2
Pov Veronica
Zawsze w soboty czekaliśmy na tatę z obiadem. Średnio mi się to podobało, bo czasem odbywał się on nawet po czwartej po południu. I właśnie dziś tak było, zegar wskazywał za piętnaście czwartą, a taty nadal nie było. Mocno mnie to irytowało.
Nagle usłyszałam dźwięk trzaskających drzwi. Wyszłam z pokoju, bo spodziewałam się, że to tata.
- No to już po mnie! Nie da rady już nic zrobić! - dobiegł do mnie krzyk taty. Logiczne by było gdybym natychmiast wróciła do swojego pokoju, ale moja ciekawość okazała się jednak większa. Podeszłam do ściany, która oddzielała mnie od rodziców i zaczęłam dalej przysłuchiwać się ich rozmowie.
- Odkąd ten młody przejął firmę są same problemy. Narobił kłopotów i teraz to ja mam za nie odpowiedzieć.
- O czym ty mówisz? - spytała mocno zdenerwowana mama. I wcale jej się nie dzwię.
- Narobił przekrętów przez które teraz ja pójdę do więzienia - nie potrafiłam już dłużej tego wytrzymać wszy szłam do nich.
- Ale jak to? - spytałam czym zwróciłam na siebie ich uwagę.
- Nie powinnaś tego słuchać - powiedział tata na mój widok i usiadła na kanapie. Wyglądał na bardzo zmartwionego.
- Już jednak usłyszałam, co zamierzasz z tym wszystkim zrobić? - przysiadłam obok niego. Bardzo kochałam tate i nie zamierzałam pozwolić by przez czyjąś głupote musiał cierpieć. To się nie mogło zdarzyć.
- Nic już się nie da, on nie chce ze mną rozmawiać. Najpewniej jutro zostanę aresztowany.
- Nie dopuszczę do tego - oznajmiłam, wstałam i chwyciłam kluczyki z przedpokoju i pojechałam prosto do tej przeklętej firmy. Na szczęście na drodze nie było dużego ruchu i szybko się tam dostałam.
***
Wsiadłam do windy i pojechałam na najawyższe piętro. Gdy już byłam na miejscu to zaczęłam się rozglądać za biurem prezesa firmy. Na szczęście dość szybko tam trafiłam. Zapukałam jedynie nim weszłam do pomieszczena, nie czekałam jednak na odpowiedź.
Pan Harry Styles był wyraźnie zdziwiony moim nagłym wejściem.
- W czym mogę pani pomóc? - spytał bardzo opanowanym głosem. Tak jakby to moje wtargnięcie nie zrobiło na nim wrażenia.
- Jestem Veronica Reeves - przedstawiłam mu się. Miałam nadzieję, że mnie skojarzy.
- Widzieliśmy się chyba ostatnio?
- Możliwe - powiedziałam i usiadłam na przeciwko niego.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Mój tata nic nie zrobił, jest niewinny.
- Wiem, ale niestety ktoś musi ponieść za to odpowiedzialność. Tym razem padło na niego - dla niego to wszystko wydawało się normalne. Nie obchodziło go, że niszczy naszą rodzine.
- Jak pan może tak robić! - krzyknęłam.
- Chyba jednak mogę, od dawna mnie irytował i pouczał. Za błędy trzeba płacić - jeszcze nigdy nie spotkałam tak okropnego i nie czułego człowieka.
Podniosłam się do pozycji stojącej.
- Jest pan bez serca - ozajmiłam i się do niego odwróciłam, chciałam wyjść.
- Poczekaj, mam ci do zaproponowania pewien układ.
Mam nadzieję, że ten nie jest już taki nudny. Im większa będzie waszq aktywność tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top