8


Ta krew to na pewno miesiączka, nie dopuszcza do siebie innej myśli. Przecież gdybym była w ciąży to wcześniej bym coś zauważyła. Takich rzeczy nie da się przeoczyć.

− Ava – mówi mój brat. Po jego wyrazie twarzy od razu wnioskuje, że jest przerażony.

Nagle ból brzucha tak się nasila, że zginam się w pół.

Chcę by było inaczej, ale wiem, że dzieje się coś złego.

– Spokojnie, zaraz pojedziemy do szpitala i oni ci tam pomogą – komunikuje Brian podtrzymując mnie za ramię. Dobrze, że jest obok, bo inaczej na pewno bym upadła.

– Zostaw niech to coś w niej umrze! Ona nie może mieć w sobie nic związanego z Horanem! – po tych słowach dopiero uświadamiam sobie jakim podłym człowiekiem jest Louis.

On chce by moje dziecko umarło! Nie interesuje się niczym poza swoim szczęściem.

– Przymknij się, bo zaraz ci wpakuje kulkę w kolano! – wrzeszczy mój brat, a następnie bierze mnie na ręcę i wynosi z pokoju. – Wiem, że jest ci ciężko, ale musisz teraz zachować spokój. Tylko to może ci pomóc.

Sadza mnie na miejscu pasażera w aucie i zapina mi pas. Następnie szybko wsiada to samochodu i zaczyna jechać.

Jest mi tak cholernie głupio, że tyle razy powtarzałam, że nie chce żadnego dziecka. Teraz dałabym wiele by tylko nic mu się nie stało.

To dziecko musi przeżyć dla Nialla. On na pewno od razu poczuje się lepiej jak się dowie, że będziemy mieć dziecko. Ta wiadomość od razu postawi go na nogi.

Pov Niall

Odzyskuje świadomość i od razu atakuje mnie ból całego mojego ciała. Nie otworzyłem jeszcze oczu, a już mam ochotę znowu zasnąć by nie czuć tego przerażającego bólu.

Otwieram je jednak z nadzieją, że zaraz zobaczę moją słodką Avę.

Po podniesieniu powiek mój obraz jest cały zamazany. Mrugam kilka razy, ale jej nie zauważam. Przekręcam głowę choć to jest dla mnie trudne i dalej jej nie widzę.

Ona mnie nie zostawiła.

Przecież sama mówiła, że jej na mnie zależy. Nie okłamałaby mnie w takim stanie.

Staram się wyciągnąć rękę po ten przeklęty pilot by wezwać do siebie pielęgniarkę. Nie udaje mi się to jednak. Jestem zbyt słaby.

Mogę jedynie leżeć i czekać.

Pielęgniarka łaskawie do mnie przychodzi dopiero po długim czasie. Woła lekarza, który to zadaje mi mnóstwo bzdurnych pytań. Zleca też podstawowe badania zupełnie tak jakby nie było teraz ważniejszych spraw.

– Gdzie moja żona? – pytam po raz któryś z kolei. Czy naprawdę jest im tak trudno odpowiedzieć na to pytanie?

– Ta kobieta, która pana przywiozła zniknęła jakiś czas temu.

Jak to kurwa zniknęła? To jest do cholery publiczne miejsce, jest tu od chuja kamer i bez żadnego problemu da się ustalić gdzie kto jest.

– No to kurwa sprawdźcie na monitoringu! – wrzeszczę tak głośno na ile potrafię.

Oni na pewno mi ją zabrali!

Moją Avę.

Próbuję wstać, ale ta kretynka do mnie dopada i stara się mnie powstrzymać. Naciska jakiś guzik na pilocie i drze się, że jest potrzebny środek uspokojający.

Ni cholery nie pozwolę się otumanić.

– Ja sobie z nim poradzę – nieruchomieje gdy słyszę głos Briana.

– Ale tak nie można – oburza się pielęgniarka.

– Spierdalaj stąd – rozkazuje jej, a ona o dziwo słucha. – Co zrobiłeś z Avą – nie chce wierzyć, że ją skrzywdził, ale ten drugi już mógł to zrobić.

Szkoda, że go wtedy nie zabiłem. Wszystko by było prostsze.

– Ava jest tutaj.

– To niech tu przyjdzie.

Przecież kurwa teraz do niej nie pobiegnę.

– Lekarze właśnie się starają uratować wasze dziecko.

Nie, to się nie dzieje.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top