26

Po wejściu do naszego apartamentu dostrzegam wściekłe spojrzenie mojego męża. Spodziewałam się, że do tego może dojść, ale jak zwykle moja głupia natura kazała mi zrobić wbrew jego prośbom.

— Teraz wyjątkowo się cieszę, że jesteś w ciąży — mówi zimnym tonem, a następnie do mnie podchodzi i kładzie dłoń na moim brzuchu. — Tylko to mnie powstrzymuje przed uduszeniem cię gołymi rękoma — przewracam oczami na jego słowa. Jak zwykle tylko się droczy.

— A kto by cię wtedy denerwował? — pytam i wreszcie zauważam uśmiech na jego ustach. — Przecież wiesz, że nie lubię żyć w zamknięciu. Potrzebuję czasem się przejść.

— Wiesz, że ten wariat dalej przebywa na wolności — Louis okazał się sprytniejszy niż nam wszystkim się to wydawało i jak tylko odrobinę doszedł do siebie to uciekł ze szpitala. Przez chwilę żałowałam, że powstrzymałam Nialla przed pozbyciem się go raz na zawsze, ale mam też małą nadzieję, że poszedł po rozum do głowy i o mnie zapomniał.

Niech ułoży sobie życie na nowo beze mnie.

— Nie jestem aż taka doskonała, żeby z mojego powodu ryzykować życiem. Chociaż dla ciebie to jestem całym światem — przypominam mu na wypadek gdyby zapomniał.

— Oczywiście skarbie. Przecież nosisz moją córeczkę — żartuje, a ja z uśmiechem na ustach delikatnie uderzam go w ramię. Kto by pomyślał, że zakocham się w kimś takim jak on.

***

— Nie powinnaś więcej odpoczywać — mówi mój brat. Ostatnio bardzo często nas odwiedza. Jego relacje z Laurą mocno się ochłodziły po tym jak się dowiedział, że brała ona udział w moim uprowadzeniu. Nie można tego inaczej nazwać, bo wiedziała co planuje Louis, a mimo wszystko temu nie zapobiegła. — Laura prawie nie opuszcza swojej nowej sypialni.

— Nie jestem taka jak ona.

— Na szczęście — los dziwnie się układa, Brian na początku był zadowolony ze swojego małożeństwa, a ja nie mogłam patrzeć na Nialla. A teraz to ja jestem szczęśliwa w swoim związku, a mój brat nie rozwiódł się tylko dlatego, że nie chce by jego dziecko wychowywało się w rozbitej rodzinie.

— Dalej nie pozwala ci towarzyszenie przy wizytach u ginekologa — kiwa głową na tak. Głupia małpa. — Masz do tego prawo!

— Nie będę się z nią kłócić teraz jak jest w takim stanie. Poza tym skoro ona mnie nie chce to mogę się zajmować tobą, ale teraz już muszę lecieć. Skoro Nialla ma nie być na noc to wpadnij do mnie później. Obiecuje, że nie będziesz musiała oglądać Laury.

Przez nią nawet nie czuję się dobrze w moim rodzinnym domu.

— Okej — odpowiadam mu, a on daje mi tylko buziaka w policzek i wychodzi.

Po wyjściu brata robię sobie jeszcze coś do jedzenia, a także zdaje relacje Niall'owi, który pyta o każdy szczegół. Każe mi też jak najwięcej czasu spędzać z Brian'em w razie jakichś komplikacji. Już kilka razy mu mówiłam, że nie można urodzić w siódmym miesiącu, ale najwyraźniej do niego to nie dociera.

Pod wieczór wsiadam w auto i jadę do mojego brata. Jest to też mój dom, więc nie dzwonię dzwonkiem tylko otwieram kluczem.

Rozglądam się po domu, bo nie chce by ta kretynka zauważyła, że tu jestem.

Po sprawdzeniu dołu i nie znalezieniu mojego brata wchodzę na górę. Z moim wielkim brzuchem nie jest to wcale takie łatwe zadanie.

Po paru krokach drzwi od jednego z pokoi się otwierają, a przez nie wchodzi Laura.

Z sztucznym brzuchem w dłoni i szczupłą sylwetką.

Ona wcale nie jest w ciąży.

Liczę na waszą opinię.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top