9


Nie umiem opisać tego wszystkiego co się teraz ze mną dzieje. Te emocje się we mnie kłębią. Z jednej strony wiem, że jest w ciąży o co bardzo długo walczyłem, ale życie mojego dziecka jest teraz zagrożone.

Tyle czasu starałem się o dziecko! I co ono ma teraz tak po prostu umrzeć?

Nie, nie zgadzam się by los mi to wszystko znowu zabrał.

Nie teraz gdy wreszcie poczułem się szczęśliwy!

− Co jej zrobiłeś! – warczę w jego stronę. Jak była ze mną to nic jej nie dolegało. Nie miała nawet niestrawności.

− To moja siostra do cholery!

− I co z tego! Do tej pory robiłeś wszystko byleby tylko zrujnować moją rodzinę. Jeśli ją tknąłeś to cię zabije! – cholernie mnie wkurwia to, że jestem praktycznie uziemiony. Nie mam siły wstać. Jestem na to jeszcze za słaby.

Nie mogę iść do mojej ukochanej. To jest najbardziej frustrujące.

− Jeśli tylko bym chciał to teraz sam bym cię zabił. Przestań się więc tak rzucać, bo jeszcze sobie coś naderwiesz. Nie chcesz chyba bardziej zdenerwować Avy?

Kurwa, sam nie mam pojęcia czy on teraz chce mi pomóc czy wręcz odwrotnie. Ja pierdole, zaufać to mu na pewno po tym wszystkim już nigdy nie zaufam, ale obecnie go potrzebuje.

− Od razu przyznaje, że pomyliłem się co do Louisa. Nim póki co kieruje pragnienie zemsty i nie powinienem go dopuszczać do Avy.

− Czyli to on jej coś zrobił – wnioskuje z jego słów.

Tyle czasu kłamał, że ją kocha, a sprawił, że teraz Ava może stracić mojego dziecko.

A przecież to mnie do tej pory określano mianem potwora, który wszystkich krzywdzi. Niech ja tylko trochę lepiej się poczuję to od razu go zabiję.

On musi za to umrzeć.

− Przestań wszystkich obwiniać. Sam przysporzyłeś Avie dużo stresu swoim pochopnym działaniem i takie są tego skutki. Pójdę teraz zobaczyć co z moją siostrą, a ty tu nie wariuj, bo cię uśpią. Co może nie byłoby wcale takie złe – ostatnie zdanie wtrąca na odchodne.

Przysięgam, że jak tylko dojdę do siebie do odpłacę mu za każde upokorzenie.

Pov Ava

− Spokojnie siostrzyczko – mówi do mnie brat. Oboje czekamy aż lekarz, wreszcie się tu pofatyguje żeby powiedzieć jak się ma moje dziecko.

Wiem, że nie powinnam się teraz denerwować, ale wszystko we mnie chodzi. Chcę już poznać prawdę.

Choćby tę najgorszą, ale niech to będzie prawda. I niech ta niepewność wreszcie się zakończy.

− Może on już się obudził – Niall podobno już odzyskał przytomność, ale zaraz po tym poszedł spać. Rozumiem to, bo jego ciało na pewno potrzebuje dużo regeneracji.

− Może i tak, ale on teraz i tak tu nie przyjdzie, więc nie ma powodu by ciągle latać tam i sprawdzać.

Nagle drzwi się otwierają, a przez nie wchodzi ciemnowłosy mężczyzna w średnim wieku. Ma na nosie okulary.

− Pani Ava Horan? − pyta dla zasady, a ja szybko potwierdzam.

Czuję jakby zaraz miało mi wyskoczyć serce z piersi.

− Pani ciąża jest dość wczesna, ale to nie zmienia faktu, że trzeba zacząć na siebie uważać. Musi pani zmienić styl życia, zacząć się wysypiać i jeść regularnie. Niepokojąca jest też ta rana na pani głowie.

− Siostrze się zakręciło w głowie i upadła – wtrąca szybko Brian, ale lekarz nie wygląda jakby mu uwierzył. Dla mnie to jednak nie jest teraz ważne co on sobie myśli.

Liczy się tylko to, że moje dziecko żyje.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden. Mam też nadzieję, że nie macie mi za złe, że na twittwrze wrzucam cytaty z przyszłych rozdziałów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top