ROZDZIAŁ 16
Przepraszam, że mam takie opóźnienia i publikacja nie wychodzi tak często, jakbym chciała. Musicie mi dać czas, ponieważ nie zamierzam w żadnym razie odpuszczać z pisaniem. Każde opowiadanie planuję skończyć, tylko mam mniej weny, mniej czasu i mniej sił, by pisać. Staram się pogodzić wszystko z pracą, ale wiecie, życie czasami jest po prostu z nami nie po drodze. Zapewne, gdy będę miała jakiś dłuższy urlop, troszkę się to tutaj ruszy, a tak pozostaje Wam bycie cierpliwymi. Naprawdę przepraszam, Kochani! :/
Rodzina Sasuke od zawsze była popieprzona. Cóż się jednak dziwić, skoro on i jego brat zostali wychowani pośród manipulatorów oraz perfekcjonistów. Myślą przewodnią, którą wpajano mu od najmłodszych lat było to, że szczęście daje jedynie władza. Stanie na szczycie, będąc oblepionym pieniędzmi — to miało być jego marzenie. Jedyne marzenie.
Całe życie Sasuke zostało do tego umiejętnie dostosowane. Tyle że początkowo to nie dla niego było przeznaczone ostateczne trofeum. Ono stało dla jego starszego braciszka. To Itachi miał być kolejnym mężczyzną w rodzinie, który chwalebnie przejąłby rodzinny biznes. Sasuke zaś przypuszczalnie stałby w jego cieniu, chociaż włożył zdecydowanie więcej wysiłku w wejście na szczyt, niż oni wszyscy razem wzięci. Sasuke nie miał drygu ojca. Musiał się przyłożyć, by cokolwiek osiągnąć. Studia wymagały od niego więcej pracy, poświęcenia i braku snu. Przy tym nie mógł pokazać, że tyle to od niego wymaga. Miał być nieskazitelny, tak jak każdy Uchiha. Zabroniono mu ujawniania swoich skaz, niedoskonałości. Musisz być idealny, tak właśnie wmawiała mu matka. Skrzekliwy, matczyny głos słyszał o ironio nawet teraz, gdy nie było jej tuż obok. Niestety, nie potrafił go całkowicie wyciszyć.
Może dlatego, że towarzyszył temu zbyt wielki gniew, który wzrastał niczym nowo zasiane ziarno. Dość wolno, acz zagnieżdżając korzenie niezaprzeczalnie głęboko. Sasuke jednak tylko nieznacznie się skrzywił, gdy Fugaku przesunął do niego zdjęcia niemal niedbałym gestem. Oczywiście tylko na pozór wyglądało to niczym błahostka, ponieważ wystarczył jeden rzut oka, by wiedzieć, iż sam problem wcale nie był wspomnianą błahostką. Wiązał się z prawdziwym gównem.
— Cholera — skwitował Hozuki, który odchylił się na krześle tuż obok ojca Sasuke, marszcząc ze zdenerwowaniem brwi.
— Nie wygląda to dobrze — mruknął również Itachi, przyznając tym samym rację Suigetsu. Obaj patrzyli na fotografie. W tym czasie jedynie ojciec twardo spoglądał przed siebie, na twarz Sasuke. Jakby spodziewał się zadrapania w jego beznamiętnej masce. Nie doczekał się tego.
Choć gniew rósł, Sasuke jak na razie udało się utrzymać go w środku. Zresztą, pośród zalążka furii, poczuł też cień ulgi. Na zdjęciu widział blond postać, ale nie tą, której oczekiwał. Przystojny mężczyzna prowadzony był do domu Sasuke i śmiało można było domyśleć się, co będzie się działo za zamkniętymi drzwiami. Ani blondyn nie był w tym subtelny, ani sam Sasuke. Bezwstydnie bowiem ściskał jego tyłek, nim zniknęli w ciemności holu. A blondyn prawie już skubał językiem szyję Uchihy.
— Jakoś zamierzasz to skomentować? — zapytał Fugaku. Jego szorstkie oblicze nie wydawało się w żadnym razie zdenerwowane. Bardziej neutralne, zaintrygowane wręcz tym, jak Sasuke zamierza sobie poradzić z jawnym zarzutem. Starszy Uchiha okazał się zdecydowanie opanowany i nie podnosił głosu nawet w takiej sytuacji. Zresztą nie musiał. Samo jego spojrzenie paliło. Aktualnie jednak Sasuke nie dostrzegł w nim groźby czy frustracji. Właściwie nie potrafił stwierdzić, jakie ojciec miał naprawdę nastawienie, co tym bardziej było niebezpieczne samo w sobie. Niewiedza wiązała się z ryzykiem. Zagrożeniem.
Zwykle Sasuke był przygotowany na wszystko. Rzadko miały miejsce sytuacje takie jak te. Nie, żeby całkowicie się nie spodziewał takich obrotów zdarzeń. Oczywiście, że tak. Niemniej doszedł do wniosku, że nie nastąpi to tak szybko. Liczył też, że matka w tym czasie się opamięta. Ostatecznie nie podejmie wyzwania i zmądrzeje. Nie doprowadzi do wojny pomiędzy nimi, ponieważ to ujawniałoby wiele brudów. Pokazałoby również, że Uchiha jednak nie byli tacy nieskazitelni, jak chcieli wyglądać w oczach opinii publicznej.
— Jest trochę rozmazane i niekorzystne. Poza tym zrobione w mojej prywatnej posesji — oznajmił Sasuke, odchylając się delikatnie. Zmrużył powieki, udając zamyślenie. — I nie widać mojej twarzy. Nie całkowicie.
— Tak, możemy z tym grać — potwierdził spokojnie Fugaku, skinąwszy głową. — Ale twoja matka chciała byś wiedział, że to jedynie przedsmak tego, co zamierza pokazać. A przynajmniej tyle wywnioskowałem z jej uśmiechu.
— Tak przypuszczałem — przyznał Sasuke.
— Och, bawi się — dodał suchym parsknięciem Itachi. — To takie w jej stylu.
— Ile jeszcze tego może mieć? — wtrącił Hozuki. Brzmiał poważnie, co nie było niczym dziwnym. Hozuki najwięcej wiedział o życiu erotycznym Sasuke. I innych jego brudach. Na przykładach tych, którzy tkwiły u niego w biurze.
— Tak, to bardzo ważne pytanie — stwierdził ojciec ponuro. — No, Sasuke, pochwal się.
— Ojcze...
— Nie. — Fugaku machnął ręką, przerywając mu, jakby wiedział, że Sasuke zamierza się przed nim kajać. — Nie chcę cię oceniać. Nie po to tu jesteśmy. Każdy z nas musi czasami ochłonąć, poza tym nie cofniemy czasu. Po prostu powiedz, co przewidujesz. Ile twoja matka może tego mieć? Ile może chcieć wyciągnąć na światło dzienne?
— Wiele — mruknął Sasuke. Zwykle bywał ostrożny przed udzielaniem jakichkolwiek prywatnych informacji, ale jeszcze wtedy nigdy nie przypuszczał, że będzie walczył tak zaciekle z własną rodzicielką. Nie przewidział, że Mikoto rozwiedzie się z Fugaku. I nie miał świadomości, iż ta będzie na tyle bezczelna, aby wynajmować kogoś do szpiegowania własnego syna. To były, nie był głupi, stare zdjęcia.
— Czyli musimy przygotować się na najgorsze — zawyrokował Fukagu na głos to, do czego wszyscy doszli. — Więc zacznijmy, chłopcy.
— Itachi — zwrócił się do najstarszego syna. — Rozlej nam wszystkim whisky, to będzie długa noc.
***
Sasuke poluźnił krawat. Był niewyspany i cholernie wkurzony. Dopiero teraz mógł sobie pozwolić na ukazaniu czegoś więcej niż ułudy spokoju. Wczoraj musiał pozostać roztropny i wykonywać ruchy tak, jakby to zrobił, gdyby gniew nie szarpał każdej cholernej żyły w jego wnętrznościach. W rzeczywistości miał ochotę udusić kobietę, swoją matkę, własnymi rękoma. Jak ona śmiała? — warczał w duchu. Wciągnęła w to ojca. Dała początek tej farsie bez jego świadomego udziału i myślała, że już wygrała. Spodziewała się, dwóch rzeczy. Albo Fugaku zrzuci to wszystko na barki Sasuke i przyzna mu się do cwanego szantażu matki, albo wystraszy się i zapłaci Mikoto, a ona jeszcze postraszy zdjęciami samego Sasuke, który także uraczy ją banknotami. W ten sposób zarobi podwójnie. I Sasuke przypuszczał, że opcja druga bardziej wydała jej się prawdopodobna. Bo mimo że Mikoto istotnie była inteligentną kobietą to w obliczu pieniędzy stawała się tak żałośnie słaba. Chciwość mamiła jej pokręcony, zimny umysł. Sasuke znał ją przecież nie od dziś.
I tylko ona potrafiła go doprowadzić do aż takiego wrzenia. Pomyślał, że gdyby miał właśnie spluwę i matkę przed sobą, nie zawahałby się.
Właśnie wtedy drzwi windy się rozsunęły. Sophia uśmiechnęła się do niego, ale Sasuke nie odwzajemnił gestu. Wręcz przeciwnie. Miał ochotę jeszcze bardziej wykrzywić twarz w wyrazie ewidentnej wściekłości. Ale nim się szorstko odezwał, ta wiedziała co ma zrobić, by go ułagodzić. Bezwstydnie opadła na kolana, zapewne siniacząc przy tym nogi. Potem rozpięła mu rozporek i zaczęła robić loda. Wulgarny dźwięk rozchodził się po gabinecie i Sasuke był wdzięczny, że nie zapomniał zadzwonić do Janet i odwołać te całe gówniane spotkanie z rana. Nie wiedział ile mu miało zejść na to, ponieważ przewidywał, że jedna runda nie będzie satysfakcjonująca. Aktualnie tylko seks potrafił złagodzić jego rozszarpane nerwy, a w tym stadium nie był wstanie pracować na pełnych obrotach.
O tak, musiał się odprężyć.
Z tymże o jednej rzeczy z tego wszystkiego jednak zapomniał. I to nie była w żadnym razie mała, niepozorna rzecz. Nie, to był raczej mężczyzna o blond rozczochranych włosach, z podkrążonymi oczyma, który niepewnym krokiem wyszedł z elewatora. A potem w szoku zatrzymał się, gdy zdał sobie sprawę, co właśnie odbywało się w gabinecie jego szefa.
Dobrze, że nie zakupił po drodze kawy, jak zwykle oczekiwał od niego Sasuke, bo teraz zapewne by ją rozlał. I ta myśl irracjonalnie zdenerwowała Uchihę jeszcze mocniej. Bezwolnie odepchnął głowę szatynki brutalnym ruchem, nie pozwalając dłużej trzymać obcych ust na swoim kutasie. Zdzwiona odchyliła się, ale gdy zobaczyła Naruto natychmiast spaliła buraka. Sasuke to obeszło, zapiął tylko rozporek, co nie było wcale takie proste z uniesionym, bolącym penisem, a następnie rozkazał:
— Wyjdź.
I Sophia szybko podłapała, że to do niej kieruje swe słowa, ponieważ nie minęła chwila, a zniknęła za drzwiami. Zostali sami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top