Ro🐾

Wpatrywałem się nieustannie w jedno miejsce przełykając kolejny łyk wody. Czułem się słabo, pomimo negatywnego wyniku testu. Nie wiedziałem już co mi jest i nieustannie gładziłem "pusty" brzuch. Myślałem nad tym wiele i doszło do mnie, że jestem za młody aby stać się rodzicem. Jednak pomimo tego chciałem tego dziecka... Wiem, że to może wydawać się samolubne i nieodpowiedzialne, ale przez chwilę poczułem więź z tym, co praktycznie rzecz ujmując nigdy nie istniało.
- Wszystko w porządku? - zapytał różowowłosy pochylając się nade mną. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć gdyż cały czas miałem przed oczami wynik testu i tej jednej samotnej jak ja kreski.

~🎀~

Po godzinie Shiro bez jakichkolwiek oporów odwiózł mnie do mojego akademika. Przekraczając próg pustego pokoju zastanawiałem się nad życiem. Jednak mimo to starałem się nie dopuszczać do siebie myśli, że mógłbym być kiedykolwiek  w ciąży.

- Gdzie byłeś? - usłyszałem za plecami znajomy głos.

- To ty mi lepiej odpowiedz jak się tu do cholery ciężkiej dostałeś?! - wrzasnąłem z narastającą irytacją. On jednak wydawał się być rozbawiony całą sytuacją i zwyczajnie się z tego nabijał.

- Kładź się - wskazał na moje łóżko szczerząc się niczym rekin, który właśnie zobaczył swoją przekąskę.

- Nie. - odparłem stanowczo zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Od kiedy ja mogę się mu sprzeciwić?

- Słucham? - zapytał wyraźnie zdziwiony, a ja zaczynałem się bać własnych poczynań.

- Nie zrobię tego

- Chyba się nie zrozumieliśmy... Masz w tej chwili się tutaj położyć - poklepał miejsce na kołdrze używając głosu alfy. Jednak nawet to nie zrobiło na mnie żadnego większego wrażenia. Odwróciłem się tylko tyłem do alfy i ruszyłem w stronę kuchni. Jednak zanim zdążyłem nalać sobie wody do szklanki poczułem ucisk na moim nadgarsku.

- Ej! Puść to boli! - wydarłem się na niego.

- Zapomniałeś już co to partnerstwo więzi, mój kochany? - zapytał z kpiną w głosie dotykając mojej twarzy. Po chwili okazało się, że to dla niego o wiele za mało więc przybliżył twarz do mojej i lekko musnął me wargi. Potem chwycił w ząbki moją górną wargę i lekko się na niej zassał. Czułem motyle w brzuchu na ten gest, a z moim ust wyrwało się ciche westchnienie. Po chwili jednak udało mi się odzyskać zdrowy rozsądek i go odepchnąć. Nawet nie wiedziałem, że mam tyle siły w tych lichych ramionkach.

- Nie zapomniałem - warknąłem nieprzyjemnie.

- Chyba jednak zapomniałeś. Nie martw się przypomnę ci - znowu się do mnie zbliżył jednak dość szybko abym nie zdołał zarejestrować co się dzieje. Moje nadgarstki stały się unieruchomione przez władcze ręce alfy. Poczułem jak jedna z jego nóg rozsuwa też przy okazji te moje. W jednej chwili zdarł ze mnie spodnie z bluzką. Czułem się upokorzony, ale moje ciało pragnęło jego bliskości bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Mimo, iż teraz miałem wybór to nie chciałem go odepchnąć. Jedyne na co się zdobyłem to przyciągnięcie go do siebie i przytulenie. Jego ciało było tak blisko mojego. Przytulał mnie do siebie mocno, ale i czule. Jednak zaraz potem zaczął całować górną część mojego ciała; najpierw szyję, a potem zjechał z pocałunkami na tors by na końcu przejść na brzuch. Tu ku mojemu zdziwieniu zatrzymał się nie dotykając mnie. A wtedy tak bardzo tego potrzebowałem.

- Powiedz kto ci to zrobił? ! - wrzasnął na mnie i jednym szybkim ruchem zaprowadził do drugiej części akademickiego pokoju. Po chwili już leżałem plecami na miękkiej kołdrze czując oddech alfy na mojej skórze. Na jego twarzy widziałem niepokój. Bał się? Ale czego?

- Co niby zrobił? - zapytałem wystraszonym głosem.

- Naznaczył. Kto to zrobił? !

- N-nikt! Przysięgam! - zacząłem przecząco poruszać wszystkimi kończynami jakby od tego zależało moje życie.

- To pewnie ta różowowłosa kurwa! Niech ja go dorw... - nagle jego krzyki coś przerwało. Jak zahipnotyzowany patrzył na moje ciało przybliżając coraz bliżej do niego twarz.

- Em, coś nie tak? - zapytałem gdy zaczął wąchać i lizać moją szyję jakby cała złość z niego wyparowała w jednej chwili. Jego zachowanie wywoływało szczęście mojej omegi jednak szybko zniknęło gdy w oczach Owariego pojawiły się kurwiki złości. Jego oczy natychmiast pociemniały jakby zaraz miał na mnie skoczyć i zabić swoimi łapami.

- Nie zbliżaj się do mnie - warknął w moim kierunku i odsunął się do najdalszego miejsca w pokoju.

- O co ci chodzi?  - jego słowa zadziałały natychmiast na moją psychikę, a oczy przestały już utrzymywać łzy. - Zrobiłem coś nie, tak?

- Jesteś nieczysty. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! - znowu zawarczał na mnie. Strasznie się bałem, a w brzuchu zaczęło mi nieprzyjemnie kłuć. On jednak w szybkim tempie przedostał się do okna z którego planował wyskoczyć. - Czekaj! - łkałem. - Ale co to znaczy?! - piszczałem jak mała dzieczynka, którą ktoś pozbawił marzeń w tak młodym wieku.

- Nie chcę bachora! - i to było wszystko co od niego usłyszałem zanim zniknął. Ja natomiast zjechałem plecami o ścianę i zasnąłem z dużymi bólami w okolicach brzucha.

~🎀~

Nie spałem zbyt długo. Gdy się jednak obudziłem wziąłem mocne tabletki dzięki czemu ból po mału ustępował. Jednak w mojej głowie rozlały się wszelkie wątpliwości; O czym on właściwie mówił?  Jaki bachor? Miał na myśli mnie czy coś innego? Przecież ja nie... A jeśli? 
Skierowałem się do salonu i usiadłem na kanapie. Chwilę pogrzebałem w kieszeni w poszukiwaniu testu ciążowego. Kiedy wcześniej go zrobiłem odruchowo schowałem go do kieszeni, z resztą to nie jest teraz istotne. Mając w rękach test zacząłem się śmiać jak głupi do sera. No i po chuja mi ten test? Przecież i tak nie zobaczę tam nic innego niż wcześniej, prawda? No właśnie...
Rozmyślając jaki to ja jestem głupi i zabawny poszedłem do kuchni zrobić sobie herbatę. Wyciągnąłem saszetkę owocowej mieszanki wraz z kubkiem w misie. Nastawiłem czajnik aby woda była przegotowana i po chwili czekania zalałem zawartość kubka. Następnie nadal z głupkowatym uśmiechem szedłem z kubkiem w stronę kanapy. Nagle przypomniałem sobie tą dziwną sytuacje z alfą. Coś mi tam nie pasowało... Nie musiałem wykonywać jego poleceń, a jest tylko jedna opcja, która daje taką możliwość. Po chwili kubek tak po prostu pęknął mi w ręce, a krople wrzątku zaliczyły bliskie i dość bolesne spotkanie ze skórą mojej ręki. Kubek natomiast roztrzaskał się na tysiąc małych odłamków lądując pod meblami. A pomyśleć, że nie doszło by do tego gdybym wtedy nie spojrzał na ten cholerny test ciążowy jeszcze raz. W jednej chwili wszystko zdawało się zmienić, a jednocześnie nabierać nowego sensu.

~🎀~

🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾




20 maja 2017r.~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top