27


Pov Veronica

- No cholera jasna, czy dziś wszystko musi się pieprzyć - usłyszałam krzyk Harry'ego. Dziś dosłownie wszystko go wkurzało. Hormony w nim bardziej buzowały niż u mnie w trakcie miesiączki.

- Coś ty taki wkurzony? - odważyłam się spytać. W końcu i tak podejrzewałam, że mi się oberwie.

- Niedługo ma tu być moja matka - a to mi nowość. Ostatnio coraz częściej do nas wpadała i ciągle opowiadała o tym potwornym ślubie. Nie miałam pojęcia jak się można z tego cieszyć.

- Jakoś ostatnio się tym tak bardzo nie przejmowałeś.

- Tak, ale dziś przyjdzie z nią ten idiota - zakomunikował chowając butelki po alkoholu do szafek. Czyżby spodziewał się inspekcji w swojej sypialni?

- A mógłbyś tak jaśniej - poprosiłam go. Przy jego ciągłych zmianach nastroju trudno mi było określić kogo nazywał tym idiotą.

- No przecież mój brat! - skłamałabym twierdząc, że mnie to ucieszyło. Wcale nie śpieszyło mi się poznać tego jego brata. Podejrzewałam, że był takim samym idiotą jak Harry. Bo większego to jednak trudno byłoby znaleźć.

- A co ty się tym tak bardzo przejmujesz? Skoro go nie znosisz to nie zależy ci na jego opinii, więc nie ważne co sobie o tobie pomyśli. A twoja matka i tak jest przeszczęśliwa, bo sądzi, że jej synek nareszcie zmądrzał i chce się ustatkować - chyba każdy wyczułby ironię w moim głosie. Teraz mogłam sobie pozwolić na więcej, przed ich przyjazdem na pewno nie odważyłby się mnie ukarać.

Podszedł do fotela na którym siedziałam. Nie bałam się teraz.

- Możesz sobie mówić co chcesz, ale im dłużej razem jesteś tym bardziej jestem przekonany, że nie popełniłem błędu wybierając cię na swoją żonę. Pasujemy do siebie.

Już chciałam mu odpowiedzieć, że się myli, ale do pomieszczenia weszła nasza służąca.

- Właśnie przyjechała pana mama z pana bratem - oznajmiła oficjalnym tonem. Zawsze się do niego tak zwracała.

- Zaraz do nich przyjedziemy. Możesz odejść - polecił, a ona to zrobiła. - Udawaj we mnie zakochaną. Ten idiota nie ma żadnej dziewczyny, bo nikt nie dałby rady wytrzymać z kimś takim jak on.

Puściłam już mimo uszu ten jego komentarz i nie odpowiedziałam mu. Chociaż na jezyk już pchały mi się słowa.

Niechętnie chwyciłam Harry'ego za rękę i na moich ustach pojawił się udawany uśmiech. Liczyłam na to, że nie będzie on się nam za bardzo przyglądał. Coraz trudniej było mi udawać zakochaną w Stylesie.

Jak zeszliśmy na dół to moim oczom ukazała się dobrze mi znana mama Harry'ego, a obok niej stał dość wysoki niebieskooki szatyn. Wydawał się niewiele starszy ode mnie.

- To jest właśnie moja narzeczona Veronica - powiedział do swojego brata.

- Ja jestem Louis. I odpowiedź mi na pytanie co taka śliczna i młoda dziewczyna robi u boku mojego brata?

Chyba już go lubię.

_________________

Z pytaniami do bohaterów macie czas do godziny 23:59 dzisiaj. Później albo jutro skontaktuje się z osobą która wygrała.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top