Omega🐾 2/2
Zbliżał się wieczór, a zegar nieustannie tykał w mojej głowie.
Powoli traciłem już rachubę ile już tak siedziałem z tym cholernym kubkiem w moich zimnych już dłoniach.
Nosiłem pod sercem trzy inne serca, nieświadome niczego co mogę im zrobić.
Miałem pełną kontrolę nad ich życiem.
Wtedy na ekranie były takie malutkie, prawie niewidoczne.
Takie piękne i mające całe życie przed sobą.
Czuję straszny ciężar więc upuszczam to co mam w ręce i już nawet nie słyszę tego trzasku rozbijającego się naczynia.
Widzę tylko odłamki leżące nieopodal na trawie.
Czuję dłoń na moim prawym ramieniu. Chyba mam już omamy... Lecz mimo to odwracam głowę by zobaczyć, że nikogo tam nie ma, jednak gdy widzę zarys postaci zastygam w miejscu nie wiedząc co robić.
- Dobrze zrobiłeś skarbie - słyszę ten melodyjny głos, a moje ciało drętwieje. Chłopak tuli mnie do swojego torsu i całuje w policzek - Tęskniłem...
- Jak? - pytam jakby oderwany od rzeczywistości i wiem, że nic już nie wiem.
- Wilcze ziele - szepcze mi do ucha, a kosmyki jego włosów łaskoczą mnie w twarz przez co to wszystko wydaje się tak cholernie realne. - Podawali nam je od początku zmuszając do więzi z kimś innym, wiedziałeś?
- To znaczy, że...
- Najpierw twoi rodzice, a potem Owari, mimo to jednak ciągnęło nas do siebie, prawda? Moja mate, moja Luno... - mruczy mi do ucha niczym zadowolony kocur.
- Czy Jackson wiedział? - zapytałem mimo wszystko bojąc się odpowiedzi.
- Z tego co wiem to nie. Inaczej by ich powstrzymał, prawda?
- A dzieci... Przecież Owari nie mógł... - patrzy w oczy wilka niczym zagubione szczenię pośród drzew.
- Są nasze skarbie... Raz po imprezie znalazłem cię z Owarim w kabinie, spałeś wtedy na jego kolanach i coś tam buczeliście pod nosami jak to nawalone nastolatki. Wciągnąłem was wtedy do taksówki, a ty byłeś taki seksowny i chętny no i tak się do mnie lepiłeś... więc kiedy tylko dostaliśmy się do mieszkania Owariego to zrobiliśmy to, a potem nad ranem zachciało mi się pić więc zawendrowałem do sklepu i wracając spotkałem kumpli co szli na imprezę więc hehe... - zamurowało go. Jego słowa są gorzką prawdą, którą tak dawno pragnął usłyszeć. Była mu ona tak bardzo potrzebna. - A co do Owariego to... On jest chory umysłowo. Ubzdurał sobie wiele rzeczy i żyje w fikcji, którą sam wymyślił. Ma urojenia i jest niebezpieczny dla otoczenia dlatego potrzebuje stałej opieki psychologa.
- Owari jest chory... - tylko to chodziło mu po głowie. Nic nie jest już ważne oprócz tego PRAWDZIWEGO alfy, wspólnych dzieci i więzi, która łączy i będzie łączyła po wsze czasy. - Ale jak w takim razie ty się dowiedziałeś? Przecież nie ma nic na zneutralizowanie wilczego ziela jeśli zostanie podane...
- Moja niby omega popełniła błąd gdyż wilcze ziele wyglądem i zapachem przypomina pewien rodzaj herbaty więc aby uniknąć, że się zorientuje kupiła to i to. Jednak ostatecznie sama się pomyliła robiąc mi zwykłą herbatę,,, Jej zapach zaczął robić się obrzydliwy i mdły, a kiedy wyszła na zakupy sprawdziłem jej laptopa. Przez ten cały czas miała kontakt z Owarim. Wplątali nas w chore gówno, nie uważasz?
- Teraz to wszystko nabrało jakiegokolwiek sensu... - po policzkach omegi spłynęły łzy - gdybyś się nie zorientował to zabiłbym nasze dzieci... Jestem okropnym wilkiem - zaczął szlochać.
- Kochanie to nie twoja wina...
Bo ten kto szuka, w końcu znajdzie to czego pragnie, a może nawet coś więcej.
Koniec.
~🎀~
🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾
Witaaam :3
I jak się podobało? Mam nadzieje, że nikogo nie zawiodłam ;--;
Niedługo nowe opowiadanie, a jeśli chodzi o to opko to myśle nad dodatkami/dodatkiem c;
9 września 2017r.~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top