1
− Nie masz prawa! – wrzeszczę na Louisa. On nigdy nie zachowywał w stosunku do mnie w ten sposób. Do tej pory szanował moje zdanie, a teraz wyciąga mnie z te cholernego magazynu i wepchnął do auta.
− Nie rozumiem, jeszcze tak nie dawno sama mówiłaś, że chcesz zostać ze mną. On mnie prawie zabił, a ciebie zniewolił. Czemu nie chcesz jego śmierci? Przecież tak będzie dużo lepiej! – wjeżdża na ulicę, a ja z przerażeniem patrzę jak oddalamy się od magazynu.
Niall został jedynie z Brian'em, a on teraz jest zaślepiony przez te pazerną Laurę.
− Każdy może zmienić zdanie. Odwieź mnie tam do cholery!
Nagle Louis naciska na hamulec, Robi to tak gwałtownie, że prawie uderzam w deskę rozdzielczą.
− Tak szybko dała radę cię omotać i sprawić, że wyrzuciłaś mnie ze swojego serca? – pyta głosem przepełnionym bólem. – Tyle razy zapewniałaś mnie o swoim uczuciu, ale najwidoczniej to były kłamstwa! Z łatwością zamieniłaś mnie na Horana.
Jest mi przykro, bo wiem, że go zraniłam, ale ja naprawdę tego nie zaplanowałam. Niall robił wszystko by zdobyć moje uczucia i mu się to udało. Opierałam się tak długo jak dałam radę, ale potrzeba bliskości okazała się dużo silniejsza.
− To nieprawda. Wystarczy go tylko dobrze poznać, on naprawdę nie zasługuje na śmierć ani cierpienie – nie chce wprost powiedzieć Louis'owi, że kocham Nialla. To by mogło jedynie pogorszyć sprawę.
− Dobrze wiesz, że zasługuje. Tyle tygodni spędziłem w szpitalu. Nie masz pojęcia ile sił musiałem włożyć w to by móc ustać na nogach. Nie daruje mu tego – komunikuje wściekłym tonem, a następnie znowu zaczyna jechać.
***
Louis zawozi mnie do swojego domu. Szczerze to już lepiej by było gdyby odstawił mnie do mojego domu. Tam ze wszystkich sił starałabym się przekonać mojego brata by zaprzestał wreszcie tych swoich szalonych działań.
Przecież do cholery zawarliśmy porozumienie.
− Dlaczego przywiozłeś mnie tutaj, a nie do mojego domu? − wreszcie się odzywam, praktycznie całą drogę spędziliśmy w milczeniu.
− Słyszałaś, że teraz mamy być razem, mieliśmy wyjechać i to zrobimy. Może jak zmienisz otoczenie to wróci ci zdrowy rozsądek – wsiada z auta, a następnie szybko je obkrąża i otwiera mi drzwi.
On na pewno nie odzyskał jeszcze wszelkich sił. Nie może być ciężko się mu wyrwać i zabrać kluczyki.
Łapie mnie za dłoń, a ja zaczynam mu się wyrywać. Jestem bardzo zdeterminowana, więc musi mi się udać. On jednak mocno mnie trzyma i popycha na auto tak gwałtownie, że przez uderzenie w plecy na chwilę tracę oddech.
− Przestań Ava – cedzi przez zęby i ciągnie mnie do domu.
Jestem obolała i nie mam siły z nim walczyć, więc idę nie robiąc mu problemów.
− Nie widzisz, że to nie ma już sensu. Przepraszam, że tyle przeze mnie wycierpiałeś, wypuść mnie i najlepiej o mnie zapomnij.
− Nie po tym co przeszedłem by z tobą być – oznajmia i wpycha mnie do swojej sypialni.
To miejsce kojarzy mi się z wieloma przyjemnymi chwilami. Teraz jednak jak najszybciej opuściłabym ten pokój.
Biorę dwa głębokie oddechy i zastanawiam się jak przemówić mu do rozsądku. Przecież z Louis'em łatwo dojść do porozumienia.
Ilekroć prosiłam go by na mnie nie naciskał to on spełniał moją prośbę.
− Nie masz pojęcia jak bardzo żałuję, że wtedy zdradziłam Nialla z tobą. Jeśli bym tego nie zrobiła to on nie wpadłby w szał i nie kazał cię tak pobić. Wybacz.
Zbliża się do mnie i po prostu mnie przytula. Opieram głowę o jego ramię.
Nie chce się z nim kłócić.
− Zapomnijmy o przeszłości, a zajmijmy się naszą teraźniejszością.
Czyli w ogóle mnie nie zrozumiał. Wracamy do punktu wyjścia.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top