18


Pov Veronica

Ostatnio Harry ciągle siedział w domu, po cichu liczyłam, że to tylko okres przejściowy, bo nie wyobrażałam sobie przebywania z Harry'm dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. To było po prostu nie możliwe. Sądzę, że już po jakichś dwóch tygodniach oszalałabym. Odganiając od siebie te okropne myśli, wróciłam do sypialni, gdzie aktualnie przebywał Styles. Leżał na łóżku i oglądał telewizję.

Niosłam mu paczkę paprykowych chipsów, które sobie zażyczył.

- Proszę - rzuciłam w niego paczkę niezdrowych przekąsek. Ja tam nigdy za nimi nie przepadłam. Ze słodyczy to najbardziej lubiłam żelki. Niestety on żadnych nie posiadał.

- A sobie nic nie przyniosłaś?

- Nie, nie jestem jakoś specjalnie głodna - oznajmiłam i przysiadłam na łóżku obok niego. Ostatnio zwrócił mi uwagę, że za mało się przykładam do swoich zadań. Na szczęście chodziło mu jedynie o taką zwykłą bliskość, a nie seks. Szczerze to, to bardzo mnie zdziwiło, bo nigdy nie sądziłam, że on posiada jakieś uczucia wyższe. Takie jak potrzeba drugiej osoby.

- Jestem strasznie zmęczony, może byśmy tak pojechali na jakieś wakacje - ciekawe czym on się tak zmęczył? Przecież praktycznie nic nie robi. - Co powiesz na Wyspy Kanaryjskie?

- Może być, nigdy tam nie byłam.

- Wolisz byśmy zatrzymali się w hotelu, czy w domu? - jakoś za bardzo interesuje się moim zdaniem.

- Hotel - odpowiedziałam. Nawet gdybym go wkurzyła, to w hotelu trudniej będzie mu coś mi zrobić. To była bardziej bezpieczna opcja. '

- Masz rację. Będą za nas wszystko robić.

- Okej, jutro to załatwię, bo dziś mi się nie chcę.

Przez chwilę zapanowała między nami cisza, lecz przerwał ją dzwonek mojej komórki. Chwyciłam ją do ręki i spojrzałam na wyświetlacz, tam znajdowało się słowo ''mama'' od razu odebrałam połączenie.

- Ronnie - dotarł do mnie zapłakany głos mojej matki. Ona była dość silną osobą i prawie nigdy nie płakała. Coś naprawdę musiało się stać.

Szybko się podniosłam i wyszłam na korytarz. Musiałam z nią porozmawiać w spokoju.

- Co się stało? - spytałam także już zdenerwowana.

W odpowiedzi otrzymałam tylko jeszcze głośniejsze łkanie. Po tym to wystraszyłam się i to nie na żarty.

- Mamo powiedź co się stało! - znacząco podniosłam głos. Liczyłam na to, że chociaż to do niej dotrze.

- No, bo twój ojciec popełnił samobójstwo - jak to usłyszałam to sama musiałam się oprzeć o ścianę żeby nie upaść. To był dla mnie ogromny cios.

- Ale jak to się stało? - spytałam drżącym głosem.

- Wjechał na tory i akurat jechał tam pociąg - dalej już nic nie mówiła, słyszałam jedynie płacz. Rozłączyłam się.

Musiałam wrócić do domu, byłam już wolna.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top