Jeszcze wiele zadań przede mną, ale czuje, że serio mogę dać sobie z tym radę sam. Nie potrzebuje nikogo, będę tylko ja i moje dziecko, a wszystko inne niech idzie się jebać. I z tym jakże pozytywnym akcentem wybyłem z akademika. Droga na miejsce trwała kilka godzin, a jeśli mieszkanie mi się spodoba będę mieszkał piętnaście minut od alf, które znam. Nie żebym miał to pod uwagą przy wyborze, chodziło tu o cenę i wygodę. Oczywiście nie chcąc zbytnio się przemęczyć, bo w końcu nie wypada w moim stanie, złapałem taksówkę. Podróż umilała mi muzyka jak i dobrze znany mi kierowca nazywany w dzielnicy "Szybkowcem". Jest on miłym betą, na którego zawsze mogę liczyć (jeśli chodzi o szybką podwózkę). Dzięki niemu czas szybciej zleciał i mogłem już wyjść z samochodu. Gdy wyszedłem już z auta otulił mnie miły chłodek. Po chwili zacząłem rozglądać się po ulicy by dojrzeć kawirenke o której mówił mężczyzna z którym rozmawiałem dzisiejszego poranka. Gdy podszesłem bliżej moim oczom ukazała się kartka z napisem: Szukamy kelnera/kelnerki.
I właśnie w tym widziałem swoją szansę. Nie czekając ani chwili dłużej, pchnąłem drzwi, które powinno się ciągnąć.
- Okej jeszcze raz... - mruknąłem ciągnąc drzwi do siebie i wchodząc do wnętrza. Kawiarnię wypełniał zapach niemałych słodkości zmieszany z zapachem świeżych ziarenek kawy. Atmosfera tam panująca była niesamowicie spokojna i na poziomie. Rozglądając się po wnętrzu dostrzegłem zegar z którego wynikało, że miałem jeszcze dużo czasu do spotkania. Postanowiłem więc zagadać o pracę.
- Dzień dobry - przywitałem się grzecznie z dziewczyną, która stała przy kasie bez namiętnie przebierając swoimi kciukami po ekranie drogiego telefonu.
- Słucham w czym mogę pomóc? - mruknęła nie odwracając wzroku od telefonu.
- Ja w sprawie ogłoszenia o pracę - powiedziałem pewnie szukając kątem oka kogoś kto poważniej traktuje swoją pracę.
- Pan tu poczeka, a ja zawołam szefa. - nadal na mnie nie patrząc schowała telefon do kieszeni różowego fartuszka i zniknęła za łososiową kotarą. Po niecałej minucie wróciła z wyższym ode mnie mężczyzną na oko miał z dwadzieścia siedem lat, a jego zapach wskazywał na to, że jest alfą.
- Witam - przywitał się ciemnowłosy - zapraszam pana na zaplecze, tam obgadamy szczegóły - zaproponował i obaj udaliśmy się w wyznaczone przez niego miejsce.
- Może pan spocząć. Więc jak pan ma na imię i dlaczego chciałby pan tutaj pracować?
- Nazywam się Yuki i chciałbym pracować tutaj ponieważ ostatnio w moim życiu pojawiły się pewne komplikacje w dobrym tego słowa znaczeniu i potrzebuje zmiany
- Ma pan jakieś doświadczenie?
- Od małego pomagałem bratu w różnych jego pracach więc myślę, że sobie poradze
- Dlaczego uważa pan, że moja kawiarnia potrzebuje właśnie kogoś takiego jak pan?
- Cóż z ciężką robotą jestem na ty, że tak powiem. Do tego jeśli dobrze pójdzie zamieszkam praktycznie po drugiej stronie ulicy więc nie będzie mowy o jakichkolwiek spóźnieniach. Mogę jeszcze dorzucić, że jestem dosyć znany ze szkoły, która znajduje się z dwanaście minut stąd i jeśli rozejdzie się, że tu pracuję zwiększą się tutaj obroty - posłałem mężczyźnie szczery uśmiech.
- Muszę przyznać, że jest pan świetny w słowach i z oczu się panu dobrze patrzy... Jednak wolałbym widzieć postępy niż o nich słyszeć- chwilkę się zastanowił pozostawiając napięcie- Myślę, że mogę dać panu szansę
- Naprawdę? - zatkało mnie - Dziękuje panu!
- Darujmy sobie tego "pana", Richard jestem - podał mi dłoń na co ja natychmiast zareagowałem lekko ją ściskając. - A w sprawie tego mieszkania... To gdzie to dokładnie miało by być?
- Blok numer 17c, a mieszkanie 14 dwie ulice dalej - odparłem.
- Widzę, że trafił swój na swego -Richard wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. - To ja jestem właścicielem tego mieszkania
- Um... - zrobiło mi się niezręcznie.
- Ale spokojnie nie gryzę - uśmiechnął się do mnie życzliwie. - To może przejdziemy się do mieszkania? Mam teraz chwilę czasu - zaproponował.
- Chętnie- odparłem i obaj ruszyliśmy w stronę drzwi.
Mieszkanie okazało się być wręcz idealne i zaraz po odbytej rozmowie podpisaliśmy potrzebne dokumenty. Od dziś wynajmuje to mieszkanie, a moje kartony z rzeczami są, że tak powiem w drodze dzięki firmie przeprowadzkowej, którą polecił mi pan Richard, znaczy Richard.
~🎀~
Właśnie rozpakowywałem swoje rzeczy kołysząc się w dźwięk ukochanej muzyki. Jednocześnie zastanawiałem się nad tym dlaczego Shiro nadal się do mnie nie odzywał? Wiem, że ta ciąża udaremniła skutecznie to żeby mnie naznaczył, ale ta sytuacja w jakiej się znaleźliśmy... Nie jest mi z tym łatwo i mimo, że próbuje udawać twardego to jestem świadomy tego, że moje dziecko będzie potrzebować ojca. A Owari musi zaakceptować to co się stało. Wpadliśmy i nic tego nie zmieni więc musimy schować dumę do kieszeni i wziąść to tak jak jest.
~🎀~
🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾
23 maja 2017r.~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top