ROZDZIAŁ 26

Jedli w nieprzyjemnej ciszy, w której od czasu do czasu wymieniali spojrzenia. Naruto odpierał je śmiało, jakby miał taką samą władzę, co Uchiha. Mimo że aktualnie w jego życiu wszystko się sypało, to przynajmniej udawał, że ma minimum kontroli. Gdy skończył posiłek, oblizał usta i odsunął od siebie talerz, z drażliwym trzaskiem. Sasuke jeszcze jadł, bez mrugnięcia okiem, niczym nieskazitelna maszyna. Ani jeden nerw na jego twarzy nie poruszył się przy tarciu porcelany o gładki blat stołu.

Naruto miał ochotę prychnąć na ten rozgrywany między nimi teatrzyk. Naprawdę czuł się, jakby dostał jakąś rolę w niszowym filmie. Chcąc się wyrwać z tego dziwnego otępienia, odwrócił głowę, w końcu przerywając kontakt wzrokowy i zerknął przez okno. Z tej strony miał widok na bramę i ochroniarza, przechadzającego się wraz z kolegą po wyznaczonym terenie. Widział też kilka wysokich krzewów oraz pustą ulicę. Tylko chwilami wyłapywał kontury przechadzających się przechodniów.

Naruto zmarszczył brwi. Potem natychmiast spojrzał ponownie na Uchihę.

— Mówiłeś, że czekają na mnie tłumy paparazzich na zewnątrz — oświadczył oschle. Sasuke wcale nie wyglądał na przejętego swoim kłamstwem. Lekko uśmiechnął się, a następnie odłożył sztućce. Także skończył swoje jedzenie.

Jego zmrużone oczy jawnie lustrowały Naruto. Spojrzenie Sasuke zawsze paliło, ale teraz mocniej niż zwykle. Naruto nic nie mógł poradzić na dreszcze, które spłynęły aż do jego pachwiny. Co by nie mówić, mrok w osobie Sasuke i jego bezczelna nonszalancja kusiły nawet w takich sytuacjach, kiedy zdecydowanie nie powinny.

Mimo wszystko Naruto postarał się zachować spokój. Jakby starszy mężczyzna nie robił na nim wrażenia. To nie było aż takie trudne, bo przecież udawało mu się oszukiwać samego siebie przez pięć lat. Udawał, że wcale nie tęskni, jak również, że nie ma problemu, aby o nim zapomnieć. Miał, oczywiście, że miał. Nigdy nie zapomniał, nigdy się nie uwolnił, wciąż pragnął go tak cholernie mocno. Ale to wciąż nie było dobre dla niego. Tyle że... ile jeszcze zamierzał z tym wszystkim walczyć?

Sasuke wzruszył ramionami, przywracając tym samym Naruto do rzeczywistości.

— Mamy ochronę, do tego postarałem się przelać ładne sumy na konta najważniejszych przedsiębiorstw za nie kręcenie się wokół mojej posiadłości. Ale nie trzymam wszystkich na smyczy, a szczególnie nie tych, którzy należą do niezależnych gazet czy wiadomości. Dlatego powiedziałem to, co usłyszałeś, ale... cóż, widocznie się pomyliłem — zakończył Sasuke. Naruto mógł się założyć, że wcale się nie pomylił. Po prostu jak zwykle nim zmanipulował. Uchiha posługiwał się słowami niczym śmiercionośnym ostrzem i był w tym cholernie genialny. Blondyn skarcił się, że momentami o tym zapominał. Znów wpadał w sidła zastawione przez prezesa Uchiha Company. Znów upadał na samo dno.

— Nieważne — westchnął Naruto. Nie było sensu się o to wykłócać. — Co chcesz mi powiedzieć? Przejdź do konkretów, Sasuke.

Ich oczy się raz jeszcze spotkały. Ta czerń pochłaniała Naruto w całości. Nić fascynacji przemknęła pod jego skórą. Właściwie świadomość tego, że tak naprawdę nie musiał już się powstrzymywać, była w jakiś obłędny sposób wyzwalająca. Mógł go dotykać, całować i prosić o to, a Sasuke bez słów wykonałby każdą jego zachciankę.

Nie powinien o tym myśleć i być z tego zadowolonym. Wciąż bowiem poruszali się po niestabilnym gruncie. Było tak wiele niejasności, tak wiele problemów, które jeszcze nie miały rozwiązania. I do tego dochodził ponadto Sai, jego matka, groźba wisząca nad głową Naruto oraz przyjaciele, potępiający jakiekolwiek relacje z Uchihą. Naruto miał świadomość, że na tę chwilę te wszystkie przeszkody były błahostką. Błahostką do czasu aż stąd nie wyjdzie i nie zmierzy się z brutalną rzeczywistością.

— Mówiłem ci, że niedługo zaczną przyglądać się nam obu — zaczął swobodnie Sasuke. — Że będą głęboko kopać. Ostatnio jestem w błysku fleszy przez sytuację z Nortonem. Więc właściwie... machina, że tak powiem, właśnie ruszyła. Trzy godziny temu wyszedł artykuł o naszym związku.

— Tak? — zaciekawił się Naruto. A raczej udawał zdziwienie, w istocie czekał na dalsze oświadczenie Sasuke. Na pewno nie tylko o to chodziło. — Co konkretnie napisali?

— Doszukiwali się, kiedy nasz romans się rozpoczął. Analizowali moje byłe kochanki i kochanków... dodali też pewne zdjęcia.

Naruto uniósł prawą brew. Sasuke powoli wyciągnął ze spodni telefon, przejechał palcem po ekranie, a następnie podał urządzenie do rąk Naruto. Ich dłonie się przy tym zetknęły i mimo że Naruto miał siniaki na ciele w postaci palców Uchihy, to i tak przepłynął przez niego ciepły prąd. Zignorował go, jak zawsze.

Spojrzał na wyświetlacz, gdzie faktycznie dojrzał wspominany artykuł. Z dzisiejszą datą. Nie czytał jednak tej sterty bzdur, skupiając się na fotografiach. Zobaczył siebie i Sasuke w samochodzie. Potem pojedyncze zdjęcie jego z przeszłości, na studiach. Rozpisywali się o tym, kim jest, ile ma lat i jak to się stało, że znalazł się w ramionach biznesmana. Odkryli, że Sasuke był inwestorem w liceum Naruto. Spekulowali o tym, że może już wcześniej się znali, a teraz dopiero zdecydowali się do siebie wrócić. Potem jednak Naruto dostrzegł kolejną rubrykę, porównującą go do poprzednich kochanków. Seria nieznanych kobiet spowodowała dziwny uścisk w żołądku Uzumakiego. I choć mężczyzn było naprawdę niewielu, to jeden z nich przykuł jego uwagę. Blondyn z długimi włosami. Był naprawdę podobny do Naruto i to go na pewien sposób przeraziło. Czy Sasuke próbował tym sposobem o nim zapomnieć?

Zadarł podbródek, by zobaczyć Sasuke, który przyglądał mu się z nieczytelnym wyrazem twarzy.

— Mają sporo tych zdjęć — mruknął Uzumaki. — I nie sądzę, żeby był to przypadek. Czy użyłeś wszystkich, które podesłała ci matka?

Usta Sasuke zadrżały. Niemniej nie pozwolił sobie na uśmieszek triumfu, który zwykle pojawiał się na jego porcelanowym obliczu.

— Tak, razem z moim ojcem stwierdziliśmy, że najlepszym rozwiązaniem jest prześcignięcie przeciwnika. Po co mają szperać, skoro mogę im dać wszystko na tacy, ale ze swoją dopiską? Teraz moja matka nie ma zbyt wielu rzeczy do szantażu.

— Wiesz jednak — ponowił blondyn — że ona nie poprzestanie, prawda? Poznałem twoją matkę, Sasuke i nie wydaje się kobietą, która łatwo odpuszcza. Raczej powiedziałbym, że to, co chce, dostaje.

— Moja matka jest umiejętnym graczem — przyznał Sasuke. — Ale nie jest tak dobra, jak sądzi. Już nie ma pieniędzy, ani władzy. Jest zdesperowana, a desperacja sprawia, że łatwo o potknięcie. W tej branży natomiast każdy błąd niesie konsekwencję i trzeba mieć tego pełnie świadomości. Jak również tego, że niektóre błędy warto obrócić na swoją korzyść.

Sasuke wstał. Naruto odruchowo wyprostował się, stając się czujnym, szczególnie, że Sasuke do niego podszedł niebezpiecznie blisko. Od tyłu jego krzesła nachylił się, aby móc owiać ciepłym powietrzem jego płatek ucha. Uzumakiemu nawet wydawało się, że wyczuwa drżenie warg na skórze.

— Czy masz na myśli nasze narzeczeństwo? — zapytał Naruto.

— Nie tylko — odparł Uchiha, faktycznie już stykając się ustami z uchem. Jego silne dłonie zakleściły Naruto, gdy oparły się o stół. — Gdzie byłeś, Naruto?

Uzumaki zamarł, bo wydawało się, że w tym pytaniu tkwi niezaprzeczalnie kpiąca nuta. Jakby Sasuke wiedział, co się wydarzyło.

Przełknął ślinę, westchnął. No tak, pomyślał, dlaczego łudził się, że Sasuke pozostanie nieświadomy? Doświadczenie pokazało, że jakimś cudem zawsze bywał czujny, gdy chodziło o Naruto. Zawsze trzy kroki do przodu, przed wszystkimi innymi.

Naruto już jednak nie był tą samą bojaźliwą osóbką. Nie miał siedemnastu lat, chociaż faktycznie wczoraj miał ochotę rozryczeć się jak dziecko, ale każdemu się to zdarzało. Teraz, w konfrontacji z Sasuke, zaczynał patrzeć na wszystko z dystansem. Nie był tak rozchwiany emocjonalnie. Oczywiście, jeśli nie mówił o uczuciach do Uchihy, ponieważ tutaj wciąż wszystko było pod znakiem zapytania. W każdym razie, nie przyznałby się, ale możliwe, że pewność Uchihy zapewniała mu jakieś dziwne poczucie bezpieczeństwa.

— U Saia — przyznał niechętnie Naruto.

— I? — ponaglił Sasuke.

— I jego matki.

Sasuke uśmiechnął się, po czym ostatecznie się odsunął. Podszedł zaraz potem do okna, aby oprzeć się o nie plecami. Naruto spojrzał na niego, kiedy znów byli twarzą w twarz. Czekał na wyjaśnienia. One jednak nie nadchodziły.

— Co ma na ciebie? — spytał Sasuke.

Na twarzy Naruto pojawił się grymas niechęci.

— Uchiha, nie będziemy się bawić w twoje gierki. Chcę jasności, nie domysłów, skąd wiesz, do cholery, gdzie byłem?

Sasuke włożył ręce do kieszeni spodni i przechylił głowę, udając, że zastanawia się, czy faktycznie udzielić odpowiedzi. Naruto irytowało zarówno to, że wyglądał w tej pozycji niezaprzeczalnie kusząco, jak i to, że przeciągał rozmowę.

— Jak wcześniej wspomniałem, nie trzymam na smyczy wszystkich reporterów, czy innych szui. Chciałem mieć pewność, że nic ci się nie stanie.

— Urzeka mnie twoja gadka, Uchiha. Ale nie jestem już dzieckiem, by wierzyć w twoje dobre chęci — odezwał się blondyn, nie kryjąc przy tym sarkazmu. — Zazwyczaj twoje chęci nie mają nic wspólnego z dobrocią. Raczej są przesiąknięte pragnieniem władzy, seksu i kontroli.

Sasuke zignorował jego słowa.

— I dlatego kazałem Kakashiemu cię śledzić — kontynuował bez wahania, swoim oschłym tonem. — Mimo że moja terapeutka zapewne nie pochwali tego pomysłu.

Naruto nie wiedział jak ma zareagować. Zapewne gdzieś rodził się w nim zalążek gniewu, ale też czyny Sasuke nie były aż takim zaskoczeniem. Na pewien sposób go bawiły. Absurd tej sytuacji naprawdę go przerastał.

— Nie wiem, co mnie bardziej szokuje. To, że chodzisz na terapię, czy to, że wynająłeś mojego byłego nauczyciela do szpiegowania mnie? Właściwie, dlaczego on? Nie masz jakiś wykfalifikowanych ludzi? — parsknął Naruto.

Sasuke wygiął kącik ust także w rozbawieniu.

— Jest mi winien przysługę, a akurat mieszka koło twojego nowego mieszkania. Poza tym lepiej, żebyś spotkał go, niż jakiegoś osiłka spod ciemnej gwiazdy, racja?

— No tak, pewnie gdybym go spotkał, uznałbym nasze spotkanie za zrządzenie losu — dodał Naruto, rozumując sposób myślenia Sasuke. Ponownie udowadniał, że jest przygotowany na wszystko.

— Jak ma na imię matka Saia?

Tak nagła zmiana tematu zszokowała Naruto.

— Kurenai — odpowiedział pomimo tego. — Kurenai Yuhi.

***

Kakashi siedział w srebrnej Mazdzie i przyglądał się scenie, która rozgrywała się w środku mieszkania. Na nieszczęście domowników było już ciemno na zewnątrz, a w środku światła paliły się ciepłą żółcią przy niezasłoniętych oknach. Mógł więc śmiało patrzeć na wychodzącego w gniewie blondyna, krzyczącego coś bruneta i nagle, kobietę, która w długiej sukni przystawała na schodach. Jej twarz przykuła uwagę Kakashiego na tyle, by w jednej chwili trzymał w dłoniach telefon, a w drugiej wybierał numer Sasuke.

— Uchiha, mamy problem — oświadczył grobowym tonem.

— O co chodzi?

— Matka Saia... co wiesz o tej kobiecie?

— Nie interesowałem się nią — odparł wolno Uchiha.

— Jeśli mnie pamięć nie myli Yuhi zginęła w wypadku samochodowym, racja?

— Co to za głupie pytanie? — zaszydził biznesman. — Wiesz, że tak, byłeś świadkiem...

— To jakim, kurewskim cudem właśnie na nią patrzę?

***

Naruto wyrwał się z odrętwienia. Na jego licu zamajaczyła niepewność.

— Znasz ją? — spytał.

Zimna twarz Sasuke ukazała niesmak, jakby mówili o czymś obrzydliwym. Naruto jednak przez tę powłokę dojrzał jeszcze jedną emocję, może złość albo coś zupełnie innego. Trudno było mu określić, co dokładnie zobaczył, ponieważ po chwili maska znów była na miejscu. Może mu się wydawało.

— To moja była kochanka — wyznał Sasuke. — Moja pierwsza kochanka.

— Och. — Naruto nie tego się spodziewał. Nie wiedział również, jak ma się zachować po usłyszeniu takich niuansów. Potrzebował zapewne kilku minut, aby dobrze przyswoić słowa Uchihy. Niecodziennie bowiem się dowiadywało, że matka twojego byłego chłopaka kiedyś znajdowała się w łóżku twojego aktualnego, udawanego narzeczonego. Cóż... Naruto nie był zadowolony z tego faktu. Ba!, poczuł mdłości, ale udało mu się okiełznać żołądek oraz powstrzymać rosnące zirytowanie. Naprawdę nie chciał już słyszeć o byłych partnerach Sasuke. A zdawało się, że lista wciąż rosła. Z kpiną Uzumaki pomyślał, że on pewnie był pośrodku tejże rozpiski.

— Czyli dobrze się znacie — skwitował cierpko blondyn. — To dlatego zapytałeś, co na mnie ma, prawda?

— Więc mam rację — orzekł Sasuke. Wcale jednak nie wyglądał na zadowolonego, kamienna mina pozostawała nadal niewzruszona. Tylko oczy płonęły gniewem. — Czym cię zaszantażowała?

— Sai powiedział, że wie kim jest mój ojciec — rzekł cicho Naruto. Nie było sensu zatrzymywać tego sekretu. Prędzej czy później Sasuke i tak by się o tym dowiedział. Poza tym sam Uchiha musiał wiedzieć o jego ojcu. Już w przeszłości prześwietlił całe jego życie. — Obawiam się, że nie będzie miał skrupułów, żeby wyjawić to opinii publicznej.

— W zamian za co?

— Co? — Nie zrozumiał Naruto.

— W zamian za co zachowa milczenie? — ponowił Sasuke. Uzumaki momentalnie poruszył się niezręcznie na krześle. Oczy Sasuke nie ustępowały, jakby próbowały przejrzeć go na wylot. Nieprzyjemne dreszcze na ciele Naruto dowodziły, że mu się to udawało.

— Za rozkochanie cię i zniszczenie, czy jakoś tak to szło — powiedział Naruto, zmieszany odwracając spojrzenie. Nawet teraz brzmiało to co najmniej żałośnie.

— Yhm — mruknął Uchiha.

Przez dłuższym moment trwała cisza. Naruto zmarszczył brwi. Jego błękitne tęczówki raz jeszcze spoczęły na mężczyźnie.

— Nic więcej nie powiesz? — oburzył się, odchylając na krześle. Co by nie mówić, był zaskoczony reakcją Sasuke. Spodziewał się chociaż jednego, parszywego komentarza.

— A co mam mówić? — zadrwił. — To jest śmieszne.

— Niby dlaczego? — Naruto jeszcze bardziej się zdenerwował. Sasuke w końcu parsknął i zbliżył się do stołu, tak, aby oprzeć się znowu dłońmi o blat. Tym razem jednak od frontu. Nie zmieniało to niemniej faktu, że ich twarze były oddalone od siebie tylko trochę.

— Ponieważ już jestem zniszczony i zakochany — obwieścił z powagą Sasuke.

— Proszę cię — Naruto przewrócił oczami — stajesz się taki banalny.

Sasuke nie zaprzeczył, ale nie ukrywał już uśmieszku na ustach. Jego dupkowata strona nawet w takich chwilach nie odchodziła i Naruto musiał się z tym pogodzić.

— Więc o tym chciałeś porozmawiać? — wrócił do tematu Uzumaki, nie chcąc by ego Sasuke powiększyło się o kolejne cale.

— Nie.

— Nie? — powtórzył Naruto.

— Głównie to nie ten wątek mnie interesuje — oznajmił niedbale, wciąż nie odsuwając się od Naruto nawet o milimetr. Gdyby Naruto zapragnął, miał idealną możliwość pocałowania bruneta. Oczywiście, szybko odrzucił od siebie te myśli. — Nie możesz mieszkać w tej ruderze.

— Słucham?

Naruto nie miał czasu na złość, ponieważ był zbyt zdziwiony. A Sasuke też nie dał mu chwili do namysłu, już kontynuując.

— Media nie będą nas odstępować nawet na krok. To znaczy, że powinieneś tutaj mieszkać. Ku wiarygodności, musisz się wprowadzić — rzekł Sasuke z jawnym zaangażowaniem. Akcentując wyraźnie ostatnie zdanie, jakby Naruto dobrze go nie zrozumiał.

Naruto prawie zaśmiał się na to. Podkreślając jednak prawie. W rzeczywistości nie było mu do śmiechu. Lubił swoje nowe mieszkanie, lubił swoją niezależność. Nie mieszkał już od tak dawna samemu, że cieszył się z własnej przestrzeni. Oczywiście Sasuke musiał wszystko mu pokrzyżować. Naruto już przeczuwał, że Sasuke łatwo nie odpuści. Cokolwiek mu się uroiło, będzie parł po trupach do celu.

— Czyli przez udawane narzeczeństwo planujesz mnie zmusić do życia z tobą, dobrze zrozumiałem?

— Czy mam teraz kłamać i powiedzieć, że nie, żeby zachować chociaż odrobinę morali...? — zaciekawił się mężczyzna, daleki od skruchy. W tym momencie Naruto nie cierpiał Sasuke i miał przemożną chęć ukatrupienia go gołymi rękoma.

— Ty nie masz ani grama moralności — przypomniał mu ostro blondyn.

— Nic na to nie poradzę — westchnął Sasuke, ale tym razem nie silił się na dobrą grę aktorską. Zresztą jego żałość była chwilowa, ponieważ zaraz potem z powagą zmrużył powieki. — Słuchaj, wiesz, że mam rację. Możesz nawet zachować te mieszkanie, ale na te kilka miesięcy powinieneś wprowadzić się do mnie. Tak, żeby uspokoić szum wokół nas.

— Kilka miesięcy? — Naruto przechylił głowę z dozą zaciekawienia. — Co to właściwie znaczy?

— Dwa, góra cztery miesiące — obwieścił Uchiha. Naruto miał wrażenie, że właśnie powstrzymał się przed dodaniem „albo pół roku".

Naruto przygryzł wargę. Gardził Uchihą, naprawdę gardził, bo był przekonany, że nie miał wyboru. Cokolwiek on chciał, miał to. W tym Naruto. Ale właściwie już i tak wszystko poszło w diabły. Każda z jego zasad została złamana. A teraz naprawdę nie chciał ponownie zastać szaleństwa w swojej głowie. Jakimś cudem umysł uspokoił się po spełnieniu wszystkich pragnień, o których nałogowo rozmyślał. Sasuke niezaprzeczalnie koił jego nerwy tak samo dobrze, jak je podjudzał. Niemniej adrenalina z ich seksu była zdecydowanie lepsza, niż ta, zaserwowana przez chaos naokoło. Nie chciał być sam w tym wszystkim.

— Nie mówię nie, ale nie mówię też tak. Muszę to przemyśleć — stwierdził.

Sasuke skinął głową.

— Jeśli to wszystko, to będę się zbierał... — Naruto już prawie wstawał, ale Sasuke nachylił się mocniej i polizał lubieżnie jego wargi.

— Jest już po osiemnastej, nie ma sensu byś wychodził — powiedział z przekonaniem. — Śpij tutaj, a jutro razem pojedziemy do firmy.

— Nie będziemy uprawiać seksu — obwieścił Naruto. Nie chodziło o to, że nie chciał, ale był już zbyt obolały po poprzednich rundach.

— Kto mówił coś o seksie? — zakpił Sasuke.

— Więc co będziemy robić?

— Rozmawiać, oglądać filmy, może przejedziemy się do jakieś pobliskiej restauracji. Cokolwiek zechcesz, Naruto.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top