ROZDZIAŁ 20

Dziękuję za wszystkie komentarze i Waszą aktywność. Naprawdę cieszę się, że wciąż tu jesteście <3 

Sasuke wciąż się uśmiechał kącikiem ust, choć drugi, młodszy mężczyzna nie odwzajemniał zadowolenia na twarzy. Jego oblicze w odróżnieniu od Uchihy sprawiało wrażenie speszonego, a także lekko gniewnego, bowiem błękitne oczy nie straciły na ostrości. Gdyby mogły zabić, możliwe, że właśnie to by poczyniły w tej gęstej, niestygnącej atmosferze pomiędzy nimi.

— Wychodzę — mruknął, niemal w otępieniu. Pomimo własnych słów, jeszcze nie drgnął.

— Odwiozę cię. — Reakcja Sasuke jak zwykle była błyskawiczna. On nie zastanawiał się nad odpowiedziami, udzielał ich bez jakiegokolwiek wahania, jakby wiedział już wcześniej, co zostanie powiedziane. Jakby znał Naruto lepiej, niż on sam siebie. Może to go tak bardzo w biznesmenie przerażało — że analiza, którą dokonywał, była trafna. Chociaż, nie mógł zaprzeczyć, iż istotnie adrenalina pod skórą czasami okazywała się dziwnie przyjemna. To też poniekąd wydawało się frustrujące.

— Nie ma potrzeby — odpowiedział Naruto, wolno wstając. Zapiął bluzę i nałożył kaptur. Marynarkę, przewieszoną przez krzesło, pochwycił w ręce, ponieważ nie chciał jej już zakładać. Dzięki Bogu, dzisiejszego poranka nie pragnął być profesjonalnym asystentem Sasuke, więc założył pod spód swoje ulubione ubranie. Oczywiście jeszcze miał dodatkowo na samym dole białą koszulę, ale było na tyle chłodno, że nie musiał jej ściągać. I nie chciał, ponieważ zapewne darmowy striptiz mógł się Sasuke aż nadto spodobać.

Naruto zbeształ się za te myśli. Aura Uchihy powodowała, że sam skupiał się za bardzo na rzeczach seksualnych. A nie wszystko obracało się wokół nieziemskiego seksu. To właśnie w głębi duszy powtarzał aktualnie niczym mantrę do swojego, uniesionego kutasa. Czuł, jak jest twardy i bał się, że Sasuke zauważył ten problem. Albo inaczej, strach wynikał bardziej nie z faktu, że zauważy, bo z pewnością to już zrobił, ale że coś na ten temat powie. Naruto zaś nie wiedział, czy tym razem wyjdzie z opresji. Dawno nie oplatało go tyle dreszczy, które oznajmiały jak bardzo pragnął dotyku tych zręcznych rąk na sobie. Dlatego tym bardziej musiał się stąd uwolnić. Wyjść na zewnątrz, wziąć głęboki oddech i się uspokoić. Pewnie gdyby miał przy sobie papierosa, to nawet by zapalił.

— Zamówię ci taksówkę — odezwał się Uchiha po krótkiej chwili. Jego drapieżne spojrzenie ani przez moment nie opuściło chłopaka. Nadal prześwietlał go dogłębnie, a uśmiech wtenczas tylko się poszerzał.

Tym razem, o dziwo, Naruto nie bulwersował się. Potulnie skinął głową.

— Okej, ale poczekam i tak na zewnątrz — obwieścił pozornie spokojnym głosem.

— I to tylko tyle? Nie będziesz zadawał żadnych pytać? — zainteresował się z błyskiem w oku Sasuke. Ponadto poruszył się i sięgnął nagle pod stół, gdzie postawił czarną, służbową walizkę. Naruto zapomniał w ogóle o jej istnieniu, póki ten nie położył ją na blacie stołu i z cichym kliknięciem nie otworzył nesesera. — Mam dla ciebie umowę.

Już praktycznie wyciągał plik kartek z wnętrza, ale Naruto okazał się szybszy. Chwycił go gwałtownie za nadgarstek i pochylił się, nie ukrywając swojej złości.

— Nie będzie żadnej, pieprzonej umowy, Sasuke.

— Dlaczego nie? — Sasuke zmarszczył brwi. To też była jego gra aktorska, a Naruto nie był głupcem, by się nabrać na to, że mężczyzna nawet nie przypuszcza odpowiedzi. Oczywiście prawdopodobnie był jak zwykle trzy, może nawet cztery kroki przed nim. To zabawne, że Naruto wcześniej sądził, że wyszedł na prowadzenie. Sasuke przecież z zawodu był cholernym graczem.

— Jeszcze się pytasz, kochanie? — syknął. — Ponieważ te twoje umowy są rozegrane prawnie tak, by mnie do ciebie uwiązać. I nawet nie ukrywasz, że tkwią tam różne dziury, w które mogę wpaść. Poza tym, kochanie — kontynuował nachylając się tak, że prawie stykali się nosami. — To jest gówno warte, bo zrobisz i tak wszystko, co ci się spodoba.

— Nie zaprzeczysz? — podjudzał w dalszym razie Naruto. Sasuke zmrużył powieki i bezwstydnie oblizał wargi, jakby szykował się do pożarcia blondyna.

— Nie mam po co zaprzeczać — wychrypiał.

— Myślisz, że wygrałeś — zbulwersował się Naruto. — Ale się cholernie mylisz.

Kochanie — zaczął z tym samym sarkazmem Sasuke, chwytając gwałtownie w dwa palce podbródek młodszego. To nie był bynajmniej czuły gest, raczej szorstki, niemal brutalny. Sprawiło to, że ich wargi muskały się o siebie w niebezpiecznym tańcu. Naruto jednak wciąż nie mógł nazwać tego pocałunkiem, chociaż momentami wyczuwał fakturę drugiej skóry na swoich ustach. Z trudem powstrzymał się, by jednak nie przybliżyć się jeszcze bardziej. — Wcale nie sądzę, że wygrałem. Sądzę, że wygram, a to jest znaczna różnica.

Na zimny, władczy ton penis Naruto stwardniał jeszcze mocniej. Zapewne w przeszłości już stęknąłby pod wpływem tylu nagłych emocji. Drżenie ud było niekomfortowe, jak wylewający się z czubka członka preejakulat. Przez chwilę zastanowił się, czy mógł dojść od słuchania głosu Uchihy, ale sam pomysł wydał się aż nadto niepokojący.

Tyle że teraz nie był już starym Uzumakim. Powstrzymał siebie od upokorzenia. I odsunął się wolno, jakby wcale nie drżały mu uda oraz jakby nie oddychał głośniej, niż chwilę wcześniej.

— Nie powinieneś być tak pewny, bo wiele może się jeszcze zmienić, Uchiha. — Tym razem to Naruto wyciągnął dłoń, by mimo dzielącej ich odległości, która i tak wyglądała na zbyt małą, aby w ogóle mówić o przestrzeni osobistej, pochwycił w palce, zwisający krawat Sasuke. Po sekundzie agresywnie go poprawił, ale Sasuke nawet się nie skrzywił, wciąż irytująco zaintrygowany. — Bo — Naruto ponownie zbliżył się, tym razem, żeby móc szepnąć do lewego ucha mężczyzny — tak naprawdę możesz tylko patrzeć i podziwiać, ale nie możesz dotykać. I to ja sprawię, Sasuke, że będziesz tkwić w swoim własnym piekle pożądania. Będę tak blisko — Naruto liznął małżowiny usznej i tym razem Sasuke nie udało się utrzymać maski na miejscu, bowiem nieznacznie drgnął — a zarazem tak daleko.

Całkowicie się odsunął i odwrócił.

— Pospiesz się z tą taksówką — ponaglił, zbliżając się do progu przejścia. Ruszył do korytarza, aby założyć buty. Nie oglądał się za siebie, ponieważ wiedział, że mężczyzna już istotnie wybierał numer. Dopiero potem, kiedy Naruto się wyprostował, zobaczył go w lustrze, opartego o framugę i podziwiającego bezczelnie dupę blondyna.

Naruto miał ochotę przewrócić oczami.

— Zaraz powinna przyjechać — powiedział Uchiha, kiedy pożądliwy wzrok w końcu odnalazł oczy Naruto, a nie inne jego części ciała. — I wolałbym, żebyś jednak poczekał wewnątrz. Nie zawsze mam kontrolę nad paparazzimi, którzy mogą na mnie czyhać.

— Martwisz się o moje bezpieczeństwo? — z ironią zapytał Naruto. — Teraz? Chyba zapomniałeś, że to dzięki tobie media nie dadzą mi spokoju.

— Niestety, to jest coś, czemu nie mogłem zapobiec — przyznał Sasuke i przez chwilę wyglądało na to, że naprawdę odczuwał ukłucie żalu. Chociaż to zmartwienie, jak szybko Naruto dojrzał, tak szybko zniknęło. — Niemniej, jeśli chcesz naprawdę być mój, musisz liczyć się z tymi niedogodnościami.

Chociaż to zdanie Sasuke wypowiedział żartobliwie, to Naruto sądził, że kryło się w tym coś więcej. Jednak wolał tego nie drążyć. Na całe szczęście, Sasuke nawet nie dał mu takiej możliwości, ponieważ znowu to on przerwał trzysekundową ciszę, która zapanowała w przedsionku.

— Będziesz moim narzeczonym i mimo że udawanym, to i tak wiążą się z tym różnego rodzaju zmiany. Pozwolę ci jednak najpierw ochłonąć, jutro wieczorem porozmawiamy.

— Cudownie — skwitował ponuro Naruto. Już wiedział, że cokolwiek ma do przekazania brunet, w ogóle mu się to nie spodoba. — A teraz wybacz, ale wychodzę.

— Odprowadzę cię — orzekł Sasuke, sięgając po swój płaszcz na wieszaku.

— Nie — gwałtownie odrzucił propozycję blondyn. — Nie, Sasuke. Poradzę sobie. Pozwól mi choć przez chwilę od ciebie odpocząć, nim zaczniemy ten cały spektakl. Zapewne jeszcze nawet nie wiem, co może to wywołać, prawda?

Sasuke nie odpowiedział i to wystarczyło, żeby Naruto uświadczył się w przekonaniu, iż jego przeczucia nie są wyssane z palca.

— Naruto.

Blondyn przystanął za drzwiami mieszkania, stojąc już na ścieżce, prowadzącej do bramy posiadłości. Sasuke stał w drzwiach, luźno trzymając dłonie w kieszeniach szarych spodniach od garnituru. Wyglądał teraz niczym model z czasopisma dla kobiet. Mokry sen każdej dziewczyny.

— Tak?

— Spektakl już się zaczął — oznajmił, przechylając głowę z nieukrytym seksapilem. Jego czarna grzywka przysłoniła równie ciemne oczy, ale wcale nie spowodowała, że Naruto nie dojrzał gorącego spojrzenia na sobie. Zresztą, nawet gdyby go nie widział, przyspieszone bicie w klatce piersiowej informowało rozpalone ciało, że jest obserwowany.

***

Naruto zmarszczył brwi, gdy kolejny raz usłyszał dźwięk swojego smartfona. Zerknął na przychodzące połączenie i wcale nie zdziwił się, kiedy dojrzał numer swojego chłopaka.

Taksówka jeszcze nie przyjeżdżała, a przypuszczał, że zjawi się za jakieś dziesięć do piętnastu minut, więc miał czas na tę niefortunną rozmowę. Dlatego, po kilku sekundach namysłu, odebrał.

— Sai, ja... — zaczął pospiesznie.

— Hej, kotku — przerwał mu Sai, który również wydawał się podenerwowany. — Nie uwierzysz.

— Tak? — Naruto zdumiał się na nienaturalny śmiech po drugiej stronie.

— Moja matka nagle sobie ubzdurała, że chciałaby cię poznać. Zaprasza na kolację jutro, a właściwie, jakbyś dał radę, to nawet dzisiaj. Nie wiem, co ją tak nagle opętało. Próbowałem jej to jakoś wyperswadować...

Początkowy szok Naruto przemienił się w lekki niepokój. Miał przez to wrażenie, że ciągle jest narażony na poczucie zagrożenia. Coś jednak było na rzeczy, ponieważ Sai nigdy nie mówił o swojej matce. Aż do dzisiaj. Naruto nie wierzył w przypadki.

— Jutro będę zajęty — odparł Naruto, przypominając sobie niedawne słowa Sasuke. — Ale dzisiaj powinienem mieć czas.

— Och.

Sai, słychać było po głosie, nie spodziewał się pozytywnej odpowiedzi od Naruto. Szczególnie, że blondyn nie lubił niezapowiedzianych wizyt, nieważne w którą stronę się miały odbywać. A poza tym rzadko spotykali się bez wcześniejszego ustalenia. No i blondyn wcześniej nie wykazał żadnego zainteresowania poznaniem rodziców Saia.

Jak widać, rzeczy szybko się zmieniały.

— W takim razie jesteśmy umówieni — zawyrokował pospiesznie. — Wiem, że to daleko, ale przyjadę po ciebie, więc bez obaw. Jedynie będziesz musiał przenocować u mnie, bo będzie już za późno na powrót. Z rana postaram się ciebie podrzucić, w porządku?

— Tak, świetnie — przytaknął Naruto.

— Dobrze — westchnął Sai, jakby sam sobie potwierdzał, a następnie znów się odezwał:— A tak poza tym coś u ciebie ciekawego się ostatnio działo? Nie odbierałeś moich telefonów, więc się lekko martwiłem. 

— Nie — odpowiedział Naruto. Jeśli Sai jeszcze nie wiedział o jego pozornej relacji z Uchihą, to nie zamierzał w tym momencie tego zmieniać. Potem go poinformuje. 

— Nic ciekawego — dodał. — Byłem po prostu zajęty. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top