5


Marszczę brwi powoli otwierając oczy. Kręci mi się w głowie, więc przez chwilę leżę nieruchomo. Wiem, że jestem w znajomym miejscu i jak tylko przekręcam głowę na bok to zauważam, że znajduje się w swoim pokoju.

Pieprzony Brian nawet nie mógł mnie zostawić w szpitalu. Chociaż nie lubię takich miejsc to wolałabym zostać z Niall'em.

− Już się zaczynałem o ciebie martwić – słyszę głos brata, więc odkręcam wzrok w drugą stronę.

Siedzi w moim fotelu.

− Nienawidzę cię – czuję potrzebę żeby mu to powiedzieć.

− Musiałem naprawić swoje błędy – mam ochotę się roześmiać na jego słowa. Zaczął działać dopiero wtedy gdy już zdążyłam się zakochać w Niallu.

− Już nie chcę byś coś naprawiał. Zdążyłam go już pokochać i nie zamierzam od niego odchodzić. Te papiery to możesz sobie wrzucić do kominka. Ja się nie zgadzam na żaden rozwód.

Chociaż nadal nie czuję się zbyt dobrze to staram się podnieść.

Nie mogę sobie teraz tak po prostu leżeć.

Niall mnie potrzebuję, muszę jechać do szpitala.

− Nie rozumiem cię Ava. Ty nigdy nie zachowywałaś się w ten sposób, nie znosiłaś gdy ktoś próbował cię do czegoś zmuszałaś. A on właśnie tak postępował. Kurwa nawet kazał ci wyciągnąć spiralę, już o tym zapomniałaś!

Staram się go nie słuchać. Nie mogę teraz pozwolić by poróżnił mnie z moim mężem. Nie dam sobie wmówić tych głupot.

− Mam nadzieję, że zabrałeś swój samochód, bo ja teraz żądam kluczyków do swojego auta. Nie chcę też byś za mną jeździł.

− Nawet nie myśl, że pozwolę ci wejść do samochodu po tym jaj straciłaś przytomność. Wiem, że jesteś na mnie wściekła, ale nie pozwolę byś zrobiła sobie krzywdę.

Ignoruje jego słowa i wstaje. Robię to bardzo powoli i dlatego nie upadam.

− Poradzę sobie, to tylko chwilowa niedyspozycja spowodowana nerwami. Wystarczy, że czegoś się napije i wszystko będzie okej.

Idę uważnie stawiając kroki. Sama nie jestem pewna czy nie powinna, przypadkiem pojechać taksówką.

− Czemu ty mi robisz na złość? – pyta idąc za mną.

− Wybierasz się gdzieś? – dociera do mnie głos Laury. Tej pieprzonej intrygantki.

− Tak, ale niedługo wrócę do swojego domu – informuje dosadnym głosem. Na pewno teraz im nie odpuszczę. Jak tylko Niall wyzdrowieje to będę robiła wszystko by tylko napsuć im krwi.

− W ogóle nie powinnaś się teraz stąd ruszać – zmierzam do kuchni, a tam otwieram lodówkę i widzę poważne zmiany.

Są tu praktycznie same serki i to jeszcze jakieś naturalne na bazie roślin. Z tego co pamiętam to mój brat zupełnie inaczej się odżywia, ale najwidoczniej to też już się zmieniło.

Wyciągam z niej butelkę wody. Niestety nie ma tu mojego ukochanego soku pomarańczowego.

− Sam nie mam pojęcia czemu to robię, ale cię tam zawiozę – marszczę brwi ze zdziwienia na słowa mojego brata. Tego to naprawdę się po nim nie spodziewałam.

Biorę kilka łyków wody i odstawiam butelkę na blat kuchenny.

− Czemu chcesz to zrobić?

− Jeśli bym cię tam nie zawiózł to i tak pewnie za jakąś godzinę dostałbym informacje, że miałaś wypadek. Wolę cię tam zawieść w jednym kawałku.

Nie chce mu dawać tej satysfakcji, ale jazda autem to naprawdę nie jest dobry pomysł.

Trzeba zachowywać się racjonalnie.

− Dobrze, ale nie licz, że po tym nasze relacje w jakiś sposób się zmienią. Nigdy nie zapomnę jak chciałeś mi rozwalić życie – komunikuje, a następnie maszeruje do salonu gdzie po za Laurą jest jeszcze Louis.

Coś mi mówi, że jego pojawienie się nie zwiastuje niczego dobrego.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top