ROZDZIAŁ 27

Szczęśliwego Nowego Roku! Właściwie jeszcze się z Wami nie zdążyłam przywitać, więc robię to teraz. W ogóle cieszę się, że znowu się widzimy i pomimo że przez ten tydzień mi się opornie pisało/pisze, jakimś cudem dotrwałam do końca tego rozdziału :P Bardzo liczę na Wasze opinię, bo trochę nad całością posiedziałam. Staram się dążyć do perfekcji, ale czasami mam wrażenie, że cofam się w rozwoju. W każdym razie miłego czytania!

Naruto z niemałym rozbawieniem patrzył, jak Sasuke warczy w stronę słuchawki telefonu. Brunet, wyraźnie zirytowany, poluźnił przy tym krawat, posyłając Uzumakiemu zgorszone spojrzenie. Sui, który w międzyczasie przeglądania teczki od czasu do czasu również zerkał na przyjaciela, w żadnym razie nie powstrzymał się od prychnięcia na ten widok.

— Tak, Janet, potrzebuję nowych spodni i to na już. Za pół godziny mamy pieprzoną konferencję, więc zajmij się tym. I jeszcze jedno — wzrok Sasuke objął całą sylwetkę blondyna — potrzebuję też drugiego garnituru, do pary.

W następnej sekundzie Uchiha z trzaskiem odłożył słuchawkę. Naruto właśnie wtedy zmył uśmiech z twarzy, ale nie dlatego, by ukryć rozbawienie. Ono naprawdę odeszło, ponieważ nagle coś sobie uświadomił.

— Jaką, kurwa, konferencję?

Ich oczy skrzyżowały się. Teraz to Uchiha wyglądał na rozbawionego. Jego szelmowski uśmiech nie był niczym innym, niż potwierdzeniem, jak dobrze się bawił. Naruto w tym momencie naprawdę nie było do śmiechu. Od razu poczuł mdłości na myśl o cholernej konferencji prasowej.

— Czyżbym zapomniał ci o tym wspomnieć, kochanie? — zakpił Sasuke, udając zmartwionego. Jego porcelanowa twarz jednak nie zachwiała swojej beznamiętności, więc Naruto tym bardziej mu nie uwierzył. Tylko mocniej podirytował się słowami biznesmana.

— Najwyraźniej tak — warknął Naruto, podchodząc do bruneta. Dzieliła ich niebezpieczna odległość, ale Sasuke, który teraz spoczywał w połowie tyłkiem na swoim biurku, nawet nie drgnął. Zdawał się wręcz uradowany nagle malejącą odległością pomiędzy nimi. Naruto w złości zacisnął pięści i właśnie, kiedy zamierzał coś dodać na ten temat, obaj mężczyźni usłyszeli wyraźne odchrząknięcie. Suigetsu niezbyt subtelnie przypomniał im o swojej jakże namacalnej obecności.

Naruto niemal natychmiast odskoczył od bruneta. W nagłej potrzebie zmarszczył brwi i poprawił mankiety własnego garnituru, który notabene pożyczył mu biznesman. Wtedy go również olśniło.

— Właściwie dlaczego chcesz drugi garnitur? Ten jest w porządku — mruknął, przypominając sobie, co Sasuke powiedział Janet do telefonu. Nie był głupi, by nie połączyć ognistego spojrzenia na sobie i wyraźnego podkreślenia o drugim, pasującym komplecie.

— Może dla nas to nie ma znaczenia — odezwał się zamiast Uchihy Hozuki, który na powrót zerkał w akta — ale dla publiki każdy detal jest ważny. Myślę, że to naprawdę dobre posunięcie, media zapewne zauważą podobieństwo i będą szumieć o waszej bezgranicznej miłości na wszystkich portalach.

— Cudownie — skwitował kwaśno Naruto. — Moja mama na pewno będzie miała co czytać.

— Zapewne — potwierdził Sui.

— Czy wrócimy jednak do konferencji prasowej? Do cholery, nie jestem na to gotowy. Nikt mi nic nie powiedział — oburzył się, poniekąd panikując już teraz. To sprawiło, że poprzednio zezłoszczony Sasuke aktualnie zszedł z biurka z kocią gracją, którą tylko on posiadał. Naruto niemal przewrócił oczami, obserwując jak zgrabnie palcami, włożonymi w kieszenie spodni od poplamionego garnituru, poprawia materiał, aby się nie marszczył. W każdym razie gniew Sasuke już nie był widoczny w jego oczach, ani na licu. Podszedł do Naruto, a następnie położył ciepłą dłoń na jego barku.

— Spokojnie, nie będziesz nic mówić. Tylko wydam krótkie oświadczenie prasie, odpowiem na kilka pytań i będziemy się zbierać.

— Wystarczy, że będziesz stać u boku Sasuke — potwierdził Suigetsu. Po kilku sekundach ponownie przesuwał teczkę do Uchihy z krótkim „Zerknij". Odłożył również czerwony marker, którym przypuszczalnie zakreślił niektóre części informacji. Naruto tylko tyle mógł przypuszczać, ponieważ nikt nie raczył go uświadomić, co się w tym znajdowało. Ostatecznie jednak odpowiedź na to pytanie przyszła szybciej, niż mógł się spodziewać.

Po tym jak Sasuke nikle skinął głową, aprobując tym samym wszystkie naniesione poprawki, Suigetsu oczy skierował na Naruto. I to wtedy, kiedy skrzyżowały się ich tęczówki, orzekł obojętnym tonem:

— Powinieneś jedynie przejmować się wywiadem.

Oczywiście w źrenicach Hozukiego Naruto nie przeoczył iskry ekscytacji. Jeśli wcześniej partner biznesowy Uchihy się świetnie bawił, to teraz bawił się znacznie lepiej. Naruto musiał policzyć do dziesięciu, żeby móc ochłonąć na tyle, by w ogóle rozpocząć kolejną wymianę zdań. Sasuke, wciąż stojący obok, oczywiście przestał się interesować teczką, a uniósł brwi, z powrotem odwracając się w jego kierunku. Czekał, aż Naruto zareaguje.

— Wywiadem? — powtórzył chłopak, a w tonie głosu słychać było wyraźną ostrość. Zaplótł ręce na klatce piersiowej, nie ukrywając, że ma naprawdę dość niespodzianek na ten dzień.

— No ten... po konferencji — wyjawił Sui, jakby to była po prostu oczywistość. Dla Naruto wcale nie była i obaj to wiedzieli. Miał po dziurki w nosie tych gierek. Szczególnie, że miał wrażenie, że ma przed sobą nie jednego, a dwóch Uchihów. Już rozumiał czemu ci dwaj się przyjaźnili. Naruto już chciał uzewnętrznić swoje myśli, aczkolwiek Suigetsu ubiegł go, ponieważ to on przerwał napiętą ciszę.

— Masz szczęście — objawił z jawnym uśmieszkiem, przyklejonym do wąskich ust — bo właśnie przyszykowałem ci odpowiedzi. Musisz się ich tylko wyuczyć.

— Co? — palnął Naruto z wyraźną dezorientacją.

Sasuke westchnął.

— Sui, nie drażnij go — ostrzegł Uchiha w stronę przyjaciela. W następnej kolejności całą uwagę przelał na swojego narzeczonego. — Po konferencji będziemy mieli wywiad, tutaj masz pytania i odpowiedzi — podał teczkę Naruto, który bezwolnie przyjął ją w swoje zimne dłonie. — Musisz jedynie wyuczyć się ich na pamięć, jak powiedział Sui. Wywiad będzie przeprowadzał jeden z naszych wykupionych reporterów, dlatego wiemy, że nie będzie wypytywał o nic, czego nie zatwierdziliśmy.

— Coś jeszcze? — sarknął Naruto. Czuł się źle w tej chwili. Mimo że miał przemożną chęć zapytania, ile ma czasu, nie zrobił tego, ponieważ domyślił się. Pół godziny. Właśnie tyle, ile Sasuke powiedział Janet.

Biznesman zrobił krok, a jego palce nagle musnęły szczęki Uzumakiego.

— Nie wkładaj rąk do kieszeni — nakazał, jednocześnie swoje ogniste spojrzenie przenosząc na wargi młodszego. — Niech widzą pierścionek.

***

Konferencja prasowa dla Naruto przypominała istne piekło. W życiu nie spotkał tylu reporterów i dziennikarzy w jednym miejscu. Gdzie się nie poruszył, tam padał błysk fleszu albo widział gorliwe ręce, które pragnęły do niego sięgnąć. Na całe szczęście ochrona Uchihy nie pozwalała, aby tłok zbliżył się do nich za bardzo. Mimo tego i tak Uzumaki czuł się przytłoczony zgiełkiem oraz chaosem naokoło. Presja była namacalna. Nienawidził tego, że pot już perlił się na jego skórze, będąc idealnym dowodem, jak bardzo pozostawał zestresowany. Ta nerwowość jednak złagodniała, gdy dłoń Uchihy znalazła się na jego plecach. Sasuke spokojnie go prowadził, aż nie usiedli na swoich stołkach przy białym stole, skąd wystawały rzesze mikrofonów. Prezes Uchiha Company stawał się przed publiką idealnym dżentelmenem, więc Naruto nie zdziwił się, kiedy odsunął mu stołek. Dopiero potem sam usiadł, a szum wokół nich natychmiast ustał.

Naruto naprawdę był pod wrażeniem mężczyzny. Sasuke zwykle bywał panem sytuacji, ale takie wydarzenia, w opinii blondyna, powinny mu także sprawiać jakiekolwiek dyskomfort. Jednak wydawało się, że to on zamiast tego manipuluje otoczeniem. Nie drgnęła mu chociażby powieka, nadal pozostawał ze swoją maską chłodu teraz wyraźniejszą, niż wcześniej. Poza tym nadal nazwać go można było cholernie seksownym; może przybyło mu lat, ale jego rysy wcale się nie zestarzały. Wyglądał niczym playboy, który mógł mieć wszystko, czego zechciał. Co zabawne, Naruto wiedział, że jedyne czego pragnął, to właśnie jego. W otoczeniu tylu pięknych ludzi stwierdził, że w tej myśli jest coś niezdrowo zachwycającego. Może faktycznie był wyjątkowy. Zresztą nikt nie nosił granatowego garnituru, dopasowanego do Uchihy, ani jego pierścionka zaręczynowego kosztującego miliony, prawda?

Dopiero teraz także uderzyła w niego świadomość z kim ma do czynienia. Z Sasuke Uchiha, nie aroganckim dupkiem, z którym tyle razy spał, tylko tym razem obok niego siedział prezes Uchiha Company. Władczy, cholernie atrakcyjny i bogaty. Wciąż mimo wszystko arogancki dupek — dodał w duchu Naruto, kiedy dłoń mężczyzny znalazła się na oparciu jego krzesła.

Sasuke niedbale poprawił mikrofon, aby nie musieć się nachylać. Naruto zmarszczył czoło, orientując się, że obok niego siada także Suigetsu po drugiej stronie oraz inni, nieznani mu członkowie firmy. Przypuszczał, że byli to ci najwyżej postawieni.

— Możemy zaczynać — szepnął do Sasuke jakiś osiłek z czarną słuchawką w uchu. Sasuke skinął na to, a facet już oddalił się na tyły, zapewne dając znać reporterom, żeby mogli także usiąść na miejscach, jeśli tego wcześniej nie zrobili.

— Dziękuję państwu za przybycie — niespodziewanie odezwał się Uchiha, rozpoczynając całe show. Naruto wzdrygnął się, ponieważ ton pozostawał daleki od wdzięczności. Sasuke w rzeczywistości nawet nie starał się udawać miłego. Wyglądało na to, że pobrzmiewa w nim irytacja przez to spotkanie z dziennikarzami. — Zdecydowałem się na krótkie oświadczenie ze względu na poruszone ostatnio plotki na mój temat. Jako główny zarządca Uchiha Company, prezes oraz inwestor Uchiha Company dbam o swój wizerunek publiczny i, przede wszystkim, wizerunek firmy. Uważam, że moje życie prywatne nikogo nie powinno interesować, aczkolwiek ta sytuacja wymaga ode mnie skomentowania.

— Czy to prawda więc, że jesteście zaręczeni? — udało się wykrzyczeć jakiemuś reporterowi. Za nim podążyli też inni, ale jedno kaszlnięcie Uchihy spowodowało, że wrzawa na sali ustała.

— Tak — potwierdził Sasuke. — W przeciągu tego roku planujemy ślub. Termin jeszcze nie został zatwierdzony. W każdym razie, jeśli tę sprawę wyjaśniliśmy, chciałbym przejść do kolejnej, znacznie ważniejszej rzeczy dla Uchiha Company. Doniesienia Time'sa na temat odejścia Thomasa Nortona, są prawdziwe. Nie współpracujemy już z panem Nortonem, zamiast tego naszym wspólnikiem jest Neji Hyuuga, który dzisiaj z przyczyn osobistych nie mógł uczestniczyć w konferencji. Mogę jednak zapewnić, że już połączyliśmy siły i duży projekt, na której do tej pory pracowaliśmy, wciąż jest w planach i nie przewiduję w tym względzie żadnych opóźnień.

— Tak — wtrącił Sui, którego głos pomknął echem przez nagłośnienie. — Wstrzymywaliśmy się wcześniej z oficjalnym oświadczeniem na ten temat, ponieważ nie byliśmy pewni czy nasza współpraca z panem Hyuugą w istocie się powiedzie. Dlatego pomimo krążących spekulacji niczego nie zaprzeczaliśmy, ani nie potwierdzaliśmy. Sądzę jednak, że nie miało to żadnego znaczenia, bowiem siła mediów jest, jak wiemy, niezachwiana. Uznaję ten wątek więc jako zwykłe domknięcie. Poza tym, jestem pewien, że pan Hyuuga sam jeszcze dokładnie poinformuje jak to wygląda z jego strony. Na chwilę obecną wydaje się, że tworzymy zgrany, całkiem sprawny zespół.

Naruto nie wiedział, co ma powiedzieć. Właściwie, kiedy tylko usłyszał samo imię Nejiego, zamarł. Puls przyspieszył, a barwna przeszłość znowu zamalowała przed jego oczyma. Pomyślał o Hinacie, którą widział te pięć lat temu. Czy jej kuzyn dalej miał z nią romans? Co się z nimi działo przez ten czas? Po prawdzie nie wiedział, czy jest gotowy na te szczegóły. Nie zmieniało to jednak faktu, że wyraźnie był zdziwiony tym, iż Sasuke współpracował z Hyuugą. Może pogodzili się w międzyczasie?

— Na resztę ewentualnych pytań odpowie Agnes — oznajmił sucho Uchiha, wskazując na kobietę, siedzącą na krańcu stołu. Ta, jakby na znak, poprawiła okulary i uśmiechnęła się do reporterów. Niby miłym gestem, ale stanowczość w jej ruchach i wyprostowana sylwetka powiedziała Naruto, że jest równie umiejętnym aktorem, co reszta przedstawicieli. — Z naszej strony to będzie na tyle.

Naruto wstał po sekundzie, zauważając, że Hozuki idzie wraz z nimi. Nie skierowali się jednak do wyjścia, a do drzwi, znajdujących się po lewej stronie. Blondyn sądził, że to tam udzielą wywiadu. I wcale się nie pomylił, tyle że musieli jeszcze przejść przez wąski, sterylny korytarz w otoczeniu ochrony, a potem dopiero weszli do kolejnego, mniejszego pomieszczenia. Kamera była już postawiona, a jakiś gościu z plakietką chodził w tą i z powrotem, dyktując coś swojej — zdaniem Naruto — asystentce.

To wcale jednak nie ukoiło jego nerwów. Szczególnie, że Hozuki jawnie oparł się o ściany, konsultując rzeczy z Uchihą, a Naruto w tym wszystkim stał niezręcznie, nie wiedząc czy ma siadać, czy dalej stać. W końcu Sasuke go zauważył, po czym sprawił, że trochę ochłonął, bowiem zbliżył się do niego i szepnął do jego ucha niemalże czule:

— Wiesz, że jak tak dygoczesz, to przypomina mi się twoje młodsze ja?

Naruto nie zdążył odpowiedzieć. Usta Sasuke znalazły się jeszcze bliżej, a zęby ugryzły płatek skóry blondyna, mimo że nikt w środku nie mógł tego zobaczyć. Wyglądało to po prostu tak, jakby jedynie do siebie mówili.

— A to może być dla nas bardzo nieprzyjemne, bo mój kutas już stoi, wyobrażając sobie jak płaczesz, gdy błagasz o mojego fiuta...

Strach Naruto uleciał w tej samej chwili. Odepchnął Sasuke, chociaż na tyle łagodnie, by nikt nie zwrócił na nich uwagi. Na jego twarzy ponadto znalazła się bruzda pogardy.

— Jesteś taki... — warknął cicho Naruto, próbując uformować własne myśli w słowa. Miał zbyt dużo barwnych epitetów, aby sprecyzować co ma konkretnie do powiedzenia na temat Uchihy. Żaden z nich także nie był zbyt dosadny.

— Jaki? — zaciekawił się Sasuke. — To chyba dobrze, że chcę cię w każdym miejscu o każdym czasie. Seks jest bardzo ważny we wspólnym życiu. Jednoczy nas.

— Och, zamknij się, zboczeńcu — mruknął Naruto, przewracając oczami. — I na pewno nie dostaniesz znowu mojego tyłka, mówiłem coś na ten temat. Mogę... krwawić. — Ostatnie słowa Naruto wypowiedział tak cicho, żeby nikt, nawet przyglądający się im Hozuki, nie usłyszał.

Po raz pierwszy Sasuke wydawał się zaskoczony. Podszedł o krok bliżej, ich klatki piersiowe się stykały, a dłoń opadła nad tyłkiem Naruto. Znowu, ale tym razem nie było w tym seksualnego kontekstu, po prostu kojąco kreśliła koła, ku uspokojeniu.

— Tak cię boli? — zapytał Sasuke. — Mogłeś mi powiedzieć...

— Nie — zaprzeczył natychmiast Naruto. Już nie był nastolatkiem dlatego nie wstydził się mówić o tym, co się działo z jego ciałem. Zresztą tyle rzeczy, brudnych rzeczy wyprawiał z Uchihą, że wstyd był ostatnim słowem, którego by teraz użył. — Ale nie jestem przyzwyczajony do tak ostrego rżnięcia.

— Och. — Źrenice Sasuke zwęziły się. Trudno było jednak powiedzieć, czy jest zadowolony po usłyszeniu tego, czy wręcz przeciwnie. — To jak pieprzył się Sai?

Naruto nerwowo oblizał usta. Co zabawne sama rozmowa z Uchihą go podniecała, a to on mówił, że seksu przez najbliższy czas nie będzie.

— Sai się nie pieprzył — rzucił Naruto, chyba głośniej niż zamierzał, bo Hozuki spojrzał na nich z bezwstydnym uśmiechem. — Lubił jak się kochaliśmy. Dość... delikatnie.

Gdy fakty dotarły do Uchihy, już dłużej nie powstrzymywał drżenia warg. Jego ciemne tęczówki płonęły w grzechu.

— I tobie to wystarczało, mam rozumieć? — Przechylił w głowie w perfidnym rozbawieniu. — Czy może dodatkowo zaspokajałeś się ręczną robótką w domu? A może silikonowym kutasem, który zapewne nadal trzymasz pod łóżkiem?

Naruto prychnął.

— To nie twoja sprawa, Uchiha, co trzymam pod łóżkiem. Chociaż, kto wie, może ci raz pokażę, jak sprawia mi radość jeżdżenie na czymś większym, niż ty. I będziesz tylko patrzył, nie mogąc mnie dotknąć, pocałować, ani przele...

— Przepraszam. Czy...?

Obaj niemal podskoczyli jednocześnie, gdy dziennikarz z przetłuszczonymi włosami znalazł się tuż przed nimi. Był cały spocony, na co wskazywały niewielkie plamy potu na białej koszuli w postaci żółtych odcieni. Dodatkowo, na oko Naruto, wyglądał, jakby za chwilę miał zejść na zawał.

—... możemy już zaczynać? — dokończył ociężale, z czerwonymi polikami. Naruto nie wiedział, ile z ich końcowej rozmowy facet dosłyszał, ale, przez pryzmat jego jąkania, uznał, że za dużo. O wiele za dużo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top