Epsilon🐾
Rano obudziły mnie przedostające się przez szpary w żaluzji promienie słońca. Czy może być coś piękniejszego niż poranne słońce?
W podskokach wstałem z łóżka i tanecznym krokiem powędrowałem do okna łapiąc za sznurek. Po chwili cały pokój wypełniła jasność budzącego się dnia. Było jakoś wcześnie więc postanowiłem nie budzić różowowłosego. Czułem dobrą energię bijącą od słońca i postanowiłem działać. Zacząłem od wypakowania moich wszystkich rzeczy, a skończyłem na szybkim i orzeźwiającym prysznicu. Wychodziłem właśnie spod prysznica w samym ręczniku przeglądając się w lekko zaparowanym lustrze. To jest mój tak jakby pierwszy dzień ( nie licząc wczorajszej porażki) i muszę go wykorzystać jak się da by zrobić jak najlepsze wrażenie, jednocześnie wymazując tą wczorajszą katastrofę. Moje odbicie pokazywało w miarę słodkiego chłopczyka, ale nie na tym mi zależało. Chciałem się wyróżniać, chciałem komuś zaimponować.
Po chwili przemyśleń zrzuciłem z siebie ręcznik i dokładnie wysmarowałem całe ciało kremem o zapachu różanym po czym wypsikałem się toną różnych specyfików by moja skóra prezentowała się jak najlepiej.
Gdy skończyłem nakładać łagodny krem na twarz, która zdąrzyła już wyschnąć po dokładnym przemyciu jej tonikiem, narzuciłem na siebie błękitny miękki szlafrok i wyszedłem z łazienki kierując się w stronę szafy. Po chwili przemyśleń i walce sam ze sobą, że nie mam co na siebie włożyć, wyciągnąłem z szafy kilka rzeczy. Były to beżowe koronkowe majtki, które świetnie uwydatniały moje pośladki, czarne zakolanówki, krótkie białe spodnie sięgające lekko za pachwiny, białą jedwabistą bokserkę i na to czarną narzutkę, której długość kończy się przed tyłkiem. Wszystko na siebie założyłem po czym sięgnąłem jeszcze po szarą czapkę w stylu emo i czarne okulary, które położyłem na komodzie by je ubrać dopiero gdy wyjdę. Teraz pozostała ostatnia rzecz do zrobienia - makijaż. Tak wiem jestem chłopakiem i się maluję, ale to jest silniejsze ode mnie, bo taka moja natura omegi. Po chwili już stałem przed lustrem z potrzebnymi kosmetykami. Zrobiłem lekki makijaż, i uwydatniłem nieco oczy czarną kretką, a w kącikach trochę białą dla rozjaśnienia. Jeśli chodzi o rzęsy to nie maluję ich, bo są długie i odpowiednio czarne do mojej karnacji. Nie jedna dziewczyna może mi takich pozazdrościć.
- No proszę proszę... - poczułem czyjeś ręce wokół mojej tali. - Kim jesteś i co zrobiłeś z Yukim? - zaśmiał się uroczo, jednak mnie nie było do śmiechu. On widział czym jestem i istnieje możliwość, że nie zachowa tego tylko dla siebie.
- Shiro skąd ty... - próbowałem wyswobodzić się z jego ramion, ale był ode mnie wyższy, silniejszy i na dodatek to alfa. - No wiesz...
- Co wiem? - obrócił mnie w swoją stronę i spojrzał w moje niebieskie tęczówki.
- Skąd wiesz, że jestem omegą? - szepnąłem prawie niesłyszalnie. Nie chciałem by ktokolwiek się dowiedział.
- Twój zapach cię zdradza mały - mruknął i otarł się nosem o moją szyję zaciągając się moim zapachem.
- Biorę leki. Nie powinieneś - zdziwiłem się i spojrzałem kątem oka na torbę gdzie znajdywały się te tabletki.
- To ty nic nie wiesz? - Shiro zmarszczył zamyślony brew i chwycił mnie za nadgarstek ciągnąc w stronę małej jadalni.
- Nie wiem o czym? - posłusznie szedłem za nim, bo wiem, że i tak nie miałbym innego wyjścia.
- Zbliża się twoja ruja. Leki tutaj nic nie pomogą - powiedział z powagą puszczając mój nadgarstek.
- Nie miałem jej od dwóch lat - odparłem beznamiętnie.
- No to mamy problem - wyraz jego twarzy stał się tak poważny, że aż mnie zamurowało.
- Jaki? Shiro nie strasz mnie... - powiedziałem błagalnie bojąc się tego co odpowie.
- Tu gdzieś jest twój parner więzi... Jak wnioskuję musiałeś go kiedyś spotkać i on wywołał pierwszą ruje, a teraz znowu go spotkałeś i twoja omega szaleje wydzielając feromony, których nawet ten różany zapach nie zakryje - zamarłem na jego słowa. Przecież on zaraz się wszystkiego dowie o mnie i Owarim! Nie... Tak nie może być... Muszę uciekać teraz!
Natychmiast zacząłem biec sprintem do drzwi przewracając po drodze krzesło.
- Ej, a ty dokąd?! - usłyszałem za sobą głos różowowłosego. Po chwili już czułem jego dłoń na moim nadgarsku. Cholera... Trzy sekundy i już bym był za drzwiami. - Yuki wysłuchaj mnie, proszę... - spojrzał mi w twarz tymi szarymi tęczówkami. Cały dyszałem z szybkiego biegu, ale pozwoliłem mu kontynuować. - Nie przeszkadza mi, że jesteś omegą... Proszę nie uciekaj ode mnie - Shiro wydawał się jakiś taki smutny?
- Co ja mam zrobić? Boję się... - zacząłem się szarpać i wyrywać.
- Yuki spokojnie... Ruja pojawi się dopiero za kilka dni, a ktoś kto nie będzie miał bliskiego kontaktu z twoją szyją nie poczuje, a gdyby coś się stało ja cię obronię, obiecuję - przytulił mnie do siebie zamykając w uścisku - Już dobrze...
- Dziękuję, że jesteś - wtuliłem się w niego i poczułem jak jego dłoń przesuwa się po moich plecach i zatrzymuje się na tyłku. Na ten gest chciałem od niego odskoczyć, ale tylko otarłem się o jego tors. - Shiro! - pisnąłem jak mała dziewczynka, a on mnie puścił i się zaśmiał.
- No co? Chciałem cię trochę rozluźnić. Już się tak nie dąsaj dupeczko - puścił mi oczko oblizując przy tym wargi.
- Nie nazywaj mnie tak - powiedziałem wkurzony na co ten tylko bardziej się śmiał. Nadymałem więc moje policzki i odwróciłem się do niego tyłem udając tzw. "foch forever".
- Oj no nie obrażaj sieeee - natychmiast podszedł do mnie od tyłu i przytulił. - Przepraszaaam
- Jak obiecasz, że będziesz dotykał mojego tyłka tylko wtedy gdy ci pozwolę, to ci wybaczę - przewróciłem teatralnie oczami. Zaczynał mi się podobać rodzaj humoru różowowłosego.
- No, ale on jest taki fajnyyyy - jęknął smutno mi do ucha na co oboje po chwili zwijaliśmy się ze śmiechu. I tak właśnie nam mijał sobotni poranek.
~🎀~
Przez resztę czasu jaki został do spotkania z paczką Shiro, różowowłosy oprowadzał mnie po szkole.
- A tutaj jest biologiczna - wskazał chłopak na lekko uchylone drzwi od sali.
- Po co wam taki duży stolik na środku, do kopulacji? - patrzyłem tępo na stolik podczas gdy Shiro zwijał się ze śmiechu i łapał za brzuch. Uwielbiam doprowadzać go do śmiechu. Nagle zza rogu wyłoniły się dwie postacie.
- Fumio! Owari! - zakrzyknął różowowłosy i rzucił się na braci z okrzykiem radości. Nigdy nie sądziłem, że bracia mogą być od siebie tak różni. Tak jakby zestawić ze sobą dwie przypadkowe osoby z ulicy. Z jednej strony Owari - wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach i cudnych zielonych tęczówkach, a z drugiej Fumio - niski chłopak (ale i tak wyższy ode mnie) z kasztanowymi włosami i piwnymi oczami.
- Właśnie muszę wam kogoś przedstawić - odszedł od nich i podszedł do mnie chwytając za moje ramiona i pokazując im mnie jakbym był nowym gadżetem różowowłosego. - To jest Yuki i to o... - zakryłem mu usta dłonią z wielkim zdenerwowaniem. Nie chciałem by wiedzieli, że jestem omegą... Większość alf uważa, że omegi są słabe i nadają się tylko do kuchni i do rodzenia dzieci.
- Shiro ja umiem mówić - zaśmiałem się nerwowo, ale myślę, że nie było tego aż tak słychać. Różowowłosy spojrzał na mnie z wyrzutem więc wypiąłem lekko tyłek w jego stronę na co ten zamilkł i ledwo powstrzymywał śmiech. Mało kto zrozumie nasz dość specyficzny humor.
- Więc mam na imię Yuki i mam siedemnaście lat - spojrzałem na braci, ale widząc ich miny postanowiłem dodać coś jeszcze - i jestem betą - podszedłem najpierw do chłopaka o kasztanowych włosach. Na co ten wypuścił powietrze i zaczął mówić.
- Ja jestem Fumio, mam dwadzieścia jeden lat i również jestem betą - uśmiechnął się przyjacielsko chłopak i podał mi rękę, którą lekko uścisnąłem. Następnie podszedłem do Owariego. Nie chciałem z nim gadać, bo bałem się, że palne coś głupiego.
- No to myśmy się już poznali więc powtórzę nazywam się Owari, mam również dwadzieścia jeden lat i jestem alfą co chyba widać - napiął lekko swoje umięścione ręce ukazując biceps na co Fumio przewrócił oczami.
- No to skoro się już wszyscy poznaliśmy to możeeeee piwko? - zapytał podekscytowany Shiro.
- Jest dopiero czternasta, a ty już chcesz chlać - poruszył się Fumio na ten brak odpowiedzialności.
- Moja krew, piona! - uradowany Owari przybił piątkę z Shiro i ruszyli razem do przodu snując plany na upicie się. A ja i Fumio? No cóż... Popatrzyliśmy po sobie i nie pozostało nam nic innego jak iść za nimi w nieznane.
~🎀~
Przekroczyliśmy właśnie próg jednego z przydrożnych barów ze striptizem. Podobno większość osób z naszej szkoły przychodzi tu by odreagować.
- Shiro! - zawołałem starszego na co ten natychmiast zareagował i podszedł do mnie.
- No co tam ?
- Nie jestem pełnoletni... - wyszeptałem czując się skrępowany zaistniałą sytuacją.
- Tu nikt nie sprawdza wieku mały, a jakby cię któryś zaczepił to powiedz, że jesteś z paczki Shiro to się odwalą - odrzekł uradowany i ruszył w stronę parkietu by po chwili uskuteczniać dzikie pląsy. Fumio już dawno zniknął z mojego pola widzenia, a za mną stał Owari z jakąś osobą. Niestety troszkę słabo widziałem przez dzielącą nas odległość.
- Barman poproszę o coś mocnego - zwróciłem się do barmana siadając na jednym z hogerów.
- Jak mocna dawka? - zapytał polerując szklanki.
- A widzi pan tego kolesia o tam? - wskazałem na Owariego.
- No to co z nim? - zapytał zdziwiony tą rozmową, a mnie i tak było już wszystko jedno co on o mnie pomyśli.
- Jak on jest teraz z dziewczyną to podwójną - odparłem beznamiętnie. Barman chwilę przyglądał się osobą za moimi plecami, aż w końcu zerknął na mnie.
- A jak z chłopakiem? - zapytał patrząc znowu na tańczącego alfę kątem oka, a drugim uważnie sprawdzał czy szkło, które trzymał w ręku jest idealnie wypolerowane.
- To potrójną...
~🎀~
🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾
17 kwietnia 2017r.~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top