12

Pov Veronica

Obudziłam się w tym samym pokoju co straciłam przytomność. Leżałam na łóżko, a do mojej ręki była podpięta kroplówka. Czułam się dziwnie, moje gardło było zaschnięte i mnie pobolewało. Musiałam przez chwilę się zastanowić żeby przypomnieć sobie to wszystko co się stało przed utratą przeze mnie świadomości. Harry podał mi jakieś ciasto, w którym najpewniej znajdowały się jakieś orzechy. On musiał doskonale o tym wiedzieć, bo zachował stoicki spokój. Możliwe nawet, że to zaplanował żeby mnie zabić. Tylko czemu ja nadal żyję?

Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwierających się drzwi i wejście Harry'ego.

- Nareszcie się obudziłaś, straciłaś przytomność na dość długo - oznajmił spokojnym głosem i przysiadł obok mnie.

- Zrobiłeś to specjalnie - bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Miałam ogromną pewność, że to wszystko zaplanował.

- Masz rację - w ogóle się tego nie wyparł. Najwidoczniej nie zamierzał nawet ukrywać, że chciał mnie zabić. Lecz skoro już mu się znudziłam to dlaczego nie odesłał mnie do domu? Aż tak go zdenerwowałam, że zdecydował się mnie zamordować?

- Co ja ci takiego zrobiłam? - spytałam płaczliwym głosem choć z całej siły starałam się być silną. Najwidoczniej nie potrafiłam w takiej sytuacji.

- Nie denerwuj się tak - jego głos na chwilę się zmienił, stał się tak jakby bardziej opiekuńczy, ale mogło mi się to jedynie wydawać. - Chwila twoje dyskomfortu zapewni nam sporo spokoju - nie rozumiałam jego słów. Mówił zbyt zawile. A ja po wstrząsie anafilaktycznym nie potrafiłam tak szybko kojarzyć faktów.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Właśnie zwolniłem Elisabeth za to, że przez nią o mało co nie umarłaś. Mimo tego co powiedziałem ona podała ci ciastko z orzechami.

- Przecież ty to zrobiłeś.

- Owszem, ale moja matka nie musi o tym wiedzieć. Po tym jak jej to powiem to ona na pewno nie będzie nalegać żebym przyjął ją z powrotem. Chociaż w domu nie będziesz musiała udawać. Zrobiłem to dla twojej wygody - no przyznaje nie lubiłam tej kobiety, ale mógł wymyślać mniej radykalne warunki.

- Mogłam przez to umrzeć - zakomunikowałam z pretensją w głosie.

- Nie przesadzaj, w samą porę podałem ci zastrzyk, a następnie wezwałem lekarza. Dostałaś kroplówkę na wzmocnienie i wszystko już jest w porządku.

- Może dla ciebie - powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami. Nie chciałam z nim rozmawiać, a nawet na niego patrzeć. Nie powinien mnie tak traktować. Dodatkowo nie pomógł mi od razu tylko czekał aż stracę przytomność. Możliwe, że nawet bawiło go moje cierpienie. Najwidoczniej był większym sadystą niż się spodziewałam.

- Nie obrażaj się na mnie. Przecież nic ci się nie stało - położył rękę na moim ramieniu.

Nie zareagowałam, liczyłam na to, że sobie pójdzie i zostawi mnie w spokoju.

Na szczęście tak się stało.

Następny dostaniecie za 25 konkretnych komentarzy dotyczących fabuły i rozdziału.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top